Skocz do zawartości

Tony Montana

Użytkownik
  • Postów

    75
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Tony Montana

  1. Orient, Panowie. Produkt pochodzący z Japonii, z tzw. wiecznym kalendarzem - Multi Year Calendar. Od 6 lat w moim posiadaniu, jak dotąd niezawodny mechanizm z wychwytem.
  2. Temat bardzo mi bliski, bowiem jestem sam... praktycznie od zawsze. Zabrzmi to zapewne skrajnie idiotycznie, ale nigdy w życiu nie miałem szczęścia do ludzi. Miesiąc temu skończyłem 27 lat. Zrobiłem sobie mały bilans: Przez ten czas byłem tylko w jednym związku trwającym dwa lata. Reszta to nic nie znaczące randki, na których za czasów białorycerstwa traciłem szmal, czas i energię licząc, że bycie miłym przyniesie mi jakąś korzyść. Nieco później, gdy zacząłem rozumieć w co się gra i mieć wymagania względem kobiet na spotkaniach miały minę, jakby chciały powiedzieć: "Ejjj, gościu. To ja tu przyszłam wymagać, a nie Ty, dobrze się czujesz?" Swego czasu korzystałem z technik PUA, żeby kogoś poznać. Pomijając fakt, że żyjemy w hermetycznym społeczeństwie, w którym osoba zapytana, chociażby o godzinę zachowuje się jak napadnięta przez nożownika to osobiście, czułem się jak żebrak proszący o drobne. Porzuciłem to zajęcie. W szkole, kiedy ktoś potrzebował pomocy byłem najlepszym kumplem, kiedy potrzebowałem jej ja - byłem utrapieniem. W pracy po kilku latach dowiedziałem się, że osłaniałem gościa, który mnie podpierdalał do szefostwa, a drugi, którego uczyłem zgarnął mi robotę, o którą nie walczyłem, bo obiecał, że mi pomoże jak będzie wyżej. Aha, akurat... Każda znajomość opierała się na tym, żeby kogoś wykiwać, naciąć na kasę albo zyskać profit w pracy. Ci bardziej lojalni byli ode mnie znacznie starsi i wiadomym jest, że gówniarz nie zada się z gościem, który ma żonę, dziecko i kredyt na mieszkanie. Jest to możliwe, ale rozumiecie, o co chodzi. Kiedy już ktoś się z kimś spotkał rozmowa głównie opierała się na tym, co kto ma, ile zarabia, co chce zrobić, że wszystko jest do załatwienia bez problemu, wszędzie sami znajomi, a kiedy przychodzi, co do czego... "No wiesz, teraz nie mogę, bo ktoś tam zajęty jest, ale poszukam jego numeru telefonu, oddzwonię, bo nie mam teraz jak gadać"... i wieczna cisza. Po co komu takie relacje? Interakcja z ludźmi, którzy nie są dla Ciebie życzliwi. Kontakt z osobami, z którymi musisz stale się konfrontować, żeby wyjść z twarzą. Obcowanie z ludźmi, którzy rosną tylko wówczas, kiedy dewaluują Twoje poczucie własnej wartości. Zadawanie się z personami, które mają w tym wyłącznie jakiś interes (niekoniecznie korzystny da Ciebie) lub też idąc w drugą stronę - dla zabicia czasu na niezobowiązujące chrzanienie głupot, które jest zwyczajnie męczące w tematach, których omawianie nie posunie Cię ani o centymetr naprzód i jest po prostu jałowe. Tak, często czuję samotność i nie chodzi tu o bycie w związku, czy nie. Po prostu nie ma w moim otoczeniu osoby, z którą mógłbym ot tak, nawet zwyczajnie pogadać. Bez spiny. Mierzenia się. Konfrontacji. Porównywania. Udawania kogoś, kim się nie jest. Całe życie tego nie miałem, także oczywiście, czuć ten brak, ale samotność kształtuje charakter i uczy, że będąc w sytuacji, kiedy jesteś zdany wyłącznie na siebie nie założysz od razu stryczka na szyję. Idąc tropem piramidy Maslova potrzeby poczucia przynależności są istotne, ale nie najważniejsze, a patrząc na ludzi w Polsce powiedziałbym nawet, że to jest luksusowa zachcianka. Chcąc, nie chcąc - tego się właśnie trzymam.
