Skocz do zawartości

Tajski Wojownik

Starszy Użytkownik
  • Postów

    478
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Tajski Wojownik

  1. Taki mam plan na marzec, mam cały miesiąc wolnego i zamierzam gdzieś wyjechać na tydzień, by poukładać sobie życie. Kasa jest, więc i lala się znajdzie. Sprawdzęten sposób. Zdarza mi się sporadycznie, że erekcja jest, kiedy jestem bardzo ale to bardzo wyluzowany. Nie trwa ona długo, nie wiem załóżmy kilka sekund, ale już jest to jakiś sukces. Może ta medytacja prowadzona powinna przynieść w końcu jakieś rezultaty. Nigdy tego bowiem nie próbowałem. Podejrzewam oba i dlatego było tak cienko. Dzięki za doświadczenie oraz porady. Na pewno skorzystam jako, że trenuje karate to mogę dołożyć sobie te ćwiczenia. Tak poza tym, jak często wykonujesz te ćwiczenia i kiedy je wykonywać najlepiej: rano czy wieczorem? Na No fap łatwo mi przejść, z tym nigdy nie było problemu. Porno raz na ruski rok, także nie ma tu w ogóle odniesienia. Sprawdzę to. Kwestia teraz tego ile kasy na te wszystkie badania trzeba wyłożyć? Bo to pewnie solidnie uderzy w moje oszczędności. No, ale cóż nie ma wyboru. Lepiej wiedzieć, że jest dobrze niż żyć w niepewności. Czyli twierdzisz, że fakt uprawiania długotrwałego treningu kondycyjnego może mieć wpływ na moją psychikę i erekcję. Przyznam, że czasami czuję się zajechany, bo jest praca 6 dni oraz cztery 3 godzinne treningi Karate. Ale nie ma momentu, że mi się nie chce. Mam w sobie tą motywację i energię do robienia wielu rzeczy, ale według tego co napisałeś to chyba muszę dać sobie jakąś przerwę. Tego właśnie oczekuję, że narobię badań, a może nic nie wyjść, tylko, że psychika słaba. Szczerze ci powiem, że nie mam pojęcia, kiedy moja rama opada. Nie wiem, gdzie popełniam błąd. Kiedy za bardzo afiszuję się z uczuciami. Zawsze na początku staram się stosować zasadę 50/50 ale potem idę w złą stronę, gdzie jest 70/30 lub więcej i wtedy się wszystko psuje. Problem w tym, że nie potrafię zdać sobie sprawy, kiedy to następuje. Sprawa do przegadania z psychologiem. Bez przesady. Już nie ma takiej odporności jak wcześniej. Wiele się nauczyłem. Na początku myszka chciała wspólne konto, gdzie bym przelewał pieniądze, chodzić na imprezy z przyjaciółkami, ograniczać mi spotkania ze znajomymi, kończyć w niej bez gumki itp. Gdyby nie forum to pewnie spełniłbym jej wszystkie zachcianki, a tak to powyższe nigdy się nie spełniło. Może jest problem tylko z brakiem rozumowania tego co mi się wydarzyło w przeszłości. Zgadzam się. Nie mam w sobie pierwiastka agresywności wobec kobiety, że wezmę na blat i wyrchuam, ale nauczyłem się lekkiej asertywności dzięki temu forum. Tak, że potrafię powiedzieć NIE i się tego trzymać. Nie to co dawniej. Jednakże w innych sferach i jest ciężko w seksie to w ogóle jest uległy. Naprawdę nie wiem, kiedy to ma miejsce. Wynika to z braku umiejętności