Skocz do zawartości

Animavilis

Użytkownik
  • Postów

    212
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Animavilis

  1. Z ta silna rama to bardziej skomplikowana sprawa. Uwazam ze rame trzyma ktos komu zalezy, ja po prostu mam wywalone. Zalezy mi tylko na dzieciakach. Mam taka wade, ze nie lubie marnotrawstwa, utraty okazji, i dbam o to z czego korzystam jak o swoje, nawet jak nie jest moje. Ludzie to wykorzystuja. Po za tym jak ktos mnie poprosi o pomoc to najzwyczajniej nie umiem odmowic, nawet jezeli wiem ze to podpucha, a prosbe sformuluje w odpowiedni sposob to jestem bezbronny.
  2. W sumie racja, ale w tym przypadku sytuacja byla bardziej zawila. Generalnie sprawa delikatna, bo tesciowa moze sie powolac za razacy brak wdziecznosci itp. Ogolnie mocno wykorzystuje fakt ze jest chora i wszystkich urabia wokol od 20 lat jaka to ona biedna i niedolezna, pomijajac fakt ze alko jej nie szkodzi, na potancowkach i sklepach zachowuje sie jak zdrowa 18 - stka
  3. Coż, moge sie podbtym podpisac bo jestem prawie ze w identycznej sytuacji, ta roznica ze dom jest przepisany na moja zone. Jest to pomad 400 metrowa rudera do remontu. Tez uslyszalem ze skoro tu mieszkam, to moim obowiazkiem jest o niego dbać i remontowac. Tesciowa co chwile wypomina ze iddala wszystko co miala, ze oddala nam caly zajebisty dom,co jakis czas grozi ze cofnie postępowanie spadkowe, cos truje o alimentach dla niej, zada polowy kasy ze sprzedazy, gdyby doszlo do sprzedazy domu, a moja zona niby jej przeciwna udaje ze to nic takiego, ze to byl kiedys jej dom, itp,a mnie wciska w ziemie ze nic nie robie, z niczym sie nie dokladam itp. W remont tego domu poszla cala kasa ze sprzedazy naszej wspolnej dzialki kupionej po slubie. Dodam ze tesciowa w zamian za przepisanie domu otrzymale przytulne miaszkanko pi remoncie kapitalnym wykonanym na nasz koszt. Do tego mlodsza siostra zony tez biadoli i pieprzy jakie to my mamy szczescie, mamusia oddala zajebisty dom, i ze w sumie zostala wyrolowana. Wiec klapki mi opadly pare miesiecy temu, wsadzilem w ten dom dobre kilkadziesiat tysiecy i uslyszalem tylko ze to moj obowiazek przy nim robic i ze w sumie to prawie nic tu nie zainwestowalem(: na poczatku wkurw, ale pozniej stwierdzilem, ze moze (co nie jest pewne) to zostanie dla dzieciakow, a ja w sumie niewielkim kosztem (wkalkulowalem koszt ewentualnego wynajmu mieszkania i zamortyzowalem wsadzona kase) zdobylem cenna wiedze i lekcje na temat mojej zony, jej rodziny i funkcjonowania bab. Tak naprawde przygladam.sie z ciekawoscia co dalej moja malzonka zrobi, bo dotychcas wsadzony pieniadz jest niczym w obliczu koniecznosci remontowych tego domu, lekko liczac, trzeba jeszcze wsadzic 300-400 tysiecy (uwzgledniajac srednie ceny materialow i robocizny ktore w przypadku domu przyjmuje sie 2000zl/m2) Moja zona zarabia srednia krajowa, ale pracuje w firmie w ktorej jest mocna restrukturyzacja i masowo wywalaja ludzi, wiec 90% szans ze i ona wyleci, i zobaczymy co dalej (: W tej chwili wstrzymalem dalsze finansowanie i roboty w domu ( bardzo duzo sam robie, bo umiem i wole kase zatrzymac dla siebie) i narazie wszystko stoi bo zoncia nie ma kasy, widze ze zauwazyla ile warta byla moja praca ktora wczesniej oceniala jako nic nie warta. Ps. Przepraszam za ew. bledy gdyz pisze z telefonu.
  4. Uff, dzięki za podpowiedź, bo to kolejne zagadnienie które musze zgłębić, czyli jak wyprowadzić, ulokować i zabezpieczyć aktywa, w taki sposób, żeby były nie tykalne. Dodam, że pewnym problemem, będzie też zabezpieczenie wglądu do moich zarobków od strony pracodawcy. Obawiam się, że pracodwaca może zostac zobligowany do przekazania informacji na temat moich dochodów.