  3. Witam wszystkich po mojej dłuższej nieobecności spowodowanej... i tak gówno to kogo obchodzi, zatem do rzeczy. Czytam, czytam, czytam i najbardziej rozbawił mnie fragment: W czasach, gdzie wszyscy chcą wszystko na jeden "klik" niewiele osób chce czekać nawet w kolejce do kasy, a kobiety... jakaś szara myszka z rodziny, gdzie każdy jej pilnował i krótko trzymał to mooooooooooże... ale doświadczenie mówi, że też niekoniecznie. Problem polega na tym, że od razu stawiasz wymagania. Dziewczyna, która rozładowałaby mnie ze stresu... a one stresu nie mają? Nawet jeśli to jakiś gówno-stres, typu kartkóweczka na wejściu z pracy socjalnej. Tak jak Bracia Ci piszą - musisz być perspektywiczny, czyt. mieć kasę albo niezłą robotę, która tą kasę przyniesie. Ewentualnie zbajerować jakąś licealistkę niezłymi ciuchami i luzackim stylem bycia, ale to zabawa na krótką metę, chyba, że wkręci się na dłuższą relację, ale i tak zaraz zacznie jej przeszkadzać brak fury, bo koleżanki i ich faceci to mają, bla, bla, bla... To wszystko jest zbyt złożone, by załatwić to jednym postem - sam pracuję odkąd skończyłem szkołę średnią (zawodowo i usiłując stworzyć coś własnego po godzinach), mam auto, mieszkam w domu za miastem i dziewczyny nie mam. Mało tego - nie mam nawet znajomych do pogadania, bo Ci tylko czekają na moje potknięcie, żeby móc się pośmiać. I wiesz, co Ci powiem? Jebać to. Zajmij się relacją z samym sobą, wszak to jedyna relacja, z którą zostaniesz do końca życia. Znajdź pracę, ale nie jakiś syf, w którym będziesz słyszał jak się starzejesz i umierasz za życia jak ja na początku zawodowej ścieżki. Poszukaj nawet nie w zawodzie, może akurat zafascynuje Cię coś innego, bo skąd masz wiedzieć, czy chcesz robić to, co studiujesz nie próbując czegoś innego? Wiem, trudno tak żyć bez czegoś, czego się pragnie, bo sam tak żyłem, ale czy to jedyne Twoje pragnienie? Przemyśl to... A panny? Przyjdą same, wszak to nie my starzejemy się pierwsi.
  4. Często idąc do klubu w pojedynkę można spotkać stado pijanych "obywateli" i obskoczyć wpierdol ot tak, dla zabawy. Znam takich, którzy traktują to jako sport - złapanie w kilku i potaczanie samotnego wędrowca po chodniku. Głupie? Nie, raczej nie... to jest popierdolone! Co do sylwestra - mam 26 lat i wszystkie spędzałem w domu z rodzicami. Rodziny innej nie mam, a kiedy ktoś mnie zapraszał to miał w tym swój cel - poza domem nie piję i widziano we mnie potencjalnego kierowcę, który w poczuciu wdzięczności za zaproszenie będzie woził pijaną hołotę od baru do baru. Nigdy z takiej oferty nie skorzystałem. Tak jak napisano wyżej - noc jak każda inna, tylko więcej hałasu, bo jakoś trzeba urozmaicić życie wiecznie pracującym ludziom. Mój sylwester od lat wygląda podobnie - oglądam film albo gram na komputerze, albo czytam książkę, albo też gram na gitarze. O północy raczej szampan, czasami wino, sporadycznie bywało whisky. Pogapię się przez okno na fajerwerki, chociaż co roku planuję coś kupić samemu, ale wolę za tę kasę zamówić sobie jakieś narzędzie do garażu z allegro. Spędzając samotnie sylwestra uważałem kiedyś, że faktycznie jestem gorszy i nie akceptowany przez społeczeństwo, ale po latach stwierdzam, że to właśnie było (nadal jest!) moją siłą - sam wybierałem to, co chciałem robić nie słuchając społeczeństwa, bo tylko my sami wiemy, co jest dla Nas najlepsze. Fajnie jest spędzać dni z osobami, którym w życiu jest z Tobą po drodze, ale jeśli ich nie ma to stratą czasu jest ich uporczywe szukanie, a dlaczego... to już wiecie z audycji odnośnie szukania szczęścia na zewnątrz.
