Skocz do zawartości

Cortazar

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2052
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Cortazar

  1. Hmmm... To zależy... I właściwie to: My też moglibyśmy pisać i pisać, tylko po co? Jemu to powiedz. A jak chcesz litanie to pisz do wspomnianego zacnego periodyka.
  2. Tu masz kilka porad jeśli to mosiądz: https://www.homebook.pl/artykuly/4087/czyszczenie-mosiadzu-jak-prawidlowo-wyczyscic-mosiezne-przedmioty
  3. Rozumiesz, rozumiesz... Ta diva nie wyssała Ci całego mózgu...
  4. Seria 'Mistrzowie Polskiej Fantastyki', kupiłem chyba z 10 sztuk i jadę po kolei: Jacek Piekara i Andrzej Pilipiuk na początek. 'Czas na inwentaryzację zasobów węgla' - śmiechawa do tej pory.
  5. Dziękuję pani Joli z mojego osiedlowego warzywniaka, że zostawiła mi wczoraj połówkę zajebistego arbuza, na którą mieli chrapkę inni klienci. Arbuz wylądował w blenderze z dodatkiem cytryny i cynamonu. Powolny drinken machen i endorfiny rozlały się po całym ciele. Mniam mniam. Pani Jolu, raz jeszcze dziękuję! (odpowiedni napiwek oczywiście został załączony)
  6. Incelina, jako, że szanowała się całkiem skutecznie posiadała konta na wszystkich 48 portalach i dodatkowo w willi jej ojca, w której mieszkała miała do dyspozycji teleporter, z którego korzystała nader często zupełnie nie przejmując się kosztami. Jej kochany tatuś Incelio de Fappi był bowiem kanclerzem i zarabiał wręcz nieprzyzwoicie z czego córeczka niezmiernie się cieszyła. Posiadała również konta na 80 portalach randkowych a to tylko dlatego, że z 8 ją wyrzucili i zablokowali, choć ona twierdziła, że sama zrezygnowała bo nie spełniały jej kryteriów. Dodatkowo miała kilka komunikatorów, aplikacje zagłuszające i rozpoznające, mapy, rozkłady jazdy i system do szybkiego makijażu. Można zatem powiedzieć, że była na bieżąco. Jej zamiłowanie do randkowania i imprezowania zaczęło się ładnych parę zodiaków temu kiedy to syn podskarbiego Fapenbluma, niejaki Fapensław, na jednym z wielu rautów wystawianych przez kochanego tatusia, dał jej potajemnie do skosztowania incelskiego czerwonego wytrawnego po czym bezceremonialnie ją pocałował z języczkiem. To drżenie nóg i szum w głowie spodobały jej się do tego stopnia, że postanowiła to kontynuować i rozwijać. A że środki i możliwości ku temu miała ogromne to trwa to do dziś. Jedyne czego nie udało się jej jeszcze zrealizować, i to pomimo całkiem niezłych wpływów kochanego tatusia, to wyjazd na incelusa do Królestwa Mokembini na integracyjną wymianę organizowaną przez Akademie Incelizmu. Naczytała się trochę w incelnecie na temat warunków fizycznych jakie posiadają Mokembowie i już na samą myśl, że mogłaby się z takim spotkać czuła to przyjemne drżenie nóg. Wróćmy jednak do naszych turystów przecierających graniczne szlaki Wielkiego Cesarstwa Incelskiego z Królestwem Czad. - Idziemy i idziemy, zaraz się ściemni, może przenocujemy w tym wielkim domu, tam na wzgórzu - Waliniusz wskazał palcem w kierunku wzgórza. Wokół rozciągały się porośnięte trawą i krzaczorami łąki a w niewielkich jeziorkach odbijały się promienie zachodzącego słońca. Po przekroczeniu granicy było to pierwsze zabudowanie jakie spotkali. - Chodźmy! - zarządziła Incelina, a w myślach dodała 'no, nareszcie' i oczy jej zalśniły. - Halo, jest tam kto? - Waliniusz zaczął się niecierpliwić gdy pukanie odpowiadało ciszą - E! Tu jest dziura! - krzyknęła szeptem Incelina i machnęła do Waliniusza - Chcesz się włamać? A jak nas złapią? - Waliniusz