Skocz do zawartości

Critical Thinker

Troll
  • Postów

    728
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Critical Thinker

  1. Adolf jest taki paradoks: "jak jesteś bogaty, to wiele rzeczy zaczynasz dostawać za darmo". Ja tą samą zasadę dostrzegam na innych płaszczyznach. Jak mam w sobie jakieś dobro, to reszta rzeczy zaczyna do mnie przychodzić bez powodu. Jakby być czymś pochłoniętym i z tego czerpać jakieś dobro, choćby fantastyczne samopoczucie dla siebie, to i żonka by się przestawiła. Kobietami regulują mechanizmy społeczne. Te niebezpośrednie sygnały. Paradoks w tym, że jak będzoesz spełniony to ona Ci już nie będzie potrzebna. Będzie tylko dodatkiem. Odpowiednie komunikowanie się też jest ważne ale to temat na miesiące pracy i nauki.
  2. Jeśli podchodzi się z głową, to z wielu rzeczy można korzystać. Pijam kawę i herbatę. Aczkolwiek chciałbym się niedługo przerzucić na samą wodę, ale nie wiem czy potrafię.
  3. Bardzo fajny temat. Nie lubię myślenia stadnego, podlizywania się i klakierów. Lubię ludzi z poczuciem humoru, oryginalnych, mających swoje zdanie. Chociaż nie tyle chodzi o posiadanie "swojego własnego zdania", co posiadanie przemyślanych racjonalnych przekonań. Jak ktoś wierzy w mambodżambo i twierdzi, że ma własne zdanie, chociaż nie ma dowodów to dla mnie nic to nie znaczy. Szanuję ludzi nie za pozycje jaką sobie wypracowali, tylko za to kim się stali wewnętrznie w wyniku solidnej pracy lub posiadania mądrości życiowej. Na górze często bywają ludzie zakompleksieni i prymitywni. Ludzi z wiedzą specjalistyczną też szanuję, choć niekoniecznie muszę się z nimi zgadzać, czy ich lubić. Nie szanuję głupoty. Choć dochodzę do wniosku, że korzystniej jest ją ignorować. W środowisku szukam dobrej, przyjaznej atmosfery, ale nie za wszelką cenę. Nie w formie bezkrytycznej adoracji. Nie uznaje autorytetów "z góry". Dla mnie osoba może być autorerytetem, a raczej idolem, jeśli coś umie, czymś się wykazała i mi to pomaga wzrastać. Aczkolwiek i tak nie postawie jej na piedestale i nie otrzyma ode mnie złotego tronu. Tym samym przyjmuję to, że sam też nie chcę być tak traktowany. Ogolnie staram sie nie ulegać pozorom. Człowieka można poznać w dłuższej perspektywie w sytuacjach dla niego niewygodnych, a nie gdy wszystko jest cacy i ma pełną aprobatę. "Wielkiego człowieka można poznać po tym jak traktuje maluczkich"
  4. Nie moja, ale pasowałaby na forumową piosenkę ( post można przenieść do muzycznego działu, jeśli nie pasuje do tematu, ale słuchając tej piosenki samo mi się narzuciło )
  5. Teraz po zbanowaniu Sainta i Olli pewnie umrze ten temat śmiercią naturalną. Gustlyk też został zbanowany. Ale chyba odszedł sam bo zmienił nicka. Szkoda bo wypowiadał się z sensem.