  5. Bardzo serdecznie podziękuję za tego typu rady, bowiem dzięki takiemu podejściu po rozstaniu z "esencją" mojego życia straciłem ok. 1,5 roku czując jedynie rozczarowanie i niechęć do dalszej egzystencji. O ile różne teksty można podzielić na przydatne i te mniej pomocne to uważam, że ten temat jest mocno indywidualną sprawą. Kupując psa liczysz się z teoretycznym posiadaniem przez niego pcheł. Myślę, że to dość jasna analogia...
  6. Ostatni koncert w 2017 roku - 4 godziny mojej ulubionej muzyki.
  7. Koszulki z patternem typu v-neck (serek i guziki, ale jedynie jako dekoracja) i biere w ciemno.
  8. Miałem drobną przerwę od forum, dlatego wybaczcie, że życzenia składam w samym środku imprezy. Wszystkim forumowiczom życzę spokojnych świąt w gronie najbliższych... wszak niektórym ten spokój będzie potrzebny w kontaktach z niektórymi ludźmi z rodziny. Podobno ludzie spotykają się głównie raz w roku podczas świąt, żeby uświadomić sobie, dlaczego przez pozostałe dni żyją osobno, ale to nie jest obligatoryjne. Bardzo serdecznie dziękuję Wam za przywrócenie mnie do życia, gdzie czułem, że jestem u progu stanów depresyjnych i straciłem chęć do życia, a co gorsza - miałem go dosyć. Życzę Wam odwagi w wyrażaniu siebie oraz sięganiu po coraz więcej od życia. Chęci uczenia się nowych rzeczy oraz wiary, że to, co sobie zaplanujecie jesteście w stanie osiągnąć. Wytrwałości, bowiem po każdej burzy zza chmur pojawia się słońce, a także szacunku i uznania dla samych siebie, bowiem w pogoni za marzeniami nie zawsze spoglądamy za siebie i nie klepiemy się po plecach mówiąc: "Dobra robota, stary". Każdy z Nas jest często jedyną osobą, która może uzyskać wsparcie wyłącznie od siebie. Zadbajmy o tę relację - zostanie ona z Nami do końca życia. A nade wszystko - szanujmy się, bowiem szacunek i uczciwość to towar deficytowy w tych nastawionych na zysk za wszelką cenę czasach. Wesołych Świąt, Bracia!
