Skocz do zawartości

Jerzy

Starszy Użytkownik
  • Postów

    302
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Jerzy

  1. Hmmm...no ale czy Ty konkretnie się kierowałeś? Jak dla mnie państwowa firma to zwykle słabe zarobki, marne świadczenia pozapłacowe, kiepskie warunki pracy i przełożeni z politycznego nadania. Za to u 'prywaciarza' mam lepszą kasę, kartę sportową, kartę lunch-ową, kartę paliwową, prywatną opiekę medyczną, ubezpieczenie na życie, w opór szkoleń do wyboru, imprezki integracyjne, super ergonomiczne stanowisko pracy z trzema monitorami, wypasioną kantynę z darmową kawą, herbatą, sokami, owocami i batonikami. Mój szef nie jest znajomym królika, tylko dobrym fachowcem (finansista) i zdolnym managerem, który stanowisko osiągnął pracą i wynikami, a nie przynależnością do partii politycznej. Moi rodzice i paru znajomków pracują w firmach państwowych i porównując do tego, co mam u siebie, jest to chujnia z grzybnią, syf, kiła i mogiła. Stąd moje pytanie, czym się kierowałeś? Chyba bym się powiesił. Rzuć tę robotę, gdzie indziej zapłacą Ci dwa razy tyle.
  2. Dlaczego zdecydowaliście się na pracę w państwowych spółkach, mając 'dużo roboty' do wyboru? Dlaczego przeprowadziłeś się na drugi koniec kraju, mając 'dużo roboty' do wyboru? Jakie zarobki można osiągnąć w Twojej robocie po 2, 5 i 10 latach pracy? Podpisuję się pod tym 'obiema ręcami'.
  3. Otóż to. Babskiego gadania nie należy traktować jak męskiego słowa. One mają takie magiczne słowo: 'ale'. To słowo zwalnia je z jakiejkolwiek odpowiedzialności za to, co powiedziały lub zrobiły. Wyłącza wszelkie zasady, normy i ustalenia. Przykład: no tak powiedziałam, bo wtedy tak czułam, ale teraz tak nie czuję. Poza tym po co Ci ten związek? Co Ty z niego masz?Na moje oko marnujesz sobie najlepsze lata życia na babę, z którą spiknąłeś się przez przypadek i nie potrafisz tego zakończyć. Ślub? Wiele osób mówi, że papierek nic nie zmienia. To jednak tylko teoria, praktyka pokazuje, że po ślubie zmienia się wiele. Niestety wszystko na gorsze. Jak teraz jest znośnie, to po ślubie zrobi się źle, a nie zajebiście.
  4. Czyli nie czytałeś. No cóż, polecam tę pozycję jako coś na start, od czegoś trzeba zacząć. Idealna ta książka nie jest i jak zaznaczyłęm od początku, istnieją sprzeczne tezy, na które prędzej czy później trzeba się natknąć i jakoś przepracować zarówno dowody jak i wątpliwości. Jednak Ty nie masz wątpliwości, Ty masz najswojszą rację, która pozwala Ci zabierać głos o książce, której nawet w ręku nie miałeś. Jakie sobie wystawiasz tym świadectwo to sam sobie odpowiedz. Z mojej strony EOT, więc nie sil się na odpowiedź, nawet nie przeczytam.
  5. Każda odpowiedź na to pytanie będzie obarczona sporym błędem. Istotne jest dostarczanie organizmowi właściwej dawki energii (kalorie, nie za dużo, nie za mało) i właściwej ilości składników odżywczych (białko, tłuszcz, witaminy itd). To są sprawy dość indywidualne. Da się wszystko uśrednić, ale siłą rzeczy wynik będzie obarczony błędem. Są takie odpowiedzi typu: 'dieta powinna być zróżnicowana', które są o tyle dobre, że spośród wielu różnorakich produktów prawdopodobnie uda się uzbierać wszystko, co potrzebne. Ale to jest trochę jak strzelanie na oślep ogniem ciągłym - nie bardzo wiadomo do czego się strzela, ale może przypadkiem się trafi Przeczytaj sobie książkę 'Żywienie w sporcie" Anity Bean. Dowiesz się więcej niż od internetowych ekspertów od wszystkiego i zobaczysz, jakie bzdury ludziki wypisują w internetach. Zrozumiesz wtedy, że te wszystkie piramidy można o kant dupy rozbić. Ze sprzecznymi informacjami będziesz miał do czynienia, bo w niektórych kwestiach po prostu nie ma dostatecznych dowodów na prawdziwość jakiejkolwiek tezy, ale te tezy są forsowane przez ich autorów czy zwolenników. Przy okazji nauczysz się wykrywać manipulacje typu 'najlepszym źródłem czegośtam jest cośtam'. Najlepsze według jakiego kryterium? A może są inne źródła, które są wystarczająco dobre?