szeptał szeptem - Nie bądź ciota! - powiedziała tak żeby usłyszał i wślizgnęła się przez szparę pomiędzy deskami. Gdy weszli do środka stanęli w wielkiej i wysokiej komnacie i dopiero teraz zauważyli, że była strasznie zaniedbana, zakurzona i zniszczona. Zupełnie jakby nikt tu nie mieszkał od wielu zodiaków. Ciężko było zrobić krok żeby się o coś nie potknąć lub czegoś nie zawadzić. Ostatnie promienie słoneczne wdzierające się przez szczeliny ukazywały lewitujące drobinki kurzu, który wdzierał się do ich gardeł, nosów i oczu. - A psik! - nie wytrzymał Waliniusz - Tu chyba nikogo nie ma. Gdy rozglądając się dotarli do wielkich schodów, ciągnących się przez co najmniej dwie kondygnacje, coś zaszurało. - Może jest ktoś na górze, zobaczę a ty poszukaj jakiejś kuchni - powiedziała Incelina i ruszyła w górę. Wtem usłyszeli dziwne odgłosy przypominające szybki bieg na palcach po skrzypiącej drewnianej podłodze. Incelina była już na drugim piętrze i lekko przestraszona spojrzała w dół przez balustradę. Niczego nie zobaczyła więc podobnie jak wcześniej krzyknęła szeptem: - Waliniusz! To ty? Nasłuchiwała przez chwilę z wytrzeszczonymi oczami i otwartymi ustami ale nikt nie odpowiedział. Przejrzała oba piętra lecz nikogo nie znalazła. Już miała wracać na dół gdy kątem oka dojrzała niewielkie drzwiczki prowadzące prawdopodobnie na strych. - Iiiieeeee.... uuuuułłuuuu... aaaaa...! - dobiegło zawodzenie ze strychu. 'Ja cie chromolę, chyba popuściłam, co to było? Na pewno nie Waliniusz, on jest na dole. Co tu robić?' - pomyślała Incelina Usłyszała kroki na schodach i domyśliła się, że Waliniusz też to usłyszał i idzie do niej. Postanowiła zatem wejść na strych. Gdy znalazła się w środku drzwiczki gwałtownie zatrzasnęły się i straszliwy hałas wstrząsnął całym domem. c.d.n.
  7. Tylko oczekującego spotka nieoczekiwane.
  8. Ja się zawsze bawiłem w numizmaty i za każde nadwyżki gotówki kupowałem srebrne lub złote monety. Najczęściej stare obiegowe z jak największą zawartością srebra. Można robić fajne kolekcje. Później zacząłem dokładać do tego monety bulionowe. W razie czego pierwsze w kolejności będę sprzedawał bulionówki a dopiero w ostateczności kolekcję. Teraz srebro trochę spadło to może dokupię coś z 'Polski Królewskiej'. W cenie złomu można wyhaczyć całkiem fajne monetki i później je drożej odsprzedać, o ile ktoś lubi takie zabawy. No ale jak to było wspomniane, dobrze mieć trochę wiedzy.
  9. Z tym poczuciem winy to nie wiem ale kota odwraca perfekcyjnie na wszystkie strony. Ojej... Jak bardzo mi jej nie brakuje...
  10. To może być świetna inspiracja do 'Kronik Incelskich'. Poproszę o zaproszenie.
  11. Koleżanko, czy Ty umiesz czytać ze zrozumieniem? (arch mode on) Przede wszystkim nie dokładnie mnie zacytowałaś pomijając przynajmniej jeden wyraz, dość istotny. Druga sprawa dość konkretnie łączy się z pierwszą czyli świadomość, która w zasadzie jest tutaj kluczem. No bo jest różnica w powiedzeniu: 'Wyznaczamy sobie cele', a 'Nieświadomie wyznaczamy sobie cele'. I odnosi się to do ciała, które jest nieświadome i poszukujące a nie duszy, która jest świadoma i zarządzająca. Odczucia cielesne wcale nie muszą mieć duchowego podłoża, co więcej, częściej są przyczyną cielesnej przyczyny, np hormony. Paradoksalnie 'samodzielne' wiąże się z czyjąś pomocną dłonią. Nie przypominam sobie ale do usług... Szukamy moja droga, po prostu szukamy... A jak powszechnie wiadomo: 'Kto szuka ten...' No właśnie. Uprzejmie proszę moderację o połączenie postów.
