Skocz do zawartości

Ziomek

Użytkownik
  • Postów

    59
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Ziomek

  1. Ziomek

    Dudeizm

    W takim razie proszę uprzejmie, o kulturalne olanie tego tematu oraz jego zamknięcie. Wydaje mi się, że najważniejsze rzeczy zostały odpowiednio sformułowane. Dzięki za nawrócenie i przywołanie do porządku.
  2. Ziomek

    Dudeizm

    Właśnie doszedłem do wniosku, że moje myślenie o dudeizmie było błędem. Takie zauroczenie, fascynacja czymś, co na ekranie może się wydać ciekawe. Muszę trochę zrewidować poglądy na ten temat. Wczoraj skończyłem czytać "Antychrysta" Nietzschego i coś mnie tknęło. Obecne komentarze, mnie tylko w tym utwierdzają. Otóż pacyfizm, czy oddanie wszystkiego biegowi zdarzeń, może doprowadzić nas do zguby, dlatego musimy pielęgnować rozwój szlachetnych cech ( lenistwo Kolesia raczej jest oznaką próżności, a nie nadczłowieka), by cały czas walczyć. Nawet ze samym sobą. Bo właśnie na tym polega nasze życie. Aby zdobyć wiedzę, czy umiejętność należy iść pod prąd, a w tym wypadku można iść jedynie z prądem do oceanu lub grobu. Hedonista może mieć lipę. Nawet pan Marek wspominał, że mamy agresywną naturę, a świat też bywa dla nas zagrożeniem. Moją głupotą było stwierdzenie, że to może mi się podobać.
  3. Ziomek