  5. Popieram przedmówcę. Studia nie są zawodówka i nie naucza zawodu. Ale z mojego punktu widzenia warto zainwestowac w porzadne studia. Sam skończyłem Politechnike (jeden z czołowych i wartościowych kierunków) oraz Zarządzanie na SGH. Wyższe wykształcenie ma wytworzyć potencjał i zdolności analityczne. Same twarde umiejętności ćwiczy się w praktyce. Dodam, że na takich studiach, w odróżnieniu od kursów, czesto przeplatają sie różne zagadnienia, można powiedzieć że powstaje efekt synergii. Będąc w takim środowisku zaczynasz myśleć po branżowemu. Jako drugi fakultet zrobiłem Zarzadzanie na SGH i nie żałuję. Od tego roku chyba otwieraja nowa specjalność - Przedsiebiorczość, czy jakoś tak, dla osób, które mają zamiar otworzyć własny biznes. Fajne jest to że zajęcia najczęściej prowadzone są w formie dyskusji i często są analizowane casy (przypadki z życia). Zagadnienia takie, jak zarzadzanie kapitałem ludzkim, zarzadzanie strategiczne, finanse, analiza konkurencji, badania rynku itp. możesz wybierac kierunki spoza swojego kierunku. Ja również kieruję się w stronę własnego biznesu i po tym kierunku widzę, ile błedów popełniają ludzie i których pracowałem/pracuję. Ja bym to porównał do jazdy samochodem: sam nauczysz się jeździć, ale będziesz jeździł nie pewnie, spięty, i chatocznie. Szkoła nauki jazdy nie nauczy Cie jeździć, ale da podwaliny i wskaże kierunek jak jeździć prawidłowo i przedewszystkim jak myśleć jako kierowca, bo sama techniczna jazda samochodem to mało. Inicjatywy takie jak ASBIRO, uważam, że to bardziej jest lanie wody i gadka motywacyjna, niż faktyczna wiedza merytoryczna związan z prowadzeniem biznesu. Tu bym uważał żeby nie dać się porwać emocjom, bo jak sie zagłębi w życiorysy większyści prelegentów, to się okaże, że wcale nie robią jakiegoś zajebistego biznesu.
  6. Hej, Z obecnej perspektywy widzę, że sam ślub był skoczeniem na głowkę w gówno (: Z jej domem nigdy sie nie identyfikowałem, bardziej traktowałem jako aktywo dla dzieciaków. Od niej, ani od jej rodziny nigdy niczego nie chciałem. Ale widząc jej poczynania, oraz fakt, że jej mamusia i siostrzyczka w dalszym ciągu traktują ten dom jako ich i przy wielu okazjach nie omieszkały pominąć tego faktu (jej matka szantażuje moją małżonkę, że cofnie postępowanie i odbierze jej dom, jak ta nie będzie jej pomagać - czyt. spełniac jej zachcianek, bo obecnie ma wszystko czego potrzeba). Widząc uległość mojej żony i postawę pro siostrzyczkową i mimo całego ścierwa promamusiową, i jednoczesnie coraz większa pogardę dla mnie, stwierdzięłm ,że nie ma sensu żyć złudzeniami i postawić sprawę jasno. Na rozwód jestem mentalnie przygotowany, wyzbyłem się więzi emocjonalnych i uczuciowych względem żony. Obecnie atmosferę w domu doprowadziłem do takiego stanu, że jest neutralna. Ona się specjalni nie sadzi ( po sprowadzeniu do parteru), a ja mam stosunek ambiwalentny, dlatego kwestie rozwodu w obecnej sytuacji pozostawiam jako kwestię wyboru a nie konieczności. Bardziej zależy mi na wychowaniu dzieciaków i posiadanie wpływu i kontroli nad tym procesem. W przypadku rozwodu mógłbym to utracic, a w moje miejsce zaczeły by wchodzić jej babskie krewne, które zrobiłyby z moich dzieciaków kaleki życiowe i kurierów po wóde dla "babci". W tym wszystkim na mój plus jest to że jest to "rodzina katolicka" i rozwód w ich szeregach jest bardzo źle widziany, bo "co ludzie powiedzą", pomimo że wewnątrz hula nienawiść, manipulatorstwo, pasożytnictwo itp. W jakimś stopniu udało mi się odseparować od nich siebie, moje dzieciaki i w części moją zonę, chociaż wiem, że utrzymuje z nimi kontakt i chłonie ich "filozofię życia", co objawiło się taka zagrywką jak jakiś czas temu. Jej sposób zadziałania i argumentacji był taki sam jak mamusi, czy siostrzyczki (dosłownie jakbym którąś z nich słyszał), do tego wcześniej coś próbowała mi w żartach przesłać, że niby jestem szczęściarzem, bo