prowadzenia relacji i uległości. Co to znaczy dziwna relacja z matką? Wezmę się za to na serio po wyprowadzce eks i poświęcę na to trochę kasy. Ale głupio mi strasznie i niezręcznie. Mam rozmawiać o czymś, co inni faceci czują i mają normalnie na codzień, a ja jakieś niestworzone problemy. Jakbym był zupełnie upośledzony. Mam z tym zagwostkę, że inni ruchają po kilka razy dziennie, a ja nawet raz nie mogę nawet gdy laska jest chętna. Stąd ten problem natury psychicznej, że czuję się milion razy gorszy od normalnego faceta. No i jak taki seksuolog, psycholog pomoże, jak tu przecież praktyki trzeba. Naprawdę nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
  2. Tak, powiedziała mi to dość niedawno o tym, że związek jest lesbijski i że ZAJEBIŚCIE długo ze mną wytrzymuje, bo przecież jest młoda i ma 24 lata. Ja poprzez stres, ciężką pracę, wiele wyrzeczeń nie miałem ochoty na nią. No i jeszcze dochodziła waga. Właśnie ogarniam lekarzy z znanylekarz, ale niestety nie mogę się zarejestrować, bo nie przychodzi sms do Tajlandii. Muszę poprosić rodzinę o pomoc. Teraz związek z kobietą jest moim najniższym priorytetem, bo jak sam mówisz każda będzie sfrustrowana. Do tego odpadają również divy, no bo przecież nie będę im robił oralu... no proszę. Ja mam bardzo wysoki poziom kortyzolu. Stąd bez kawy i energetyków mam bardzo dużo energii. Czuję, że ciało jest w pełnej gotowości cały czas. Są też w związku z tym problemy ze snem. Wezmę to pod uwagę podczas następnych badań. Już 30-tka na karku i wiem, że z wiekiem będzie gorzej z erekcją. Osobiście czuję się w środku tak jakbym miał 17-18 lat i nie wyruchał się w ogóle. Są momenty, kiedy czuję ogromne podniecenie i mnie rozwala od środka, ale nie ma reakcji na dole. A w tym wieku jak sam wspomniałeś to nie powinno być problemów z erekcją. Porannych wzwodów teraz praktycznie nie ma. Ale były cały czas, kiedy byłem singlem lub się nie denerwowałem. Spokój ducha pomógł mi z tymi erekcjami rano lub w środku dnia. Nie za często, ale częściej niż teraz. Nie. Miałem epizody uzależnienia od porno ale krótki naprzykład tydzień, potem poszedłem na noFap (dla mnie to błahostka) i jak już się zdarzało walić to trochę to zajmowało czasu, by stawał. Musiałem się porządnie wczuć w sytuację z kilkanaście dobrych minut. Wyobraźnia mało co pomagała, dlatego okres czasu był dłuższy. Też tak podejrzewam. Mam bardzo napięty grafik, pracuję 6 dni w tygodniu, 4-5 treningów karate, nie mam po prostu czasu się zrelaksować. Zawsze coś się dzieje, bo wielu ludzi na mnie polega. Jest też z tego dobra kasa.
  3. Tu się zgodzę. Zawsze mama chciała mnie mieć blisko siebie i ten wyjazd do Tajlandii był i jest jej zupełnie nie na rękę. Zresztą w dzieciństwie też nie było łatwo, bo urobiony przez lata zawsze wolałem siedzieć w domu obok niej zamiast wychodzić do ludzi. Muszę więcej na ten temat poczytać.