  9. Co prawda nie przeziębienie, a grypa, ale myślę, że może komuś się to przydać.
  10. Zgadza się. "Jesteśmy pokoleniem wychowanym przez kobiety. Czy kolejna baba to dobre rozwiązanie?" Dużo czasu nie upłynęło odkąd skończyłem 20 lat, bo zaledwie sześć, mimo to pewne rzeczy bym skorygował. Nie popełniłem żadnego poważnego życiowego błędu, mimo to pewne rzeczy bym zmienił: 1. Nie szukał akceptacji na zewnątrz. 2. Był totalnie sobą i nie starał się asymilować się z otoczeniem. 3. Przestałbym zastanawiać się nad tym, co inni sobie o mnie pomyślą, a co za tym idzie - zwiększył pewność siebie. 4. Wcześniej rzuciłbym pracę, która mnie unieszczęśliwiała i nie dawała odpowiedniej kasy, a tkwiłem tam, bowiem wiedziałem, kiedy i z której strony mnie coś pierdolnie - taki pseudo "komfort". 5. Wcześniej poszedłbym za swoją pasją, tj. motoryzacją i gitarą elektryczną, nie zrobiłem tego, bo bałem się, że stracę tylko czas jeśli mi się nie uda. Teraz na to nie zważam, po prostu to robię. 6. Olałbym laski, które olały mnie, zamiast starać się z nimi skontaktować za wszelką cenę. 7. Chętnie trafiłbym na Marka znacznie wcześniej, bowiem popadając w matriksowe schematy uwierzyłem, że życie "właśnie tak wygląda", a takie życie niezupełnie mnie satysfakcjonowało. Trafiając na forum poznałem innych ludzi, którzy też widzą, że schemat życia: narodziny, szkoła, praca, żona, dzieci, kupno vana, śmierć, raczej nie jest tym wymarzonym, a co najważniejsze - jedynym. Nie będę pisał, że dymałbym więcej, bowiem nie miałbym na to zapewne czasu tak jak i teraz, a ponadto boję się nieplanowanej ciąży i alimentów bardziej niż ognia.
  11. Macie ciekawe spostrzeżenia. Sam osobiście nigdy nie brałem się za dziewczyny kolegów i nie planuję - nie z uwagi na to, że to "ich" kobiety, ale z szacunku do samego siebie i kumpli, bowiem odbudowanie zaufania po incydencie związanym z uwiedzeniem czyjejś kobiety jest niemożliwe. A co w wypadku kiedy od siebie odejdą? Cóż... zdania są podzielone. Później do siebie wracają, a kumpel jak się dowie to różnie z tym bywa - niby nic nie zrobiłeś, wszak nie byli ze sobą, ale jak w tym dowcipie: "niesmak pozostał". Czasami to gra ze strony kobiety - rozstać się, skoczyć w bok i wrócić - niektórzy to łykają i są dalej w związku. Mnie osobiście dziewczyny moich kumpli nigdy nie pociągały, bo na ogół nie są w moim typie, a nawet gdyby... no nie wiem... mam jakiś odruch, że nie jestem w stanie związać się emocjonalnie, ani nawet fizycznie z kobietą człowieka, którego znam. Trudno to nazwać, ale mnie to po prostu odpycha. Nieważne, czy to kumpel, czy nie... jak znam faceta, który pukał jakąś dziewczynę to mi przy niej nawet nie stanie. Serio. Skojarzenie na wzór pięknie odszykowanego auta na sprzedaż, że aż oczy grają, kiedy wiesz, że kiedyś pałował go aż silnik wiszczał młody rycerz ortalionu - wszystko spoko, wygląda ładnie, ale coś tutaj, jakieś takie nie tego... Wiecie o co chodzi...
  12. Jeśli nie będziesz się realizował, a każdą wolną chwilę zaczniesz spędzać ze swoją damą to po Tobie. Z tego, co wyczytałem myślisz o budowie domu - u mnie wyglądało to tak, że kiedy o tym powiedziałem do swojej ówczesnej panny podkreślając, że to pochłonie znaczną część moich funduszy oraz wolnego czasu to było wielkie poruszenie, że będziemy mniej razem wychodzić do lokali. Kumasz to? Bo ja nie... Mówiłeś o tym swojej damie? Tak? Jak reakcja? Nie? Powiedz i podkreśl, że będziesz jej potrzebował to pomocy (wymyśl jakąś pierdołę, coś podać, przytrzymać, itepe.) i zwróć uwagę na reakcję. Negatywna to uciekaj, a pozytywna... to też wiej, gdzie pieprz rośnie, bo z tego co piszesz to szykują się z tego niezłe kłopoty w przyszłości.
  13. Podepnę pod temat inne pytanie - pamięta ktoś nazwę audycji, w której Marek jechał autem i mówił o tym, że szczęście zależy od naszego układu hormonalnego? To było fajne, chcę kumplowi to pokazać,ale nie mogę tego namierzyć.