  6. Lubię sobie odpłynąć z taką muzą. Mam dobry sprzęt audio i brzmi to świetnie jakbym się przenosił do innego świata... tego ukrytego http://youtu.be/ZN7HcYLm_S8?list=PLISUldruW3H8JkuJTOO7yHg8BYagzACzL
  7. Jak wiadomo władza deprawuje, ale czy aby tylko? Osoba która ma zdolność decyzyjną i żadnej kontroli nad sobą po jakimś czasie zaczyna wariować. Zaczyna źle oceniać sytuacje, przestaje przyjmować konstruktywną krytykę, a każde działanie nie będące po jej myśli zaczyna traktować jako zagrożenie na własną osobę. Mogę przytoczyć tu fragment książki - "Szaleństwo władzy. Od Troi do Wietnamu." Reguła wyłaniająca się z dotąd przytoczonych przykładów sprowadza się do tego, że szaleństwo jest dzieckiem władzy. Wszyscy wiemy z powtarzanej bezustannie sentencji lorda Actona, że władza korumpuje. Mniej jednak jesteśmy świadomi, że rodzi ona szaleństwo; że moc dawania rozkazów jest często przyczyną defektów rozumowania, że odpowiedzialność władzy nieraz ulega zmniejszeniu, w miarę jak zwiększa się korzystanie z niej. Łączna odpowiedzialność władzy polega na sprawowaniu rządów w sposób możliwie rozsądny, z uwzględnieniem interesu państwa i jego obywateli. Jej obowiązkiem w tym procesie jest być bieżąco dobrze poinformowaną, samej zabiegać o informacje i brać je pod rozwagę, mieć otwarty umysł i trzeźwy osąd oraz być odporną na zdradliwe uroki tępogłowia. Jeśli umysł jest dość otwarty, by dostrzec, że dana polityka jest raczej szkodliwa niż korzystna i dość odważny, by się do tego przyznać, a także dość mądry, by temu przeciwdziałać – będzie to szczytem w sztuce rządzenia. Doprawdy wielcy są ludzie, którzy są w stanie przeciwdziałać własnemu szaleństwu. Człowiek który tego nie potrafi nie chce mieć wokół siebie "towarzyszy", osób samodzielnie myślących, wpływających na decyzje. Zależy mu na konformistach, zgadzających się z każdym zdaniem "jego wysokości". Osoby silne, mające własne zdanie, mówiące otwarcie co myślą są szybciutko usuwani z ważnych stanowisk, czy z terenu, który podpada pod jurysdykcje. Jak wiemy z doświadczenia, 99,999% kobiet nie jest zdolna do "zdrowej" władzy. Te które są zdolne teoretycznie istnieją, ale praktycznie ciężko je spotkać. No dobrze, przesadzam trochę. Chodzi mi o fakt, że oddawanie pełnej władzy kobiecie, albo władzy z której się przed nikim nie spowiada jest po prostu niszczące (tak samo jest z mężczyznami, ale przecież artykuły są pod kątem kobiet i relacji z nimi). Dobrze znamy historie kobiet, które w pracy są wzorowymi postaciami gotowymi podjąć się każdego zajęcia bez szemrania, byle by zaskarbić sobie przychylność szefa. Podczas, gdy w domu zamieniają się w despotyczne "czarownice" wchodzące na głowę i naciskające do bólu. Gdy kobieta nie ma nad sobą "bata", lub gdy nie musi zabiegać o korzyści z automatu trafia mechanizm świrowania na punkcie przejęcia władzy. W związkach możemy to zaobserwować. Władza która ma z założenia być dobra, będzie starała się nie doprowadzać do konfliktów, a jak już zaistnieją będzie je rozwiązywać stosując znany z psychologi model win-win. Z kolei ta "sprytna" lub zdegenerowana władza - opisana wyżej - wykorzystuje konflikt, a nie raz sama go prowokuje. Domyślacie się do czego może takie coś służyć? Jest to przydatne, gdyż ta osoba która podda się prowokacji władzy może być łatwo przez nią odstrzelona. W ten sposób osoby u władzy egzekwują swoje pragnienia, dopuszczają się zemsty na osobie która im podpadła lub po prostu się nie podoba. Przedewszystkim służy to jednak eliminowaniu samodzielnego ogniwa, selekcjonowania jednostek, które dla nich są wygodne albo niewygodne, którymi nie da się kierować itd. Czasami wystarczy zwykła różnica zdań, by osoba podstawiona wyżej mogła posłużyć się etykietką "agresji i ataku" i zacząć to rozdmuchiwać, a gdy strona przeciwna zacznie się bronić można już swobodnie zacząć odwracać kota ogonem. Nagle zwykłe słowa uzasadnionej krytyki zamieniają się w "kamieniowanie" i "ciosy". Znacie chyba te słynne słowa "jak mogłeś mi to zrobić", "zawiodłam się na Tobie". W szerszym ujęciu zobaczcie jak kościół trzyma ludzi w ryzach