Skocz do zawartości

Lucyferiusz

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Lucyferiusz

Kot

Kot (1/23)

9

Reputacja

  1. @Zbychu Opisując opcję numer 2 dotknąłeś sedna. Dzięki za ten wpis. Myślę że dużo świadomych facetów instynktownie dąży do dobrobytu materialnego i to jest okej. Niestety zaniedbują oni wiele sfer życia nad którymi powinni pracować i tu My mamy przewagę ( oczywiście po odpowiednim wdrożeniu zawartej tu wiedzy w życie). Chodzi o wiedzę na temat kobiet. Co z tego że będę dobrą partią, jak całe życie mnie będzie cipulencja wodziła za nos, a ja nic nie będę rozumiał.
  2. Wypowiem się w kwestii dostosowywania zachowań kobiety w danych sytuacjach kiedy to potrafi jak kameleon zmieniać swoje barwy. Też w to kiedyś wątpiłem i dawałbym się nabierać dalej gdyby nie Wy, Marek i przykładowa sytuacja która zdarzyła się jakiś czas temu. Umówiłem się z kumplem i jego znajomymi na browara i na dłuższe posiedzenie na mieście. Miał być on, ja, jakaś loszka i jedna znajoma parka zza miasta. Facet fajny, stonowany, pozytywnie się gadało. Jego dziewczyna- to samo. W pierwszej minucie kiedy wszedłem ( spóźniłem się trochę i już wszyscy byli) od razu usmiech, żarciki ( nawet inteligentne! ), otwarta postawa wobec nowo poznanej osoby czyli mnie i ogólnie BARDZO MIŁA KOBIETA. Siedziałem więc i trajkotałem z tą przemiła parą popijając drinki. Pasują do siebie- pomyślałem. Skarb ten facet posiada- pomyślałem. Taka spoko dla niego i nie księżniczka, dama jakaś- dodałem ochoczo w myślach. Byli autem więc poprosiłem o podwiezienie do domu bo po drodze akurat. Zgodzili się W samochodzie on dalej jak on a dziewczyna zupełnie inne oblicze. Jakieś lekkie przytyki do niego ( dokładnie już nie pamiętam bo drinki ) ale pamiętam swoje zaskoczenie. Kwestionowanie umiejętności prowadzenia samochodu ( za wolno, za szybko, tu skręć, tu szybciej, nigdy tu nie byłeś "GOŚCIU"? ) Jak kobieta chce Cię poniżyć zaczyna zwracać się do ciebie jak do kolegi z podwórka. Per gościu, koleś, ziomuś, typie. Boli. Ma boleć karwasz twarz. Do tego dodaję specjalny ton i tych bardziej wrażliwych kuję taka igła. Ton dużo potrafi zmienić. Słodko brzmi z ust kobiety " stęskniłam się za tobą dałnie" czy powszechne " głuuupkuu" ( dobra, poleciałem na własnych przykładach z życia ale a nóż miałeś podobnie?). Wracając do tej parki. Czuję że ona i tak się hamowała bo byłem z tyłu ale pewnie ten chłop mocno zagryza zęby obcując z tą panną.
  3. @Ziomisław No nic tylko dziękować za szczerość. Forum czytam regularnie i nie wiem czy istnieje podobne miejsce które tak otwiera oczy. Audycje pana Marka swoją drogą a sytuację z życia wzięte to doskonałe potwierdzenie tego co prawi na swoim kanale. Zaczynam dostrzegać też SCHEMATY jakimi kobiety się kierują. Nawet podam przykład, a co.. Czytałem ostatnio historię któregoś z braci gdzie dziewczyna straciła szacunek do tego człowieka ale trzymając go w złudnej nadziei ( na kontynuację związku podczas gdy była już na innej gałęzi) grała na jego emocjach. Jedną z melodii był tekst pt. "(...) jak już będziemy mieli dziecko" Od razu przypomniała mi się moja sytuacja z byłą dziewczyną, mój identyczny stan emocjonalny ( podczas gdy ona nie czuła już raczej nic) i ten jej tekst pt. " (...) jak już będziemy mieli to wspólne mieszkanko". Potem oczywiście kop w dupę z rozpędu ( od niej i w przenośni rzecz jasna). Przykłady takie można mnożyć albo ich uniknąć. Dlatego spoko że tu o tym gadamy.
