We wczesnej młodości miałem podobny problem. Wtedy jedna osoba doradziła mi dwie rzeczy. Po pierwsze, zagadywać ludzi na ulicy, to znaczy, pytać o godzinę, czy o drogę, w sklepie albo wziąć kolegę, koleżankę i zacząć rozmawiać przy ludziach na przykład w autobusie tak, żeby wyobrazić sobie, że jesteście sami, że nikt nie słyszy. Z początku było to dla mnie dużym wyzwaniem ale z czasem zaczęło mi to pomagać i się wyrobiłem. Później poznałem taką koleżankę, która swego czasu mi powiedziała, że też była nieśmiała ale zaczęła mówić co jej ślina na język przyniesie i się wyrobiła. Z czasem przestała się przejmować tym, co ludzie o niej myślą. Takie sprawiała wrażenie, a jak ją poznałem była bardzo wygadana.