Skocz do zawartości

self-aware

Starszy Użytkownik
  • Postów

    3586
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez self-aware

  1. Mając mniej niż 180cm się da jakoś, ale wymaga to wiele wysiłku. Praca, jakieś koła zainteresowań... Czyli miejsca, gdzie przebywamy z daną kobietą dużo i możemy pokazywać nasz charakter. Wtedy, w miarę upływu czasu jest szansa aby sobą kogoś zainteresować.
  2. Nie aż tak mega dawno bo w 30 urodziny. Różne myśli, decyzje i odczucia we mnie, które dają mi do zrozumienia, że poczułem ten upływ czasu. Rozkminy, że nie udało mi się osiągnąć większości rzeczy, które chciałem do 30 a które są ważne i mają wpływ na całe życie. Trudniej cieszyć się małymi rzeczami. Trudniej podjąć działania bo nie chcesz znowu wybrać źle. Regeneracja wyraźnie mniejsza, na imprezie o 3 to już padam na ryj. Motywacja do działania mniejsza. Mniej włosów. Mniejsza wiara, że pewne rzeczy się udadzą. Poczucie, że "coś" już za mną bezpowrotnie. Dużo więcej rozkminek egzystencjonalnych. Rozpad wielu znajomości. Starzejący się wyraźnie rodzice. Poluzowanie niektórych nawyków żywieniowych czy sportowych, nie chce mi się już, teraz to ma być tylko dodatek do życia. Olanie budowania masy bo szkoda na to czasu. Czasu, na który patrzę teraz inaczej, odczułem jak mega limitowany jest to zasób. Rozkminy o karierze, o sensu życia itp. Zawsze myślałem, że wiek to tylko liczba i po przekroczeniu 30 nawet nie będę o tym myślał, jak gdyby nigdy nic. A jednak się pomyliłem.
  3. Cześć. Po wielu latach różnych życiowych porażek i faktu, że z roku na rok jest coraz gorzej zdecydowałem, że w końcu udam się do specjalisty. Myślałem od razu o psychiatrze bo czuję, że pewnie wlecą leki ale finalnie zdecydowałem się na psychoterapeutę. Nie wiem czy jest sens oczekiwać od terapii czegoś wielkiego ale nie mam już pomysłu jak samemu ogarnąć swoje życie, więc uznałem, że spróbuję. Do stracenia nie mam nic. Wiem, że na forum są ludzie, którzy byli na terapiach. Chciałbym dostać od Was jakieś wskazówki. Jak się przygotować do pierwszej wizyty? Jak ocenić, że mój terapeuta jest dobry? Czego oczekiwać?
  4. self-aware

    Jestem rozbity

    @JoeBlue - Jakbym miał 9k to bym się bardzo cieszył Nie wiem co musiałbym zrobić aby tyle mieć ale to już jest bardzo spoko kasa. Mi nie jest mało bo mam większe wymagania. Ja przez całe życie nie miałem od życia żadnych. Totalna wegetacja i tryb praca - dom. Teraz koszty życia mi wzrosną mocno bo 1k miesięcznie lekarz + wynajem wszystkiego poszedł okrutnie w górę. Nic z tymi dwiema kwestiami nie zrobię. Dlatego finalnie moje "więcej" nie jest aż tak więcej. No i jeszcze kwestia tego, że mi się udało. Chuja, bo włożyłem w to wszystko tyle czasu, energii i wyrzeczeń, że ta pensja to jest zgniły żart xD Mało kto byłby tym usatysfakcjonowany.
  5. Praca na magazynie czy produkcji to potrafi być takie kurestwo, że szok. Jednak nie tylko tam. W wielu miejscach też doświadczyłem chujozy. Siedzę jako ten front end dev i chociaż jestem w tym dopiero jakieś 4-5 lat to już czuję pewne wypalenie to wolę się w tym kisić niż wrócić do tej fizycznej roboty i obcować z niektórymi ludźmi. Autorze, uciekaj z tej roboty. Po prostu.
