Skocz do zawartości

light

Samice
  • Postów

    39
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Kobieta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia light

Kot

Kot (1/23)

9

Reputacja

  1. Przecież te spodnie to w cudzysłowie :)) Kobiety też kiedyś nie nosiły spoodni
  2. Nie odstawiałam i nie odstawiam "cyrków". Nie jestem prowodyrką każdej naszej sprzeczki, sądzę że większość z nich bierze się "od słowa do słowa". Mój mężczyzna zawsze trzyma ramę, ale nie to mnie do niego zbliżyło. @Headliner Ok, pewnie coś w tym jest, z drugiej strony te zachowania "złe" mają miejsce sporadycznie. Oceniam, że jeśli faktycznie dzieją się między nami celowo, a wszystko na to wskazuje, to są to sytuacje mające mi "przypomnieć", że to on tu rządzi. Natomiast ja się nie pcham do przewodzenia naszemu stadu Odpowiada mi to, że jestem w związku z mężczyzną "noszącym spodnie" i akceptuję taki rozkład sił.
  3. Trochę odbiję od tematu zębów, ale - widziałam dziś śliczną dziewczynę, ok 25 lat, dobrze ubrana, cudna buzia, elegancka biżuteria, no naprawdę robiła wrażenie. Aż spojrzałam w dół, na jej stopy... miała modne sandałki, prawie nic niezakrywające. Pięty zrogowaciałe, paznokcie za długie, oskubane z lakieru... i taki bądź co bądź szczegół zaważył na tym, że dziewczyna z dobrego 9/10 zjechała kilka oczek w dół.
  4. Nie wiem, czy w sam raz korzystał z porad Marka, ale z pewnością stosuje wobec mnie takie zasady. "O to chodzi" czyli że co, że to niby jest spoko, że ja mogę, a ona nie? Nie zamierzam tu sobie rysować żadnej laurki, zwyczajnie uważam, że jestem fajna, mam też tego potwierdzenie od mojego Pana. On też jest fajny! Powiem tylko, że - na tyle, na ile zapoznałam się z Waszymi zasadami - jestem zdania, że trochę odstaję od takiego standardu loszki, której każdą reakcję i akcję da się przewidzieć dzięki znajomości Kobietopedii. Bo naprawdę nie robię żadnych gównianych testów, nie kontroluję, nie trzymam na smyczy i nie zaglądam mu do skarbonki - każde z nas ma swoją i to jest dla mnie ok. Gdyby mój partner przesiadł się do lepszego samochodu czy kupił nieruchomość na pięknej działce, nie stałby się dla mnie cenniejszy. I tak dalej.
  5. No i tak pewnie było, przekroczyłam jakąś jego granicę. Tylko że kiedy moje są przekraczane, a tak też się przecież zdarza, to ja nie mówię od razu "wypierdalaj". Trudno dostrzec tę subtelną różnicę? Mój facet nie jest dla mnie byle kim, żeby miał ode mnie słyszeć takie teklsty, nawet, kiedy w danym momencie jestem na niego zła lub właśnie przekroczył moje granice. JA tak nie powiem. Dlaczego więc nie mogę pomarzyć o tym, że i do mnie nie będzie tak się zwracał mój partner? Nie narzekam tu na mojego mojego mężczyznę, nie przyszłam tu smęcić "o raaany, mój facet to jest taki i siaki". Nie mam nic w tym guście do powiedzenia na jego temat. Uwazam go za dobrego partnera, bardzo go szanuję i ani w Internecie, ani na żywca nie zamierzam (bo i nie mam podstaw) narzekać, jaki to on nie jest. Bo nie jest. Problem, który poruszyłam nieco off-topic w tym wątku to wyłącznie użycie słów, które dla mnie są poza granicami mojej tolerancji. Bo, jak już powiedziałam, dla mnie to oznaczało tyle, że równie dobrze mogłam dostać w twarz, to taka sama zniewaga. Dziękuję za cenną radę. Mówisz, że przedstawiam siebie jako lepszą - nie jest tak, nie jestem ani lepsza, ani gorsza. Za to mam tyle samo prawa do szacunku ze strony drugiej osoby, ile sama jej go okazuję. Zatem, skoro ja nie każę nikomu spierdalać, nawet w największych nerwach, dlaczego słyszę to z ust ukochanej osoby? To jest sedno, ale już chyba nie ma co tego wałkować @Headliner dzięki zgodzę się z tym, co napisałeś, mamy tę huśtawkę. I widzisz, jak ja jestem "ofiarą" shit testu, to jest spoko, a gdybym to ja chciała urządzić coś takiego, szybko zostanę sprowadzona do parteru. Może właśnie kolenym słowem na S?
