Skocz do zawartości

Animavilis

Użytkownik
  • Postów

    212
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Animavilis

  1. W tym przypadku uważam, że to równiez leży w interesie pracodawcy. Jakby nie patrzeć, pracownik jest "narzedziem" lub "urzadzeniem" w ręakch pracodawcy, jęzeli coś szwankuje do pracodawca powinien to wyłapywać. Wiem, że opieprzanie się pracowników w związku z niskimi zarobkami, to jest mały problem, bywa tak, że pracownik zwija się, i otwiera biznes konkurencyjny. Fakt, że w naszym kraju, wiedza i świadomość biznesowa, wśród przedsiębiorców, jest bardzo niska, i zatrważające jest to że nie chce im się uczyć. W czasach, gdy dostep do informacji jest dość łatwy, uważam, że umiejętność zarzadzania kapitałem ludzkim, jest sporym aktywem.
  2. No tak, mozna powiedziec że nie jest dobrze, ale też sami siebie nie szanujemy jako pracownicy. Skoro pracownik sam siebie nie szanuje, to trudno, żeby ktoś inny to robił. Oczywiście będą jakies "ale". Od siebie dodam, że ważnym elementem w budowaniu pozycji negocjacyjnej, jest sposób w jaki prowadzimy własne zycie, czyli np. unikanie zbędnych zobowiązań, typu kredyty na bzdury, umiejętnośc zarzadzania własnymi finansami. Pracodawcy nie ukrywają, że dla nich najlepszym pracownikiem, jest taka osoba, która albo ma kłopoty (najczesciej finansowe) lub inne zobowiazania, albo jest zwykłym jełopem zyciowym. Ponadto, rozmowy o podwyżkach, są z natury stresujących i ludzie tego unikają. Przyznam, że sam mam problemy, żeby renegocjowac wynagrodzenie, ale ja to też wynika, z mojego postrzegania, gdyż uważam, że pracodawca sam powinien monitorowac rynek i możliwości swoich pracowników, i nie czekac aż ktoś się będzie upominał. Sam stosuję taką zasadę przy zlecaniu różnego rodzaju prac, jeżeli widze, że poziom usługi mnie zadowala to się nie targuję, jeżeli widze że coś jest ekstra, to z własnej inicjatywy dokładam kase, do umówionej kwoty, lub rewanżuję się polecając tego kogoś dalej.
  3. @Byłybiałyrycerz To to akurat racja. Doświadczyłem tego, i najsmieszniejsze że od najlepszego kumpla (tak mi się wtedy wydawało, że takim był).
  4. Z tym chlebem za granica, to też nie jest tak słodko, wiem bo byłem. Fakt, że może człowiek nie liczy się z każdą złotówką, ale chcąc normalnie zyć to też dupy nie urywa, wiem to z własnego doświadczenia i doświadczenia znajomych. @Byłybiałyrycerz Szefowa Twojej Matuli, to chyba musi być włąscicielką biznesu, skoro generuje taki dochód. Fakt, że ludzie w obliczy kasy głupieją, przykładem tego jest chociażby włąsciciel firmy w której pracuję. Gość niewątpliwie osiągnął sukces finansowy, ale jest już u schyłku życia i nie ukrywa, że irytuje go fakt, że wszyscy kręca się wokół niego ze względu na kasę. Z opowieści słyszałem ,że jego żona takie numery odwalała, że tutejsze opisy wojenek z babami, to lajcik, w każdym razie gośc życie prywatne ma totalnie wykolejone w zasadzie od chwili, gdy biznes zaczął się kręcić.
  5. @Gr4nt Nie wiem jak teraz, ale jak kończyłem studia, to ciężko było dostać się do biura projektowego, chyba że do kserowania papierów. Myślę że czasy trochę się zmieniły na korzyść, ale mój czas troche poleciał do przodu, a teraz zaczynać coś od nowa? Zapewne, troche papierów trzeba mieć z uprawnieniami, a to też potrzeba czasu.