  6. A jak stracisz dziewczynę a zyskasz znajomych to zdasz sobie sprawę, że brakuje dziewczyny Życie jest pod tym kątem dość przejebane, że aby było dobrze to trzeba być usatysfakcjonowanym na wszystkich ważnych polach. Udane związki to musi być super sprawa. Ogólnie rozumiem co masz na myśli. Szukaj zatem, najlepiej po jakichś miejscach gdzie są ludzie mający podobne zainteresowania. Może też terapia sprawi, że znajdziesz odpowiedzi czy coś? Niektórzy piszą, że takie terapie im bardzo pomogły. Na pewno rozkminiłbym aby robić mniej po godzinach. Masz już kasę na tyle ok, że nie musisz się spuszczać aż tak. Zarobić na mieszkanie i tak się prawie nie da, więc chyba olałbym to na chwilę. Najlepsze lata życia niedługo będą za Tobą, warto więc jeszcze spróbować popoznawać ludzi i nie obudzić się w wieku 35-40 lat totalnie sam.
  7. @mph25 - Oglądałem ten filmik jakiś czas temu Wszystko to wiem od dawna... Jednak bardzo ciężko utrzymać radość z życia robiąc zwykłe rzeczy. Gdy siedzisz w robocie albo uczysz się w domu to stety niestety, często jest to po prostu nudne. Może jak ktoś ma pracę, która jest jego pasją to sprawa ma się inaczej, ale ja jak większość robię to wszystko po prostu dlatego, że z czegoś trzeba żyć. Wtedy porno wbija w mózg i kusi.
  8. @3nd3x0 - Wiesz, dla mnie największym problemem jest chyba praca. Często mam dni, że nie mogę się skupić na robocie bo myślę o seksie. Zdarzało mi się w swoim życiu przez to nie raz chodzić do kibla w pracy i tam oglądać pornusy. Z kolei w przypadku regularnego walenia jestem trochę zamulony a mój penis to kompletny trup, to uczucie też nie jest fajne, chociaż... w pewnym sensie nie potrzebny mi ten narząd do niczego innego jak sikania, próby znalezienia kobiety na igraszki nie przynoszą rezultatów, więc teoretycznie mogę i sobie być trupem... Chodzi jednak o samo to poczucie, że sprzęt jest zdrowy. Jakoś tak wtedy lepiej
  9. self-aware

    Jestem rozbity

    Niestety, taka pensja to wegetacja i depresja. Wiem bo sam tak miałem całe życie. Teraz pierwszy raz w życiu będę miał 6k. To już trochę lepiej chociaż szczerze? Dalej chujnia. Niby 2.5k więcej ale co z tego jak podwyżki za wynajem tak wielkie, że prawie 1k więcej wydam + 1k dodatkowo na psychoterapię + podwyżki żarcia, usług i wszystkiego... Wychodzi na to, że przechodząc z 3.5k na 6k będę miał prawie to samo xDD Niestety, zarabianie pieniędzy to przetrudna sztuka nawet jeśli jesteś pracowity i takie tam. Rozumiem, że czujesz brak motywacji i pewną bezradność. Też czuję Nie ma się jednak za bardzo co katować, że się nie daje rady. Wielu nie daje, nie jesteś sam Poza tym myślę, że większość rzeczy w naszym życiu to zwykły fart/przypadek. Patrząc na kolegów, którzy mają fajne życie, dorobili się albo coś... większość nie zrobiła niczego specjalnego. Po prostu się udało, trafili na jakichś odpowiednich ludzi, albo pierwsza praca do której się dostali była akurat fajna i rozwojowa itd itp. Często jest tak, że mimo wielu działań masz słabe owoce, nieadekwatne do wysiłków. Nie ma się co gnoić za to, po prostu jednym okoliczności magicznie sprzyjają a innym nie
  10. Ja znowu podejmuję kolejną walkę. Już wywaliłem to na x miesięcy ale znowu powrót. Bez kobiety ten nałóg to jest takie cholerne gówno, że szkoda gadać No bo w sumie walczysz z własnym popędem, co w zasadzie tak trochę nie ma sensu. To trochę tak jakby walczyć z głodem nie jedząc albo z pragnieniem nie pijąc
  11. @Pocztowy - Kiedyś sam myślałem o tym i szczerze? Jakbym miał osobę do takich zabaw to bym pozarabiał w ten sposób Tylko widzisz, łatwy hajs mówisz... najpierw trzeba mieć laskę do takich zabaw A to już nie jest łatwe. Nagrywałbym rzeczy związane z BDSM bo mnie to kręci, wyszłoby naturalnie. A wiem, że na oglądanie/płacenie za tego typu rzeczy chętnych nie brakuje. Zarobiłbym np. na mieszkanie i wtedy bym to pierdolnął. To imo 100x lepsze niż kredyt na 20-30 lat także całkowicie rozumiem Twoje podejście, zwłaszcza że kompletnie nic na takim zarobku się nie traci.