  4. Spokojnie, za niedługo zacznę. I zero związków też.
  5. No nie staje i to praktycznie całe życie. Masturbacja zaczęta w wieku 24 lat, pierwszy seks w wieku 26. Zero uzależnienia od porno. Gdy coś było nie tak to jechałem tylko i wyłącznie na tabletkach (sildenafil - nawet z tym musiałem pomagać sobie ręką, bo inaczej nic by nie było). Rzadko się zdarzało, żebym utrzymał erekcję bez tabletek. Albo organizm rozregulowany albo nie wiem co jeszcze. Wszystko inne w normie, testosteron, cukier, cholesterol, zdrowe serce. Dużo ćwiczeń siłowych. Popęd był i jest cały czas, ale "agent" nie staje, choćby się waliło i paliło. Nie drgnie nawet jak stoję obok laski 10/10. Ze swoją eks zazwyczaj jechałem na oralu, ale i tak było ciężko. Przez cały rok nie więcej niż 20 stosunków penetracyjnych i zawsze kończyło się klapą, czy to z sildenafilem czy bez tzn. był twardy przez 2-3 minuty i potem opadał. Czy bałem się ciąży? Tak i to bardzo, bo widziałem, że odpierd**la i wówczas nie chciałem ryzykować (jeżeli chodzi o gumę to nie potrafiłem utrzymać w niej erekcji). Byłem u trzech doktorów i każdy stwierdził, że to stres, tyle, że nawet jak się zrelaksowałem to nic to nie dawało (byłem rok singlem i nie miałem żadnych zmartwień, ćwiczyłem techniki relaksacyjne, medytacje a członek jak nie działał tak dalej nie działa). Kiedy była ostatnio (penetracja) ? Może jakieś 6 miesięcy temu. No teraz jak na to patrze to był to związek aseksualny.
  6. Tak jak przeczuwałem zaczęła swoje emocjonalne jazdy: wysyłanie mi różnych zeszorocznych fotek i historii w tym i walentynkowych na fejsie. Ustaliliśmy, że wyprowadzamy się w ten weekend i miało nie być sporów, żeby każdy sobie wszystko zorganizował to nie wiem po co takie coś robi. W ten weekend wrzucę update, że już jestem sam na swoim bez pani. Następne dwa tygodnie to ogarnięcie kwadratu, kontynuacja karate, poprawienie diety, bo źle jadłem. W Marcu mam wolne od szkoły, więc za przykładem @slusa zamierzam gdzieś wyjechać i odpocząć. W Marcu również zacznę od seksuologa za radą @canyon, bo podejrzewam, że to jeden z głównych czynników dlaczego moje związki się rozpadały. Sam fakt, że jej nigdy porządnie nie wyruchałem zburzyło moją samoocenę i to bardzo.
  7. Kontrakt się kończy 22-ego i w ten weekend się rozchodzimy.
  8. Nie mam pojęcia, kiedy dałem sobie wejść na głowę. Jedyne co sobie zarzucam przy kontakcie z innymi to to, że jestem za dobry i może zbyt łatwowierny. Na początku testowałem pod względem podejścia do życia, jej charakteru, tego czy jest osobą kontrolującą i zaborczą, o kwestii pieniędzy też rozmawiałem. Mówiłem, że skoro ona nie ma pieniędy to ma ogarniać chatę i gotować, skoro ja płacę. Jak znajdzie pracę to ma się dokładać 50/50. W innym wypadku nie zgadzałem się na wspólne mieszkanie. Wszystko było ok do pewnego czasu. Nie była otyła (bo przecież nie tyje się z dnia na dzień), w domu było ugotowane i posprzątane. Spełniała swoje obowiązki. Dopiero potem coś się rozwaliło, bo albo osiadłem na laurach i oblewałem shit testy albo też byłem za dobry. Nie wiem czy to wpisuje się w twoje rozumienie testowania, ale ja tak to rozumiałem. Znając życie byłem w błędzie. Tak czy owak w ten weekend się wyprowadza i daje sobie spokój od kobiet.
  9. Gdzie sobie zaprzeczam? W poprzednim poście napisałem, że na początku było spoko. Potem przestała pracować ze swoimi współpracownikami, biznes padł po około 7 miesiącach i wtedy się zaczęło eldorado. Nie jestem upośledzony, ale wiele osób próbowało i próbuje mi uświadomić, że jestem, więc wiesz...
  10. Po co takie pytania. Pierwsze 3-4 miesiące rozmawialiśmy normalnie, testowałem ją, spędzałem z nią sporo czasu. Wydawała się normalna w porównaniu do moich pozostałych eks. Nie było czerwonych flag, ale z drugiej strony było to dobre demo, bo wszystko wyszło na jaw po około 6-7 miesiącach jak jej biznes padł.