  6. @Gr4ntRobisz w zawodzie? Ze tak prosto z mostu zapytam? @TheFlorator Psycholog nic nie poradzi, sam sobie z tym poradziłem. Teraz patrzę na takich z politowaniem, ale wtedy gdy mnie "tresowali" nie było wesoło. Biorac pod uwagę ilość zwolnień lekarskich od psychiatrów, to jest to dość powszechne zjawisko. Znajoma, która była świedkiem na moim ślubie, miała kilkumiesięczne zwolnienie, z czego miesiąc przeleżała w szpitalu. Oczywiście sesje u psychologa też były. Pracuje w "pomarańczowej" firmie telekomunikacyjnej, i nawet nie w dziale sprzedaży, stanowisko nawet nie było kierownicze. Może się coś zmieni, bo jednak fakt, że zestresowany pracownik jest mniej wydajny zaczyna być coraz bardziej zauważalne, mam tez wrażenie, że w zawodach, w których brakuje ludzi, też może ciśnienie zelżeć. Chociaż z drugiej strony, parcie na wynik jest cały czas, i tym większy im większa konkurencja i trudności na rynku.
  7. Elektrotechnika już nie jest taka nie modna. Akurat ja skończyłem ten kierunek na Politecnice Warszawskiej. Faktycznie jak zaczynałem w 2002 roku, to nie był specjalnie oblegany, ale teraz podobno trudno się dostać. Po za tym elektrotechnika może traktowana jako kierunek interdyscyplinarny. Ja wybrałem specjalność Automatyka i inzynieria komputerowa, ale całościowo dośc salidnie były poruszane zagadnienia takie jak: Metrologia - elektryczna i nieelektryczna Przetworniki, czujniki itp (na czasie) Przekształtniki - falowniki, prostowniki, zasilacze (na czasie) Elektroenergetyka - aparaty elektryczne, projektowanie sieci Naped elektryczny - siłownie wiatrowe, panele słoneczne ( na czasie) Automatyka - programowanie sterowników, systemy inteligentnych budynków, itp Inzynieria komputerowa - sieci, technika mikroprocesorowa, technika cyfrowa IT - Projektowanie systemów informatycznych( analiza biznesowa - na czasie) programowanie (C++, C#, Java, - na czasie) Dużo wymieniac, kierunek jeden z najtrudniejszych na Polibudzie, ale faktycznie daje podstawy do pracy w wielu branżach.
  8. To nie robi szału jeśli chodzi o zarobki, studia o wszystkim i o niczym. Zawodowo będziesz związny z utrzymaniem majątku firmowego, jego konserwacją, trochę floty samochodowej, coś ala Cieć w hotelu, tylko że wyższej rangi. Chyba że masz na myśli administrację Państwową, to czeka Cię zwykła szara posadka w urzedzie za psi pieniądz. Nie wypowiem sie. Chyba że powołam sie na ogólne opinie, które nie są najlepsze. Szerokie pojęcie Mam znajomych, którzy prowadzą swoje biznesy. Zajmują się prowadzeniem zajec np. z akrobatyki. Finansowo jakoś im się widzie. Robia swoje obozy, na które wyjezdzają z podopiecznymi, Praca na pewno satysfakcjonująca. Jeżeli chcesz zostać rzecznikiem jakiejś partii politycznej, to przyjzyj się ile gówna musza na siebie przyjąć. W przypadku firm, może jest trochę mniej stresu (zależnie od branży). Własna tego typu działalność? Chyba jest trochę tego na rynku. Finansowo wychodzi dobrze. Minusy, to często śpisz w cieżarówce, daleko od domu, niebezpieczeństwo spotakania "brudasów" na parkingach, którzy ograbiają ciężarówki. Duże prawdopodbieństwo narażenia na mandaty wystawiane przez ITD, niejednokrotnie idace w dziesiątki tys. zł.