  12. Też kiedyś o tym myślałem, jednak dostałem odpowiedź, że właśnie po to nieświadomie wyznaczamy sobie cele przed narodzeniem żeby móc się ich doszukiwać w trakcie cielesnej postaci. I właśnie cały sens polega na tym poszukiwaniu. Nie do końca mi się to dodaje ale coś w tym może być. Tak czy owak poszukiwania są bardzo ciekawe i nie zamierzam z nich rezygnować.
  13. @SzatanKrieger Oglądałem tego gościa, ten to miał przygody...
  14. Wam, poczciwi Incele i nadobne Incelki oraz Waszej Cesarskiej Mości Imperatorowi Wielkiego Cesarstwa Incelskiego, przekazuję kolejne woluminy ku chwale Incelizmu i dla potomnych coby nie zmurszały i pamięć się o dawnych czasach zachowała. Czerwona lampka zamigotała na pulpicie sterowniczym wydając z siebie charakterystyczny dźwięk pik pik pik wybudzając z drzemki technika Waleriana Analskiego. Był to młody i uzdolniony chłopak, któremu niegdyś wróżono niemałą karierę gdyż w mistrzowski sposób ogrywał w incelnecie innych graczy robiąc z nich czasami pośmiewisko. Niestety przykry incydent z ogórkiem przekreślił jego szanse na dalszą karierę i został zesłany do gówno - roboty za marne incelcoiny i to w dodatku na najgorsze z możliwych zadupie, czyli na południową granicę Wielkiego Cesarstwa Incelskiego. No ale nie zagłębiajmy się w jego smutną historię, czasem tak bywa, że jeden głupi wybryk potrafi zadecydować o naszych dalszych dolach i niedolach. Analski już miał nacisnąć wyłącznik i wrócić do drzemania, bo w końcu czy się stoi czy się leży to wypłata się należy, gdy jednym okiem dostrzegł na monitorze coś niezwykłego. Był to przybliżony do kamery granicznego drona paszport. A właściwie to dwa paszporty. Incel i Incelka z plecakami na plecach, w ciężkich i sfatygowanych traperach, wyciągniętych tiszertach i krótkich spodenkach ochoczo wystawiali paszporty do kontroli. Byli to Waliniusz Fapkoński, programista w dużej korporacji i Incelina de Fappi, córka kanclerza de Fappiego. Oboje mieli po dwadzieścia zodiaków i pochodzili ze stołecznego Fapsburga. Najwyraźniej musiało im coś odjebać we łbach, że wybierali się do Królestwa Czad. W każdym razie tak pomyślał technik Analski, który ich zobaczył. Walerian w dalszym ciągu przecierał oczy ze zdumienia i dopiero jak odezwał się głośnik nieco oprzytomniał. - Halo! Jest tam kto? - usłyszał głos - Haaaaloooo! - zawtórował drugi - Yyyyy... No jestem. - odparł Analski - Możemy przejść? - spytał Waliniusz - Bo my tu jesteśmy pierwszy raz, no i nie bardzo wiemy co się robi. - dodała nieśmiało Incelina. - Halo! To jak w końcu? Możemy iść czy nie? - niecierpliwił się Waliniusz 'Nie no, sam już nie wiem czy ktoś tera sobie ze mnie jaja robi czy jak... O co tu chodzi? Idą do Czadu? Tak po prostu? A może ja jeszcze śpię?' - Analski walczył z myślami nie mogąc dojść sam ze sobą do porozumienia. - Wy tak na serio? - wychrypiał wreszcie - Ale co na serio? - spytał Fapkoński - No czy na serio chcecie tam iść? Przecież to granica z Czadem! - No to na serio! - odparła Incelina - Ale przecież tam mieszkają Czady! - Analski wciąż się dziwował - No właśnie chcieliśmy sobie zrobić małą odmianę w naszym związku i postanowiliśmy pozwiedzać coś nowego, rozszerzyć horyzonty, otworzyć się na nowych ludzi, no wiesz, takie tam. - odparł Waliniusz w kierunku drona - I serio wybraliście na coś takiego akurat