  6. Najogólniej mówiąc - tak. To jest tzw. rekompozycja. Żeby to mogło zajść musisz być początkujący lub być po sporej przerwie od treningów (myślę, że minimum miesiąc). Wyznacz sobie zapotrzebowanie energetyczne i jedz 200-300 kcal mniej, to może Ci się rekompozycja uda. Gwarancji nie ma.
  7. Dla mnie otyłość to znamię słabego charakteru. Można się zasłaniać, że choroby, geny, fafa-rafa. A ja znam osoby, które mają naprawdę poważne choroby, przy których łatwo o dupę jak szafa, ale są szczupłe. Bo mają silne charaktery, mają samodyscyplinę i rozumieją, że tyje się od żarcia. Rozumieją, że przez swoje uwarunkowania medyczne mają pod górę, ale biorą to na klatę. I nie jęczą, nie brzęczą, robią swoje. Walkę z otyłością uważam za równie uzasadnioną jak walkę z papierosami, alkoholem czy narkotykami. Równocześnie uważam za uzasadnione wskazywać na problem anoreksji, bulimii i tępić próby lansowania kobiet-wieszaków na ubrania. To równie ohydne jak otyłość. A panie z OSK, jak im się coś nie podoba, to niech zaproponują coś od siebie, gorąco zachęcam.
  8. Tak jak paru braci wspomniało, nie zawsze opłaca się ripostować, czasem lepiej jest udzielić miękkiej, może nieco wymijającej odpowiedzi, żeby nie palić mostów przed sobą. Dyplomacja to się nazywa I tak: ad 1. Biorę to pod uwagę na równi z innymi formami partnerstwa, dla mnie istotna jest więź międzyludzka, a nie jakiś kwit. ad 2. W przyszłości chciałbym mieć potomstwo, jednak bycie ojcem to wielka odpowiedzialność, na którą nie czuję się jeszcze gotowy ekonomicznie ani psychicznie. ad 3. Sytuacja przejściowa, z pewnością wkrótce spotkam swoją drugą połowę. ad 4. Jestem w trakcie kuracji, niemniej chętnie wzniosę z Wami toast bezalkoholowy. ad 5. Kiedy zapraszam to płącę, to oczywiste. Kiedy umawiamy się na luźne spotkanie ze wspólnej inicjatywy to uważam, że taki gest z mojej strony mógłby zrobić wrażenie, że próbuję kupić względy owej pani albo że próbuję szpanować pieniędzmi, choć nie bardzo mam czym. ad 6. Po przeliczeniu wszystkich kosztów jak paliwo, ubezpieczenia i serwis wyszło mi, że przy moich obecnych potrzebach bardziej ekonomicznycm rozwiązaniem jest korzystanie z Ubera. Nikogo nie urazimy, a i pola do dyskusji nie zostawiamy wiele, więc temat prawdopodobnie się urwie. Ale nie upieram się, że tak należy odpowiadać zawsze, bo czasem lepszym wyjściem będzie udzielić uniwersalnej odpowiedzi: Chuj ci do tego!
