Skocz do zawartości

deleteduser08

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia deleteduser08

Kot

Kot (1/23)

4

Reputacja

  1. Witam,

    Proszę o usunięcie konta.

    Pozdrawiam 

  2. Skoro niektórzy tu mówią, że to tylko suche tłumaczenie tego autora to dlaczego temat o Polkach ma ponad 170 stron, a o innych nacjach zaledwie kilka(nie licząc Tajlandii i Filipin), poczytajcie sobie raporty innych obcokrajowców gdzie hindusi piszą, że od nich największe przegrywy, które nie mogą w kraju sobie nikogo znaleźć, mają większe powodzenie niż Polacy, link do tematu o polkach z tej strony: https://www.rooshvforum.com/thread-4184.html
  3. Witam Panowie, Pokolenie Ikea wrzucił na fejsie nowy wpis odnoszący się do facetów z Polski i za zagranicy, polecam poczytać komentarze hehe :p. link: https://www.facebook.com/czarnypisze/?hc_ref=ARScK2Wy_oZ9cgPT9YKTjA_Xl1TRQkHrqQDPTS3_W7GZen-JyeWb8mUgRh_2BntckI4&fref=nf tutaj jeden z komentarzy pań: ,,Sztucznie wpojona kobietom kulturowo i religijnie fascynacja aby mężczyzna miał poczucie bezpieczeństwa (jakże złudne) na tym łez padole, oto obiektywny dowód : Właściciel penisa w XXI w najczęściej to spadkobierca męskich ułomności niezależnie od przestrzeni geograficznej, wykorzystujący nieświadomie fakt, iż społeczeństwo śpi. Ten mentor, myśliciel, męski guru od wszystkich mądrości świata. Jakże słaby gdy jego portfel ekonomiczny nic nie znaczy, jak nie radzi sobie z uzależnieniami np. przy stracie pracy a gdy związek mu się rozpadnie bardzo szybko łapie deprechę, w skrajnych przypadkach odbiera sobie życie. W przychodniach AA, przytułkach, bezdomni na ulicy to głównie mężczyźni. Słaby psychicznie, czasem i fizycznie (bocianie pięty), biologicznie gdyż statystycznie krócej żyje zostawiając często partnerkę samą na stare lata. Jako wiecznie mały chłopiec panicznie boi się profilaktyki z szerokiego wachlarza oferty medycznej, nie wypominając już o kontrolnych badaniach okresowych w "warsztacie hydraulicznym". Często jest zwyczajnie głupi a więcej zarabia tylko ze względu na płeć i rolę utrzymywania rodziny odgórnie mu narzuconą w chwili urodzenia jako rekompensatę wielu deficytów. Ma wtedy trochę więcej grosza na Córkę Koryntu, kochankę, przyjaciółkę i viagrę gdyż wcześnie zauważa u siebie impotencję. Bardzo chce być głową a jest tylko marionetką sterowaną przez kobiecą szyję, myśli jednoliniowo nie ogarnia całości. Nie radzi sobie z faktem, że jest seksualnie uzależniony od kobiet stąd często jego frustracja, agresja, przemoc z braku dostępu do cipki na żądanie. Gwałt, ciąża to dla wielu nadal emocjonalne przedszkole, jak dziecko bez odpowiedzialności obarcza winą innych. I ten paradoks... On taki wykształcony, taki inteligentny rekin biznesowy naiwnie myśli, że rządzi światem do czasu gdy przychodzi znienacka plastikowa Grażynka o blond inteligencji i mu to wszystko sprytnie zabiera, odbiera rozum i puszcza z torbami, robiąc z niego golasa nie tylko ekonomicznego. Drodzy czytelnicy, kult fallusa włóżmy już między bajki, to tylko brzytwa dla atawistycznych