  12. Cześć @Carl93m Ja ostatnio znowu zmieniłem miasto, generalnie parę takich zmian miałem. Zawsze zatem zaczynałem kompletnie od zera i musiałem jakoś przetrwać i poznać ludzi. Fakt, nie jest to łatwe. Przekroczyłem 30 lat i jest to w sumie coraz trudniejsze. Z mojej perspektywy: 1. Kluby, bary, puby. Tutaj generalnie jest to ciężki kawałek chleba ale da się poznać jakiegoś ziomeczka. W klubach po jakimś czasie poznawałem zawsze skrzydłowego. Niektórzy byli spoko, inni chujowi i wybrakowani, ale jest to jakaś opcja. Kobiety tu poznać ciężko bo w klubach liczy się praktycznie tylko wygląd. Blackpill tutaj jest na pełnej piździe. Generalnie kwestia farta. Z wiekiem coraz trudniej. 2. Ulica. Nie mam tu skilla za bardzo, bardzo rzadko do kogoś zagadywałem tak o Mój kolega jednak próbował sporo razy i raczej lipa Wydaje mi się, że tutaj też blackpillowo jak cholera. 3. Sztuki walki bo o nich wspomniałeś. To jest jakiś sposób aby poznać nowych ludzi. W duży mieście na pewno masz sporo opcji zatem szukaj takich miejsc gdzie nie ma Sebixów. Najlepiej aby byli ludzie w miarę młodzi bo pewnie takich właśnie szukasz. Smutna prawda jest taka, że wielu 30 latków ma już zbyt wiele zobowiązań i ciężko jest znaleźć kogoś z kim będziesz mógł stworzyć głębszą przyjaźń. Wydaje mi się, że odpowiedzią są ludzie w wieku około 25 lat, młodsi raczej nie bo oni będą Cię mieli za dinozaura. 4. Basen spoko ogólnie rozwojowo ale w kontekście poznawania ludzi? Lipa. Jak Ty tam chcesz kogoś poznać? 5. Wydarzenia językowe, jakieś language exchange itd, to polecam. Szansa na to, że będzie więcej ludzi. 6. Planszówki, to też polecam. W dużym mieście muszą być jakieś opcje. 7. Kurs tańca... niby szansa jest ale ja byłem i dziewczyny raczej brzydkie i wybrakowane, jakieś mega nieśmiałe itd itp. a te fajniejsze to przychodziły z partnerami, no ale Ty szukasz znajomych zatem może i taka laska z ziomkiem mogliby być fajnymi znajomymi. Warto spróbować. Poza tym często są też single faceci, może wśród nich ktoś 8. Praca... po prostu znaleźć taką gdzie jest w biurze robota a nie zdalnie. Tyle Ogólnie nie jest łatwo. 30 lat to strasznie chujowy wiek moim zdaniem bo młodsi mają Cię za dinozaura, rówieśnicy mają dzieciaczki, śluby i inne pierdoły a starsi ludzie 40+, których z kolei poznać dość łatwo to tacy, których Ty znowu nie bardzo chcesz. Stworzenie ekipy fajnych przyjaciół z którymi można konie kraść jest w tym wieku też imo już niemożliwe (niestety). Osobiście u mnie wlatują wydarzenia językowe, jakieś właśnie grupowe ćwiczenia typu joga itp no i robota. Poza tym kluby/bary ale nie wiem na chuj to robię bo niszczę sobie sen, wydaję forsę a jest to i tak totalnie beznadziejne jeśli chodzi o jakąś skuteczność Czasami uda się z kimś potańczyć ale ogólnie żeby np. przelizać laskę to musisz trafić na najebaną i w miarę brzydką a co do kumpli