powołując się na "obrazę uczuć religijnych", gdy dyskusje dotyczą kwestii wiary. Kobieca władza nie ma litości. Posunie się do wszystkiego co będzie niezbędne, aby przedstawić swoich "wrogów" w złym świetle, siebie jednocześnie wciąż wybielając, a wręcz zrobić z siebie ofiarę i po trzykroć uzasadnić swoje postępowanie, gdy przyszło do pociągnięcia za spust. Będzie powoływała się na wszelkie ludzkie emocje, bo przecież każdą sytuację da się przedstawić w różny sposób pomijając pewne informacje, manipulując kontekstem w jakim dane zdarzenie zaszło., przypisując intencje, których nie było i które się właściwie nie zmaterializowały. Publikuję post w takiej formię, ale jeszcze go podsumuję i może przytoczę kolejne przykłady w jaki sposób działa kobieta u władzy. Jak się bronić przed taką sytuacją? Przeważnie nie mamy możliwości się bronić... taka prawda, składają się takie czynniki jak opinia publiczna, która stanie po stronie kobiet. Kobieta też zadba by odciąć się od głosu i wyprzedzić Cię w wytłumaczeniu. Mając władze materialną może Cię też odciąć od pewnego dobra, na przykład wyrzuć Cię z domu i w oczach innych będzie usprawiedliwiona. Zatem na osoby postronne nie mamy co liczyć. Jeśli jesteś w takim układzie możesz go przerwać i odejść. A jeśli to z jakichś powodów jest niemożliwe to... zostawię to na kolejne wpisy. Źródło zdjęcia: http://www.dolcevitamagazyn.pl/strona/smaki+%C5%BCycia/kobieta_wladza_pieniadze_i_seks
  8. Też lubię gościa. W dodatku nie obca jest mu nasza forumowa inicjatywa, mgtow i te sprawy.
  9. Dzieci powinny być traktowane jak inwestycje, ale nie posądzaj kobiety o takie wysokie formy myślenia jak inwestycja. To raczej bezmyślna eksploatacja na każdym możliwym poziomie póki można... a można długo, za pomocą emocji, gierek i iluzji rodziny.
  10. Jeszcze nie odkryto pociągu ja już pejsaci wyciągają po niego swoje łapki. http://wiadomosci.dziennik.pl/historia/aktualnosci/artykuly/499066,swiatowy-kongres-zydow-o-zlotym-pociagu-w-polsce.html
  11. Padło w temacie takie stwierdzenie, że dołowanie potomka to patologia, a nie "normalna, zdrowa" rodzina.Nie wydaje wam się, że tej patologii w większej bądź mniejszej skali jest więcej niż tych "zdrowych" rodzin? Niby się zdarzają takie poprawne, ale przechodzą do rzadkości, tak jak klasa średnia. Mamy narcystycznych tyranów i cwaniaków oraz armie nieświadomych dronów roboczych. Wszystko ma swoje odbicie na każdym poziomie życia. "Jako na niebie tak i na ziemi". Nie jest to coś do zlekceważenia, ale wynika z prostych i odwiecznych mechanizmów natury ludzkiej - nie trzeba wymyślać żadnych krokodyli. Może o nich później napiszę na blogu. Chociaż takim pośrednim obrazowym wyjaśnieniem jest teoria wahadeł z TR. Jeśli w rodzinie są jasne konstruktywne cele, a Ty jesteś faworytem, to masz życie jak w madrycie i programowany jesteś od razu na skrypt zwycięzcy. Jeśli jednak rodzina ma mętne cele i jest pod wpływem innych wahadeł, a Ty nie jesteś faworytem, to masz instalowany program przegrańca - niewolnika. Wszystko w celu zapewnienia odpowiedniej struktury (wahadeł) ten kto się w nią nie wpasowuje staje się tym złym. Vincent moim zdaniem wzorowo się zachowujesz. To tak zwane omijanie wahadła. Tylko ważne by ominąć je na poziomie psychologicznym jeszcze, no i znaleźć własne wahadło które nas wzmocni. Saint też dobrze robi i to tak zwane tłumienie wahadła. Psychologicznie elegancko do tego podchodzi. Aczkolwiek można zastanawiać się skąd to wynika, a wynikać to może z tego, że był szczęśliwcem i został wgrany mu ten pozytywny program, lub sobie to wypracował, ale zapomniał o tym. Ja na przykład mam podobnie do Vincenta i nie jestem w stanie tak całkiem neutralnie do takich rzeczy podchodzić. Aczkolwiek i tak mam już dużo lepiej niż parę lat tematu.
  12. Właśnie o tej mentalności mówię. Masz rację, nie działa może to doskonale (czy takie zachowanie Cię dziwi u polaków?), lecz w dalszym ciągu przynoszą dochód, a my nie jesteśmy ograniczeni dostępem. Bycie leśniczym to żyła złota, ale widać, przysłowie "w miarę jedzenia rośnie apetyt" jest dalej aktualne.