  9. @JurekB Masz rację, człowiek się przyzwyczaja do komfortu materialnego i nieliczni potrafią tak sobą zarządzać żeby się nie uzależnić i nie wpaść w zobowiązania. Ale jak wcześniej czy później psychika zacznie pękac, to ratunek poprzez piguły, alko, psychiatrzy, albo jeszcze gorzej. Niestety wszystko ma swoje granice. Najgorsze jest to, że ludzie siebie sprzedają za dużo mniejszą kasę w zamian za możliwość pracy w tej firmie, kartę multisport i takie tam. Za studenta pracowałem na inforlinii w dużej firmie telefonicznej. To co tam robili z pracownikami to jakaś masakra. Za wyrobienie jakichś progów rozwiązanych spraw, odebranych telefonów, i innych dodatków, obiecywane były jakies nagrody: np. rzeczowe, lub premie, lub umowa o pracę (co było najbardziej porządanym benefitem wśród pracowników). Ludzie tyrali, żeby sprostac wymaganiom, i gdy już udało im się w wielkich potach spełnić wymagania, to akcja była odwoływana i dostawali..... dyplom i uscisk ręki szefa ( za prace w której co drugi telefon to bluzgi od klienta, kibel według grafiku, jak miałeś sraczkę i spóźniłes się minutę to nagana). I ludzie brali w tym udział. Ja miałem w dupie, bo wiedziałem, że pracuję tam tylko przez okreslony czas w określonym celu, ani razu nie zrobiłem ich progów, bo kładłem nacisk na jakość, a że byłem dobry w te klocki, wyłapałem pare błedów, porzez które leciały im KPI-je, to mnie nie chceli zwolnić, a pewnym momencie sam się o to prosiłem. Ostatecznie sam odszedłem, ale pozostał obraz tego jak ludzie potrafią dać się upodlić.
  10. No tak, przy takich dysproporcjach, można powiedzmy, przecierpiec rok, czy dwa, kupić czy wybudować dom, a dalej wysprzęglić i żyć spokojnie, ale jak zarobki są symbolicznie wyższe za nieporównywalne poświęcenie, to nie rozumiem, jak ktoś może się kierować jedynie bełkotem, który mu wsadzają do głowy. Ja dorabiając we własnym zakresie po pracy, jestem w stanie zarobić spokojnie więcej, niż zyskałbym na "awansie" na wyższe stanowisko. Wiem że są ludzie, po których błoto spływa jak woda po kaczce, a przynajmniej takie stwarzają pozory. Ja akurat mam podobnie do Ciebie.
  11. @Byłybiałyrycerz heh, mam tak samo, ale wiem, że na wyższych stanowiskach, szczególnie tych "strategicznych" nikt się nie cacka. Kiedyś czytałem wywiad z Filipiakiem od Comarchu, który też się zdradził, że nie ma ulgi dla podwładnych dyrektorów i wypowiedział się jak awansował jednego z pracowników na dyrektora, i zaraz go pognał do roboty, gdy ten zaczął mu dziekować. Ty czy ja możemy rzucić papierami, bo w sumie nic nie tracimy, ale wyobraź sobie gościa, który daje się szatkowac za zrobienie "kariery" i po 15 latach w wielkich potach dochodzi do jakiegoś stołka, i nie ma jaj, żeby się postawić? @SennaRot mówię o złotówkach(: No właśnie kasa dupy nie urywa, i według mnie niewarta takiego poświęcenia. W Euro to może prezesi mają takie wynagrodzenia. Regionalny kierownik sprzedaży w zależności od firmy może mieć ok. 6-10K brutto + premie jak wyrobi plany. Mówię tu o handlu detalicznym w FMCG. W branzy technicznej jest lepiej,może nawet sporo lepiej pod względme finansowym,do tego czesto nie ma planów sprzedażowych ( w zależności od produktu), ale będąc handlowcem ,zawsze jest się w pracy.