wyznawców, złudnie chroniąca ich przed zatonięciem. Powiedzenie "mieć jaja" także trąci groteską, jaja są słabe i wrażliwe to wagina dostaje łomot przez całe życie, czas oswoić się z faktem, iż syndrom macho zdechł... Słabe jest to, że Kobiety zrobiły tak duży progres a mężczyźni dawno zatrzymali się w miejscu, że trzeba nadal wyznaczać im cele, zgrywać niezaradną idiotkę oraz z bólem serca kłamać, że łyse (pożyczka, zaczeska, lotnisko itp.) skąpiące sobie kasy na przeszczep włosów misiaczki, zwłaszcza te lenie z ciążą spożywczą (niehigieniczny tryb życia) są sexi aby mogli poczuć się dowartościowani lub co gorsze milczeć w wielu ważnych kwestiach tylko dlatego aby taki mięcizna miewał częściej niż czasem erekcję. Kolejny slogan pomału odchodzący do lamusa to "nasienie życia", raczej "ślepa mogiła" gdyż coraz więcej właścicieli niezdolnych jest do prokreacji. Niemniej fantastyczne jest to, że coraz więcej Kobiet zauważa, iż patriarchat to jedna, wielka ściema... Czytając komentarze, obserwując debaty TV czy to co dzieje się w przestrzeni publicznej zauważyłam, iż owe kulturowe KWASY (oszpecenie twarzy, zakaz aborcji, in vitro itp.) to takie prymitywne, ostateczne, męskie deski ratunku kiedy panowanie wymyka się z pod kontroli a ta wyizolowana przestrzeń jest stanowczo zawłaszczana przez kobiety. I te żenujące inwektywy typu, że "dawno bolca nie miała, że pewnie brzydka i nikt jej nie chce" oraz inne śmiesznie infantylne teksty wynikają z faktu braku kontrargumentu na prawdę, która w jądra kole. I ta męska obłuda gdzie z jednej strony chcą kochać, darzyć szacunkiem, chronić przed złem tego świata ale tylko swoje kobiety (matki, żony, córki) ale już do tych obcych uzurpują sobie prawo bez wyrzutów sumienia aby je zeszmacić na rożne sposoby. A potem wielkie zdziwieniem, jak ich synowie mogli zakochać się w Galeriankach, łatwych laskach na imprezkach, ulicznicach nieczystych, a które on kochający rodzinę tatuś oraz inny przykładny katolik posuwali jakiś czas temu, gdzieś tam i potem szok, że takie dupodajki będą ich synowymi. I to odwieczne męskie zdziwienie, że laski lecą tylko na kasę a przecież sami je tego "uczą" od najmłodszych lat. W znakomitej większości emocjonalnie deficytowi tylko poprzez forsę stają się w oczach kobiet zauważalni na bliżej nieokreślony czas a potem niedowierzanie, dlaczego jego wybranka serca ma kochankę na boku. Nie, takich prostych mechanizmów przedstawiciel męskiego gatunku nie może zrozumieć, smutne. Mężczyźni ponieście teraz Wy kulturowy krzyż na swych silnych, męskich barkach a my z chęcią poniesiemy gwoździe... Konkluzja niech będzie takowa: kobieta nogi rozłożyć może zawsze, mężczyźnie nie zawsze staje... Na zakończenie futurystyczna wizja: Podchodzi facet do babeczki i pyta: - prześpisz się ze mną za 200 zł.? Kobieta patrzy z politowaniem. Facet jej odpowiada: - wiesz, potrzebuję tych pieniędzy... Czy zatem Pan Bozia niby Stwórca mógł aż tak bardzo pomylić się w obliczeniach a propos Adasia??? Pewnie to Pani Bozia jest, wszak kobiecy mózg ponoć nie radzi sobie z matematyką..."