  13. Lasów nie należy prywatyzować z prostego względu. Nie należy psuć tego co działa dobrze i nie zarzyna się kury znoszącej złote jajka. Tak samo wejście do strefy euro jest głupotą bo tracimy wszelkie korzyści jakie wynikają z dodrukowywania pieniędzy. Prywatyzacja sama w sobie jednak nie jest zła. Pomijając kwestie teorytyczne, to nie wierzę, że w Polsce będzie lepiej. Patrzcie jak prawica została ładnie rozbita. Realnie mogłaby mieć 27% poparcia i mogła być 3 siłą w Polsce, ale została podzielona. Żeby doszło do zmiany to musiała by się zmienić mentalność polaków, a tak się nie stanie i będzie jeszcze gorzej. Jedyna szansa dla nas to że coś się sypnie na zachodzie, ale w to też wątpię.
  14. Z mojej wiedzy wynika, że kobiety tak mają. Błyskawiczne i rozległe skojarzenia. Może to być wada, ale może to być też zaleta, zależy jak na to patrzeć. Ja w dużej mierze mam na odwrót jestem cały czas w tu i teraz, miałem epizody z natrętnymi myślami, dlatego jestem wstanie zrozumieć osoby z takimi przypadłościami i nawet bardziej groźnymi. Teraz nie tyle odczuwam jakiejś specjalną korzyść w byciu tu i teraz, jednak jak przysłuchuję się ludziom i widzę jak walczą sami ze sobą, ze swoimi myślami, to dochodzę do wniosku, że jednak mam lepiej. Myślę, że bycie w tu i teraz to typowo męska cecha, ale też trochę introwertyczna. Z drugiej strony jakbym miał tak ciągle aktywną siatkę skojarzeń to też byłbym z tego zadowolony. Daje to duże możliwości i sprzyja np. w rozmowie, gdzie szybko potrafisz stworzyć jakąś historie. Kobiety są w tym mistrzyniami, mężczyzna dużo zyskuje z taką umiejętnością. Problem Twój chyba polega według mnie na tym, że tego nie kontrolujesz. Z twoją sytuacją kojarzy mi się technika zaczerpnięta z systemu Transerfing Rzeczywistości. Nazywa się koordynacja zamiaru. Nie powstała w celu leczenia takich przypadłości, ale może mieć tu zastosowanie. Polega ona na tym, że w każdej złej sytuacji musisz dostrzegać coś dobrego, lub wyciągać wnioski, które Cię wzmocnią na później. Jak by wyglądało to zastosowanie? Widzisz piękną dziewczynę i kojarzy Ci się ze znaną jędzą? Bardzo dobrze! Wykorzystaj to by mieć "wyjebane" przy takiej dziewczynie i niech to Ci przypomina jaka jest prawdziwa natura kobiet. Coś złego Ci przypomina o czymś dobrym? Bardzo dobrze nie musisz skupiać się na tym co jest złe, itd. Zacznij bawić się myślami, układać je w schematy, które Ci służą. Potraktuj to jako mnemotechnikę do zapamiętywania informacji. Ulubiona piosenka kojarzy Ci się z przykrą sytuacją, bardzo dobrze! Pomyśl sobie wtedy, że chce przekazać Ci siłę i pomóc poradzić sobie z tym wspomnieniem, przepracować tą sytuacje i zacznij sobie wyobrażać jak inaczej ta sytuacja mogłaby wyglądać. Po prostu zacznij koordynować myśli, używaj ich świadomie. Możesz używać też modalności. Czyli nadawać w wyobraźni rzeczom i ludziom cechy, które pozwalają Ci inaczej na nich spojrzeć. Np. jak kogoś nie lubisz to wyobraź sobie go z olbrzymią głową, albo inaczej zdeformuj go w myślach, tak wydawałby się bardziej zabawny niż groźny. Będziesz myślał w sposób niestandardowy... a to od razu przyniesie efekty. Wymaga to trochę praktyki z początku, ale potem będziesz to robił naturalnie. Zamienisz swoją słabość w siłę. Nie wiem ile masz lat, wydajesz się młodą osobą, więc taka aktywność pamięci może mieć związek ze zmianami hormonalnymi. Jeśli nie jest to jakieś zaburzenie, to powinno samo to minąć z czasem, a jak nie minie, to może masz po prostu taką kobiecą zdolność.