  12. @Tomko Przykłady z życia, W firmie, w której przeszedłem mielenie mózgu, niedługo po moim odejściu, zszedł na atak serca chłopak, który był dwa stanowiska wyżej odemnie - miał 35 lat, był dystryktem w dziale sprzedaży i miał pod sobą jakieś 1/5 obszaru Polski - bardzo znana firma piwowarska. W innej firmie, regionalny kierownik (stanowisku wyżej niż PH), równiez nie wytrzymał ciśnienia - popularna firma z branży słodyczy. Mój kumpel, który jest według mnie zajebiście odporny na stres (według moich kryteriów, zresztą nie tylko moich) nie wytrzymał okresu próbnego jako kierownik regionalny w dziale sprzedaży w bardzo znanej formie sprzedającej popularne napoje, po 1.5 miesiąca, chciał złożyć pozew o mobbing. Nie wytrzymał dojęzdzania przez przełożonego często o 1-2 w nocy. Obecnie jest kierownikiem sprzedaży w innej popularnej firmie słodyczowej, i ora zajebiście, dostaje pochwały i jednocześnie wzrosty planów sprzedażowych (gdzie innym obniżają) - 10 lat charówy w sprzedaży i jest ledwie regionalnym. Chłopak 35 lat, a już mu zdrowie siada. Mam mnóstwo takich przykładów i najśmieszniejsze jest to że ci ludzie czują się wybrańcami losu dzieki temu że pracują w takich firmach. Z bankowościa nie miałem doczynienia (poza jedną rozmowa rekrutacyjna, po której stwierdziłem, że nigdy więcej banku), ale znam parę osób, i nigdy nie słyszałem o jakiejś pozytywnej opinii. @Tomko No właśnie pastylka...
  13. Kiedyś oglądałem jakiś dokument, o karierze w "City", i fakt, że na wyższych szczeblach kasa konkretna, ale jakie są tego koszty zdrowotne, to juz inna kwestia. Z moich obserwacji nawet na rodzimym rynku, stwierdzam, że w granicach 10k brutto, to już jest niezła orka okraszona ciągłym ciśnieniem, stresem, i nie wiadomo czym jeszcze. Przoduje w tym sprzedaż. Później np. zarządzanie projektami w IT. Ja w korpo 10 lat temu przeszedłem dosc mocną depresję ze względu na mocne ciśnienie i mobbing, dość mocno to odchorowałem, a trauma trzyma się u mnie do dziś. Niestety przez to nie jestem w stanie na etacie przeskoczyć pewnych progów, gdyż unikam, nawet podświadomie, sutyacji, które mogą powtórzyć to co wtedy przeszedłem - Coś jak strach przed złapaniem za kiere, po konkretnym wypadku samochodowym. Sam nie wiem czy mi to przejdzie, na razie szukam alternatywnych dróg rozwoju, a wszczególności wejścia w ścieżkę własnego biznesu. Raczej oddolna kariera nie wchodzi w grę. Tak jak to @TheFlorator ująłeś: "3) Wchodzenie po drabince-dużo polityki, podlizywania dupy wokolo, wyścig szczurów itd. Wniosek - dochodzę do jakiegoś poziomu a później to nie dla mnie." Albo jestem za miękki, albo po prostu podświadomie czuję, że taka droga to nie dla mnie. A mam wielu znajomych, którzy wyprówają z siebie flaki, gdzieś tam może i kierowniczą, ale jakoś po ich stylu życia nie widzę jakiejś lepszej jakości życia niz u mnie. Chełpią się tym, że pracuja w modnej korpo, są "menagierami", jakby to miało jakąś wartość. Bardzo często napięcia i stres przenosi się na grunt rodzinny. Mam kumpla, który czuje się wyjatkowo, gdy na urlopie załatwia sprawy służbowe - jest to dla mnie niepojęte. @Jabbar Może tak być, zresztą w mentalności Polaków, etat wogóle, jest chyba bardziej pozytywnie postrzegany. Z kolei ja mam problem z byciem podwładnym (co prawda z wyjątkami), ale mimo wszystko wolę chyba być biedniejszym panem własnego losu, niz bogatszym chłopcem na posyłki.
  14. Teraz to już w zasadzie nie ma co, masz nową panne, z tamtą spaliłes mosty, więc nie ma co się szarpać, jedynie nie odpuszczać małego, żeby jemu mieszały w głowie. jestem pewien, że z czasem będzie buntowany przeciwko Tobie. Dlatego mimo wszystko warto obrac jakąś strategię, żeby ich poróżnieć, gdyż tam gdzię dwoje się bije, trzeci korzysta.