    Dudeizm

    Kiedyś przeczytałem o tej religii\filozofii artykuł w jednym słynnym miesięczniku( ze względu na regulamin nie podam). Chodzi tutaj o życiu po swojemu, robieniu wszystkiego na co się ma ochotę, przy jednoczesnym braku wyrządzania szkód wobec innych. Podstawą tego nurtu jest także olewanie wszystkich spraw doczesnych, lekkie podejście do problemów oraz ogólny tumiwisizm. Materializm jest spychany na dalszy plan( chyba, że masz ochotę pracować, ale nie wolno popaść w pracoholizm, aby nie oddać swojego życia szefowi). Liczy się tylko tu i teraz. Nurt jest wzorowany na różnych religiach i myślach filozoficznych, ale stara się z nich czerpać pozytywne aspekty. Ważne jest też odnalezienie swojego prawdziwego "ja". Twórca religii\nurtu obejrzał wielokrotnie film pt. " Big Lebowski" i właśnie Koleś jest wykreowany na ziomala idealnego. Co o tym sądzicie? Osobiście mi się podoba;)
  4. Jestem z tych, którzy pamiętają, ale wybaczają, co nie oznacza, że skrywam do kogoś urazę. Po prostu trudniej mi jest później danej osobie zaufać. Pozytywem jest fakt, że wszystkie negatywne, złe emocje przerzucam na sport. Kłócę się z najbliższymi i czasami też z obcymi, a od rękoczynów wolę się powściągnąć i wyładować całą agresję na drążku, sztandze lub podczas biegania. Poza tym nie umiem się bić :D. I nie chce tego robić znając pewne przykre konsekwencje( strach, że mogłem kogoś zabić lub oblanie roku szkolnego, potem matury i groźba kar finansowych, nie wspominając o systemie penitencjarnym). Zauważyłem też, że gdy byłem manipulowany wpadałem w nieprzyjemne sytuacje. Staram się być sobą. I jest jednak wiele pozytywów w moim życiu. Między innymi pokora, kultura, szacunek do innych( trochę szkoda, że nikt z " lokatorów" nie pomyślał o wpojeniu mi szacunku do siebie), a także szacunek do ciężkiej pracy, za co muszę jednak podziękować rodzicom. Przypuszczam, że niektórzy nawet o nich nie pomyślą, tylko zaproponują pójście na łatwiznę. Tutaj kielicha , bądź papieroska. Mam 24 lata. Z forum wywnioskowałem, że aby osiągnąć coś trzeba czasami bardzo nisko upaść. Albo ponieść klęskę na jakieś płaszczyźnie lub coś stracić. W pracy mam kolegę(były wojskowy) który stwierdził, że się nie nadaję do wojska, bo przypominam takiego Dyzia, co mnie podminowało, nawet chciałem całkiem zrezygnować ze szkolenia początkowego. Ale pomyślałem sobie, że nie zmienię planów. Z czasem poznał mnie lepiej, aż stwierdził, iż chciałby mieć takiego syna, co było całkiem sympatyczne. Nie byłem jakoś specjalnie niemiły, po prostu uparcie powtarzałem, że tam się dostanę. Nie mam jakiś wielkich pretensji do innych, bo jakby nie patrzeć, to ja się dałem stłamsić czy wejść sobie na głowę. Co jest kolejnym pozytywem, ponieważ usłyszałem tyle negatywnych opinii o sobie, że praktycznie to po mnie spływa. A do tego trudno mnie sprowokować. Kiedyś myślałem, że zbawię świat. Ale teraz mam to gdzieś i chce się cieszyć życiem, swoim życiem. Jest progres. Patrząc się w lustro nie widzę już obrzydzenia, tylko szczery, piękny uśmiech i mantrę " co za fajny gość. Lubię tego dzieciaka".
  5. Witam. Jako, że się przedstawiłem, chciałbym w skrócie przestawić moją historię. Przyznam szczerze, że inni mieli gorzej, ale gdy jesteś dobrym dzieckiem, w złym miejscu możesz mieć lipę. Kiedyś mnie bardzo wiele rzeczy bolało z powodu "programowania religijno-społecznego". Wszystkiego wzorce, które miały za zadanie wychować mnie na porządnego człowieka, zrobiły mi sieczke w głowie i wpoiły niesamowitą ilość kłamstw. Rodzice, niby dbali o mój byt, ale co z tego, skoro mnie do tej pory poniżają, starają się za wszelką cenę mi wmówić, że jestem nikim, zabić przejawy mojej indywidualności, a także potępiają mój światopogląd. Dodajmy do tego, że ojciec jest... jaki jest, matka poszła w jego ślady i mam wrażenie, że byłem chowany w patologicznej rodzinie. Całe szczęście, że mam brata bliźniaka, bo czuję dzięki temu, że ktoś mnie kocha i mam dla kogo żyć. Jest jeszcze starszy brat, ale... On poszedł w melanż i pewne nawyki siedzą w nim do dziś, mimo iż założył rodzinę. Do tego dochodzi białorycerstwo ojca i starszego brata. Jednak zanim założył rodzinę, starał się zastąpić mi ojca, który był tak pochłonięty pracą, że nie miał dla nas czasu. Następstwem było wykorzystanie mojej osoby do różnych czynności i wyładowanie nerwów, urojeń na najsłabszych. Potrafiłem usłyszeć stek wyzwisk lub dostać " kopa" za to, że nie posłodziłem herbaty. Jednak krzyki, upodlenia, depresja matki, z nerwicowany i obojętny ojciec, a do tego brat, który lubił sobie popić lub przypalić nie tylko papierosy, skutecznie zablokowali mój rozwój. Sam fakt, że miałem swoje pasje i inaczej myślałem od innych powodował, że byłem wyśmiewany i odtrącony. Wszyscy do tego uznają mnie do tej pory za dziwaka, ponieważ staram się nie pić ( w mojej rodzinie alkoholizm jest chyba dziedziczny), nie palę( choć próbowałem, ale na szczęście się nie wkręciłem), a do tego kolega, który miał za sobą wizytę w zakładzie penitencjarnym, nie mógł uwierzyć ( jak i wszyscy inni znajomi), że nigdy w życiu nie pchałem białej suki do nosa( uwierzył, gdy odmówiłem mu belki mefiego). Z kobietami zaliczyłem same porażki, choć... Po moim wielkim przebudzeniu rzuciłem pannę, która zrobiła ze mnie pantofla, a ostatnio nie dałem się zmanipulować pannie, która chciała się ze mną bzykać lub niszczyć mi życie związkiem. Do tego doszły przeróżne porażki w życiu szkolnym, towarzyskim, zawodowym. Po części z mojej winy, bo uwierzyłem w to co mówią inni, czyli jestem zerem itd. Na szczęście, nieszczęście w zeszłym roku poczułem, że spadłem na dno. Psychicznie byłem w rozsypce. Nie miałem kasy. Popadałem w paranoje, gdy myślałem o swojej przyszłości. I pewnego razu, po tym jak nie przespałem całej nocy, postanowiłem pobiegać i w sąsiedniej wiosce spotkałem pijanego ziomka, który chciał wsiadać do auta, ponieważ planował kupić alkohol. Los sprawił, że on wsiadł do auta, ale jako pasażer. Płakałem cały dzień, gdy sobie myślałem, co by było gdybym, się nie zjawił, bo wcześniej pokłócił się z bratem, a dodając do tego beznadziejną pogodę i fakt, iż na danym odcinku drogi, feralnego dnia było 6 wypadków, cieszę się, że mogę go jeszcze spotkać. Po tym zdarzeniu poczułem, że jestem coś warty i uśmiecha się do mnie pozytywna karma. W następstwie znalazłem pracę, wspomagam finansowo rodziców, wybaczyłem złe rzeczy innym, później wybaczyłem sobie. Wychodzę na ludzi. Już nie jestem taki wystraszony, introwertyczny, nieśmiały, jak dawniej. A teraz moje życie idzie w dobrym kierunku. Czasami prześladuje mnie negatywna energia, ale staram się z tym walczyć, abym zachował pogodę ducha. Uważam też, że wszystkie porażki, które mnie dotknęły, czegoś mnie nauczyły i miały swój cel. " Kobietopedia", felietony pana Marka, komentarze użytkowników, z tego zacnego forum, spowodowały, iż nabyłem niezbędnych podstaw, których nie przekazali mi rodzice. Dlatego jestem wdzięczny Waszej społeczności. I nie zamierzam się poddawać w poszukiwaniu prawdy i godnego życia.
  6. Ziomek