Czad? - Ona się uparła, a mi było w sumie wszystko jedno gdzie. - Nie ja się uparłam tylko decyzję podjęliśmy wspólnie, nie pamiętasz już? - lekko zirytowała się córka kanclerza dając Waliniuszowi kuksańca pod żebro. - No dobra, jak tam sobie chcecie - powiedział technik - Jak nie wrócicie za dwa księżyce to zawiadomię kogo trzeba o zaginięciu, także jakby co to będziemy cię szukać panie Fapkoński. Miłego zwiedzania. Królestwem Czad rządził w tym czasie Czadrian II z dynastii Jaws i podczas gdy dwie zgrabne Czaderki polerowały mu berło do komnaty wpadł kanclerz John Czaderston i wydyszał: - Wasza Wysokość, w nasze granice wdarło się dwoje Inceli. - Ha! No to będziemy mieli niezły ubaw - ucieszył się król poprawiając się wygodniej na tronie. - No nie wiem, wyglądają jak amatorzy turystyki pieszej. - A cóż to za ustrojstwo? - zdziwił się Czadrian - A ty Stacy przyłóż się bardziej, zobacz jak Becky się stara. - Polega to na tym, że się chodzi w różne miejsca i ogląda różne rzeczy, przyrodę, zabytki, jakieś życie codzienne tubylców i tym podobne sprawy. - wytłumaczył kanclerz - Cóż, każdy lubi co innego... - pozwolił sobie pofilozofować władca. - Jak się pojawią w Czadstown zaproś ich do mnie do pałacu na kielicha i pogawędkę. W sumie nie co dzień zdarzają się takie wydarzenia. A teraz idź już bo dziewczęta nie mogą się skupić na robocie, ja zresztą też. - Pysiu, czemu tak pędzisz? Mieliśmy cieszyć się przyrodą i na luzie sobie zwiedzać, a ty niemal biegniesz jakbyś zostawiła niewyłączone żelazko. - Waliniusz wyraźnie odstawał w marszu. - Nie marudź tylko chodź szybciej, do najbliższego miasteczka chyba już niedaleko, tam znajdziemy jakąś karczmę, odpoczniemy i przenocujemy. - ponaglała Incelina - No dobra ale możemy to zrobić na spokojnie a nie lecieć z jęzorem na brodzie. - Chcemy przecież tam dotrzeć przed zmierzchem żeby zdążyć jeszcze zwiedzić miasteczko, tak? - No niby tak... - No to nie marudź tylko się pośpiesz! - zakończyła dyskusję Incelina Waliniusz poznał Incelinę na jednym z 88 dostępnych w Wielkim Cesarstwie Incelskim portalu randkowym. Co prawda miał jeszcze konta na dwu innych portalach ale skasował je gdy tylko umówił się z Inceliną na pierwszą randkę w realu. Pamiętał jak strasznie się wtedy denerwował i długo się na nią szykował radząc się kumpli o każdy szczegół. Na umówione spotkanie przyszedł godzinę wcześniej żeby czasem nie spóźnić się no bo to różnie bywa z transportem publicznym, korkami i w ogóle. Pamiętał też jak bardzo się ucieszył kiedy usłyszał, że jest fajny i w sumie to ona by się z nim chętnie jeszcze umówiła, najlepiej w przyszłym księżycu bo wtedy znajdzie trochę czasu bo tak to jest dosyć zajęta różnymi sprawami. Pamiętał też jak się zaczerwienił, ale to chyba ze szczęścia i radości, gdy na dziesiątej randce pozwoliła mu dotknąć ręki i wcale tak gwałtownie jej nie wyrwała jak mu się to z początku wydawało. No i ta pamiętna 15 randka... i ten spontaniczny buziak w policzek tuż po kolacji w najlepszej karczmie Fapsburga... tego się nie zapomina. Incelnet obfitował w różnego rodzaju media społecznościowe. Niemal każdy szanujący się Incel posiadał co najmniej 48 kont na różnych portalach i co najmniej rano i wieczorem się tam logował sprawdzając aktywność, witając się, żegnając i lajkując. Ale nie wybiegajmy zanadto w przyszłość...