  14. Dzięki za wrzutę @Adolf, bardzo mądre rzeczy ten człowiek mówi.
  15. Od połowy ubiegłego tygodnia zacząłem biegać. Niewiele, bo 1 kilometr ostrego marszu i 1 kilometr biegu, muszę wejść w rytm, bowiem nigdy nie biegałem na dłuższe dystanse.
  16. Też nie mam żadnych kolegów, bo tym, którym ufałem próbowali mnie kiwać. Też nie mam z kim wyjść, ani specjalnie pogadać. Mam 26 lat i też mieszkam z rodzicami, lecz z Nimi się świetnie dogaduję. Z tym jest trudno polemizować, Człowiek przesiąka otoczeniem w którym się znajduje. Generalnie ideałem byłoby odseparowanie się od nich, lecz znam warunki płacowe i ceny mieszkań, nawet pod wynajem, także może to zabrzmi idiotycznie, ale proponuję stworzyć swój własny świat. Taki oddział zamknięty, w którym możesz się zatrzasnąć i na czymś skupić. Masz pewnie swój pokój? Zatem to dobry początek... Może inaczej - masz rozwiniętą inteligencję emocjonalną i pewnie ktoś to zauważył i zaczął wykorzystywać. Szkoła to festiwal drapieżników. Sam nie miałem lekko w podstawówce i gimnazjum. Kiedy wyjechałem do szkoły średniej do większego miasta, gdzie nikt mnie nie znał mogłem zbudować siebie inaczej. Polecam zmianę otoczenia, stałą pracę nad swoimi przekonaniami i będzie dobrze. Pamiętaj - myśli są odzwierciedleniem rzeczywistości przepuszczanej poprzez filtr Twoich przekonań. Pomyśl, czy ów filtr jest właściwy. Nie jest? Co chcesz zmienić? Powoli, małymi krokami - nie od razu Rzym zbudowano. Ooooo staaary. Co do samotności to nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo Cię rozumiem, lecz zadaj sobie pytanie - czujesz samotność, czy osamotnienie? Wbrew pozorom to nie to samo. Samotność to tęsknota za ludźmi. Osamotnienie to pogodzenie się z faktem, że lubisz ludzi i przebywanie z Nimi - ale ich nie potrzebujesz by cieszyć się życiem. Trudno o wsparcie w dzisiejszych czasach, bowiem mamy społeczeństwo, które stale chciałoby tylko brać, czerpać od Ciebie energię. Musisz sam się zmotywować, inaczej nie da rady. Sam napisałem ok. miesiąc temu post, że miewam samobójcze myśli. Nieszkodliwe, ale sam fakt, że je miewałem był niepokojący. Znajdź cel w życiu - chłopaki mi podpowiedzieli, teraz ja chcę podpowiedzieć coś Tobie. Znajdź cel w życiu. Nie szukaj tego, czego nie umiesz, a tego, co chcesz się nauczyć. Nie umiesz naprawić kranu? Popatrz jego budowę w necie - to banalnie prosty mechanizm. Remont? Wszystko jest na youtube - pooglądasz filmiki, będziesz miał pojęcie co i jak. Kup narzędzia i próbuj swoich sił. Spierdolisz coś? To nic. Już wiesz jakich błędów uniknąć, jesteś mądrzejszy. Sam na dniach mam kłaść kamień dekoracyjny na ścianę, czego nigdy nie robiłem. Poczytałem, jaki klej, co do czego, obejrzałem kilka filmików i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nigdy nie mów, że czego nie umiesz, bo jeśli będziesz to robił to Twoja podświadomość w to uwierzy i faktycznie zrobisz coś źle. Auto to grubszy szpadel - dobrze wziąć do pomocy przy kupnie kogoś, kto się zna, a później zaznajamiać się z budową w praktyce. Jak kupisz rumpla to tylko się wkurwisz, ale jak ktoś Ci doradzi to na spokojnie obczaisz co i jak. A co w przypadku, jeśli ta grupa pierdoli