  9. Mi się widzi, że to jest tak: Weganie, wegetarianie, witarianie, fruitarianie etc. to ludzie, którzy zastanawiają się, co jedzą. Nie wszyscy, ale zwykle tak jest, więc przyjmijmy to za regułę. W konsekwencji odrzucają różne niezdrowe produkty, czyli jedzą lepsze, zdrowsze jedzenie. Niejednokrotnie dbają o siebie również na inne sposoby (jakieś sporty, joga, odpowiednia ilość snu) i dzięki tym wszystkim czynnikom cieszą się dobrym zdrowiem. Tylko to jakoś umyka i powstaje skrót myślowy w postaci 'dieta wegańska = dieta zdrowa'. Prowadzi to czasem do tego, że człek mało oblatany w tematach żywienia podejmuje decyzję o przejściu na jakiś tam -nizm motywowany względami zdrowotnymi. Po czym nie bardzo wiedząc jak się poruszać w świecie żywieniowym je byle co, nie dostarcza właściwych ilości makroskładników, popada w awitaminozy, je za mało kalorii i na nic nie ma siły albo je za dużo i tyje i generalnie zamiast poprawić swoje zdrowie to je psuje. I dochodzi do wniosku, że np. weganizm jest niezdrowy. A to trochę nie tak, nie jest ani zdrowy, ani niezdrowy, po prostu może być taki albo taki. To trochę tak, jakby zapytać, która koszula jest wygodniejsza: ta w kratkę czy ta w paski? Ja mam wygodną koszulę w kratkę, a w paski mam za ciasną, więc teraz będę kupował tylko koszule w kratkę. Absurd, prawda? I podobnie jest z tymi cośtam-nizmami. One same z siebie są niemożliwe do określenia pod kątem zdrowotności, a jeszcze trzeba uwzględniać, że ludzie są różni, mają jakieś nietolerancje pokarmowe, po różnych produktach miewają wzdęcia, uczucie ciężkości, zgagę albo boli ich głowa i dupy połowa. I tak jak moja koszula w kratkę dla mnie jest wygodna, to dla kogoś innego może być za mała, za duża, mieć za ciasny kołnierzyk albo za krótkie rękawy. No ale i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie twierdził: - weganizm jest zdrowy (koszula w kratkę jest wygodna) - trzeba jeść mięso (koszula w paski jest wygodna) - trzeba jeść wszystkiego po trochu (koszula w kwiatki jest wygodna) - te wszystkie cośtam-nizmy to lewacko (koszula z kołnieżykiem włoskim zalicza się do muzyki jazzowej) i parę innych uogólnień, do których lepiej zachować zdrowy dystans.
  10. Sraj na gramatykę, to pierwsza sprawa. Amerykanie mówią bardzo niegramatycznie i chuja na to kładą. To jest nasza polska metoda zniechęcania do nauki języków obcych - wkuwanie gramatyki. Bez sensu. Druga jest taka, że potrzebujesz raptem 500-700 słów do codziennej komunikacji. Przeciętny Angol wypowiada dziennie 2000 słów, z czego właśnie tylko 500-700 ma jakieś znaczenie, a reszta to jakieś 'oh, really?, 'oh my god!' itp. I tu mowa o Angolach, a tacy Amerykanie mówią nieco uproszczonym angielskim. Wszystko czego potrzebujesz, żeby to opanować, to możliwie częsty i obszerny kontakt z żywym językiem. U mnie sprawdziłą się metoda czytania amerykańskich czasopism na interesujący mnie temat. Jeden czort czy to motoryzacja, kulturystyka, łowiectwo, modelarstwo czy cokolwiek. Na początku musiałem posiłkować się słownikiem i sprawdzać 2-3 słowa w każdym zdaniu. Po roku takiego czytelnictwa (12 wydań czasopisma) potrzebowałęm sprawdzić 2-3 słowa na stronę. Do głowy wchodzą całe zdania, dzięki czemu jak musisz coś powiedzieć, to od razu wyciągasz cały zwrot, a nie klecisz go z pojedyńczych słówek. Dzięki temu mimo braku znajomości reguł gramatycznych i tak mówisz w miarę poprawnie. Inna metoda to oglądanie filmów czy seriali po angielsku. Nie wszystkie się nadają, ze względu na duże stężenie zaawansowanego słownictwa (np. Dr House), ale da się znaleźć takie, które mają dialogi tworzone z uwzględnieniem, że znaczna część amerykańskiego społeczeństwa mówi angielskim jako drugim językiem (np. Latynosi). W ten sposób można się osłuchać z naturalnym językiem, wyłapać popularne zwroty i mówić językiem codziennym, ale poprawnym. Także podpisuję się pod tym, co doradził Ci brat @śliski ręcznik