  15. Po reakcjach 'diabła' raczej ciężko doszukiwać się jakiejś gry aktorskiej, zatem widać, że mówi od serca, szczerze i to co faktycznie przeżył. Moje doświadczenia z oobe są zbyt mizerne żebym mógł napisać coś sensownego. Nie mam do końca wyrobionego zdania na ten temat ale jestem otwarty i nie wykluczam żadnej możliwości. Po prostu czekam na kolejne własne doświadczenia. A że ostatnio wyobraźnia u mnie strzela w kosmos to różnie może być. Słyszałem już o kilku sprawach gdzie człowiek powinien już nie żyć a jednak nadal żyje, przejściach na tzw drugą stronę i powrocie, magicznych uzdrowieniach itd. Są, zdarzają się i nawet sceptyczni lekarze to potwierdzają. Cuda się zdarzają i wydarzają. Nasze ciała a szczególnie mózg są jednak na tyle słabo poznane, że nie sposób wykluczyć czegokolwiek. Ja sam zarówno w dzieciństwie jak i w późniejszym okresie miałem kilka 'wypadków' które mogły zakończyć się tzw zejściem z tego świata. Ale się nie zakończyły. Czemu? Nie wiem. Być może się kiedyś dowiem a być może nie. W każdym bądź razie staram się zachować otwarty umysł i nie wkładać tam niczego co by to mogło rozmydlić.
  16. Jeszcze całkiem niedawno modne były tribale nad tyłkiem, coś w tym stylu: To może takie coś:
  17. Uniżony sługa jego Cesarskiej Mości Fapencjusza XXIII Imperatora Wielkiego Cesarstwa Incelskiego przedstawia wam, poczciwi Incele, te oto karty historii ku polepszeniu samopoczucia oraz dla zachowania świadectwa zamierzchłych czasów. Życie na południowych rubieżach Wielkiego Cesarstwa Incelskiego toczyło się własnym rytmem. Tereny były głównie bagniste i podmokłe z mnóstwem jezior. Gdzieniegdzie dało się doprowadzić ziemię do stanu używalności i wtedy powstawały tam mniejsze bądź większe gospodarstwa a nawet wsie. Sama historia zasiedlania południowych rubieży jest dość krótka i polegała na tym, że jak już ktoś się w dawnych czasach tu osiedlił to ciężko się było stąd wynieść. W ostatnich zodiakach nie odnotowano nowego osadnictwa, raz ze względu na kiepskie możliwości utrzymania i zarobkowania rentierskiego, i dwa ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo z Królestwem Czad. Same granice zostały ustalone dawno temu, tak dawno, że nikt dokładnie nie pamięta kiedy. Zostały jednak ustalone i nikt nie łamie tamtych ustaleń. Patrolują je specjalne drony i jest tylko jedna oficjalna placówka z niewielkim oddziałem techników. Z przekraczaniem granic nie ma większych problemów, wystarczy podnieść paszport Incela żeby go dron zeskanował i wypalił laserową pieczątkę. Żadnych pytań, sprawdzania, aczkolwiek technicy we własnym gronie zadawali sobie pytanie: 'Po co tam w ogóle iść?'. Turystyka zagraniczna właściwie nie istnieje. Co prawda jest transport publiczny i to całkiem dobrze zorganizowany, od indywidualnych prostych jednośladów, poprzez wieloślady poruszające się w różnych kierunkach i przestrzeniach, kończąc na systemach teleportacyjnych ale korzysta się z nich tylko w obrębie Wielkiego Cesarstwa Incelskiego. Dziś jednak dzień był wyjątkowy. Najpierw zmarło się cesarzowi Fapencjuszowi XXIII i wygasła dynastia Pustoworów. Wielki Prorok Incelizmu Incelagon Roztropny na nowego cesarza mianował Fapeonore z zamożnej