  15. Taką wiedzę trzeba odświeżać, dzięki za wrzutę Bracia.
  16. Tak Kochani, zaczynam kolejną serię wpisów, do której z czasem dodawać będę kolejne treści. Nie martwcie się myślę, że inne serie na tym nie stracą. Owa seria zainspirowana jest przeprowadzoną przeze mnie ostatnio rozmową i wątkami jakie wyłoniły się w jej trakcie. Tekst nie ma służyć jako poradnik, czy też jako coś co kompleksowo wyjaśnia omawiany temat cierpienia. Jest to raczej pewien rodzaj apelu, wskazówki w którym kierunku (wg. mnie) powinno kierować się nasze myślenie. Mam nadzieję, że zajmie Wam czas podczas oczekiwania na główne serie. Szczegóły oraz szersze omówienie poruszonych tu kwestii trzeba szukać w dyskursie akademickim lub w relacji osoby tutora z osobą zainteresowaną zdobyciem wiedzy i kompetencji. W swoim podejściu skupiam się na przedstawieniu perspektywy na to co jest rzeczywiste i nad czym można pracować. Tylko tyle. To, że będę podpierał się nauką nie znaczy to jednak, że będę się posługiwał zawsze językiem nauki, czy też sztywno jej metodyki. Wolę używać "ludzkiego" przekazu. Co może najważniejsze - czuję się z tą wiedzą bardzo dobrze. Jest ona we mnie ugruntowana po przez głębokie zrozumienie i wcielenie w życie. Nie uczyniła mnie ona jednostką idealną. Zapewniam, że nie mam nawet ochoty kreować się na zidiociałego, do bólu asertywnego, komunikatywnego guru, który będzie Wam głosił jak żyć. Nic z tych rzeczy. Zapewnić mogę Was o tym, że wypracowałem sobie spójny światopogląd w tym temacie, który zapewnia mi siłę egzystencjalną. Oparty jest on na niekończącym się procesie, więc nie jest on pełny, nie jest on skończony. Jest on otwarty na ulepszające go zmiany, ale przede wszystkim oparty jest na najlepszej dostępnej obecnie wiedzy, w moim odczuciu. Kto chce ten skorzysta, kto nie chce... ja nie zmuszam. Najpierw odpowiedzmy na pytanie - Czym jest doświadczanie teraźniejszości? Doświadczamy teraźniejszości: spóźniamy się na autobus, jesteśmy w trakcie kopulacji, śpiewamy piosenki, czytamy artykuły na CT, lecz w swojej istocie wszystkie te doświadczania już w momencie pojawiania się były interpretacjami naszego układu nerwowego na temat przeszłości. Czyli "wyświetlony obraz" posiada lag, który jest przesunięciem czasowym kilkuset milisekund. Poczucie, że coś dzieje się teraz, a czas teraźniejszy to dwie różne sprawy. Jednym z aspektów tego zagadnienia jest pojawianie się nie tego co się wydarza, ale "reprezentacji" wydarzeń w formie spójnego doświadczenia. Pomyśl sobie o tym w ten sposób, jak dotkniesz nosa, to w innym czasie to widzisz i w innym to czujesz (szybkość przechodzenia sygnałów i długość ścieżek neuronowych), ale wydaje Ci się, że dzieje to się na raz. Tak nie jest. W teorii o systemach informatycznych nazywamy to - "systemem czasu rzeczywistego". Gdzie informacje pojawiające się niejednocześnie są kompilowane w jedną reprezentacje. Dlaczego ważne jest uświadomienie sobie tego? Mimo, że nie przepadam za Ekhartem Tollem (tak jak za innymi guru) to część z jego porad wpływa na nas bo ma znaczenie psychologiczne. Swoje nauki ("The Power of Now") kieruje on do - między innymi omówionego - wyżej mechanizmu, ubierając to w język filozoficzno-teologiczny. Tak jak doświadczenie (czasu) ma swoją reprezentację, tak samo wszystko czego kiedykolwiek jesteśmy w stanie być świadomi również jest reprezentacją (dziejącą się w "czasie rzeczywistym"). Można to przyrównać do hologramu, lub obrazu wyświetlanego na projektorze. Elementy "pod i nad" nazywamy często myśleniem. To co możemy określić jako "siebie", "mnie", "ja", "moje", "bycie", "świadomość" to są to myśli, a dokładniej "myśli o myśleniu". Możemy tego doświadczać bo mózg wypracował sobie na drodze ewolucji funkcję samoświadomość - meta-kognitywnego poznania - świadomości życia wewnętrznego organizmu. Na potrzeby naszego tematu nie musimy