  11. Być może. Ale to chyba nie jedyny czynnik. Jak już kiedyś wspominałem, mam kumpla o ciemnej karnacji, do którego laski same podbijają. Pytałem, czy tak zawsze było, to powiedział, że zaczęło się już w podstawówce, a teraz jest po 40-ce. Jakoś mi się nie wydaje, że laski 25 lat temu miały wtłoczony pociąg do egzotów zachodnimi mediami. Kołacze mi się po głowie teoria o naturalnym dążeniu do różnicowania puli genetycznej czy coś takiego. Niemniej masz rację, że coraz więcej na bilbordach czy w reklamach ciemnoskórych, skośnych itp. Na razie nie jest to większość, ale tu jest przykład:
  12. Samo doszło czy ona do tego doprowadziła? W sumie to nawet nie jest takie istotne. Istotne jest, że masz coś nie w porządku z głową. A to dlatego, że: Nie, nie musiałeś. Mówiąc, że musiałeś dajesz dowód, że masz jakiś problem z głową i powinieneś nad sobą popracować. A co gorsza to nie koniec, bo: No tutaj to już popłynąłeś. Twój opis jasno wskazuje, że ona żadnego honoru nie ma, więc masz jakieś urojenia i problemy z agresją. Pamiętaj, że na każdego kozaka przypada większy kozak. Z taką postawą zaliczysz kiedyś wpierdol, któy może skończyć się dla Ciebie kalectwem. W imię czego? A tak, w obronie honoru myszki innej niż wszystkie... LOL.
  13. Panowie, dajcie spokój z gadaniem do ściany. Wy się produkujecie, a do niej i tak nie docierają Wasze argumenty, bo są LOGICZNE. Wielokrotnie było mówione, że w ten sposób niczego się kobiecie nie da przekazać, więc tylko tracicie czas. Nie dotrze, po prostu NIE.
  14. A właśnie mam przykład na poparcie tej tezy. Mam kumpla, który ma dość ciemną karnację. Jakby ktoś powiedział, że to Włoch czy Hiszpan, to każdy by uwierzył, a czasem bywa brany za Turka czy Araba. Był w USA, mówi płynnie po angielsku z amerykańskim akcentem. W knajpie zaczął się przekrzykiwać (po angielsku) z kumplem, który dla odmiany siedział w Irlandii i mówi jak Irlandczyk. Zaraz zmaterializowałą się jakaś typiara wpatrzona w tego 'ciapatego', przysiadła się i zaczęła łamaną angielszczyzną go zagadywać. Najarana była na niego jak Arab na kurs pilotażu, ale wtedy ktoś coś do niego zagadał po polsku, a on mu odpowiedział. Laska oczy w słup 'to Ty znasz polski???', na co typ odpowiada 'tak, jestem Polakiem'. Laska sobie poszła.
  15. Do tego nie potrzeba intercyzy. Intercyza dotyczy majątku pozyskanego po ślubie. Co było Twoje przed ślubem to po ślubie dalej jest wyłącznie Twoje. Ale jak nie masz intercyzy to wszystko co zarobisz po ślubie będzie wspólne. Może wnieść, jak najbardziej. Intercyza w żaden sposób nie zabezpiecza przed roszczeniami alimentacyjnymi.
  16. @developers Bracie, tego nie można tak liczyć. Jak borderek jest 3% to z grubsza taka jest szansa na spotkanie takiej osoby. Twoje założenie, że to zaburzenie dotyczy wyłącznie kobiet wolnych jest błędne. Polskich badań nie widziałem, niemniej w USA wśród osób z BPD około 60% jest hajtnięta (vs 85% wśród 'normalnych'), a wskaźnik rozwodów jest na poziomie ogółu społeczeństwa. Przypuszczam, że u nas jest podobnie, a to zwiększa prawdopodobieństwo, że napotkana singielka ma BPD do około 4%, a nie do 15% jak to wykalkulowałeś. Także bez paniki. Otóż to. Modne się zrobiło szafowanie tym słowem na prawo i lewo, ale prawda jest taka, że aby zakwalifikować się jako 'borderline' to trzeba być naprawdę tęgo porąbanym. Można być kapryśnym, wybuchowym, konfliktowym i ogólnie nie do zniesienia, a do BPD i tak będzie jeszcze daleko. To samo z depresją. Każdy ma teraz 'depresję'. Pfff!