  4. http://www.zdradzeni.info/news.php?readmore=5466 kolejny przykład U mnie zakończyło się 10 letnie małżeństwo. 16 lat razem, moja wielka pierwsza miłość. Kiedyś zakochani w sobie, potem przyszło na świat pierwsze dziecko. Bardzooo długo się o nie staraliśmy. Zakochałem się w synu niemiłosiernie, kichnął prychnał w nocu a ja już stałem nad łóżeczkiem. Stał się dla mnie najważniejszy i to trwało prawie 2 lata.W tym czasie żona poszła na tor boczny, w łóżku przestało być fajnie, życie codzienne stało się szare. Oczywiście miewaliśmy te lepsze i te gorsze momenty. Z najgorszych było to, że żona pocałowała się z innym facetem. Tylko pocałunek, a moje zaufanie do niej updało. Nigdy tego nie wybaczyłem, często wracało i bolało bo wiedziałem, że to pierwszy krok do czegoś gorszego, a jak już go zrobiła to nie będzie się bała wykonać następnego... Ale jakoś to przetrwaliśmy. Po paru latach przyszło na świat kolejne dziecko, jakoś nam się żyło, ale wiem że stałem się oziębły. Po tamtym pocałunku wciąż moja wiara i zaufanie się nie odbudowało (a minęło parę lat). Nie okazywałem żonie uczuć, chociaż je miałem w środku. Może bałem się że jak powiem że jest ładna i kochana to ucieknie do tamtego. Że upewni się w tym ile jest warta. Teraz wiem że na kobiety to działa odwrotnie, że to by ją mogło zatrzymać, ale czasu nie cofnę i błedu nie naprawie.Nigdy nie byłem obsesyjnie zadzrosny, nie kontrolowałem telefonu ani facebooka. Chciałem wierzyć że jest ok.Ostatnie parę miesięcy, los i my sami wystawiliśmy się na próbę. Zaczęła się największa kłótnia w moim życiu. Ubliżaliśmy sobie od najgorszych, wyrzucaliśmy pretensje i problemy z przed lat, których kiedyś nie przegadaliśmy i nie rozwiązaliśmy, bo przecież po paru dniach było ok więc nie trzeba do tego wracać. I to był błąd...Kłótnia doprowadziła do tego, że dom wystawiliśmy na sprzedaż, ale wciąż w nim mieszkaliśmy. To był pokaz siły, wbijanie szpili tak aż zaboli, jedno drugiemu i na zmianę. W tej całej kłótni, która trwała 4 miesiąca ona chciała mnie znisczyć, zabrać dzieci, większą część domu. Wśród znajomych zrobiła ze mnie potwora - to wszystko po to żeby później łatwiej zrozumieli dlaczego ona się rozwodzi i odchodzi.W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie mam już nad tym żadnej kontroli, ona wypełniała paiery rozwodowe, walka o dzieci kto kiedy i jak się nimi będzie zajmował. Nasze życie staneło nad przepaścią Było bardzo źle, ale w mojej głowie to była wciąż kłótnia. Niestety nie w jej.Zaczęła się spotykać z innym facetem (ja o tym wtedy nie wiedziałem), wychodzić wieczorami itd. Domyślałem się, ale jak się zapytałem to mówiła że nie ma nikogo. To była nieprawda. Zdałem sobie sprawę, że nie mam żadnego wpływu na nią i na to co robi i poprostu poddałem się z tym wszystkim. Zgodziłaem się na sprzedaż domu, na papiery rozwodowe, nie robiłem z niczym problemu, przestałem walczyć. Przeprosiłem ją, zrozumiałem swoje błedy, otworzyłem się, ale ona nie chciała słuchać, nie uwierzyła a to było najbardziej szczere jak tylko potrafiłem. Prosiłem ją o to żebyśmy poszli po pomoc, że z pomocą psychologa damy radę, ale ona nie słuchała. Nie słuchała nikogo z otoczenia, ani mnie ani rodziny. Ziała tylko do mnie nienawiścią.Wciąz mieszkaliśmy razem w jednym domu, ale w osobnych sypialniach. Po paru tygodniach będąc w pracy dostałem od niej wiadomość, że przeprasza. Strasznie się ucieszyłem, tego dnia nie myślałem o niczym innym jak o tym co zrobię żeby być lepszym dla niej, jak ponownie włążę obraczkę na jej palec ślubny, że pojedziemy na super wakacje bo