  4. Odpowiadając na Twoje pytanie @BigDaddy. Chce polepszyć pozycję społeczną bo już czas na to i dzięki temu czerpać większą satysfakcję z życia i poznawania ludzi już z wyższego pułapu jako ten który już wnosi jakąś wartość i coś oferuję. To się oczywiście wiąże z pracą nad swoją samooceną którą nie jest łatwo zmienić ( wiem po sobie i walczę jak z rakiem). Do tej pory kluby traktowałem jako jedyne miejsce do poznawania dziewczyn i nowych ludzi w ogóle. Bo łatwiej, bo alkohol, bo muza, bo nastrój. Teraz pytanie.. czy to nie jest bezpieczny kurwidołek który znam na wylot? Odpowiedziałem już sobie już na to pytanie i dlatego postanowiłem nie ograniczać się tylko do takich miejsc i odwiedzać je bardziej okazyjnie a nie co weekend na pochlajstwie i głupich gadkach. Ale "lepsze karty" zawsze warto mieć i dlatego chwała nam za to, że bierzemy się przede wszystkim za siebie. ps. dzięki za uznanie co do treści
  5. Mam wrażenie, że ten temat był już przerabiany ale chciałbym podzielić się z Wami jak ja to wszystko widzę. Cieszę się, że można podzielić się przemyśleniami z ludźmi którzy chcą patrzeć trochę wyraźniej na to wszystko, żeby nie błądzić jak reszta stulejarzy i faceci którzy wiedzą, że kobitki byłoby dobrze zrozumieć ale po wiedzę nie sięgną. Też taki byłem i po części jestem nadal ale szukam wyjścia bo wyjścia nie mam.(Ja- 24 lata, 193 cm, stonowanie ale modnie ubrany ( styl młodzieżowy) , raczej zawsze dobrze ostrzyżony, normalny gość z wyglądu żeby nie było niedopowiedzeń.) Albo coś ze sobą zrobię żeby kontakty z babami polepszyć albo do końca życia będę czuł przemijanie a z wiekiem gorycz niewykorzystanych lat. ( Widzę siebie jako szpakowatego dobrze ubranego mężczyznę 35+ z tęskniącym wzrokiem wlepionym z nastoletnie ciała dumnie odkrywane, opinane przez obcisły materiał i obłapiane przez młodych gości, którzy mają ten splendor którego nie miałem ja. Widzę siebie za 10 lat jak głoszę przed moimi dzieciatymi znajomymi, że ja tą drogę wybrałem świadomie i jest mi dobrze jednocześnie widząc ich przenikliwe spojżenia obnażające moją hipokryzję. Pusta książka adresowa. Samotne powroty po paru piwach. Wszystko w tym samym mieście od dzieciństwa.) Nie chodzi tylko o egoistyczne zaspokajanie swoich żądzy, ale też dobre samopoczucie i komfort psychiczny, że w razie "W" jest do kogo napisać by wzajemnie dać sobie zwyczajnie mile spędzony czas. By nie czuć się przy gadce z ładną panną jak na rozmowie kwalifikacyjnej i czuć że grasz na czas, podczas gdy miałeś grać na jej emocjach. ( TAK! To jest to! Czemu wcześniej na to nie wpadłem! - aha.. tylko jak to robić poprawnie ? Widzę jak robią to moi bardziej zaradni kumple i też próbuję, ale to zawsze wygląda biednie. Choć zdarzały się wyjątki wynikające nie z umiejętności, a raczej z wlanych procentów, idealnej synchronizacji ludzi wokół, muzyki w tle, nastroju i upojenia dziewuszki. Nie o to chodzi. Chodzi o stwarzanie sytuacji a nie liczenia na ślepy traf i dobry układ planet. Chodzi o bycie w pierwszym szeregu a nie wieczne stanie w tle które nazywa się (mówiąc kobiecymi słowami) : "ten co siedział obok Darka..". Pojąłeś? Okej. Zatem.. kluby. Od 18-ego roku życia lubiłem tam chodzić. Wokół mnie przewijało się masę ludzi którzy lubili to samo. Głównie samotni koledzy ale spoko.. laseczki też i to całkiem sensowne ( jedna spokojnie 9\10.. blondi, pupka, leggins - co ino... czemu się nie brałem? Friendzone, a jakże by inaczej bez jakiejkolwiek wiedzy.) Nie mieszałem tych dwóch środowisk ustawiając