  17. Jerzy

    Poszukiwane piwo

    Panowie, jest spina. Zależy mi strasznie bardzo na dwóch konkretnych browarach. Chodzi o Cieszyńskie grand championy z 2016 (ekstremalnie trudne do zdobycia) i z 2017 (niewiele łatwiejsze do kupienia). Mam wielką prośbę - jak będziecie w sklepie z piwem, zerknijcie czy nie stoi jakaś zapomniana butelka i dajcie mi znać. Będę wdzięczny jak nie wiem co. 2016 nazywa się Fruit Wheat, 2017 to Nowa Anglia. Wyglądają tak: Z góry wielkie dzięki!
  18. Miałeś od niej spierdalać, a nie się z nią żenić. Szkoda na Ciebie słów, skoro i tak ignorujesz, co się do Ciebie mówi. Weź rozpęd i pierdolnij głową w ścianę. I potem znowu. I powtarzaj tak długo, aż dotrze do Ciebie, że Cię pojebało z tym ślubem. A z resztą, szkoda słów...szkoda strzępić ryja.
  19. Rzucanie takimi liczbami jest obarczone dużym błędem. Wydatek kaloryczny zależy od masy ciała i tempa. Mój licznik rowerowy po godzinie treningu pokazuje wydatek ponad 700kcal, a kalkulatory internetowe po wpisaniu parametrów wskazują ponad 800. Nie wiem, jak musiałbym się snuć, żeby wyszło zaledwie 450. Z jednej strony racja, z drugiej nie do końca. Oczywiście na poziomie atomowym każdy jest inny, jednak w praktyce da się pewne sprawy uśrednić i rozkminki, że jeden ma PPM 1451 kcal, a drugi 1452 kcal mają raczej ograniczony sens. Niemniej PPM jest dobrym punktem wyjścia, a @wrotycz ma rację, że zbyt niska kaloryczność na dłuższą metę nie jest dobra.
  20. @Towarzysz_Winnicki Pierwsza sprawa - piszesz o zdjęciu, a go nie ma. Druga sprawa - jaki jest błąd tej metody?
  21. Rację to Ty masz, ale Twoje rozwiązanie wymaga zakupu i utrzymania wysokiej jakości taboru, zatrudnienia personelu, optymalizowania tras itd. Nakłada, nakłady, nakłady. A tak to wpierdalasz kolejny podatek i nic nie musisz robić, a strumień szekli płynie.
  22. Cześć, Sara! Kobiety mają od kija głębokich, rozległych i wymagających intelektualnie zainteresowań. A faceci, cóż...tylko mecz w TV z piwkiem w garści. Zadowolona?
  23. Poniekąd czuję się prowodyrem tej gównoburzy, dlatego uznaję za stosowne napisać kilka słów komentarza. Pierwsza sprawa jest taka, że zdecydowanie odcinam od szanownych przedmówców moralistów i moralizatorów. Jakkolwiek sam z siebie ustaliłem dla siebie zasadę nie pukania mężatek, to jest to mój osobisty wybór, którego nikomu nie narzucam jak i daleki jestem od komentowania postawy braci, którzy dokonali innego wyboru. Druga sprawa jest taka, że dziękuję bratu @tytuschrypus za postawienie konkretnych pytań dotyczących mojego przypadku. Snucie teoretycznych rozważań bez odniesienia się do konkretnego przykładu jest trochę jałowe i tu trochę smuteczek, że te pytania pozostały bez odpowiedzi. Kolejnym moim wyborem jest nie kopanie leżącego, dlatego powstrzymam się od komentowania tej sytuacji. Ostatnia sprawa, komentarz do pani podszywającej pod brata:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.