zasługujemy. Miałem tysiąc pozytywnych myśli na minutę. Po powrocie do domu i gotowy na rozmowę o tym jak naprawimy nasz związek usłyszałem: zdradziłam cię, zdradziłam z tym samym kolesiem, zktórym pocałowałam się parę lat temu. W pierwszym momencie nie poczułem gniewu i złości, nie docierało chyba do mnie co ona mówi. Ja tu przyszedłem naprawiać siebie, nas i walczyć a ona mi wbija nóż prosto w serce. Gniew i złość i żal przyszły po paru dniach. Robiłem wyrzuty, gryzłem się z tym, zacząłem się porównywać do niego, co jest ze mną nie tak, czy ja jestem gorszy? I tak kolejne parę tygodni. Ona mówiła, że przyznała się bo chce zbudować nasz związek od początku, na szczerości, że zrozumiała swój błąd, że rodzina jest najważniejsza. Przypominała mi nasz dzien ślubu i wiele innych cudownych momentów z naszego życia. I chociaż od zawsze powtarzałem, że zdrady nie wybaczę to zacząłem się zastanawiać czy może nie spróbować, bo przecież mamy dwojkę cydownych dzieciaków, dom, tyle nas łączy... Tylko w tym wszystkim co mówiła i jak się zachowywała cały czas mi coś nie pasowało. Nie widziałem tej prawdziwej szczerości, tego poczucia winy za najgorsza krzywdę jaką można wyrządzić sobie na wzajem. Nie widziałem tego zrozumienia własnego błedu.Ale potem wyszło na jaw dlaczego napisała to przepraszam, dlaczego chciała znów być razem. Bo jej nowy facet się nią zabawił i ją po paru tygodniach zostawił. Tego mi oczywiście nie powiedziała. Dowiedziałem się od innych. Po konfrontacji przyzała że to prawda i wtedy po raz kolejny mój świat runął. Bo wszystko co mi mówiła, sposób w jaki prała mi głowę, jak chciała mną zmanipulować to wszystko było tylko dlatego, że jej drugie życie się posypało. To wszystko to było kłamstwo. Brnęła w nie, wciagąjać przy tym rodzinę i znajomych. Nie docierało do mnie jak można zrobić coś takiego drugiej osobie. Chociażby z szacunku że byliśmy 16 lat razem, nie powinna kłamać. Ja nie znając prawdziwego powodu jej porotu, codziennie myślałem czy nie spróbować znów, nie przełknąć tego, zagryźć zęby i się poświecić. Tym kłamstwem pozowiła mi na to, że w pracy dostawałem napadów płaczu, zadręczałem się myślami.Znów przechodziłem hustawki humoru, jednego dnia jej nienawidziłem, a innego docierało do mnie że chyba ją wciąż kocham. Wspomnienia nie pomagały w tym w ogóle. Miałem ciągłą walkę serca z rozumem. Rozum mówił, nie to koniec tam nie ma przyszłości, a serce nie chciało odpuścić, porzucić tego co nas łaczy. Nie mogłem spać, budziłem się w nocy z koszmarami. Zatraciłem poczucie głodu, schudłem 8kg.Przeszedłem przez wszystkie etapy emocji jakie towarzyszą po zdradzie. Znów przechodziłem żałobę, płakałem jak bóbr chociaż wcześniej przez lata nie uroniłem łzy. Jej świat też się zawalił, ale w każdej rozmowie ona wciąż mnie atakowała. Próbowała zrzucić to poczucie winy na mnie. Obarczyła mnie całą winą za to co się stało. Co rusz wyciągała jakieś złe momenty z przeszłości i przyczepiała je do tego co się dzieje. Wmawiała mi, że ona próbowała ze mną rozmawiać miesiące wcześniej przed tą wielką kłótnia. Tylko dla mnie to nie była rozowa; to były pretensje i rządania. Nigdy nie doszliśmy do źródła problemu.Jestem optymistą, który twardo stąpa po ziemi. Nie podejmuje decyzji pochopnie, wszystko przeanalizuje, rozpatrze każdą opcję. Nie potrafiłem jej znienawidzić na stałe, to uczucie przychodziło ale za chwilę mijało.Widziałem, że jej też jest źle, że cierpi. Zoferowałem, że dopóki mieszkamy w tym domu to na ile będe mógł to jej pomogę. Oczywiście mi samemu też było ciężko, miewałem napady złości, żalu, gniewu i