  11. Widzę, że się uzbierało dużo wypowiedzi i dziękuję za nie. Miałem dokładnie to samo. Zawsze to ja musiałem się do ludzi odzywać, albo też kolesie nie ogarniali różnicy strefy czasowej i przez to był problem. Każdy myślał, że w Tajlandii taki sam czas jak w Polsce. Człowiek myślał, że w końcu spotkał jakąś normalną dziewczynę z rodziną. Dałem się jednak nabrać na bycie bankomatem, bo mi obiecywała, że ten jej biznes wypali i wówczas mi kasę odda. Najwidoczniej się myliłem. Potem biznes padł i jadła za moimi plecami. Ja zmęczony pracą i karate nie dostrzegałem postępujących w niej zmian, albo sam nie chciałem widzieć. Tak czy owak znowu popełniłem błąd. Ale czemu? Ja się lubuję w Azjatkach od początku i nie leciałem tylu km, żeby jedynie zaruchać. Tutaj racja. No to wiesz, sprawa wygląda tak. Wszedłem w trzy związki i za każdym razem byłem za dobry. Zachowywałem się normalnie, nie robiłem niewiadomo czego. Dbałem o nie, wziąłem odpowiedzialność za domowe wydatki i prezenty. Były emocje. To z nimi były coś nie tak od samego początku, bo albo nie chciały płacić 50/50 przez swoje wymówki, jadły, kiedy nie patrzyłem (nigdy nie zabierałem ich często do drogich restauracji). Sporo było shit-testów i ich oblanie mnie pogrążyło. Zawsze mnie to zastanawiało, że po 4-5 miesiącach związku każda tyła bez wyjątku. Może nieświadomie dawałem się wykorzystać i przez to mnie nie szanowały i takie akcje odwalały. Z drugiej jednak strony zaczynam podejrzewać, że szukałem w rynsztoku i znalazłem co znalazłem. Do tego jestem cienki zawodnik w relacjach z kobietami i wyszło szydło z worka. Popracuję nad tym. Dzięki. Poznaliśmy się przez dating app i bombardowanie było obustronne. Wtedy to ja jej zaproponowałem wspólne mieszkanie, bo nie chciałem, żeby cokolwiek płaciła. Sama twierdziła, że biznes się rozwinie to będzie płacić 50/50. Kwestia czasu. Oczywiście zarobiła trochę, ale omamiła mnie wizją rozwijająceg się biznesu i że kasa jej była bardzo potrzebna. Stąd za nic nie płaciła. Człowiek uwierzył i się pomylił.
  12. Ależ oczywiście, zdrowie jest najważniejsze i to samo powiedziałem Sensejowi. Możemy brać przykład że Steve Jobs, kiedy powiedział: “At this moment, lying on the bed, sick and remembering all my life, I realize that all my recognition and wealth that I have is meaningless in the face of imminent death,” Dlatego zdrowie trzeba postawić na pierwszym miejscu.
  13. U mnie w Tajlandii wciąż zmuszają niektórych trenerów do wzięcia szczepionki, bo inaczej nie będą mogli uczyć danego sportu. Mój Sensej wziął 3 dawki i wciąż narzeka na ból serca plus jego forma spadła drastycznie. W dodatku teraz musi podjąć decyzję o wzięciu kolejnego boostera, albo treningi karate będą zawieszone. Rozważa powrót do domu, by wziąć Sinovac. W takiej sytuacji nie opłaca mi się uczyć Karate w Bangkoku.