głupoty? Też czasami zdarza mi się trafić w jakieś denne towarzystwo, w którym czuję się jak małpa z papierosem. Ktoś rzuci jakąś denną uwagę, zjebany żart, a wszyscy kiwają głowami, że to takie zabawne, a ja mam minę w stylu WTF? Ponadto nie podporządkowuj się pod jakąkolwiek grupę - masz wyrażać siebie, a nie stanowić tło dla innych. Do wspólnych tematów trzeba mieć podatny grunt, czyli ludzi, z którymi coś Cię łączy. Przypadkowe osoby nie gwarantują zadowolenia z konwersacji, jeśli macie zupełnie inne światopoglądy, tudzież zainteresowania. Ale z jakiegoś względu ją zmieniłeś. Podjąłeś decyzję. Być może była błędna, ale chciałeś coś zmienić w swoim życiu. Nie piętnuj się za to, idź dalej. Podejmuj świadome działania tylko w zgodzie z samym sobą, a nie innymi, chyba że chcesz, żeby to wszyscy wokół Ciebie byli szczęśliwi, ale nie Ty. Słuchaj opinii wszystkich ludzi, ale decyzje podejmuj samodzielnie. Zdanie innych? A kim oni są? Jeśli coś w życiu osiągnęli warto czasami niektórych wysłuchać, ale jeśli chodzi o osoby, które tylko hejtują, żeby podnieść własną samoocenę proponuję otrząchnąć się i kazać kilku osobom działającym na niekorzyść Twojej kondycji psychicznej po prostu spierdalać. Brzmi jak brzmi, ale czasami to jedyna opcja. Pomimo tego, że przedstawiam Ci alternatywny punkt widzenia też miewam chwilę słabości. Ty, ja i inni użytkownicy forum, którzy raczej się ze mną zgodzą. Nie masz wpływu na przeszłość, pogódź się z tym. Też stale pracuję, robię różne rzeczy, które mnie drażnią, wieczorem z kimś bym pogadał, wyszedł na piwo, podzielił się jakimś problemem, wysłuchał kumpla, doradził, ale wiesz co? Podobnie jak Ty nie mam nikogo takiego, a żebranie o znajomości z innymi źle się kończą, zwłaszcza z kobietami. Rada? Zadaj sobie pytanie: co musi się stać, żebym poczuł się jak mężczyzna? A później zacznij to wcielać w życie. "Nie można zjeść słonia w całości, ale można po kawałku."
  17. A6W również odradzam - plecy bolą po tym niesamowicie nie wspominając już o bólu kręgosłupa na odcinku lędźwiowym. Ja sobie odpuściłem.
  18. Ze swoją ówczesną damą, z którą się spotykałem i ona chciała wziąć ze mną ślub (ja niekoniecznie) też nie szło się porozumieć w momencie, kiedy miała styczność ze swoją matką. Jej ojciec? Nie zgadniecie - też drinkował. Teraz po latach przeglądając to forum wyciągam wnioski, których wcześniej nie widziałem - żona swoim gderaniem miała wpływ na tą sytuację. Nie mam na to dowodów, ale wiele na to wskazuje. A ciągu dalszego historii chętnie się dowiem.
  19. @marios27 Dokładnie, a to jest właśnie przykre. Jest się po prostu uprzejmym w stosunku do kobiety to jest się dymanym, jest się człowiekiem, który żąda szacunku, a nie traktowania jak kolejnego uniżonego sługi to jest się prostakiem, no bo "mężczyzna powinien biegać za kobietą" i paradoksalnie faceci, typu "pieski" mają większą styczność z kobietami. Pieskiem nigdy nie byłem z uwagi na wspomniany szacunek do siebie, ale przez to mam ograniczony dostęp, bo one lubią otaczać się facetami, którzy są na wezwanie albo mają hajs. Nie nadaję się do tej roli i nie jestem aż tak bogaty, żeby to za mną biegano, a zatem jest jak jest.