i wielce wpływowej dynastii Faperowingów. Była to dość kontrowersyjna decyzja bo po raz pierwszy w historii Wielkiego Cesarstwa Incelskiego Incelka wdrapała się na tak wysoki stolec. Wszystkie instytucje zarówno publiczne jak i prywatne były zdziwione, przerażone i oburzone. Nawet sam fapież Fapiusz II na taką wieść dostał ataku serca i wykorkował zanim zdążył przekazać jej insygnia władzy w postaci korony i gamepada. Partnerka zmarłego fapieża Marcelina Ogórkowa już prawie zakładała sobie tiarę na głowę myśląc, że skoro następuje przełom historyczny i Incelka obejmuję władzę państwową w cesarstwie to i można by tak zrobić w strukturach władzy duchowej. Ale to byłoby już za wiele. Konklawe, dość szybko jak na konklawe, bo w ciągu zaledwie dwóch księżyców niemal jednogłośnie wybrało Fapła na nowego fapieża a niedoszła fapieżyca skończyła w lochu. Już w pierwszych uchwałach podjętych w ciągu kilku pierwszych dni można się było przekonać, że Wielki Prorok Incelizmu podczas podejmowania decyzji był pod wyraźnym wpływem incelskiego czerwonego wytrawnego co potwierdziły późniejsze badania. Pierwsza decyzja Fapeonory I polegająca na zredukowaniu i uproszczeniu procedur urzędowych spowodowała, że po redukcji jednej procedury trzeba napisać dwie nowe i stworzyć do tego trzy stanowiska ekstra bo inaczej powstawał chaos prawny. Inne uchwały np dotyczące tipsów, rzęs czy też wypychaczy staników po prostu przemilczmy. Całe szczęście, oczywiście dla mieszkańców Wielkiego Cesarstwa Incelskiego, jego gospodarki, kultury i nauki, że nowy fapież Fapeł I użył swoich wpływów zmuszając cesarzową Fapeonerę I do abdykacji i przekazania władzy jej synowi Fapeosowi zwanemu później Romantycznym. Drugim wyjątkowym wydarzeniem tego dnia było pojawienie się turystów na przejściu granicznym z Królestwem Czad... c.d.n.
  18. Oj tam, oj tam... Ja tam lubię od czasu do czasu przeczytać: 'Kolego, czy ty umiesz czytać ze zrozumieniem?' albo 'Chyba mnie pomyliłeś z innym użytkownikiem'.
  19. Cieszę się, że przypominasz ale o tym wspominałem już wcześniej. Wybrałeś już w ogóle sposób realizacji remontu? Masz już jakiś plan?
  20. No i tu chyba jest różnica w stosunku do 40m2 mieszkania. Do tego łazienka ile może mieć? Płytki też już nie są 10x10mm i więcej nieraz jest cięcia niż kładzenia i fugowania. Poza tym ja mówię o ekipach a nie jednostrzałowcach, chociaż i tacy są w porządku.
  21. Na 40m2? Ekipa z oknami robi wszystko w jedno przedpołudnie i po południu przychodzi gość sprawdzić czy wszystko gra. Ekipa ze ścianami robi wszystko do malowania w 3-5 dni w zależności od pogody. Podłogi za dniówkę się zrobi. 2-3 gości na luzie ogarnie taki metraż. Z łazienką i meblami kuchennymi może zejść góra dwa dni, każdy chce skończyć jak najszybciej. Jeśli dobrze się wszystko rozplanuje to w miesiącu się spokojnie zmieścisz. Niestety znając życie zawsze coś pójdzie nie tak. Jednak podstawowa zasada to musisz mieć plan. Plan tego co, gdzie i jak w mieszkaniu, bo bez tego ciągle będą jakieś poprawki i efekt końcowy będzie się wydłużał bez końca. A największa fucha dla budowlańca jest taka, że klienci nie wiedzą czego chcą.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.