  15. Wielu mnie pewnie skrytykuje, ale ja chyba bym nie poświęcił dziecka. Widac z tego że teść pizda dojezdżany przez babska. Zrobiłbym małą roszadę. Opcję są dwie: wyniesc się w pi..du do innego miasta, żeby urwała kontakt z mamusią i ją wychować, lub rozegrać psychologiczną wojenkę, czyli zjednać teścia i słocić pańcię z mamusią, na zasadzie dziel i rządź. Zresztą jedno nie wyklucza drugiego. Ja uważam, że dziecko to moja krew, a reszta się nie liczy. Nie pozwoliłbym, żeby patologia zniszczyła mu życie. Sam mam dwójkę dzieci, i nie wyobrażam sobie, żebym je zostawił pod wpływem teściowej. Z mamusiami, jest tak, że w większości przypadków się wpierdalają i nie masz gwarancji, czy z kolejną panną nie będziesz miał podobnych albo większych jazd. Wiem cos na ten teamt
  16. W moich brnażach było tak samo, dlatego zmieniałem branże a nie tylko pracodawców, mimo wszystko z mojego punktu widzenia i moich doświadczeń, pewne rzeczy się nie zmieniają, pomimo zmiany branży. Ale ciekawi mnie, jak to widza inni.
  17. @Kimas87 Niby tak. Ale czy obecnie, równiez do pracy nie podchodzi sie na zasadzie "wyboru lepszej metki"? Mam tu na myśli kierowanie się moda a nie rozsądkiem i korzyściami? Rozumiem że ktoś nie dba o opinię innych, a jak sami podchodzicie do źródła dochodu w kontekście wizerunkowym? Obserwując otoczenie, to widzę że bycie Youtuberem (pomimo że się sra do wiadra, a jednym jezykiem do komunikacji jest łacina podwórkowa) lub celebrytem, jest uważane za coś wartościowego. Myślę ze gdyby to nie działało i nie miało znaczenia, to firmy nie inwestowałyby (dość często sporych funduszy) na budowanie takiego wizerunku. Zresztą nie mam nic przeciwko, jeżeli wizerunek odpowiada realiom. Z kolei inna moja znajoma, pracowała w jakiejś renomowanej kancelarii prawniczej w centrum Warszawy, Mało tego że miała gównianą pensję, to jeszcze wypłacali jej co 2-3 miesiące. Mimo tego ona była zachwycona tym pracodawcą, i jej szefem, "bo to bardzo oblegana kancelaria przez znanych ludzi mediów i bieznesu" @Byłybiałyrycerz No nie, akurat wie mnie nie trafiłeś. Nie mam takiego wstydu, zreszta w innych wątkach wspomniałem co nieco o sobie, i tutaj zdecydowanie nie trafiłeś, gdyż ścieżkę zawodową przeszedłem od korporacji ( nie jednej), poprzez małe firmy, pracę biurową, łopatę, przeprowadzki, mechanikę i wiele wiele innych. Wiem jak wiele rzeczy wygląda od kuchni. Dlatego też w jednym z wcześniejszych komentazy napisałem, że dla mnie nawet drobny przedsiębiorca, stoi wyżej w cherarchii, niż np. dyrektor w banku. Zakładając, ze na forum znajduja się ludzie z różnym doświadczeniem, chciałbym wykorzystać ten fakt, do zdobycia jako takiego obrazu. Sam ze znajomymi poruszam podobne tematy, ale jako że oni, są jakby przedstawicielami "jednej opcji zawodowej" to nie mam całości obrazu, a po za tym przy ewentualnej dyskusji, dobrze jest sie podeprzeć innym punktem widzenia.