płaczu. Tylko dzieciaki mnie napędzały, wiedziałem że to dla nich muszę się szybko pozbierać i żyć dalej, zadbać o ich przyszłość.Przegryzałem to powoli w sobie. Walka rozumu z sercem wciąż trwała, ale rozum zaczął wygrywać. Dziś napisałem list do żony. Nie był to list obwiniający ją, tylko list o tym co czuję i jak ta cała sytacja na mnie wpłynęła. O tym jakie wnioski z tego wyciągnałem na przyszłość i co chcę zrobić z tym dalej.Zdałem sobię sprawę, że w przeszłości zawiniłem, nie zachowywałem się jak mąż, partner, przyjaciel. Nie zadbałem o jej potrzeby, tylko odsuwałem się powoli na bok. Jasne dbałem o to żebyśmy żyli na poziomie, dbałem o dom, remontowałem, robiłem masę nadgodzin żeby na wszystko nam starczało. Ale nie rozmawiałem z nią. Zabrakło nam dialogu, wspólnych zainteresowań, wspólnych momentów i to powoli nas oddalało od siebie.Zrozumiałem też, że i ja nie byłem w tym szczęśliwy. Jej codzienne pretensje i kłotnie, moje zmęczenie, stres w pracy i problemy życia codzniennnego sprawiły, że nie czułem ochoty na zbliżenie, przytulenie. Moja więź emocjonalna do niej stawała się coraz cieńsza. Przestałem się cieszyć z życia. Wyremontowany dom, super fura na podjeżdzie ucieszyły tylko na chwilę. Przestałem doceniać czas z rodziną, bo się wiecznie kłóciliśmy. Chciałem jej unikać, żeby się w końcu zamknęła i dała mi świety spokój.Przez tą kłótnię zrozumiałem, że nie chcę takiego życia, ja znów chcę być taki jak kiedyś, pogodny i zabawny, cieszyć się z głupot, wygłupiać się na codzień i w łóżku, mieć satysfakcję z zabawy z dziecmi. Chcę żyć.I zdałem sobie sprawę, że to nigdy nie nastąpi dopóki będę z moją żoną. Obojętnie jak mocno byśmy się nie postarali, to te myśli i to co się stało by do mnie wracało. Gnębiłbym się tym w życiu codziennym, a ją pewnie w każdej drobnej sprzeczce. To co się stało wyryło w mojej głowie obraz nieodwracalny, nienaprawialny. Zdałem sobie sprawę, że wydarzyło się tak wiele, że tego się już nie da odbudować, a każda próba naprawy byłaby odroczeniem wyroku. Pogodziłem się z tym co się stało, dzieje i stanie. I chociaż nie wiem co przyniesie przyszłość (mam 33 lata) to wiem, że kiedyś przyjdzie ten moment, że znow poczuje się szczęśliwy, że bedzie tam ktoś dla mnie a ja dla kogoś - tak jak było wcześniej między mną i żoną. Tylko tym razem nie popełnie tych samych błedów. Będe otwarty w okazywaniu uczuć i będę o to zabieagał.Mineło zaledwie parę tygodni od tego wydarzenia, a ja dziś mogę powiedzieć że jest mi w końcu lepiej. Co mi pomogło? Napewno pogodzenie się z tym, że to co się stało jest nienaprawialne. Wiem, że cięzko jest odpuścić i zostawić osobę z którą się spędziło połowę swojego życia, ale dla mnie innej drogi nie ma.
  5. źródło: http://www.zdradzeni.info/news.php?readmore=5524 Witam wszystkich. Podziele sie swoimi opiniami na temat zdrady. Mam 37 lat. Jestem pracownikiem mundurowym. Mamy ( jeszcze z moja zona) dwójkę dzieci 13 lat corka i syn 7 lat. Opowiem teraz co mnie spotkalo w sylwestra- a moze i wcześniej... Z zona bylismy 10 lat malzenstwen. Byla dobra matka, a przynajmniej tak mi sie wydawalo. 