  14. Z tym to ja nie mam żadnych problemów. Byłem singlem przez rok, siedziałem w domu sam, do nikogo nie wychodziłem ani nie zagadywałem. I czy byłem nieszczęśliwy? Ależ skądże znowu. Dorobiłem się tego co zawsze chciałem mieć w życiu tj. mieszkać i pracować w Azji, robić to co kocham. I się udało. Dookoła Covid, a ja nawalałem w domu ciężkie treningi Kyokushin po 2-3 godziny dziennie plus nauka języka tajskiego. Do tego też dużo oszczędziłem kasy. Nauczyłem się wtedy mieszkać sam ze sobą, więc kobieta nie jest mi do niczego potrzebna. Moją słabością są tylko przywiązanie i wspomnienia. Jak się wyprowadzi to ponownie wrócę do starych nawyków i będę dążył do swoich celów. Już i tak daleko zaszedłem, bo w tym roku egzamin na czarny pas plus wyjazd do Japonii. Mam spory szacunek w miejscu gdzie pracuję i gdzie trenuję. A wszystko to wypracowane własnymi rękoma. Tak poza tym @mac jak cię czytam od początku mojego pobytu na forum to byłeś moją motywacją do nauczenia się mieszkania sam ze sobą. Twoje podejście bardzo mi się podoba. Szybko wtedy podjąłem decyzję, że czas najwyższy zrobić z tym porządek. Wyrzutów nie mam, cieszę się wręcz, że ominąłem takie niebezpieczeństwo dodatkowo bez alimentów i dzieci. Dlatego nie uprawiałem z nią żadnego seksu na szczęście. No cóż, usłyszałem wiele rzeczy na swój temat i to nie tylko od mamy, że jestem słaby w seksie, że nie mam samochodu i prawa jazdy, że nie mam domu,miliona na koncie itp. Mama też wali ostro, ale wiem, że mówi w większości prawdę. Dzięki za słowa. Naprawdę pomagają. Przyznam szczerze, że priorytety mi się zmieniły teraz. Mam w planach bawić się w Bangkoku bez zobowiązań przez jakieś 2-3 lata. Pozwiedzać, popracować nad sobą, zaoszczędzić kasę, a potem planuję wylot do Japonii, bo zawsze chciałem tam pracować i może tam poszukam czegoś. W Tajlandii nie podoba mi się ten pieprzony SinSod, że musiałbym rodzinie za małżeństwo z ich córką płacić. Ani grosza nie dam.
  15. To jest właściwie najwyższy poziom braku szacunku. Dla pewności zrobiłem fotki, nagrałem ją jak wrzeszczała, krzyczała na cały dom, żeby nie było, że jeszcze Policja mi się na chatę zwali i jakieś oskarżenia o pobicia, maltretowanie itp. Także mam to udokumentowane (nauczyłem się z tego forum). Ogólnie to jest tak. Prawie każda eks groziła mi, że albo wezwie policję, albo pojedzie do mojej szkoły i mi rozdupcy wszystko. A ja na wszystko bardzo długo pracowałem. Pogadać z kobietami nie mam problemu, ale wejście w jakiś głębszy temat to tak. Mam karate, ale dojdzie teraz do tego jakieś podróżowanie, żeby od wszystkiego odpocząć. Teraz widzę, że związek z kobietami mi nie służy. Nawet mama mi mówi, że ciapa jestem i nie mam do siebie szacunku. Sam się zastanawiam wobec tego wszystkiego czy będę w stanie założyć kiedyś rodzinę, bo na chwilę obecną to nie da rady. Brak ojca i wychowanie przez samotną matkę spowodowało to co wypunktowałeś. Zacznę za niedługo jak się wyprowadzi. Moja nauka również nie pójdzie w las. Poprzysiągłem sobie, że nie wejdę w żaden związek dopóki nie ogarnę tego co tu fajnie rozpisałeś.