  18. @SennaRot Nie mam takiej wiedzy, prawdopodobnie bardzo duże szanse że tak było jak piszesz, gdyż podobno jak ktos liźnie własnego biznesu, to rękami i nogami sie broni przed powrotem na etat. @TheFlorator Tutaj się z Tobą zgadzam. Sam jestem zdania, że młotek czy kombinerki nie odgryzą ręki, a i zdaża się, że łapie się za dość zaawansowane i wymagającej konkretnej wiedzy naprawy. Ale tak jeszcze w kontekście wszech obecnego "empleyer brandingu", poprzez który, firmy budują swoistą "marke osobistą" w kontekście super pracodawcy, który oprócz oferowania pracy, i związanych z tym formalności (typu umowa o pracę, kasa na czas) również starają się skusic kandydatów tzw. wartością dodaną, czyli rangą i renomą danej firmy w różnych rankingach. Onserwując moich znajomych, widze że na nich to działa. Tytuł "menedżera", "specjalisty" i innych podobnych, utożsamiają się z firmą, ale ja zauważam że z jednej strony często nie idą za tym korzysci finansowe dla pracowników, z drugiej Ci ludzie uważają się za kogoś lepszego, niż np. spawacz, czy glazurnik. Już kilkanaście lat temu jak pracowałem w jednej z większych korpo w naszym kraju, które zresztą również obecnie jest w strefach marzeń (nie wiem dlaczego) absolwentów uczelni (głównie biznesowych), zaobserwowałem, jak pracownicy, obnosili się nie tylko na zewnątrz, ale również wewnątrz firmy między sobą faktem pracy w takiej firmie. Z tego co wiem, to ich zarobki również szału nie robiły. @Ksanti Fakt, ze czesto takie zawody, narażone są na patologię. I właśnie z tego powodu zacząłem ową dywagację. Podobny problem wizerunkowy moga miec np. handlarze samochodami, mechanicy, itp. Noi właśnie, zakładając, że normalny gość, który normalnie się prowadzi, wykształcony, dobry fachowiec, może być skazany na walke z takim stereotypem. Facet o którym mówiłem na początku, przyznał, że kilka razy dziewczyny pracujace w korpo wchodziły mu na ambicję niemal go wyśmiewając (nie znając jego statusu w kwestii zarobków, wykształcenia, i stanu majątkowego).
  19. Dodam jeszcze do siebie, że poznałem opinię innego faceta, który stwierdził, że woli posadę etatową, która daje jakąś przyzwoita kasę i przede wszystkim prestiż (miał na myśli wysokie stanowisko, co najmniej dyrektor działu) niż własny biznes niosący za sobą słabszy wizerunek. Dodam, że facet z doktoratem, zajmował wysokie stanowiskach w korpo, ale również miał swój biznes - coś w rodzaju internetowego salonu używanych samochodow. Ten biznes sprzedał i wrócił na etat. Jak w takim przypadku jest to postrzegane? Lepszy przeciętny biznes, czy "intratny" etat? Ja zawsze uważałem, że bycie przedsiębiorcą, czyli osoba prowadzącą biznes - nawet nie jakiś bardzo rozdmuchany, jest bardziej wartościowe i stoi wyżej w cherarchii społecznej.
  20. Takie przemyślenia mnie naszły, głównie w kontekście budowania swojej atakcyjności (zamierzonej lub nie zamierzonej) zawodowej w społeczeństwie, ale również w odniesieniu do postrzegania przez kobiety. Mianowicie, na forum czesto pojawia się pojęcie "twardy zawód", czyli taki który daje jakąś pewność, lub przynajmniej duże prawdopodobnieństwo bezpieczeństwa finansowego. Jakiś czas temu rozmawiałem z gościem, który oprócz pracy etatowej, dorabia sobie wykonując dodatkowe zlecenia, które pozyskuje głównie z internetu - najczesciej FB. Te zlecenia, to głównie tzw. fuchy, czyli drobne prace polegające na dokonaniu jakiejś naprawy, posprzątaniu terenu, lub części terenu (np. z pozostałości po remoncie, lub budowie), oraz innego rodzaju prace. Facet jeździ przyzwoitym samochodem, z jego wyliczeń wynika, że z takich dodatkowych prac, jest wstanie uzbierać przynajmniej średnią krajową, co w połączeniu z pracą na etacie, daje mu na prawdę przyzwoitą sumkę. Facet ma skończone studia, nie wstydzi się tego co robi, twierdzi, że w ten sposób bardziej mu się to opłaca ekonomicznie, i jest bardziej dyspozycyjny dla siebie, i mniej obciążony psychicznie, niż np. na etacie w korpo. Chciałbym tu na forum w odniesieniu do tego przykładu zasięgnąc opinii, jak taki facet jest postrzegany? Jako inne przykłady, mogę podać mechaników samochodowych, hydraulików, ludzi, którzy zajmują się remontami i ogólnie budowlanką, elektryków itp. Czy według was wykonywanie takiego zawodu to obciach? Mam wrażenie, że w obecnych realiach, jako sztywny, pewny zawód, postrzegane są zawody związane z: prawem, finansami-bankowość, IT- głównie programiści, marketingowcy, psycholodzy i te kierunki są bardziej "sexi" wizerunkowo. Jestem ciekawy opinii.