2 lata temu zachorowala na raka piersi. Na poczatku szok bo byl zaawansowany i duzy. Poźniej szukanie ratunku. Na poczatku zdalismy sie na medycyne akademicka nie pomoglo chemia ja zniszczyła. Zaczelem szukac. Zaczelo sie od ziół, pozniej nauka leczenia calego organizmu medycyna naturalna. Sciagalem leki ze Stanow i Szwajcarii. Moja zona nie pracowala i nie pracuje. Z jednej oensji bylo ciezko. Zylismy na stancji. Ale udawalo mi sie to pozyczyc to zaribic i na leczenie alternatywne bylo. I cud! Rak zaczal sie cofac. Jednak przezyta chemia spowodowala depresje u zony. A raczej byla juz ona wczesniej przed choroba. W ubieglym roku w sierpniu zabraklo mi pieniedzy na jej leczenie, wiec w listopadzie wyjechalem do Anglii zeby zarobic lub pozyczyc od znajomych. W tym czasie moja zona znalazla sobie goscia do wozenia jej do warszawy,ktory u nas w mieszkaniu robil meble na zamowienie. Dowiedzialen sie o 5.02 w sylwestra ze odchodzi bo chce zyc z nim. Zalamalem sie. To ja pracowalem po kilkanascie godzin. Pozyczalem. Kupilem nawet w ubieglym roku mieszkanie zeby nie myslala o chorobie. A tu zdrada i szok! Tlumaczyla ze cos wygaslo ze to juz kilka lat ze to przez chorobe i przez to ze ja zaniedbywalem. Nie wiem kiedy proponowalem wyjscie, wyjazd gdzies glupia kawe na miescie ciagle slyszalem ze nie i tak rok w rok. Nie zdradzilem jej a mialem duzo okazji. Teraz mieszkamy w jednym mieszkaniu. Robi mi brudy w pracy zastrasza. Probuje zabrac mi wszystko. Zarzadala nawet ze niby nie mam honoru, bo ona wielce chora, bym wyprowadzil sie z domu. Dobre. Jest tak beszczelna i egoistyczna ale nie mam sily wyrzucic jej z domu po tym co mi zrobila. Sa dzieci które nie rozumieja calej sytuacji. Nie wiem doradzcie co robic. Mam juz rozne glupie mysli. Wiem ze nie wygram z nia i jej nowym partnerem. Nie chce byc posadzony o znecanie. A kobiety wiele moga naklamac Policji w tej kwestii. Wiem jedno: nievwarto pomagac osobie ktora na to nie zasluguje. Teraz mam kredyty i żal. Najwiekszy do siebie ze bylem taki glupi i ślepy...nic to trzeba zyc dalej. Napiszcie co sadzicie o tym i co byscie zrobili na moim miejscu. Teraz jest po operacji. Najprawdopodobniej on ja namowil. Najgorsza jest teraz pustka i odrzucenie... źródło:http://www.zdradzeni.info/news.php?readmore=5528 Nie daje rady... Z górą rok temu odkryłem (już nie pamiętam w jaki sposób wpadły w moje ręce zdjęcia), że żona mnie zdradza. Jednoznaczne zdjęcia i to takie, że niektóre gwiazdy porno mogłyby czuć się zawstydzone. Ja oglądając, wymiotowałem...Klasyczna reakcja mojej "kochanej przez innych żony"; wypieranie się, przyznawanie do tego, czego byłą pewna, że wiem, zrzucanie winy na to, że ją zaniedbywałem i ona "musiała", twierdzenie, że "to tylko seks", błaganie ze łzami w oczach bym jej nie porzucał i cały pozostały arsenał zachowań...W tą moją winę prawie uwierzyłem; uratowała mnie znajoma jeszcze z dzieciństwa...Chciałem jej zrobić "to samo" - nie byłem w stanie...Nie, nie jestem święty. Wielu rzeczy "w tej kwestii" wcześniej doświadczyłem, ale nie potrafiłem jej zdradzić...Uznałem, że każdemu wolno dać jedną szansę, bo każdy może pobłądzić. Postawiłem twarde warunki, ale całkowicie do przyjęcia: terapia, wspólna praca nad związkiem, rezygnacja z "przygód" i moja kontrola nad tą rezygnacją...Zgodziła się, ale sił wystarczyło jej ledwie na miesiąc...Mój wniosek o rozwód bez orzekania o winie (naprawdę nie chciałem jej robić "pod górkę"; zajmuje bardzo prestiżowe stanowisko w dużej, liczącej się w Polsce firmie). O dziwo nie buntowała się i rozwód przeszedł gładko...Tylko co z tego...Z różnych powodów musimy utrzymywać ze sobą kontakt. No, tak jest. Tylko, że ja po każdym takim kontakcie jestem na nowo rozwalony. Pomimo tego co zrobiła, od nowa zaczynam za nią tęsknić i jej pragnąć...Nie pomaga nic: nowe miejsce zamieszkania, nowe aktywności, nowa praca...Jak to wszystko wykorzenić z mojej głowy?Wbić sobie do tego durnego łba, że to już nie jest "moja kochana przez innych żona" tylko ktoś ktoś kto -delikatnie ujmując - okrutnie ze mnie zadrwił...