się na melanż. Nie jestem głupi i doskonale wiem, że próby poznawania ze sobą ludzi z innej półki jest bez przyszłości i psuję ogólny nastrój panujący w loży, gdzie ma być śmiech, dobra zabawa połączona z niezobowiązującą intelektualnie rozkminą i śmiesznymi historiami ( błahaha) . Cisza, nieśmiałe pobąkiwanie ,szeptanie czy też tankowanie % na umór to jest wróg. Nie mam nic do picia na umór ale zostawmy to na okazję melanżu u ziomka na kwadracie...czytaj: Ty, paru innych gości, dwa litry gorzoły, tematy o autach a potem o byłych dziewczynach które twardo kopnęliście w dupę jak zaczęły "odpierdalać" ( tak naprawdę skamlając żeby wróciły parę dni później - mniejsza). W każdym razie dobierałem ludzi świadomie. Tyle. Po latach clubbingu, szlajania się po parkietach, tańczenia z małolatkami, starszymi dupami, grubymi, chudymi, czy też w kółku przegrywów ( wiesz o co kaman..) uznaje to wszystko za stracony czas. Na początku chodziło mi o znalezienie sobie dziewczyny do stałego związku ( to okres 18-22). Trafiało się czasem z kimś się przelizać żeby rano dumnie stanąć przed lustrem. ( syndrom "jestem zwycięzcą") Raz nawet zaciągnąłem koleżankę z pracy do wyra co uznałem WTEDY za moment przełomowy i że już łapię o co chodzi. ( ale to nic innego jak wspomniana wcześniej idealna synchronizacja zdarzeń i przypadków - nic wielkiego się nie stało a ona była łatwa i jebała się z kimkolwiek). To był czas kiedy numery w telefoniku były, esemeski były, wyproszone randeczki były tylko satysfakcji nie było bo często i gęsto znajomość klubowa kończyła się na jednej randce, pustym esemesie czy ewentualnie na facebookowym " wyświetlono 12:06". Najwidoczniej autor tego tekstu nie nawilżał adorowanych panien a life is brutal więc mógł spokojnie wrócić do walenia gruchy i myśleniu "co by było". Taaa.. to był czas gdzie szukało się ciepła kobiecej piersi i sprężystego tyłka dumnie chwalonego przez kolegów, rodziców i oczywiście koleżanki które wreszcie by zaczęły dostrzegać faceta w tej wygranej osobie zwanej mną. Jednak tak nie było. Szlajania po knajpach, klubach, ogródkach letnich nie było końca..kolegów przegrywów przybywało, koleżanek ubywało. Przyciągałem ludzi podobnych do mnie a dziewczyny subtelnie odcinają się od gości którzy przegrywają. Nie nazywają tego dosłownie przegrywem ale podskórnie czują słabizne, pierdołowatość, potrzebowatość i suchość w pochwie, która owszem służy do jebania, ale sorry, nie Ciebie panie autorze. Choćby nie wiem jak mnie lubiły po jakimś czasie udawały że mnie nie widzą tańcząc w klubie. Nie wszystkie kurna ale tak być NIE POWINNO. ( wiem wiem, zaczynam swoją historię życia ale chcę jednocześnie nakreślić swoją osobowość odnosząc się do wydarzeń z życia także wybacz drogi czytelniku). Po sobotnich kacach nadchodziły niedziele które były dniem do wypisywania do dziewczyn na FB ( tych ze znajomych rzecz jasna i wolnych) .Nie były to bzdety typu " o której wróciłaś" czy " jak tam? masz kaca?" bo takie czatowanie zawsze miałem w dupie i do teraz mam. Strategia była taka: parę wiadmości, śmieszki heheszki i "prośba" o spotkanie. Zawsze ceniłem sobię bezpośredniość a ponadto uważałem że to droga eliminacji dziewczyn mną niezainteresowanych i oszczędzenie sobie czasu. ( do teraz nie wiem co lepsze- czy pisać i pisać czy się nie pierd***ć i od razu randka. Oceń sam). Do czego zmierzam.. był to czas desperacji i stawiania na jedną kartę ( chce- spoko, nie chce- trudno). Tak poznałem swoją pierwszą dziewczynę z którą dłuuugo nie miałem kontaktu po poznaniu się na mieście ale cały czas na liście znajomych. Związek 3 miesiące, mega burzliwy i zostawię dokładny opis na kiedy indziej a jest o czym pisać. 