  6. @HORACIOU5 Ty się na mnie uwziąłeś chyba, przypuszczam że dlatego, iż mam wpisane przy avatarze "samica" Nie jestem z tych, które coś "wywijają" a potem udają, że nic się nie stało. Gdybym była, to nie roztrząsałabym tu tematu, bo z pewnością znałabym też inne sztuczki "na faceta". Może trudno to zrozumieć, ale nie wszystkie dziewczęta bawią się w szit testy, gówno burze i co tam jeszcze. Ja nie, bo szanuję mojego faceta.
  7. Mickiewicz by tego lepiej nie opisał!
  8. Ja to nawet uczyniłam, wrzuciłam cały dobytek do auta i w godzinę mnie nie było, ale po kilku dniach uznaliśmy oboje, że nie tędy droga. Skoro wybaczyłam, to nie powinnam do tego wracać, uznać za było-minęło... Nie robię więc o to jazd, ale gdzieś tam z tyłu głowy siedzi. Pewnie ktoś powie, że jestem głupia, skoro brak mi konsekwencji w działaniu. Może i tak ale to jest Pan, na którym wyjątkowo mi zależy. Ja jestem zdania, że nieporozumienia i sprzeczki nie biorą się nigdy w związku od jednej osoby, może być tak, że jedna ze stron częściej podkłada ogień, ale wtedy też dalszy ciąg zależy od reakcji drugiej strony na ten ogień. Jeśli reaguje ostro, awanturą i taki schemat się powtarza do usrania, to taki związek dla mnie nie ma sensu. Jeśli zaś te osoby zauważą, jak to między nimi działa i zapragną to poprawić, no to super. @Headliner uwielbiam seks, a z moim partnerem uwielbiam go po stokroć temat minety rzeczywiście mi dokucza, ale postanowiłam tymczasem spuścić na niego zasłonę milczenia, bądź co bądź co mi po takiej wyproszonej zabawie. Jak będzie chciał, to zrobi, jak nie, to chyba jużtak musi być. Założyłam wątek, próbując zrozumieć, co możebyć przyczyną tej sytuacji i czy ja mogę mieć jakiś na to wpływ.
  9. Nie pamiętam dokładnie już nawet tematu tej rozmowy. Na pewno motywem przewodnim nieporozumienia było to, że mój partner lubi czasem robić / mówić to, na co mi samej nie pozwala - od tego się zaczęło wtedy. Na przykład używa czasem w rozmowie słów, za które mnie by od razu zrugał. I raz na jakiś czas zwrócę na to uwagę, bez latających talerzy czy okrzyków, zwyczajnie mówię, nie mów tak proszę, bo mnie samej byś na takie słowa do Ciebie nie pozwolił, sprawia mi to przykrość ("takimi słowami" może być na przykład rzucone w moim kierunku ostre "cicho bądź" lub jakiekolwiek inne tak zwane komendy wychowawcze, które raz na jakiś czas słyszę, a których ja nigdy nie kieruję do niego). Nie reaguję ani histerycznie, ani w żaden inny agresywny sposób, uważam, że mam prawo poprosić partnera, żeby nie zwracał się do mnie w sposób a) przykry dla mnie i będący w puli, z której mi "nie wolno" czerpać. Po pierwsze, kiedy uznam, ze z czymś przegięłam, potrafię przeprosić. Po drugie, NIGDY nie powiedziałam do mojego mężczyzny w taki sposób, używając wulgaryzmów. Czasem każdemu z nas zdarza się użyć przekleństw i nie mam z tych problemu, ale "kur*ami" w nikogo nie rzucam, nie odstawiam żadnej szopki, uważam takie sceny za mega żenujące. Powiem Ci, że ani razu nie przyszło mi do głowy, żeby mojemu mężczyźnie robić ciche dni podszyte fochem albo odmawiać mu "dupki" - przeciwnie, to nie moja domena. Nie mam tak, że "słowa nie do przełknięcia dla kobiety" a sama puszczam wiązanki. I to nie tak, że uważam się za anioła czy coś, daleeeko mi do tego. Chodzi mi wyłącznie o to, że skoro ja nikomu nie każę sp*lać, to mam prawo oczekiwać, że też nie usłyszę takich słów w moim kierunku. Jeśli już ma dla mnie taki komunikat, to spoko, ale nie w tych słowach. No ale trudno, to już przeszło do historii, tak tylko wywalam na wierzch przy okazji punktowania rzeczy, których nie życzymy sobie
  10. @HORACIOU5 na nic i nikogo się nie lansuję. Uważam za to, że mam prawo do tego, aby okazywać mi szacunek, bo sama go nikomu nie odmawiam.
