Skocz do zawartości

Pete8

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Pete8

Kot

Kot (1/23)

10

Reputacja

  1. Panowie, jeszcze raz dziękuję. Po tym jak tu trafiłem, po Waszych bombach jakie dostałem w ryj, otrzeźwiałem i przejrzałem na oczy jaki głupi byłem, jak mnie zawiódł instynkt samozachowawczy. @RaulMendez - dokładnie taką samą ścieżkę przeszedłem i przez kilka ostatnich dni dużo przeczytałem i tym samym mój proces samorozwoju się zaczął. Oj, jaki głupi byłem! Aż mi wstyd przed samym sobą, jak mogłem się tak dać omamić tej młodej cipce. Ech!
  2. @Romuś ja widzę to, jestem świadomy jak to się z boku czyta, sam nie mogę pojąć jak dałem się w to wpierdolić. W przeszłości innym kolegom doradzałem co maja zrobić z cipami, które im zawróciły w głowie, a sam jak ten debil uwikłałem się. Dosłownie nie pojmuję jak to wszystko przez ostatnie klika miesięcy przebiegało, że straciłem kontrolę. Panowie, prośba, nie kopcie mnie już, bo trochę zabolało, tylko dajcie radę co zrobić. Na tym wkurwie, który w tej chwili we mnie buzuje, najchętniej poszedłbym z nią na wojnę i zaczął się odkuwać tak, aby ją zabolało, bo mimo wszystko wiedziałbym co zrobić, aby poczuła się źle. Tylko, czy warto sobie ulżyć w ten sposób, czy po prostu odejść i ignorować ją na wieki wieków? Czy też gdy zacznie się łasić, a podejrzewam, że zacznie za krótszy czy dłuższy czas, po prostu powiedzieć jej prosto w oczy, aby spierdalała? Konsekwencje mogą, ale nie muszą być, że będzie chciała popsuć mój obecny związek. Podpowiedzcie coś mądrego. Aha, "Kobietopedię" już czytam, więc nie piszcie, abym się doedukował, tylko podpowiedzcie coś ze swojego doświadczenia.
  3. Panowie, przeczytałem każdą Waszą odpowiedź z osobna i z uwagą. Trochę mnie pocisnęliście i dosyć mocno w ryja dostałem. Ale wiecie co? Ktoś napisał, że czegoś takiego trzeba i nie sposób się nie zgodzić. Ktoś też napisał, że pewnie spierdolę z tego forum. Otóż nie, co więcej, dziękuję za otrzeźwienie mnie i to, że tutaj trafiłem, bo widzę, że mam się od kogo douczyć. Wielkie dzięki!
  4. Witajcie Panowie! Mam 36 lat, jestem w 11 letnim związku, mam dwójkę dzieci. Poniżej streszczę moją historię. Potrzebuję pomocy, bo nie umiem sobie poradzić i potrzebuję samczego wsparcia, spojrzenia z boku, rady. Ostatnimi czasy coś zaczęło się psuć w moim związku, coraz to częstsze kłótnie, brak namiętności, pretensje, ciche dni, słowem kryzys. Moja żona jest atrakcyjną kobietą, znamy się długo, przyjaźnimy się, ale coś zaczęło się psuć. Zaczęliśmy walczyć o nasz związek, wsparliśmy się psychologiem, terapią małżeńską, literaturą itp. Niby było lepiej, ale to nie było to co dawniej. Moja praca wiąże się z częstymi wyjazdami i raz w tygodniu muszę stawiać się na zebranie w Warszawie, które odbywa się regularnie i uczestniczą w nim przedsiębiorcy, także kobiety. No i stało się, wpadła mi w oko kobieta (Kaja), będąca także w związku. Zresztą, było to wyczuwalne, ja jej też wpadłem w oko. Nasza znajomość ewoluowała od początkowych rozmów, spojrzeń, po coraz lepsze poznawanie się i tak, koniec końców, zostaliśmy kochankami. Nasza znajomość trafiła na moment, gdy w jednym jak i drugim związku nie układało się, więc byliśmy dla siebie wsparciem i wiedzieliśmy, że nasz związek będzie na chwilę, o czym jasno sobie powiedzieliśmy na samym początku. Oboje tęskniliśmy za czasem spędzanym ze sobą, rozmowami. Seks był wspaniały, namiętny, przeżywałem drugą młodość. Aczkolwiek nie było to najważniejsze, gdyż równie, a może bardziej namiętne chwile przeżywałem z moją żoną. Ważniejsze dla mnie było, że trafiłem na kogoś komu mogę się wygadać, podzielić się troskami. Jednego nie przewidzieliśmy, pojawiło się uczucie i tu zaczyna się problem. Ona, jednego pięknego dnia zapowiedziała, że kończymy nasze relacje. Tak po prostu, nagle, bez zapowiedzi, w momencie, gdy nic tego nie zapowiadało, bo nasze relacje były bardzo