Ja mam kilka swoich przemyśleń związanych z tych tematem.
Aby radzić sobie ze stresem, należy wyzbyć się:
-perfekcjonizmu, nic nie robię na 100%, a na zadowalający mnie poziom.
-pesymizmu, co wieczór przed snem praktykuje (od wielu lat) monolog wdzięczności, umiem w przezabawny sposób opowiadać o swoich trudnościach,
-nie myśleć, jest problem, przygotowanie strategii na rozwiązanie go, działanie- odsuwamy emocje, jeżeli są, to idę biegać, rzadko się zdarza, że emocje tak mną wstrząsną, że idę biegać, ale w tym roku był jeden raz taki,
-impulsywność,
-niska samoocena, to już w ogóle niszczy wszystko,
-sztywność! Nawet nie przebywam w towarzystwie osób, które ubrały się w ramy perfekcjonizmu bądź określonych zachowań i nie są elastyczne. Trzeba umieć dogadać się z każdym i umieć odnaleźć się w każdej sytuacji. Ja dogadam się i z papieżem i z gangsterem,
-brak asertywności, nieumiejętność wyznaczania granic, ja czasem mówię NIE z opóźnieniem. Ostatnio nie umiałam powiedzieć nie, ale od czego są przyjaciele, rzecznik praw konsumenta i radca prawny,
-unikanie, zaprzeczanie, wyparcie, racjonalizacja. Racjonalizują i kobiety i mężczyźni. Nigdy nie ma, ALE, nigdy nie ma, BO, DLATEGO.
Każde zwalanie winy to problem.
-Katastrofizacja, wyolbrzymianie.
Nie radzimy sobie ze stresem jeżeli nie jesteśmy zbudowani, samoświadomość podnosi odporność.
Ja rzadko kiedy szukam wsparcia, a jak szukam to u osób, które uznam za elitarne dla mnie, albo we wszystkich dziedzinach, albo w określonych.
Nie wiem, jaka konkretnie dziedzina życia Cię przytłacza i jak reagujesz na nią.