  20. Zazdroszczę takich problemów Jestem sam od dwóch lat i jakoś nie mam szczęścia do kobiet.
  21. Pomysł przedni, jestem za. Ludzie bardziej obeznani w temacie - jeśli mieli by ochotę - mogli by podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem jakich błędów unikać, co przynosi pozytywne efekty itd. Nie tak dawno, bo jeszcze wiosną byłem w stanie zrobić 115 brzuszków, 15 podciągnięć na drążku podchwytem i 77 pompek, co jest moim życiowym rekordem - sęk w tym, że po tym ostatnim wysiadł mi lewy bark i przez ok. miesiąc ledwo spałem z bólu, a fizjoterapia gówno mi dała. Latem zaniechałem ćwiczeń, bowiem pracowałem dość ciężko fizycznie i nie chciałem się dojechać na amen, żeby nie wstrzymywać roboty. Listopad jest moim miesiącem wypoczynkowym - remontuję wnętrze domu, więc się za bardzo nie namacham, ale faktycznie chcę od grudnia ruszyć z kopytem, zatem... byłbym zainteresowany nowym działem, a zwłaszcza dietami, bowiem nigdy nie potrafiłem jej sobie ułożyć, a mam trochę inny problem - jem co chcę i ciężko jest mi przytyć. Mam 176 cm wzrostu i 69 kg wagi od kilku lat, a chciałbym mieć, ok. 75. Wskaźnik BMI jest w normie, ale masa by mi się przydała.
  22. O jakim przebudzeniu mówicie, bo chyba nie łapię o co kaman.
  23. Czytając Was, Bracia, aż przypomniała mi się pewna sytuacja, kiedy bodajże 5 lat wstecz poznałem pewną pannę mieszkającą ode mnie ok. 80 kilometrów. Miałem 21 lat, byłem napalony na nową dziewczynę, świeżo zacząłem zarabiać pierwsze pieniądze, kupiłem swojego wymarzonego Opla Astrę II, bank trzymał mnie za gardło, ale takie było moje marzenie i jak miałem gdzieś dalej jechać to oglądałem prognozę pogody, żeby przypadkiem mi grad fury nie pobił. Raz nawet wziąłem taką grubszą plandekę do bagażnika. Niby brzmi komicznie, ale zrozumie to tylko ten, co zainwestował w to czas, pieniądze i kawałek serca. Pojechałem poznać pannę. Pierwsze spotkanie git, na drugie wpadła do mojego miasta - też nawet, nawet. Za trzecim razem wystawiła mnie do wiatru, bo zamiast się ze mną spotkać powiedziała, że idzie z kolegą na wesele. Już wtedy powinienem ją odstawić, ale byłem odpowiednio głupi by tylko się wkurwić i nic nie zrobić oprócz rozłożenia rąk w geście bezradności. Odezwała się po tygodniu, że mogę do Niej przyjechać (jupi!), zabrać ją i jej znajomych i gdzieś pojechać nad jakieś jezioro... eeeeeeee... WTF? Chciałem spotkać się z Nią w 4 oczy, a ona mi zaczęła ściągać do mojej wymarzonej fury kupionej za ostatni grosz stado swoich znajomych,żeby pobujać się na mój koszt. Już samo to stwierdzenie podbiło mi ciśnienie, ale najlepsze dopiero się zbliżało. Wyraziłem swoją dezaprobatę, co do w/w pomysłu, jednakże zapytałem, na co mogę od Niej liczyć, jeśli zgodzę się gdzieś ich zawieźć? Odpowiedź: "Jak to co? No będziesz miał satysfakcję." Po tych słowach odnotowałem znaczny spadek ciśnienia w kabinie. xDDDD Pomysł wyśmiałem i kategorycznie odmówiłem tego wątpliwej jakości przywileju. Wówczas pomyślałem, że może postąpiłem zbyt ostro, ale teraz czytając Was widzę, że jednak miałem przebłyski logicznego myślenia, a nie dawania się do wodzenia za nos na poczet wilgotnych spotkań. Szacunek do siebie to podstawa podstaw. Nie ma zamienników do tego uczucia.