  16. Powoli uczę się tych zasad, ale byle do przodu. Heh, @Tornado dobry roast. Wiem, że są tu fajne masaże nuru i długo nad tym myślałem, ale pierw muszę ogarnąć ten stres związany z kobietami 😕
  17. Tak, zadawałem sobie to pytanie od dłuższego czasu. Moja wina, że to tolerowałem tak długo, bo inaczej związek by trwał kilka miesięcy tylko. Nie ma mowy. Dlatego zerwałem. Tłumaczyłem jej wiele razy. Widocznie miała wyjebane to teraz się wyprowadzi, musi ponieść konsekwencje, bo kurwa no muszę się jakoś szanować w końcu. Boję się relacji z kobietami. Nabawiłem się gynofobii przez to co się dzieje na świecie, w sądach, przez historie opisywane na tym forum i akcje z moimi eks, gdy obie zagroziły mi zniszczeniem życia. Na samą myśl o relacji z kobietą teraz dostaję drgawek. Już nawet seks mi obrzydł i próbuje jakoś tłumić emocje. Ale te emocje narastają każdego dnia, bo nie można stłumić popędu. W głębi czuję, że jak się wyprowadzi to chciałbym gdzieś pójść, pogadać z jakąś laską, ale zaraz potem dostaję drgawek. Masakra.
  18. Racja. Miałem takich dwóch w Polsce. Jednego znam od prawie 15 lat, ale odkąd wyprowadziłem się do Tajlandii to kontakt się ochłodził. Potem się chłop ożenił i wtedy to już wszystko przepadło. Drugi to zawsze oczekiwał, że ja się będę odzywał. Tak czy owak obaj nie reprezentowali sobą zbyt dużo i po jakimś czasie pojawiły się między nami ogromne różnice. Ja wspiąłem się na wyższe szczeble, oni pozostali w miejscu. Brakowało tematów do rozmowy, bo głównie to myśleli jak to siąść, walnąć browara po pracy itp.
  19. Znajomi/ przyjaciele w Polsce się wykruszyli odkąd przyleciałem do Tajlandii. Mam tylko jednego, nigdy się nie spotkaliśmy, ale często rozmawiamy na fejsie, a spotkałem go w grze online. Naprawdę spoko człowiek, dużo pomógł, wysłuchał, ja zrobiłem dla niego to samo. Rozmawiamy tak wspólnie już przez około 2-3 lata. Poza tym mam nowych znajomych na miejscu w Tajlandii, ale to nie to to samo co przyjaciele.
  20. Nie bardzo rozumiem co masz na myśli. Oboje mieszkamy w Tajlandii w jednym mieszkaniu. W ten weekend oboje też przeprowadzamy się do swoich nowych mieszkań. Na szczęście nie tracę żadnych znajomych etc.
  21. Witam Jest to aktualizacja tematu: https://braciasamcy.pl/index.php?/topic/39409-jak-się-odciąć-i-pozbyć-tego-syndromu/ Zakończyłem związek ze swoją Tajką kilka dni temu, ale jeszcze mieszkamy razem. Głównie poszło o to, że nie spełniała moich oczekiwań. Robiła ogromny burdel w domu, nie sprzątała po sobie i przybrała bardzo sporo na wadze. Do tego nie pracowała przez większość czasu, z czego ja łożyłem na wszystkie wydatki. Znalazła pracę dzięki mnie, bo ją do tego cisnąłem. Miała wszystko pod nosem (opłacony dom, jedzenie, wyjścia na miasto), ale gdy pojawiły się problemy jak na przykład ten z pięniędzmi to chciała się wyprowadzić ode mnie. I tak oto pogrywała ze mną cały czas. Jak wracałem do domu i pozwalałem jej oglądać Netflix jedząc przy tym dość dużo to było bardzo fajnie, miło bez kłótni i cichych dni. Gdy chciałem, żeby ruszyła tyłek do roboty, bo jej biznes padł, znalazła jakieś zainteresowania lub w ogóle poszła poćwiczyć to wtedy było piekło, krzyki, kłótnie. W ten sposób prawie codziennie się kłóciliśmy, bo nie chciałem, żeby tyle jadła. Chciałem, żeby zrzuciła wagę. Udało się jej zrzucić 3 kg