rozstrzygać o naturze subiektywnego poznania. Jest to dla nas dalej tajemnicą, ale mogą mylić się Ci co dopisują to do tego fenomenu magiczne znaczenia. Z punktu widzenia dostępnej wiedzy "obraz ten" jest czymś generowanym, a nie pierwotnym, choć nawet jeśli przyjmiemy założenie, że obraz ten jest czymś pierwotnym, to niczego to nie zmienia. Nie dodaje to nic naszej teorii, żadnego znaczącego sensu. Jeśli zaczniemy majstrować przy naszym projektorze, regulować jego parametry to "obraz" będzie zmieniał swoje cechy i właściwości reprezentacyjne. Weźmy prosty przykład. Jeśli się relaksujesz lub medytujesz. To zmienia się rytm impulsów jakie przepływają przez twój układ nerwowy (w tym i mózg), a także stymulowane są inne połączenia nerwowe, co w rezultacie daje inne samopoczucie czy nawet reprezentację cielesną np. możemy poczuć się uskrzydleni, mieć wrażenie unoszenia ciała, lub jego zapadania się lub zanikania itd itd. Możliwości jest wiele. Idąc dalej w konsekwencjach tego spojrzenia. Nie można dostrzec w środku nas duszy lub jakiegoś malutkiego ludka, który by tym wszystkim sterował, czy jakiegoś innego wyprodukowanego przez fantazję ludzką bytu, bo to wszystko jest myśleniem, mentalną projekcją/reprezentacją czasu rzeczywistego. Konstrukt ja to konstrukt myśli, który jest generowany przez strukturę psychiczną. Jeśli to wszystko sobie uświadomiliśmy, to dzięki temu będziemy mogli porozmawiać o właściwościach doświadczenia, oraz o tym jak ono funkcjonuje podczas swojego działania. Kiedy zaczniemy po raz drugi analizować słowa Tolla, możemy odnieść to do znajomości tego mechanizmu i dostrzec, że jemu nie chodzi o nic innego jak o dokonanie modyfikacji - takiej zmiany tych funkcji w możliwych granicach (czyli całkiem sporym zakresie). Możemy myśleć o tym jak o regulacji nasze projektora, zmiany jego struktury, przeprogramowania komputera jakim metaforycznie jest nasz mózg. Pójdźmy dalej i omówmy niektóre z konkretnych jego twierdzeń: "the most significant thing that can happen to a human being [is] the separation process of thinking and awareness" Tolle zwraca tu uwagę na relację pomiędzy dwoma rodzajami myślenia 1) myślenia zwyczajnego (funkcji poznawczych), pojawiających się treści w umyśle takich jak obrazy, lub wewnętrzny dialog, 2) a myśleniem, które jest subtelniejsze (jakby innego rodzaju) i które ma wpływ na to pierwsze, czyli - uważności (funkcji meta-poznawczych). and that awareness is "the space in which thoughts exist". Uważność nazywa on przestrzenią, w której myśli mogą istnieć. Jest to metafora, która bardzo dobrze współpracuje z naszym doświadczeniem, lecz z punktu widzenia naszej teorii, myśli istnieją również bez tej przestrzeni np. u mniej złożonych psychicznie zwierząt. My natomiast istoty wyposażone w funkcję samoświadomości mamy myśli o myślach, które doświadczamy jako "ja", "przestrzeń", "uważność". Wszystkie te tryby są wynikiem procesów zachodzących w głowie. Wiem, że myśląc o tym pierwszy raz sprawa wydaje się trochę skomplikowana. Wystarczy jednak omówić pewne przykłady gdzie dochodzi do zaburzenia tych procesów, aby zacząć pomału rozumieć sztuczkę jaka jest zawarta w świadomości. (wybaczcie nie będę szukał literatury do następującego przykładu, ale takich i innych przykładów jest opisanych mnóstwo np. w książkach Daniela Dennetta, lub w książce "Płonący Dom") Pewien człowiek miał uszkodzenie mózgu, które sprawiało, że nie widział on pewnych rzeczy. Mogła przelatywać obok niego piłka, a on nie mógł stwierdzić, że ją widzi - realnie jej nie widział. Jednak gdy ta piłka lecąc na niego miała go uderzyć, to się przed nią uchylał, ale nie mógł wytłumaczyć dlaczego to zrobił. Mówiąc krótko w jego świadomej reprezentacji nie było tej piłki, natomiast istniała ona realnie i mózg przetwarzał informacje o lecącej piłce. Jak wynika z różnych eksperymentów nawet