Co prawda nie będzie to opis mojego seksistowskiego wyczynu, ale jakiegoś randomowego typa, która już w życiu pewnie nie spotkam, a który szybko doprowadził laskę do pionu spokojem i kulturą. W każdym razie facet mi cholernie zaimponował, bo ja nigdy nie potrafiłem być tak stanowczy wobec laski. A chciałbym być i mam nadzieję, że kiedyś będę
A zatem było tak. 21 kwietnia grał w Stodole zespoł Ghost. Jako że jestem fanem, widziałem ich 3 razy to chciałem i kolejny. Jednak nie miałem biletu, więc poszedłem pod klub polować na konia. Po prawie godzinie stania chciałem zjeżdżać na kwadrat, bo nie było nikogo kto chciałby sprzedać bilet, a koncert był oficjalnie wyprzedany. Nagle jednak otworzyło się okno w klubie i ruda panna woła, że ma bilet do sprzedania. Podchodzę i pytam:
- Za ile?
- 200 zł - odpowiada.
- Mogę dać 150, ok?
W tym momencie widzę, że partner/kolega, który był za lekko uchylonym oknem coś do niej mówi, ale nie słyszę.
- Nie, dwie stówki.
- To dzięki.
- Dobra, to 170!
Otwieram portfel, bo 2 dychy w tę czy w tę to jeden chuj. Chcę wyjmować hajs, a dziewczyna:
- O widzę, że masz dwie stówki! - kurwa, co za bezczelność tak się gapić w czyiś portfel...
- Tak, ale masz tu 170 zł.
Odchodząc w stronę drzwi widzę, że wspomniany wyżej koleś ostro gestykuluje i wyraźnie opierdala pannę. Przeszedłem przez ochronę, bilet skasowany, wchodzę do klubu i widzę parę. Podchodzą do mnie, a w zasadzie facet prowadzi tę laskę do mnie i mówi:
- Oddaj mu 2 dychy, chciał zapłacić 150.
- No co Ty, daj spokoj...
- Oddaj - powiedział stanowczym głosem.
Laska oddaje mi 2 dychy z miną jakby matka jej umarła, a facet podaje mi rękę i życzy udanego koncertu. Nie wiem, co on jej nagadał w międzyczasie, ale nieźle musiał ją opierdolić za głupie targowanie się. Zarobiła na tym bilecie 21 zł