  6. Mógłbyś coś więcej napisać o tym kumplu co skończył medycynę to trochę mnie to zdziwiło.
  7. Taki kwiatek znalazłem na jednym z portali na ,,e" (większość pewnie zna), założyłem tam konto z ciekawości ,,Jestem tu nowa. Jak jestem online możesz wpaść REALNA , ŻADNE ORALE ŻADEN SEX!!!!!!!!!!! tylko minetka, pieszczoty, rimm mi , footjob, facesitting Na czas studiów zaocznych na AWF pobęde w Poznaniu, nie znam za dobrze waszego miasta ale dam radę Uwielbiam sexowne szpilki, luksusową bieliznę cenię sobie wysoką kulturę osobistą. jakieś szczególy spotkania? PROSZE BARDZO... W ofercie mojej nietypowo bo tylko minetka , facesitting z wspólnym orgazmem,,rimming mi, ja Tobie ręcznie BRAK SEXU NIE AKCEPTUJE STANOWCZO NIEEEEEEEEEEE !!! . Możliwe też dojście stopami z zapytań facetów jakie otrzymuje, Interesuje mnie od Ciebie dla mnie -wyceniam nasze spotkanie na gratyfik w postaci Zygmunta Starego. Prosze nie pytać czy sie spotkam, bo spotkam wyznaczymy dzień i godzinę i już i wpadniesz do mnie, zostaw mi nr, najlepiej ktoś starszy , dojrzały na poziomie człowiek, interesuje mnie jakość a nie ilość !! najlepiej ktoś na stałe na minetkę , bez sexu !!!!!!!!!!!!!!!!!co za wariaty same piszą masakra CZYTAĆ ! gratyfik w postaci Zygmunta Starego!!!!! nie akceptujesz to nie poznasz wyjątkowej damy możliwy wspólny obiad czy miły zakup kwiatka dla mnie , czy prezencik od Ciebie byłoby mi miło , wynajmuje lokum jest w nim ciepło,przytulnie , kawa ciepła i kobieta sexi ubrana na wejściu czyli ja szpilki, pończoszki obowiazkowo i wdzianko przeswitujące i stringi:) 179 osób napisało i dalej pisze, ja nie nadążam a nie zawsze tu zaglądam , odpisze ze spokojem stoickim;) bez sexu tylko to co w ogł" - orginalna pisownia
  8. Cenić się należy, jeżeli przedstawia się jakieś wartości i rzeczywiście się coś w życiu osiągnęło ciężką pracą, także bez dalszego komentarza.
  9. Ja wam powiem panowie, że z tymi kobietami to jedna wielka ściema jest, nie raz słyszałem jak to po 30 spadają im wymagania itd., a tak szczerze to nie wiem czy tylko polki tak mają czy takie czasy są po prostu, ale wszystkie oczekują nie wiadomo czego wiecznie coś nie pasuje im w facetach, zastanawiam się kto je w dzisiejszych czasach wyrywa i kto potrafi sprostać tym ich wymaganiom. :/ Nie to, że się żale, ale wszędzie tylko się kreują na wielkie biznes łomen i są naj, a facetów w Polsce bogatych i przystojnych to nie ma, nie da się tego słuchać. Od najmłodszych lat młodzi są bombardowani tym, że są gorsi a one on nastolatek księżniczki i im się wszystko co najlepsze należy, szkoda gadać wystarczy poczytać właśnie opisy na tych portalach, czy stara czy młoda wymagania z kosmosu, no ale widocznie tak się cenią.
  10. Tutaj jest też ona od 46:22, gdyby nie fajki, tatuaże i infantylna gadka to całkiem, całkiem... A co myślicie o dziewczynie wuwunia ma insta i z tego co wiem jest jeszcze na maxmodels
  11. Nie tylko z biznesu w korpo praktycznie same kobiety, w bankach, aptekach, w urzędach, już nawet tirami zaczynają jeździć. Studiują kierunki typu informatyka, automatyka itd. swojego czasu zacząłem obserwować ilu facetów jest w danej firmie bo aż biło po oczach że praktycznie gdzie nie poszedłem to same kobiety
  12. deleteduser08

    Szwecja

    Widziałem to dziwię się że Szwedzi się do tej pory nie zbuntowali :-S
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.