3 miesiące a ile można człowiekowi krwi napsuć! Uwierzyłbyś?. W każdym razie rozstaliśmy się jakieś dwa miechy temu co bardzo przeżyłem bo wiedziałem że jak laskę stracę to wróci to wszystko co w akapicie nr. 3. Próbowałem utrzymać się na fali wygrywu zaraz po rozstaniu i łapać okazję ale gdzie tam.. wróciły pornoski, niechętne laski, koledzy przegrywy ( Ci którzy byli w związkach też to zjebali i są sami ) i oczywiście nieodłączny CLUBBING! Tak jest do dziś. Zmiany jednak nastąpiły w głowie. Po nieudanym związku zaczął mnie interesować niezobowiązujący sex na jedną noc ( związki już dawno be! #jebakarasowy ) Tak sobie wyidealizowałem że chciałbym nauczyć się zaciągać pannę z klubu do taksówki i potem do domu na pięterko by rano odprowadzić ją na autobus i dumnie spojżeć w lustro aroganckim spojżeniem brutala. Zapomniałem że do tego trzeba mieć skilla a jak nie skilla to grupkę znajomych wokół których kręcą się jakieś panienki. Nie ma ani skilla ale towarzystwa. Jest alkohol ( choć JUŻ w małych ilościach), koleszki o smutnych oczkach i kurwa coraz mniejsza ochota na to wszystko. Skilla mógłbym ćwiczyć tak jak trenerzy uwodzenia podchodząc do obcych lasek na ulicy ale błagam... to już nawet nie chodzi o śmiałość ( zdarzało mi się zagadać) ale o to że po prostu nie chce tego robić, bo nie uważam że to JEDYNA droga. ( Tindera i takie inne przerabiałem - spoko, ale to na inny raz). Wróćmy do klubów. Dla takiego gościa jak ja, który jest obyty w miejscach do których zagląda, podrywanie tych panienek klubowych to nadal coś nie do przeskoczenia, nie mówiąc już o jednonocnych przygodach. ( Nie chodzi mi nawet o te dyskotekowe błyskotki bo takie to olewam, ale normalne licealistki czy studentki.) Ja coraz częściej odnoszę wrażenie że do tego wszystkiego się nie nadaje bo nie potrafię pociągnąć przypadkowej rozmowy. Wiem kurwa że nie chodzi o poważne rozmowy o życiu ( nie jestem idiotą) ale zwykłe podśmiechujki, bzdurki i bajerki które emocjonalnie napędzają dziewczyny i faceci je stosują. Często i gęsto to wygląda tak, że ja PRÓBUJE się produkować przed jakąś siksą a ona patrzy tępym spojżeniem, ćmi mojego fajka, nie ciągnie tematu dalej więc nawet nie pytam o numer i normalnie się żegnam. Następna sprawa to jest taniec. Zauważyłem że jak lecisz do klubu z bandą pijanych, nagrzanych i świadomych swojej niemocy kolegów to nawet nie próbuj parkietu. Będziecie tańczyć w kółku jak pedały i śmierdzieć desperacją. To nie kraje południa gdzie cieszą się że se w kumplem potańczą a dla panien to normalne. Viva Espania! ( wiem, bo znam paru południowców- inna mentalność. Z resztą reakcję polskich dziewcząt na JAKIEKOLWIEK zaloty zagranicznych kolesi są obierane pozytywnie i traktowane jak przygoda. Oni mają trochę inną energię i podejście do tego wszystkiego, wynikającą z bla bla bla.... ale to nie jest główny powód takiej atencji ze strony polskich dzierlatek - ten temat był już gdzieś przerabiany i nie będę się rozpisywał.) W każdym razie.. wyobraź sobie...jesteś pijany w kółku przegrańców, parkiet prześwituję, laski się odsuwają od Was na kilometr i najlepiej niech do tego wszystkiego wejdzie twoja była z nowym facetem. To byłoby combo! No ale, wiadomo.. trzeba się cieszyć życiem. Więc do czego zmierzam.. nigdy nie wychodzę już na parkiet bez partnerki ( jeżeli muzyka jest taneczna) i