to też niełatwo poznać ziomeczków... No ale chuj, lubię sobie wyjść czasem wieczorem to tak chodzę i chodzę. Nie jest lekko i często wlatuje samotność. Trzeba się mega napocić i próbować non stop. Połączenie tego z pracą, nauką itd potrafi być bardzo męczące. Życie I nie oczekuj, że się zaczną dziać nagle cuda ze względu na doświadczenie czy zasoby. Myślę, że większość, która przekracza tą 30 zderza się boleśnie z forumowym mitem niesamowitego męskiego życia po 30, który jest "troszkę" daleki od prawdy Powodzenia też u psychologa, sam podjąłem decyzję o terapii, może to coś w życiu pomoże.
  13. Jak dla mnie to wszystkie te kursy to chujnia i nie radzę nikomu kupować. Na YT jest wszystko. Masz mega budżet, jesteś specem od lat... wiesz zatem, że na krypto możesz zarobić GRUBO. I co robisz? Szkolenie aby inni też mogli... jak słodziutko... no nie bardzo No chyba, że Pan od szkoleń jednak nie zarabia zbyt wiele i stąd opcja zarobku w inny sposób (ale czy wtedy chcemy się od niego uczyć?). Szkolenia są spoko jak ktoś jest totalnie zielony i nie chce mu się ogarniać za bardzo, chce dostać wszystko na tacy. Jednak jak ktoś ma trochę czasu i chęci to YouTube i jazda. Sam jestem w krypto od jakichś 4 miesięcy dopiero i staram się ogarniać w wolnej chwili i nawet mi to idzie. Kupiłem jeden ebook za 70zł bo niby zawierał rewolucyjną wiedzę. No i co? I chuj. Wszystko dostępne w necie.
  14. Siema. Jak sądzicie, na ile forsa jest ważna do osiągnięcia szczęścia? Dla mnie to dość trudny temat... Wiem (mimo, że jeszcze nie mam fajnych możliwości finansowych), że rzeczy materialne szczęścia nie dają. Jednocześnie uważam, że osiągnięcie szczęścia bez sensownej sytuacji finansowej jest niemożliwe. Nie da się być szczęśliwym jak stresujesz się tym czy starczy Ci kasy, nie stać Cię na różne przyjemności itd. Gruba kasa myślę, że daje szczęście o tyle, że daje wolność i właśnie ta wolność = szczęście. Jednak grubą kasę będzie miało niewielu. Ostatnio miałem trochę życiowych zakrętów związanych z relacjami z ludźmi + w rodzinie i wyobraziłem sobie, że mam milion złotych. Co prawdopodobnie bym czuł? Dalej gówno... I tak, wiem że lepiej płakać i podcierać oczy banknotem niż chusteczką, ale wciąż czuję, że kasa może dać szczęście tylko pod pewnymi warunkami. Jak na to patrzycie? I jednocześnie jak zapatrujecie się na to aby poświęcać bardzo dużą część życia na jego zarobienie, co jest trochę równoznaczne z brakiem szczęścia bo trudno być spełnionym jak się ciągle zapieprza (nie liczę tutaj farciarzy, którzy robią to co kochają). Mam poczucie, że np. praca 4h dziennie za 5k miesięcznie byłaby fajna. Pensja w miarę spoczko i ilość pracy też luźna. Typowe 8h dziennie strasznie drenuje ze szczęścia a z drugiej strony jak ktoś chce np. własna działalność to praca niby dla siebie i fajnie ale... ciśniesz 24 na dobę + żadnej gwarancji.