  11. @Mayki gdyby to zostało powiedziane w takich słowach, jak Twoje, nie byłoby tematu. Chodzi mi o formę, o powiedzenie, cytuję, "jak ci nie pasuje to spierdalaj". Ja tak do niego (ani do innych osób) nie mówię, a przecież też się czasem na niego wkurzam, mimo to szanuję go nawet w kłótni i nie używam aż takich słów, bo wiem (niestety jak widać z autopsji), że sama nie chciałabym takich słów pod swoim adresem słyszeć.
  12. @HORACIOU5 zapewne masz rację, nie lubię uległych mężczyzn i ta przywódczość mi w moim Panu imponuje. Trudno tylko przełknąć tego kalibru tekst z ust tak ważnej osoby - gdyby powiedział tak do mnie byle kto, nawet bym się za nim nie obejrzała na odchodnym. Ale to są słowa faceta, który kocha i ponoć szanuje - tu jest pies pogrzebany, z naciskiem na szacunek, którego jak dla mnie tu brak kompletnie.
  13. @Eleanor nie chodzi mi o wałkowanie konkretnie tego przypadku, a o sam fakt, że mężczyzna uważa za "fair" i niezbędne powiedzieć w ten sposób do kobiety. Bo dla mnie to się zwyczajnie nie mieści w granicach nawet szeroko pojętego szacunku. I nie, nie wyzywam go, nie biję, nie prowokuję. Do takiego momentu doszło kiedyś na skutek zbyt długiego, delikatnie mówiąc, próbowania sobie nawzajem udowodnić pewne swoje racje. Nie wątpię, że mogę doprowadzić partnera czasem w takiej rozmowie do irytacji, to działa w dwie strony i nie jest to nic nadzwyczajnego, powkurzać się na siebie i tyle. Dla mnie takie słowa są właściwie niemal równoważne z daniem z liścia. Stąd pytam, jak Panowie to oceniają, czy daliby sobie prawo aby ich kobieta z ich ust usłyszała takie słowa?
  14. Dla mnie obok oczywiście zdrady takimi rzeczami są też brak szacunku - dla mnie jako osoby, dla mojego zdania, dla moich potrzeb oraz zawiedzenie mojego zaufania, kiedyś zostałam w tzw LTR oszukana w sprawie dla mnie fundamentalnej i mimo prób, przez kilka lat nie umiałam mu tego zapomnieć, w końcu stało się to jedną z kilku przyczyn końca tamtego związku. Do tego nieumiejętność, a właściwie niechęć do przepraszania, tak jak tu piszecie okazywanie pogardy, lekceważenie mnie. Nie darowałabym również, gdyby partner publicznie opowiedział się przeciwko mnie, drwił ze mnie wobec innych osób. No dobra, a co sądzicie o takiej sytuacji: Związek kilkuletni, oparty na mocnym fundamencie uczuciowym, szczerości, lojalności i rzeczywistej chęci bycia razem. Mężczyzna jest absolutnie wzorowym partnerem, ona mu ufa, jest spełniona w roli "żony" (choć związek jest nieformalny, z wyboru). Czasem pojawia się zgrzyt, jak to w życiu, ale sporadycznie bywa, że drobny z początku konflikt się zaogni i wówczas on daje sobie prawo (o czym bez krępacji mówi) do "ułożenia" jej dowolnymi metodami werbalnymi. Padają słowa "jak ci nie pasuje, to możesz stąd sp**lać" - czy Waszym zdaniem w związku coś takiego kalibru może być usprawiedliwione? On następnego dnia jest znów najlepszą wersją samego siebie.
  15. Pytanie właściwie niekoniecznie dotyczy działu Seks (choć może o niego zahaczać), ale nie znalazłam w Rezerwacie lepszego miejsca na założenie takiego wątku. Jestem ciekawa, jakie są według Was, Panie i Panowie, rzeczy, które uważacie za niedopuszczalne w relacji damsko-męskiej, zarówno w związkach "na życie", jak i w przelotnych znajomościach. Mnie z racji bycia w długoletnim związku interesuje głównie ta opcja, ale pogadajmy o wszystkim. Większość powie, wiadomo, zdrada - ale to nie wyczerpuje tematu. Jakie rzeczy (zachowania, słowa) w wykonaniu partnera wykraczają poza Wasze granice? Czego nie wybaczylibyście nawet w związku z długim stażem, opartym na miłości, zaufaniu i innych wartościach? Jeszcze dodatkowe pytanie do Panów - czy, zakładając zgodnie z filozofią forum, że kobieta ma się "słuchać" mężczyzny, dajecie sobie prawo do ukarania nieposłuszeństwa partnerki w dowolny sposób? Czy jest wg Was ok w męskich ustach tekst "zachowałem się tak, bo mnie sprowokowałaś, zasłużyłaś na to"?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.