nie tresuje mnie tak jak jej siostra swojego faceta ( faktycznie, siostrzyczka to klon mamusi). Zatem, uznałem że dopóki w domu nie musze chodzić z nerwicowany, moje zakazy są przestrzegane, to dla dzieciaków, chcę wytrzymać ile sie da. W między czasie chcę wyprowadzić swoją kasę, ukryć i zabezpieczyć inne aktywa, i zrobić rozdzielność majątkową, wszystko mam zamiar zrobić delikatnie i bez iekszych zawirowań, a na koniec ( za parę lat) trzasnąć drzwiami i żyć swoim życiem. Samo małżeństwo zacząłem traktować przedmiotowo, o nic nie proszę i o nic się nie upominam, teraz jedynie, wymagam, krytykuję wyśmiewam. Żonę uśiwadomiłem, że w obecnej sytuacji, nie mam nic do stracenia, a wręcz każdy wybór i każda ścieżka jest dla mnie korzystna. I ona dobrze o tym wie, że położyła się w takiej sytuacji, że tak jest. Więc w obecnej sytuacji, rozwód to dla mnie kwestia wyboru, drogą może być trochę bardziej wyboista (w przypadku powstania szarpanki o dzieciaki), ale w razie konieczności jestem dobrej nadziei, gdyż mam obok kumpla który również upalował swoją żonę jak zaczeła świrować - obecnie jego ex, nie ma nic, mieszka u dzieci, jeździ starym gratem, nie ma opieki nad dzieciakami, klepie biede, i jest sama (brzydka, gruba i zaniedbana). Kumpel stwierdził, że coś drgnęło na plus, jeśli chodzi o sprawy rzowdowe. Jeśli chodzi o prace domowe, to po tym jak sobie zażyczyła żebym jej płacić za opieke nad dzieciakami, to ja sobie zażyczyłem kase za każde naprawy w domu, albno niech bierze sobie fachowca i mu płaci i pilnuje. Mam wyjebane, do niczego się nie dokładam i nic nie robię przy jednoczesnym pełnym spokoju i uśmiechu. Efekty już zaczynają być widoczne, bo zaczyna się motać, coś planować, ale jej to nie wychodzi, kasa się jej kończy, więc zobaczymy co dalej.
  7. Nie chciałem rozciągac posta do wielkich rozmiarów, bo sam nie lubię takich pisać. Podłoże jest takie, że w zasadzie od czasu ślubu jeste w stanie wojny z jej matką i siostrą, i od niedawna z jej szwagrem. Wszyscy zajebiście toskyczni, roszczeniowi i przeświadczeni o swojej zajebistości. Jej matka, jej alkocholiczką, a do tego z tak parszywym charakterem, że trudno sobie wyobrazić. Jej mąż (mój zmarły z przechlania teść) był typowym białym rycerzykiem - bankomatem, cieciem i popychlem, miał ksywę "łoś". Schemat mamusi szybko podłapała młodsza siostra mojej żony i też nie szanowała swojego ojca, pomimo że ten się zacharowywał i słał kase na wszystkie zachcianki, a teraz po wielu latach widzę że i moja żona zaczyna podobnie pogrywać. Najgorsze jest to, że teściowa wszystkich traktuje i traktowała jako swoich pachołków (swoje córki, męża, ojca, brata, matkę i nawet zięciów tak chciała traktować), a w razie potrzeby, umiała zmanipulowac jednych przeciwko drugim, stając się sprzymierzeńcem wybranej przez siebie strony, oczywiście w zamian za korzyści, której jej były potrzebne. Cała ta trójka ma zakaz wstępu do domu w którym mieszkamy, oczywiście to się też odbija na mojej rodzienie, która jest pomocna i w każdej chwili mogę na nich liczyć. Jestem jedynym facetem w tym środowisku i w rodzinie mojej żony który postawił się w ten sposób babom. Oczywiście zycia partnerskiego z tego nie będzie. Co prawda z kijami nie biegamy i nie rzucamy w siebie bluzgami, ale wyznaczyłem granice, i powiedziałem, że albo odszczekają to co zrobili ( przez długi czas, będąc grzecznym i dobrze wychowanym facetem, znosiłem syf i szambo, które serwowała mi jej rodzinka) i wtedy troche popuszczę granice, albo będę ich jebał bezlitośnie w każdej sytuacji, która będzie tego wymagała. Do niedawna myślałem, że moja zona jest manipulowana i buntowana przez jej matkę i starałem się, żeby jej przedstawić faktyczne intencje matki i siostry również. Ale widze, że to na nic. Przyznam że od jakiegoś czasu jej siostra próbuje wyprostowac relacje, ale postawiłem jej warunki, i zobaczymy co dalej.