przy normalnym funkcjonowaniu człowieka istnieje mnóstwo elementów w otoczeniu na które reagujemy, a których nie jesteśmy świadomi, omija to całkowicie nasze świadome doświadczenie, ale nie omija to naszego mózgu. Wróćmy znów do słów Tolla: "the primary cause of unhappiness is never the situation but your thoughts about it". "Przyczyną przez którą jesteśmy nieszczęśliwi nie jest sama sytuacja, ale nasze myśli o niej" My pomyślimy o tym w ten sposób: To z czym się spotykamy, to jakieś bodźce, czy to wewnętrzne czy zewnętrzne, to sytuacja która się wydarza. Dla samego mózgu jest ona neutralna, gdyż jest on po prostu takim dużym zaawansowanym kalkulatorem przetwarzającym dane, ale nie do końca! Dane te i ich reprezentacje są oceniane przez pryzmat struktury ja (która jest jednocześnie związana z odczuwaniem siebie). Cierpienia i poczucie nieszczęścia to reakcja i projekcja zaprogramowanych w strukturze ja interpretacji na własny temat. Piszę to oczywiście w dużym uproszczeniu, nie musimy znać w tym miejscu dokładnego mechanizmu. Kluczowe jest to by zrozumieć, że cierpimy nie dlatego, że musimy cierpieć, ale dlatego, że tak to się odcisnęło w naszej strukturze neuronów, naszym umyśle/psychice, tym co odnosi się do naszego ja. O tym dokładniej porozmawiamy sobie później. Zwróćcie jednak na to uwagę przy zastanawianiu się dlaczego dany mężczyzna cierpi podczas, gdy rzuciła go dziewczyna, podczas, gdy inny się cieszy, lub jest obojętny w stosunku do tego. Fakt odejścia jest w każdym wariancie tym samym faktem. Są różne rodzaje sytuacji i czynników. Człowiek przesiąknięty takimi stanami cierpienia i nieszczęścia, który jeszcze nie przebudził się na tą wiedzę, będzie traktował swój problem jako większy niż w rzeczywistości jest i będzie uważał, że nie będzie mógł tego "ot tak po prostu zmienić" dlatego, że nie może sobie poradzić z emocjami towarzyszącymi. To prawda, że ego niechętnie poddaje się zmianom i trzeba mieć na niego sposób, ale czynnikiem uniemożliwiającym zmianę są głównie blokujące przekonania na temat tej właśnie zmiany. To działa też na odwrót im bardziej na nasze ego składają się przekonania i umiejętności dotyczące zmiany, tym bardziej jesteśmy zdystansowani i elastyczni, tym trudniej wywołać w nas cierpienie. W rzeczywistości można wybrać dowolną rzecz i zacząć o niej myśleć inaczej, zmienić swoją wrażliwość JA na dany czynnik i ostatecznie uwolnić się od cierpienia. Dla wielu osób ból zęba jest jednym z najbardziej dotkliwych bólów i nie wyobrażają sobie z nim czekać. Parę lat temu, miałem sytuację, w której miałem bardzo potężny ból zęba i brak dostępu do dentysty. Na wizytę miałem czekać 3 dni. Owszem bolało jak cholera, lecz miałem okazję nauczyć się kontrolować swój ból to raz, a dwa wyłączyć cierpienie. Ból jaki się wydobywał z nerwu przy zębie potraktowałem jak po prostu zwykłe odczucie, jako coś co jest. Zacząłem nawet się na nim koncentrować i nurkować świadomością w samo jego centrum. Doświadczenia były totalne, ale wcale nie przykre. Nie cierpiałem, gdyż nie robiłem z tego uczucia więcej niż to czym ono było, a było po prostu obiektem mentalnym. Obiektem pojawiającym się w mojej świadomości w ten sam sposób, jak zaparkowane samochody na parkingu na które patrzyłem wtedy przez okno. Uważam, że dotyczy to każdego cierpienia, którym się unieszczęśliwiamy. Choć część z Was może się wzbraniać przed takim stwierdzeniem (szczególnie jeśli odnoszą to własnego cierpienia, co już omówiłem wyżej). Na przykład cierpienie pochodzące z rejonów rozmyślań egzystencjalnych, lub z rejonu posiadanych wartości jest czymś co ludziom często nie daje spokoju. Mimo, że z mojego punktu widzenia nie wiele się różnią te rzeczy, to przyznam, że mogą wymagać specjalnego omówienia, na co przyjdzie jeszcze pora. Na razie to tyle. Zapraszam do przyjścia po więcej, jeśli Wam się spodobało.