  15. @smerf Proszę o dodanie do grupy
  16. Co takiego robisz? Terapia? Jeśli tak to jak to wygląda? I ja też uważam, że dzieciństwo ma w chuj dużo do gadania. Potem to jest takie koło samonapędzające się. Np. ja w wieku 12-13 lat bardzo się bałem kompromitacji... a zatem w szkole nigdy przed szereg nie wychodziłem powiększając swój strach. Potem w pracy również. I wszędzie... I w ten sposób za młodu wykształciłem chujowe wzorce i do dzisiaj je pielęgnuje już jako dorosły...
  17. Sporo mądrości w tym co napisałeś. Boją się czy nie, po prostu żyją, robią co trzeba... Mi się wydaje, że wszelkie maści kołcze są jedną z przyczyn stanu rzeczy. Jesteśmy ciągle mamieni wizją bycia super efektywnym, pewnym siebie, produktywnym, zabójczo skutecznym alfa-sralfa skurwensynem. Człowiek się nasłucha, naogląda i tak jakby trochę boi się taki nie być.
  18. @krzy_siek - Jestem identyczny jeśli chodzi o kwestie samochodów Z tą różnicą, że miałem swoje jakieś tam 2 ale kupował mi je tata od jakiegoś znajomka po kosztach. Oczywiście mówimy o jakichś tanich gratach, w których liczyło się tylko to czy jako tako działają. Jestem po 30. Zawsze był to dla mnie mega problem. Po prostu się nie znam. Jednak pewnego razu uznałem, że przecież nie da się znać na wszystkim... Doba ma tylko 24h. Ponadto, jeśli nie wiesz o autach kompletnie nic to może też być tak, że Cię to totalnie nie interesuje. Wiesz jaka to jest wtedy męka aby się zatracić w tym świecie (a w sumie jakimkolwiek)? Zgoda, dobrze jest mieć podstawy czegokolwiek, ale nie zawsze tak się da. Dla mnie pewność siebie to właśnie chyba zdrowy mindset... Ja mam okrutny lęk przed porażką oraz tym co pomyślą o mnie inni. Tu znowu przykład z autami... Nienawidzę jeździć ze znajomymi jako kierowca, jestem totalnie zestresowany, że będę jechał za szybko/ za wolno, nie zaparkuję idealnie i tak dalej. Mam strach i lek przed tym, że czegoś nie wiem, nie umiem. Zwłaszcza jeśli to dotyczy rzeczy powiedzmy dość typowych, zwykłych. I ciągle uważam, że dzieciństwo ma tu sporo do rzeczy, mama była zawsze nadopiekuńcza i to konkretnie, trzymała mnie mocno w kloszu. Staram się z tym walczyć i nad tym pracować ale jest to trudne. Pod tym konkretnym kątem myślałem o wizycie u jakiegoś psychologa czy coś ale sam nie wiem. Czasem myślę, że jedyne wyjście to próbowanie nowych rzeczy i przełamywanie się... ale czy wtedy nie nakładam dywanu na ten syf, który siedzi w środku i nie zakrywam prawdziwych przyczyn?