  8. Tak też teraz robię, ale boję się, że gdzieś przegnę pałę. Mamy oddzielne konta od początku małżeństwa, pomimo prób połączenia finansów, gdzieś pod skórą czułem, że nie ma pod wspólną kasę odpowiedniego gruntu, na szczęście mój 6 zmysł mnie nie zwiódł. Moja kobita jest pewna siebie, prawie nigdy nie przyznaje się do błędu, i też prawie nigdy nie przeprasza, jeżeli już jej sie zdarzy to nazasadzie odczepnego, bez jakiejś refleksji, że faktycznie gdzieś nawaliła, i wiem, że dla niej argument że ją zostawię, nie jest jakoś bardzo przerażający. Dwa lata przed ślubem mieliśy mocne spięcie i wtedy odszedłem. Pomimo że wcześniej ją przestrzegałem, że jeżeli nic nie zmieni w sobie to tak się stanie, i pomimo tego się nie starała, może myślała że blefuję. Po rozstaniu niby coś próbowała ratować, ale według mnie słabo i bez jakiegoś zaangażowania. Więc albo ona ma spore jaja, żeby rozgrywac " po męsku", albo mocno wszystko w sobie kisi, i pomimo że na zewnątrz nie wiele widać, to w środku może przechodzić dramat - tacy ludzie też są, a ja, pomimo że bardzo dobrze wyczuwam i rozkminiam ludzi, do tej pory do końca jej nie rozgryzłem pomimo kilkunastoletniej znajomości. Ale widzę że szkło zaczyna pękać i wyłazi typowy schemat działania baby. Chcę doprowadzić do rozdzielności, ale chcę to zrobić delikatnie, może pod pretekstem bezpieczeństwa pod pozorem uruchomienia jakiegoś ryzykownego na plajtę biznesu.
  9. Witam bracia, Zakładam ten temat, gdyż potrzebuję waszej pomocy. Moja małżonka świruje, a nie chcąc się jej poddać muszę opracować jakąś strategię. W ciągu ostatnich kilku miesięcy zaczeła mnie trochę dojeżdżać, w dość chamski i typowy (jak się okazało dla kobiet) sposób, mianowicie sypała tekstami w stylu, "mało się starasz", "w niczym mi nie pomagasz", "inni znajomi mężowie zarabiają więcej", "cały dom na mojej głowie, a Ty jako facet się nie wywiązujesz bo inni faceci utrzymują cały dom". Wkurwienie mnie wzięło mocne, bo to wszystko to kompletne bzdury, oczywiście znam sytuację moich znajomych i wiem, że w naszym gronie wiedzie się nam najlepiej. Odciążam ją z dzieciakami, pomagam w obowiązkach domowych, ponadto wszystkie sprawy techniczne (naprawy samochodów - mamy dwa samochody, remonty domu itp.) załatwiam w zasadzie sam, przez co bardzo żadko bierzemy fachowców, dzięki czemu dużo kasy zostaje w kieszeni. Ostatnio wczasy dwutygodniowe przynajmniej dwa razy w roku. Dodatkowo generuje dodatkowe dochody w postaci róznego rodzaju handlu (nieruchomości, sprzęt elektroniczny, samochody itp). Podsumowując, jestem skromny, ale wiem, że jestem najbardziej ogarniętym facetem w naszych rodzinach i wśród naszych znajomych. Jej zachowanie wkurwiło mnie zajebiście i postanowiłem ją ukarać, a może bardziej wychować. Do tej pory dążyłem do zbudowania partnerskiego związku funkcjonującego na uczciwych zasadach, ale do tej pory jakoś nie zauważyłem wielkiego jej zaangażowania (pomimo jej deklaracji i zapewnień, że też tak chce) a raczej odbębnianie minimum i byle jak. Na szczęście, pomimo, że z zewnątrz jestem postrzegany bardziej jako intrawertyk i osoba spokojna, to mam również taką cechę, że jak ktoś mi coś bezpodstawnie zarzuca, to szybko reaguję z użyciem konkretów, wytrącając przeciwnikowi argumenty, jednocześnie kończąc sprawę pomyślnie dla mnie. Tak też było i tym razem, żonę zgasiłem i sprowadziłem do parteru. Mimo wszystko, dzięki jej zachowaniu (nigdy wcześniej nie przypieprzała się do mnie w taki sposób) zacząłem analizować całą sytuacje, i doszedłem do wniosku że z partnerskiego życia nic nie będzie, że trzeba myśleć tylko o sobie i dzieciakach. W mojej świadomości szybko