  17. Osz, spóźniłem się z wyjaśnieniem. I właśnie dlatego Mac, kiedy spotyka Samca takiego jak Subiektywny to czuje się zaintrygowana "ojejku, pierwsza osoba, która nie lata za mną jak szczeniak" (i podświadomie: "musi mieć wysoką pewność siebie, nadaje się na partnera lub ojca, trzeba o niego zawalczyć, poprzymilać, pokusić. (wykorzystać, zużyć i wypluć)). Tak to takie proste. Lecz tylko w teorii, bo bardziej od zasady to liczy się wykonanie. Choć masz rację, że czasem to może nie zadziałać. Dlaczego? Bo jest mnóstwo różnych czynników, które na to wpływają. Co nie zmienia faktu, że nam poziom umiejętności wzrasta i że z czasem trafimy na podatny grunt.
  18. Trochę lektury do poduszki. - https://www.google.pl/url?sa=t&source=web&rct=j&url=http://noreligion.comxa.com/books/List_do_chrzescijanskiego_narodu.pdf&ved=0CGMQFjAKahUKEwjTu7bntrPHAhUiAHMKHU0tDBo&usg=AFQjCNHY32-WSv3bRKMCb3A7djlh-e8bpQ&sig2=ZYf7a8I7zKFXr8jNctWLvA
  19. To postudiuj jeszcze dokładniej swoją religię. Bynajmniej nie mam zamiaru Cię do niczego przekonywać. Zapytałeś o film to Ci wyłożyłem sprawę. Nic chrześcijańskiego nie ma w tych poglądach. Tak w średniowieczu pisarzami głównie byli duchowni, lecz wszystkie te koncepcje zaczerpnięte są tak jak już to napisałem z wierzeń pogańskich i mitologii, w tym mitologii greckiej, a także ze spekulacji które się na bieżąco tworzyły. Przykład Dantego, był o tyle szczegolny, że on wszystkie te rozproszone rzeczy zebrał i stworzył jedną wizję, którą Kościół mógł się podeprzeć i oddziaływać jeszcze bardziej na wiernych do teraz. Jak oglądałem wywiad z takim mądrym profesorem kościoła to on to potwierdził.
  20. Martwi mnie ta cisza... może kolega dowiedziawszy się, że piekła nie ma pobiegł gwałcić i mordować?
  21. Dante nie wiął pomysłu ani z Biblii, ani z Watykanu.... Pomysł wędrówki w zaświaty (zwany katabazą) Dante zaczerpnął od swoich poprzedników – motyw ten pojawia się w literaturze starożytnego Rzymu (bezpośrednią inspiracją Dantego była Eneida Wergiliusza[1]) jak i literaturze okresu średniowiecza. (...) Kolejną motywacją było pragnienie wskazania ludzkości drogi do odrzucenia występnego życia. A zatem jest to motywacja moralistyczno–religijna, typowa dla średniowiecza: pędząc żywot wygnańca Dante żywił przekonanie, że ludzkość zbłądziła. Być może chciał odstraszyć ludzi od grzechów wizjami okropnych kar, jakie czekają ich po śmierci w Piekle oraz zachęcić do cnotliwego życia przez ukazanie wizji Raju jako miejsca wiecznego szczęścia. https://pl.wikipedia.org/wiki/Boska_komedia Judy 7 Jak Sodoma i Gomora i w ich sąsiedztwie /położone/ miasta - w podobny sposób jak one oddawszy się rozpuście i pożądaniu cudzego ciała - stanowią przykład przez to, że ponoszą karę wiecznego ognia. Czy Sodoma i Gomora nadal płoną? Oczywiście, że nie. Po ogniu nie ma żadnego śladu i niewielu wierzy, że miasta te istniały oraz zostały zniszczone ogniem. Termin 'wieczny ogień' podobnie jak Gehenna oznacza więc trwałe bezpowrotne zniszczenie. http://www.zbawienie.com/pieklo.htm A tu inne źródło. http://eliasz.dekalog.pl/goscie/palla/pieklo.htm
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.