bliskie, nawet nie chodzi o sex, tylko o to co sobie mówiliśmy i jak. Dostałem obuchem w łeb i nie wiedziałem jak sobie z tym przykrym uczuciem poradzić. Chodziłem struty, zestresowany, rozżalony, że tak to nagle, bez poszanowania moich uczuć się to stało. Rozumiem, że chciała przerwać, ale, o to mam do niej żal, że zrobiła to bez jakiejkolwiek empatii dla drugiej strony. Było mi bardzo ciężko, nie mogłem z oczywistych względów ujawniać co mnie stresuje. Tęskniłem za nią, za tymi naszymi rozmowami. Uważam, ze jeśli oboje zabrnęliśmy daleko, oboje, z poszanowaniem siebie nawzajem powinniśmy z klasą z tego wyjść. Mieliśmy ze sobą kontakt, nie tak częsty jak wcześniej. Dodatkowo chłód i arogancja z jej strony były bardzo wkurwiające. Oczywiście dostosowałem się sposobem zachowania, aby nie pokazać, że mnie boli. Wiem, że jej też było ciężko. Po ponad miesiącu chłodnych relacji, zaczęliśmy znowu do siebie cieplej się odnosić, rozmawialiśmy i oboje chcieliśmy unormować nasze relacje, bez przekraczania niebezpiecznej linii za którą czaiło się łóżko. Udawało się, nasze relacje zrobiły się przyjacielskie, czyli takie jakie, wydaje mi się, że obojgu, aczkolwiek mogę za siebie tylko mówić, chodziło. Ja, mimo, że doświadczyłem romansu, wiem, że priorytety życiowe są gdzie indziej, bo absolutnie nie miałem zamiaru odejść od żony. W całej tej historii, żal mi było mimo wszystko kończyć znajomość z Kają, bo uczucie, które gdzieś się tam pojawiło, dalej istnieje. Wydawało się, że relacje zostały sprowadzone do poziomu przyzwoitego. Pomagałem jej, gdy miała dosyć poważne trudności. Uważam, że sprawdziłem się jako przyjaciel. Pomagałem dyskretnie, nie chodziło o afiszowanie się. Oboje cieszyliśmy się, że możemy normalnie funkcjonować. Moje relacje z żoną też się poprawiły, jej sprawy prywatne też szły ku lepszemu. Gdy wyszła z kłopotów, które, jak wspomniałem, pomogłem jej rozwiązać, zaczęła zachowywać się, ku mojemu zdziwieniu bardzo arogancko względem mnie. Manipulowała mną, wiedząc jak wiele sympatii do niej mam. Nie akceptuję manipulacji, nie lubię być tak traktowany i zdziwiła się, gdy postawiłem jej się nie przyzwalając na takie jej zachowanie. Nasze relacje zaczęły przypominać rollercaster - raz dobrze, drugiego dnia źle. Humory, fochy, innego dnia OK. Zaczęło to mnie męczyć i wkurzać. Tydzień temu, byliśmy oboje na imprezie firmowej i skończyło się, że odwoziłem ją do domu po imprezie. W drodze powrotnej zaczęła delikatnie mnie zarywać, no i skończyło się namiętnymi pocałunkami, nic więcej nie było, aczkolwiek i z jednej i z drugiej strony bardzo korciło, aby przekroczyć tę niebezpieczną linię. Opanowaliśmy się i następnego dnia podziękowaliśmy sobie za miły wieczór, wspólną imprezę. A po weekendzie, kurdeeeee, jakieś zombie w nią wskoczyło, usłyszałem, że nie chce ze mną rozmawiać i takie tam. Na pytanie o co chodzi, usłyszałem "o nic mi nie chodzi". Panowie, czy te baby są pierdolnięte? Ktoś mi wyjaśni o co chodzi? Nie chcę kończyć relacji z nią. Chcę, abyśmy do siebie się ciepło odnosili, każde z nas ma swoje życie i swoje związki. Czy utrzymanie relacji przyjacielskich jest w ogóle możliwe?
  5. Pete8

    Witam Braci!

    Mówią na mnie Pete. Trafiłem tu, bo już nie mogę z tymi babami. Trudno mi się połapać o co im chodzi. Zacząłem szperać w necie na tematy związane z ich sposobami manipulacji i jak się przed tym obronić. Trafiłem na książki i następnie na to forum. Mam nadzieję, że otrzymam tu wsparcie od moich Braci Samców, bo czasami już sam nie daję rady.
  6. Trafiłem tu, bo już nie mogę z tymi babami. Trudno mi się połapać o co im chodzi. Zacząłem szperać w necie na tematy związane z ich sposobami manipulacji i jak się przed tym obronić. Trafiłem na książki i następnie na to forum. Mam nadzieję, że otrzymam tu wsparcie od moich Braci Samców, bo czasami już sam nie daję rady.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.