zbudowałem swój nowy świat i nowe życie do ktorego chcę dążyć, a ją traktowac jako matkę moich dzieci i jako "kogoś dodatkowego" - narazie rozwodzić się nie chcę, bo to chyba nie jest aż taka masakryczna sytuacja. W związku z powyższym, chciałbym podjąć jakieś konkretne działania, żeby ją utemperować, zacząć wymuszać na niej obowiązki i branie odpowiedzialności za swoje zachowanie. Do tej pory w pewnych sprawach dawałem jej luz i tolerowałem pewne olewatorstwo, ale obecnie doszedłem do wniosku że to już się skończyło. Dokręcanie śruby chciałbym zrobić w taki sposób, żeby nie przegiąć. Mam na myśli, żeby nie doprowadzić do rozwodu i przede wszystkim chcę uniknąc wojny o dzieciaki. Zależy mi na wychowaniu dziaciaków. Za 15-20 lat jak już będą prowadzić swoje życie, sam trzasne drzwiami, ale teraz nie chcę ich zostawiać z nia, a biorąc pod uwagę nasze sądownictwo, w przypadku rozwodu, byłby bardzo duże szanse na takie zakończenie. Sprawa wygląda tak, że mieszkamy w jej domu, który dostała po rodzicach. W zasadzie dom dostała jako problem, którego nikt z jej rodziny nie chciał, bo dom wielki, w opłakanym stanie, do kapitalnego remontu, którego koszty znacznie przekraczają zakup lub wybudowanie nowego domu. Przez cały okres naszego małżeństwa w zasadzie tylko ja dbałem o jego ulepszenie i remonty wsadzając w niego dziesiątki tysięcy złotych w sytuacji, gdy nie mam do niego żadnych praw (dom wyłącznie na żonę). Po ostatnich wojnach powidziałem, że nie mam zamiaru więcej pchać zarobionej przezemnie kasy w jej dom, bo nie mam żadnej gwarancji, czy za parę lat nie wywali mnie z niego, a jako stary i być może już schorowany dziad nie będę miał możliwośći zorganizowac sobie lokum, zatem dałem jej trzy wyjścia: przepisać na mnie połowę domu jako zabezpieczenie wkładu, zapisać dom w całości na dzieciaki, rozdzielność majątkową. Na pierwszą opcję się nie zgodziła, bo twierdzi że nie wie czy ja jej nie wyroluje, na drugą też nie bo, w potrzebie będzie zablokowana sprzedaż domu, na trzęcią tym bardziej nie bo dla niej rozdzielność majątkowa to koniec małżeństwa - I tutaj coś we mnie pękło, gdyż to stwierdzenie spowodowało, że sama się zdradziła. Od około dwuch miesiecy ja przejąłem rolę tresera, określiłem wstępnie krótko zasady, czego napewno nie będę tolerował, co na zasadzie wspólnoty, a co mam w dupie. Widzę że powoli to działa, ale moja małżonka jest dość inteligentna i wiem, że nie będzie do końca uległa i będzie się stawiać. Nie chodzi mi o ten dom, bo to mam w nosie,inwestuję w inne zasoby (wiedzę, wykształcenie, umiejętności), lokum szybko sobie ogarnę, ale chcę we względnym spokoju wychować dzieciaki, tym bardziej że jej rodzina i środowisko rodzinne, to bardzo silny matriarchat, mocno podlewany alkocholem. Jej ojciec się zapił (chyba z żalu i bezsilności, bo moja teściowa, jest naprawdę parszywą jednostką - królową uzaleznioną od imprez alkocholu itp.). Niestety po fakcie (ślubie) otworzyły mi się oczy w co wdepnąłem, ale uznałem że nie ma sensu się nad sobą użalać, tylko działać. Trochę się rozpisałem, ale chciałem w miarę najlepiej przedstawić sytuację. Mam nadzieję otrzymać jakieś sprawdzone strategie działania. Dużo tematów już przeczytałem na forum i wiele wiem, ale uważam że każda taka sprawa jest delikatna, i wymaga indywidualnego potraktowania. Będę wdzięczny za pomoc ps. jak będa skargi że za długi post, to edytuję i jakoś go upcham.
  10. Animavilis

    Witam

    Witam bracia, I mnie przygnały doświadczenia związane z Paniami, które mocno mnie pokąsały. Mam nadzieję, że dzięki temu forum ogarnę swoje życie. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.