  19. Dzisiejsze uwalnianie poranne było jakieś słabe. Nie mogłem się skupić. Natomiast po południu spróbowałem raz jeszcze, trwało 10 minut. Czułem duże emocje więc było intensywnie i nieźle wleciało. Udało mi się o niczym nie myśleć, poczułem jedynie ten ból w brzuchu i spróbowałem go w pełni doświadczyć. Wleciało też mocne oddychanie. Miałem znowu skurcze brzucha i mrowienie na całej mordzie. W prawej części klatki jakiś mięsień robił "pyk", "pyk", tak jakby napinał się na chwilę. W pewnym momencie pobeczałem się Po chwili skończyłem trening. Spore ciśnienie ze mnie uleciało. Masz na myśli, że po prostu zasypiałeś na leżąco, tak? Mi się jakoś łatwiej skupić... jak siedzę to krzyż mnie napieprza. Właśnie dlatego będe go czasem oglądał. To prawda, jak oglądamy pewnych ludzi to chłoniemy trochę ich zachowania. To dotyczy przecież też filmów z ulubionymi aktorami itd. Warto się więc posiłkować dobrymi treściami. Dzięki Co do pytania to ja obecnie przeżywam dość trudne momenty w życiu i dzięki temu jest mi w sumie chyba znacznie łatwiej wejść w tą technikę. Po prostu bardzo łatwo skupić się na emocji bo ona jest silna. Natomiast co ja robię aby poczuć ją bardziej to po pierwsze w głowie daję sobie taką jakby intencję w stylu "chcę tego doświadczyć w pełni", taka jakby sugestia, nie wiem czy to dobrze ale chyba mi pomaga. Do tego najwięcej czuję jak dodam do tego spory oddech. Wtedy jakby staram się wręcz wdychać tą emocję. Jak już poczuję konkretnie to mogę oddech spowolnić.
  20. Czy miałeś problem z bólami mięśni brzucha? Bo ja mam trochę Mam też trochę wrażenie, że już świadomie napinam te mięśnie brzucha i dlatego mnie tak podnosi aż... ale może nie, może sobie wkręcam. Po prostu teraz mam tak, np. dzisiaj rano, że zrobiłem tylko jeden wydech i już mnie podniosło... tak jakby raz nauczyłem się jak ten ruch wygląda i teraz mi go łatwo odtworzyć. Boję się, że to jest lipa bo trochę tak jakby odtwarzam go świadomie. Trafić na pasję, z której robi się $ to jednak trochę więcej niż odrobina bo to przywilej Ale ogółem rozumiem przekaz. Wiesz... problem taki jest, że w tych ćwiczeniach trzeba ruszyć dupę a ja póki co praktykuję zarówno TRE jak i uwalnianie już w łóżku. Pomaga mi to też zasnąć (to jest mega plus bo miałem problemy!). Wczoraj nawet pierdolnąłem hybrydę z ciekawości, rozłożyłem nogi jak do TRE + obserwowałem energię w brzuchu i starałem się uwalniać jak zwykle... podnosiło mnie od spięć brzucha + nogi drgały jak galaretka... dziwne to było ale chyba jest w tym jakiś myk Dziś też tak spróbuję ale powiedzmy 10 minut TRE + uwalnianie i potem np 10 minut już samego uwalniania. W takim razie źle zrozumiałeś, chciałbym z panną wrócić do kumpelstwa bez "benefitów". I nie rób proszę offtopu bo temat poszedł w świetnym kierunku. Jak coś masz do mnie to luz ale napisz to w temacie do tego dedykowanym. Na moje, po prostu kontynuuj. Do stracenia nic nie masz. Ciekawe. No ja mam to w brzuchu bo to tam odczuwam ból fizyczny wszelkich nieprzyjemności tego typu... stresu, żalu, smutku. Wszystko tam. Jakby zmasowany atak. To jest silne zatem łatwo mi się na tym skoncentrować bo jest mocno wyczuwalne. To też prawda. Sam chcę tego się nauczyć. Emocja to jakaś informacja. Dosyć zamiatania pod dywan. Nie wiem, wydaje mi się, że sztuczne wywoływanie danej emocji to chyba nie do końca o to chodzi To prawda, ale ja już sobie radzę dobrze z tym nałogiem i powiem Ci, że to samo w sobie cudów nie robi. Grunt to to jak wykorzystasz czas i energię, którego nie przeznaczysz na pornusy. Czasem mam wrażenie, że Ty jesteś naładowany dopaminą jak tylko piszesz jakieś posty Sprawiasz wrażenie dość wybuchowego ziomeczka (niekoniecznie w sensie negatywnym) Rzeczywiście niezły gościu. Też zerknę. Przy okazji... dzisiaj jestem wdzięczny za: - Lepszy humor. - 40 minut biegania. Wybaczam sobie: - Niepewność do tego jakie zrobić następne kroki w życiu. - Nieumiejętność ogarnięcia czego tak serio pragnę od życia.