  24. Moje auto to na parkingu nawet łatwo rozpoznać. Nie, nie jest oklejone, ani tuningowane - seryjny wygląd, ładna felga i lakier, który regularnie woskowany zapewnia połysk. To widać - nawet brudne auto, chociażby z uwagi na obecną aurę sygnalizuje, że to tylko powierzchniowe zabrudzenie z uwagi na warunki atmosferyczne, a nie niedbalstwo właściciela. Środek? Nie trzeba być pedantem - wystarczy regularnie myć w środku szyby, odkurzać, wycierać kurz, wytrzepać dywaniki/wycieraczki, wrzuć zapach do schowka i koniec! Przed wsiadaniem trzepnąć butami, wsiadasz i jedziesz, żadnych ceregieli i auto wygląda jak nowe. O dbałości odnośnie elementów jezdnych się nie wypowiem, bo forumowy serwer by się zagotował począwszy od wymiany filtrów aż po dbałość o ogumienie, ale to każdy robi po swojemu. Co do czystości u kobiet w aucie - to ekstremalna rzadkość. Jak sprzątają auta kobiety? Na ogół jak Pan Wiesio z dość znanej kreskówki - na odpie*dol. Przetrzeć szmatką, tutaj coś niby wydrapać, ch_j, że pomazane jak spojrzysz z innej perspektywy, ale sprzątane było. No ale "moja Bunia taka jest, brudasek, heheehe"... błagam litości. Ostatnio woziła mnie pewna panna swoim BMW e46 z taką ilością tłuszczu na przedniej szybie, że gdybym przeciągnął po niej kromką chleba to miałbym większe stężenie tłuszczu niż w opakowaniu masła roślinnego. :> Generalnie w kobiecych autach często - nie znaczy zawsze - jest syf. Jeśli mówią, że dbają o auto to z reguły mają odrobinę mniejszy syf.
  25. Zdarza mi się wrzucić jakiś fajny kawałek albo swoje przemyślenie na FB i miło mi jest, kiedy ktoś posłucha i polubi utwór, przy którym ostatnio tupię nogą ewentualnie stwierdzi, że moja myśl jest interesująca albo przedstawiła komuś inny, nieznany danej osobie punkt widzenia. Parcie na lajki - absolutnie nie. Czemu ma to służyć? Ktoś wyda książkę, nad którą pracował, dajmy na to dwa lata i ma mniej lajków niż laska, która wystawi cycki do obiektywu - jeśli dokonywać pomiaru "w lajkach" (nowa jednostka miary), wówczas w drugim przypadku byłoby widać, że wkład był niepomiernie wyższy w stosunku do pierwszego. A jest? No właśnie... Co ciekawe treści, które są merytoryczne i czegoś uczą mają mniejszą ilość odbiorców. Ludzie wolą rozrywkę i ulotną przyjemność, która sama w sobie nie jest zła pod warunkiem, że nie stanowi esencji życia. Ludzie, którzy robią wyłącznie lekkie rzeczy na ogół później mają ciężkie życie. Głupi przykład z otoczenia: Mam w znajomych na FB pannę, która jest po prostu zwykłą dziewczyną, ale widać, że szuka atencji wśród innych facetów, foteczki, instagramy, taguje jaki ogląda film, co pije, gdzie jest, itp. pierdoły. Lajków miała całą masę, bo była wolna. Znalazła faceta - już było widać wyraźny spadek zainteresowania. Ślub - równia pochyła, lajki gdzieś znikają. Trzeba to jakoś nadrobić, hmmm... ale jak? WIEM! Teraz trzeba wklejać więcej fotek dziennie! Pomysł niby niegłupi, ale fotki ciążowe się nie sprawdziły i dopełniły reszty - lajkowały to tylko koleżanki, ewentualnie kilku słodkich chłopców chcących się przypodobać, żeby odpowiedziała im "cześć" idąc ulicą. Młoda dziewczyna z dzieckiem i młodszym od siebie facetem (oboje mają poniżej 25 lat) szuka atencji w sieci... czy w domu, aby na pewno wszystko w porządku? Osobiście tego nie rozumiem. A może jestem po prostu głupi?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.