    Wielkie Yo

    Oby te możliwości przetrwały do dzisiaj. Na bank wysyłają zawodowych żołnierzy do szkół, szkółek. Zawsze mogę dowiedzieć się wszystkiego w WKU, dlatego cieszę się, że mam czas na podjęcie konkretnych decyzji.
  7. Ziomek

    Wielkie Yo

    Craig pewnie pilnuje surowca ;-). A w jakich czasach robiłeś to szkolenie? Pytam, ponieważ mój ojciec miał to szczęście, że zrobił sobie wszystkie kategorie, a także kurs na koparkę za darmo. Wszystko "załatwił"( znaczy pozdawał) prawie 40 lat temu.
  8. Ziomek

    Wielkie Yo

    Siemano Bracia Samcy i Siostry Samice. Wreszcie postanowiłem się przedstawić. Wreszcie, ponieważ dopiero teraz przezwyciężyłem swój strach oraz wewnętrzne paranoje, które w połączeniu z moją nieśmiałością i introwertyzmem( tak mnie nazwała pani psycholog, podczas badań psychotechnicznych, które miały wykazać, czy jestem przygotowany do odbycia szkolenia początkowego w wojsku) wprawiały w lekkie zakłopotanie ;-). Ale pora na konkrety. Mam na imię Bartek. Obecnie mam na karku 24 wiosny. Genezą poznania tej zacnej strony( wcześniej odwiedzałem inne strony Pana Marka) jest mój brat bliźniak, dzięki czemu obudziłem się z letargu. Ale żeby nie było, iż jestem całkowitym ciemniakiem( choć może i jestem:-D), kilka tygodni wcześniej doszedłem do wniosku, dzięki "Mozaice Parsifala" Ludluma, że świat zbudowany jest na kłamstwie i wszystko, w co wierzyłem i co mi wpojono, do podświadomości, jest bzdurą. Pobudka była bardzo bolesna. Ale powiem szczerze, iż była z perspektywy czasu bardzo pouczająca. W " Kobietopedii" przeczytałem, że jeśli jesteśmy na rozstaju dróg, czy czujemy się gorzej, to mamy się tu zarejestrować. I ja właśnie się tak czuję. Potrzebuje małego wsparcia lub porady, ponieważ czuję się lekko zagubiony, a co gorsza ogarniają mnie wątpliwości, czy w tym zalewie balasu i pogrzanej rzeczywistości, idę w dobrym kierunku. Jestem sam, co mnie bardzo cieszy i jak na razie nie mam zamiaru być psem na baby. Mam pracę, ale ona mnie dobija. W lipcu ponownie będę próbował przejść pozytywnie testy psychotechniczne do wojska i tu pojawia się mały problem. Kocham sport. Przez moją pracę, ludzi, którzy zatrzymali się na poziomie ciemnogrodu( ich jest kilkuset) i dojazdy tracę ochotę na bieganie i kalistenike, a co za tym idzie tracę zdrowie. Jedynym pozytywem jest fakt, iż mogę się przygotować na różnych ludzi, uczyć się wytrwałości, niezłomności, a także odłożyć trochę hajsu na przyszłość. I teraz mam pytanie. Lepiej iść do wojska wcześniej( tutaj we wrześniu) i nie odłożyć hajsu, ale zacząć nową drogę, czy później ( w styczniu) i odłożyć hajs za sezon, oraz dostać dodatkowe bonusy za przepracowanie dwóch sezonów i roku w firmie, a także dostać możliwość zasiłku i pokrycie 95% kosztów szkolenia na kat. C. Wybór powinien być prosty( wojsko w nowym roku), ale ja się tam duszę, miewam objawy dwubiegunowości depresyjno-maniakalnej i bardzo chcę się rozwijać, hartować psychikę i trenować, a zdaje mi się, że na szkoleniu początkowym tego uświadczę. Jeśli macie jakieś pytania o szczegóły, to walcie śmiało. Ps. Forum mi bardzo pomogło. A pierwsze przeczytane felietony, na stronie o ekologicznym ego, przywróciły mi wiarę w siebie. Nie chcę nikogo wyszczególniać, bo wszyscy, co pracują nad rozwój forum zasługują na szacun, ale jednak... Pan Marek mi pierwszy uświadomił, że jestem całkiem spoko( choć wtedy o tym nie wiedziałem), więc... Pewnego pięknego dnia zacznę się dzielić swoją wiedzą o sporcie, by przysłużyć się lub pomóc tym, którzy szukają informacji na ten temat;-). Dzięki i pozdrawiam:-).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.