nigdy zalany w sztos. To chyba na plus. Następną rzeczą jest zniechęcenie do tego tego wszystkiego. Poruchałby se człowiek bez ciśnieniowania się na związek a tu nawet nie ma jak bo każdy weekend klubowy wygląda tak jak opisuję ( oczywiście bez tego tańczenia w kółku z facetami bo tego już dawno nie ma). Powiem tak. Nie mam ochoty bawić się w to wszytko żeby se kija umoczyć. Pisanie, randeczki, mcdonaldy, podwożenie, staranie, tracenie pieniędzy na które pracuję i nie wydam na jakąś sikse jeżeli nie mam gwarancji na nic. Pomijając już fakt że z tymi co ostatnio się całowałem w kubie były mocno średnie. (5/10).. Nie powiesz takiej że zależy Ci teraz tylko na fizycznych doznaniach bo jesteś bo nieudanym związku i masz swoje potrzeby. Od koleszków tylko słyszę "to czemu do niej nie uderzasz?" "piszesz z nią??" a ja mam dość tych gierek z nimi. Zazroszcze gdy słysze że ktoś ma swoją Fuck Friends i nic od niego poza tym nie oczekuję. NIC! W moim przypadku pewnie zanim by do czegoś doszło sporo bym się nalatał i raczej KUPIŁ tą laskę i seks z nią niż świadomie zdobył jak prawdziwy facet. W najgorszym wypadku jeszcze bym się zakochał i w ogóle chujnia. Następną rzeczą która jest frustrująca to kompletna nijakość większości lasek. Nie potrafię nawiązywać żadych zażyłości z kobietami, jeżeli nie mogę do niej dotrzeć w żaden sposób. Co z tego że się ładnie ubiorę do tego klubu. Co z tego jak kilku gości i tak wygląda lepiej no i chętnie uraczy swoim towarzystwem fajną niunie. Człowiek czymś się interesuję, zdobywa wiedzę, rozwija się duchowo, słucha mądrych ludzi, interesuję się tym co aktualne, gra na instrumentach a płaszczy się przed kimś zupełnie miałkim którego wartość liczy się z lajkach na instagramie. To nie jest tak, że ja się z tym wszystkim nie pogodziłem. Wiem że tak jest i będzie gorzej. Ja po prostu chce się nauczyć w tym wszystkim swobodnie pływać a nie odbijać od ścian. Powoli zmieniam towarzystwo, odcinam ludzi którzy nie wnoszą nic do życia a zużywają moją energię. Chodzi o kumpli uganiających się za kobietami ŻYCIA przy tym nie reprezentujących nic sobą, nie oferujących jakiegokolwiek zabezpieczenia na przyszłość przy tym kapciowatych idealistów wierzących w miłość mimo wszystko ( to nie ma sensu dla mnie! Kobita Cię przejży i zostawi jak się okaże że jesteś ciapa i gołodupiec w jednym). Dlatego postanowiłem ruszyć swoją ścieżką i zacząć od SIEBIE. Uczę się języka żeby skoczyć za granicę dorobić. Nowe auto za pasem. Zaczynam gromadzić zasoby. Bracia! Czy to droga jaką powinienem obrać? Bo coś czuję że łazić po klubach, pić i sam siebie oszukiwać mogę do czterdziestki a jak będę się wtedy czuł opisałem na początku tego wywodu. Mam wrażenie że na dłuższą metę to dobra droga do zdobywania uznania społecznego i szacunku płci przeciwnej. Skoro nie mogę na skróty muszę próbować w ten sposób. Wiem że nie powinienem uzależniać swojego szczęścia od naszych pięknych pań bo to psuję relację z nimi ale tą radość, przyciągającą ludzi radość muszę gdzieś czerpać. Koło się zamyka.
  6. Najpierw słuchałem audycji Marka (nigdy wcześniej nie znałem Radia samiec oglądając jakiś guru podrywania). Później zakupiłem i przeczytałem Kobietopedię aż w końcu postanowiłem się do Was dołączyć. Pozdro
  7. Witam. Janek, mam 24 lata Krótko o mnie- -nonkonformista -lubię mówić wprost -staram się poddać transformacji personalnej z miękkiego misia w coś nieco twardszego -czasem nieśmiały -fan muzyki wszelakiej
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.