  21. Na pewno tak, i tu masz racje, ale jako osoba, która siedzi w handlu i liznąłem tego chleba w różnych branżach, powiem Ci że to też zależy. A zależy przede wszystkim od tego do jakiej firmy trafisz i jaki produkt będziesz sprzedawał, jakiego rodzaju klientele będziesz obsługiwał. Obecnie w wielu przypadkach jest tak, że negocjacje są na zasadzie kto da więcej klientowi - w tym przypadku technikami negocjacyjnymi się nie popiszesz, bo zwyczajnie kasa (z np. faktur marketingowych) musi się zgadzać, a reszta się nie liczy. Kolejna sprawa to żeby skorzystac z dobrych szkoleń na koszt pracodawcy, to np. w korpo jako szeregowy handlowiec takich nie dostaniesz, raczej bardziej cos na zasadzie tego co znajdziesz na Youtube związane ze sztuczkami psychologicznymi, które już nie specjalnie działają na klientów. Najciekawsze rozmowy przeważnie prowadzi się na wyższym szczeblu. Oczywiście wszystko jest możliwe, więc jeżeli jesteś skłonny zainwestowac swój czas, i dobrze znosisz stres, to próbuj, ale łatwo nie będzie. Jeśli o sklep internetowy, to tu są znikome potrzeby negocjacyjne, a bardziej skupiłbym się na marketingu i marketingu internetowym, ale to też zalezy od produktu. Jak masz pytania, to moge coś więcej powiedzieć na privie, żeby nie zaśmiecać. Dodam jeszcze, że umiejętności sprzedażowe są bardzo porządaną umiejetnością, szczególnie w kontekście prowadzenia własnego biznesu bez względu na branżę, ale już dobór odpowiedniej strategii sprzedażowej i zarzadzania sprzedażą to co innego, tutaj znajomość technik negocjacyjnych i "sztuczek" może być za mało. ps. Mówisz że jesteś muzykiem, jaka grasz muzykę? Ja też liznąlem tej branży (chodziłem do średniej szkoły muzycznej) trochę grywałem tu i tam, troszkę poznałem tą branże z różnej strony. Zastanawiałes się żeby się temu poświęcić i zarabiac pieniądz? Ja co prawda trochę wypadłem z tematu, bo mocno w tym siedział niemal 20 lat temu, ale obserwując moich znajomych, widzę że nie wiele się zmieniło. Myślę że nawet bardziej na plus, biorąc pod uwage pewne okoliczności.
  22. W handlu zawsze jesteś w pracy, więc pewnie Ci nie podejdzie. Mówię o handlu, a nie "żebractwie" - czyt. handel detaliczny np. w brnazy FMCG. Chociaz w zdrowej firmie, handel może być znośny, ale i z pewnością wymagający.