i na tym wszystko stanęło. Potrwało to może góra półtora miesiąca. Kupiła karnet na siłownię, ale zaraz został odłożony na półkę i nie używany. Ja natomiast dalej kontynuowałem swoje nawyki, ale było mi coraz ciężej, bo widziałem, że partnerka nie dba o siebie. Dawało mi to w kość, bo nasze rodziny robiły mi aluzje do jej wyglądu, do tego, że ona nie pracuje. Zamknąłem się przez to w sobie. Bardzo często wychodziłem do drugiego pokoju, by tam spędzić czas samemu aniżeli z nią. Wstydziłem się wychodzić z nią na miasto przez jej wagę. Poza tym, gdy nie poruszam jej wagi czy syfu w domu to zawsze dla mnie gotuje czy się pośmieje lub wesprze w ciężkiej sytuacji. No jest normalna dziewczyna. Oczywiście pomogłem z pracą, motywowałem do zmiany stylu życia (zmiany diety lub wspólne treningi fitness) opłacałem w domu wszystko, często też wychodziliśmy do wielu miejsc razem, rozmawiałem na spokojnie tłumacząc w czym jest dobra, w czym nie, co mi się nie podoba i jak to powinniśmy żyć lepiej. Zawsze potakiwała, że rozumie, by po kilku dniach powtarzać złe nawyki. Czułem podświadomie, że mnie nie szanuje. I te częste "zrywania". Gdy pojawiał się problem, bo widziałem, że mieszkanie "upier***one", znowu 2-3 talerze jedzenia to na każde moje uwagi, kończyło się tym, że chciała się wyprowadzić lub ze mną zerwać. To też wpłynęło na mnie dość głęboko, bo te częste zrywania powodowały jakiś PTSD. Pałka się przegła kilka dni temu, kiedy jak wróciłem do domu, to drzwi były otwarte, w środku chlew jak ch*j, mnóstwo jedzenia na stole, ona śpi przy tym jedzeniu i otwartym Netfliksie. Wcześniej zostawiłem dom czysty i zadbany a wtedy to był horror. Totalny rynsztok. Wkur**iłem się co niemiara. Była kłótnia, zaczęła się drzeć, ja też. Zadzwoniła do ojca z płaczem. Tamtem zagroził przyjazdem do mojej szkoły i zrobienia ze mnie psychola, który znęca się nad jej córką. W tamtym momencie doskonale wiedziałem, że to koniec. Tego nie mogłem zaakceptować. Za daleko to zaszło. Powiedziałem jej, że ma tydzień na wyprowadzkę. Na następny dzień zaczęły się płacze, urabianie mnie itp. Zawsze tak było, kiedy się pokłóciliśmy. Nigdy nie było cichych dni, bo ona myślała, że na następny dzień wszystko wróci do normy. I tak eh było do ostatniego wydarzenia. Wystraszyłem się i zadecydowałem, że to koniec. Potem emocje opadły i nagle (na chwilę obecną) ni stąd ni zowąd, dom wysprzątany, brak obżerania się, trzymana dieta. Znalazły się pieniądze na nowe mieszkanie w kilka dni (mama pożyczyła, bo nie było innego wyjścia - natomiast może tam zamieszkać dopiero od następnego weekendu). Jej rodzice są na nią wkurzeni niemiłosiernie. Widzą, że się zapuściła. Wiedzą, że nie pomagała mi finansowo i są nią rozczarowani, bo mieli wobec niej oczekiwania skoro wyprowadziła się do Bangkoku. Jej mama stoi za mną murem, bo z nią rozmawiałem, sama podejrzewała co się dzieje. Data wyprowadzki to sobota lub niedziela, ale moja eks wciąż chce być ze mną przyjaciółmi, wychodzić ze mną na miasto, rozmawiać na kamerce itp. Tak jakby żywiła jakąś nadzieję na powrót. Ja jestem rozwalony psychicznie wiecznymi problemami z bałaganem w domu, ciągłymi zrywaniami i jej wagą, bo szczerze mówiąc bardzo ciągnie mnie teraz do chudych lasek, zwłaszcza, że z eks nie mieliśmy seksu przez długi czas. Mieliśmy jedną poważną