  21. Ja póki co tylko to leżenie z nogami na boki robię, ja z tym pracuję bardzo krótko także ciężko mi powiedzieć w sumie co działa a co nie Taki mam właśnie plan, jeśli przestanę czuć silne emocje i będzie ok to mimo tego będę kontynuował uwalnianie. Sam przestawałem jak było lepiej i tym razem zrobię jak trzeba. Ogółem rozumiem. Wszystko jest inne jak się ma te +/- 30 niż 20. Czaję. Po prostu Ci lżej bez takich akcji. W pewnym sensie jak ktoś jest zbyt atrakcyjny, zbyt bogaty i ogólnie zbyt xyz to jest to też małe przekleństwo. Z jednej strony tak, z drugiej... dla mnie to chyba nie jest skuteczne. Doprowadziło mnie to do pracoholizmu + w momencie, w którym nie masz efektów takich jakie byś chciał to cierpisz bo jebiesz jak jeleń a nie masz a ktoś tam dobrze się urodził i bez niczego ma fajne życie. Mnie to nie motywuje. Może z czasem, jeśli uda mi się coś faktycznie ogarnąć konkretnego w życiu to spojrzę na to inaczej. W szkole też zawsze śmiały się ze mnie dzieci mające fajne ciuchy, ja chodziłem w starych, czasem lekko podartych, itd. więc reaguję czasem alergicznie jak ktoś ma "od tak". Tak, wiem o tym. Jednak wewnętrzne pogodzenie się z tym, że jest wielu ludzi lepszych w różnych rzeczach ułatwia życie. Ja nie umiem się pogodzić z pewnymi rzeczami. A jak gadam, że mnie coś nie rusza to najczęściej po prostu sobie wkręcam. To utrudnia. O, dzięki. Na pewno sprawdzę te filmiki! Dokładnie tak to robię. Ja jeszcze oddycham, czasem dość głęboko... i próbuję jakby tą emocją oddychać, poczuć ją jak najmocniej. Co prawda muszę powiedzieć, że jeszcze nie miałem tak aby po takim uwalnianiu nagle przestało, zniknęło... abym po prostu poczuł ulgę. Zwyczajnie przestaję w pewnym momencie uwalniać bo muszę się brać za obowiązki, ale żeby tak poczuć ulgę to jeszcze nie do końca. Dlatego nie wiem czy robię to jak trzeba czy po prostu tego konkretnego bólu jest tam wiele i należy być cierpliwym. Dzisiaj znowu mnie aż podnosiło i rozkminiłem taki wniosek, że to uwalnianie ma sporo wspólnego z tymi drganiami, które są podczas robienia metod TRE, nie wiem czy myślę słusznie... @Messer, ja póki co pracuję tylko z jednym miejscem w ciele, dokładnie z brzuchem, 5-10cm nad pępkiem. Tam czuję najwięcej bólu i ścisku w związku z ostatnimi wydarzeniami w życiu. I tak sobie myślę, że mimowolnie pewnie napinam jakoś ten brzuch i to pewnie stąd mnie aż czasem podnosi podczas uwalniania? Podnosi w sensie, że robię ruch taki jakbym robił brzuszki. No bo uwalnianie to uwalnianie napięć w mięśniach z tego co rozumiem. Siłą rzeczy je chyba trochę napinamy i stąd może takie odruchy trochę jakby podczas jakiegoś egzorcyzmu.