  23. @Adams Rozumiem, możesz na priv. Zresztą jak Ci się chce i Cie to ciekawi, to możesz sam poszperać, aczkolwiek stawki o których mówisz, mogą dotyczyć "executywy" i to wyższego szczebla i nie w każdej firmie. @TheFlorator Ja bezwzględnie uważam że warto studiować, ale z zastrzeżeniem, że na porzadnych uczelniach. Studia poszerzają choryzonty, a to samo w sobie, jest już bardzo korzystne. Co za 5/10 lat? Trudno powiedzieć. Uważam, że na pewno kierunki związane z rozwojem technologii, coś pewnie z Virtualną Rzeczywistością, Robotyką, Uczeniem maszynowym, rozwój źródeł magazynowania i przetwarzania energii (USA juz obecnie inwestuje olbrzymie kwoty w prace nad napędami elektrycznymi, poza tym odnawialne źródła energii....), technologia medyczna, może coś związanego z geriatrią (jednak dane demograficzne sa nieubłagane). Jest jedno ale, Po pierwsze nawet 5 lat, to jest odległy termin, strategie długoterminowe w przedsiębiorstwach, planuje się na 5 lat, co będzie za 10 lat? tego nikt nie wie. Po drugie, Polska nie jest krajem innowacyjnym, nie mamy swoich patentów i nie jestesmy dostawcą technologii, zatem to co wymieniłem wcześniej, to raczej poza naszymi granicami, gdyż nie sądzę, żeby coś w tym czasie się zmieniło. Jeśli chodzi o przyszłościowekierunki, to myślałem jeszcze o finansach, ale postęp technologiczny według mnie będzie powodwał, że rynek pracy będzie się kurczył z powodu choćby bankowości elektronicznej. Pójście w kierunku biznesowym tzn: sprzedaz, marketing, trade marketing, ale to ciężki chleb, stresogenny i szybko można się w tym wypalić. Od siebie dodam, że warto uwzględnić wiele innych czynników osobistych. Obecnie wszystko szybko się zmienia, więc ja uwarzam, że warto wykształcić w sobie umiejętności interdyscyplinarne, żeby móc sie szybko przestawić i nadążać za zmianami. Ja skończyłem Politechnikę Warszawską (Automatyka i inżynieria komputerowa) oraz SGH (zarządzanie - formalnie, ale nieformalnie, liznąłem również finansów i miesi ze względu na inżynierię finansową i między innymi badanie rynky, badania marketingowe, wycenę przedsiębiorstw i wiele innych). Różnymi rzeczami się w życiu zajmowałem. Dla porównania mój dobry kumpel, skończył jakieś prywatne, mało znane studia jako programista, zawsze chciał programować i tylko w tym kierunku poszedł. Obecnie od nie dawna zarabia więcej odemnie, ale juz sam mówi, że go to nie bawi, też już wiele firm zmienił, metody zarządzania go męczą, do tego to nie jest zawód, który pozwala na stagnację, a mając rodzinę i zobowiązania, to już troche ciężej nadążyć za trendami i młodsza konkurencją na rynku pracy. Obecnie pracuje w korpo, i trzyma go tam tylko kasa za względu na kredyt. Coraz cześciej mówi że chciałby się przekwalifikować, ale w czymś innym nie ma zupełnie podstaw, żeby zacząć od jakiegoś akceptowalnego pułapu zarobków. Przyznał mi że zazdrości mi mojej elastyczności. Fakt, że ja czuję, że najlepsze dopiero przede mną. Także do wyboru drogi życia, trzeba uwzględnić wiele aspektów. Aha, jeszcze jedno. Na pewno postawiłbym na naukę języków. Po angielski obecnie większość kaleczy i jakoś się dogada, ale Francuski, Włoski, Niemiecki, Chiński. W zalezności od kierunku, można oszacowac jaki język bardziej się przyda. Znam kilka przypadków, że sama znajomośc języka, powodowała, że pomimo dużych braków w kwalifikacjach, ktoś dostawał porządną pracę i wykolejał konkurentów z dużo lepszymi kwalifikacjami, ale bez znajomości danego języka. Np francuski jest takim językiem, gdyż francuzi oczekują, że jak ktoś chce się z nimi komunikowac to niech się nauczy Francuskiego. Podobno w Orange to bardzo duży atut, ale obecnie Orange ogólnie robi czystki i wręcz nałogowo od wielu lat wywala ludzi niezależnie od szczebla i działu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.