rozmowę, to wyznała, że była zestresowana, miała sporo problemów o których mi nie mówiła. Stąd też miała nawyk jedzenia lub oglądania Netfliksa, by o tym zapomnieć, nie przejmować się. Taki sposób odreagowania. Dodatkowo przyznała, że nie radzi sobie sobie sama ze sobą, swoimi emocjami i często była samolubna. Na koniec dodała, że chce pójść do psychologa. Ja zszokowany, bo często pytałem o jej sytuacje, starałem się zrozumieć w jakim miejscu stoi, ale zazwyczaj nic mi nie mówiła. Wiedziałem, ze ma problemy dlatego często odciążałem ją od domowych obowiązków, były masaże czy atrakcje w centrum handlowym itp. Nie musiała się też martwić o opłaty. Stąd moje niedowierzanie nt. jej stresu i problemów. Sam nie wiem co mam o tym myśleć. Teraz życie jest jak wcześniej, posprząta, nie je, pracuje, ugotuje, pośmieje się. Człowiek, by pomyślał, że normalna dziewczyna. I tak od tych dwóch, trzech dni dogadujemy się jak normalna para, nie ma zgrzytów, kłótni. Wszystko jest w najlepszym porządku, ale każde z nas wie, że sobota/ niedziela to czas wyprowadzki. I nikt nie wie co się potem stanie. Ja w głębi czuję, że chciałbym wszystko jak dawniej (kiedy nie było kłótni - ten związek trwał tylko rok), ale po tym co się stało to nie mogę wrócić i zachowywać się jakby nic się nie stało. Czuję, że odnalazłem w końcu siłę, by to przerwać. Bo podejrzewam, że gdybym po tej akcji z ojcem nic nie zrobił to dalej by powielały się te same schematy i chyba zacząłbym się siebie nienawidzić. Zżyłem się z nią i to lepiej niż z każdą inną tajką i jest mi teraz ciężko. To jest takie dziwne odliczanie czasu do następnego weekendu. Próbuję trzymać dystans, często łzy same napływają do oczu jak poruszamy wiele tematów. Ona zachowuje się jakby nic się nie stało i to mnie dołuje najbardziej. Jedno wiem, że wyprowadzić się musi, ja muszę ochłonąć i pójść do psychologa, by to przerobić. Boję się, że nie odetnę tej pępowiny nawet jak się wyprowadzi. Zresztą podejrzewam, że będzie do mnie pisać i dzwonić, a ja cienki emocjonalnie bolek będę ten kontakt trzymał. Nie mam nikogo, by się poradzić bo nie chcę żadnym znajomym wyjawiać moich problemów związkowych i to jest jedyne miejsce, gdzie mogę się wyżalić. Jestem bardzo słaby w relacjach z kobietami. Co robić? Pozdrawiam
  22. Ale to nie są bloczki odpadowe. Takie bloczki się zamawia, nie kosztują one drogo, np. https://www.ebay.com/itm/132146603708 Sprawdź tutaj. A potem jak masz je w domu to spróbuj się przebić przez choć jedną ciężko jest, jak się długo nie ćwiczy.
  23. A propo nadprzyrodzonego potencjału: https://www.youtube.com/watch?v=n1LNMSciWKE Niektóre rzeczy są naprawdę możliwe przy odpowiednio ciężkim treningu.
  24. Podejrzewam. Ale, żeby nigdy nie być niewolnikiem fiuta to trzeba tą energię gdzieś indziej spożytkować plus sporo samodyscypliny. Przeraża mnie myśl niekontrolowania swojego życia i popędów.
  25. Zgadzam się w 100%. Mam podobnie stąd wszelkie moje problemy z innymi ludźmi, zwłaszczami z laskami. Myślę, że @Carl93m ma to samo. Jedyne co pozostaje do zrobienia to ta rada: Niestety, ale taka przemiana trwa trochę czasu i nie da się zmienić czegoś, co było w nas utrwalane całe życie w kilka tygodni czy miesięcy. @Messer jak długo trwała u ciebie ta praca nad osobowością?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.