  22. Mniej więcej o to chodzi. @Messer - Bardzo dziękuję. Nie będę odpisywał Ci na każde zdanie w tym co napisałeś bo w sumie nie bardzo jest się do czego odnieść, po prostu wziąć i korzystać.. Natomiast trzy pytania: - Czy teraz zdarza Ci się trzęsienie ciała czasami czy jesteś już totalnie wolny od wszystkiego? - Czy byłeś u psychologa/psychiatry/kogoś tego typu aby zbadać problemy z dzieciństwa i potem je uwalniałeś czy też... no właśnie, sam wpadłeś na te problemy? Skąd mam wiedzieć jakie konkretne rzeczy z dzieciństwa uwolnić? - Będąc wolnym w środku, od złych emocji, mając przepracowane różne rzeczy itd... nie masz ochoty wchodzić w stałą relację z kobietą i stworzyć przefajnego związku? Mówiłeś nie raz, że nie interesuje Cię to i nie chcesz. Nie masz jednak chociaż czasami myśli aby taki stworzyć? Wiem, że jesteś bardzo atrakcyjny i do wyboru masz najlepsze sztuki a te prawdopodobnie są finansowo wyrachowane na poziomie niemiłosiernie dużym, no ale mimo wszystko? Może z jakąś ładną, ale nie piękną, np 7/10? Dam. Dzięki
  23. Pewnie masz rację. Trochę tak jest. Łatwiej będzie mi teraz czytać forum i nie widzieć wszystkiego czarno-biało. @Wielokropek - Chciałaś abym przedstawił Ci moją sytuację odnośnie tej kariery. Czy coś chciałaś mi w związku z tym powiedzieć? Bo coś tam było, że na podstawie tego chcesz coś tam stwierdzić. ----------------- A co do finału całego wątku: relację zakończyłem.
  24. To prawda, pewnych rzeczy możemy nie być w stanie przeskoczyć nawet przy sporej pracy. Moim zdaniem należy wtedy kombinować. Ja np. siedzę w IT i robię strony www ale wątpię abym kiedykolwiek był tym mitycznym 15k. Czemu? Po prostu nie mam za bardzo takich mocno matematycznych predyspozycji itd. Sporo poświęcam na to czasu ale nie sądzę abym był w stanie pewien poziom przeskoczyć. Mimo to myślę, że jako dobry rzemieślnik jestem w stanie w przyszłości wyciągnąć te 6-8k na rękę i liczę na to w przyszłym roku. To wciąż spoko pensja. No i teraz rozkmina jest taka, że można przy odpowiednim podejściu całkiem sporo odkładać z takiej pensji i to ew. reinwestować. Jeśli staniemy się solidnymi rzemieślnikami w tej drugiej rzeczy (czyli zakładając, że tam też inteligencja nie pozwoli nam być mistrzami) to wydaje mi się, że można coś ugrać. Ja wybrałem (właściwie mocno zrządzenie losu to sprawiło) kryptowaluty. Jakbym co miesiąc był w stanie wrzucać w krypto te 2-4k to będąc w temacie dość solidny widzę to w całkiem spoko barwach. Nawet jakiś czas temu wrzuciłem 2k w jeden token i obecnie zrobił mi razy 6 a zamierzam czekać plus minus rok czy dwa bo projekt ma fundamenty aby przetrzymać bessę. No i nie będąc świetny w żadnej z tych branż ale po prostu solidny myślę, że jestem w stanie zapewnić sobie fajne finanse i do tego dążę.
  25. Dzisiejsze uwalnianie nie dało już takich przeżyć jak wczoraj, czułem po prostu parę skurczy w żołądku i delikatnie mną potrząsnęło. Nawet miałem przez chwilę rozkminę czy to nie ja sam napinam brzuch aby tak się stało. Wczorajsze doświadczenie daje mi ten problem, że chciałbym teraz tak codziennie aby mieć poczucie, że "coś" się dzieje A wiem, że tak nie będzie, ale oczywiście przestawać nie zamierzam. Emocji finalnie nie odpuściłem ani trochę, w sensie nie osłabły, ale już musiałem przestać bo czas na obowiązki. Jestem wdzięczny za: - Rodziców, że ich mam i żyją. Pomimo, że relacja z jednym to częściowo niemałe toksyny. Wybaczam sobie: - Mierną efektywność w pracy spowodowaną kiepskim nastrojem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.