Skocz do zawartości

Jerzy

Starszy Użytkownik
  • Postów

    302
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Jerzy

  1. Nie. Zwłaszcza, że już za czasów wspólnej pracy podobno mieli o to zgrzyty (tak mi doniosła koleżanka, która mieszka na ty samym osiedlu; pewnie sama wygadała). Dla mnie nie podnosi. Nigdy tak o tym nie myślałem, muszę nad tym trochę pomyśleć.... Skąd taki wniosek? Potrzebuję czasu, żeby na to odpowiedzieć. Tak, dzięki za zwrócenie uwagi, pytałem bardziej o Wasze doświadczenia w poznawaniu samego siebie i swoich granic. O pukaniu zajętych napisano już tyle, że chyba wiele nowego już nikt nie wymyśli. No właśnie też o tym myślę, w szczególności w świetle tego, co napisał @krzykwers
  2. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, sporo myślę o tym zajściu i bardzo mi pomagacie. Hmmm...to jest bardzo dobre podsumowanie, dzięki! Myślę, że tak by było, bo opcja odejścia od męża w tym wypadku nie istnieje (długo by uzasadniać, po prostu nie). Tylko nie potrafię się przekonać, że 'to nic złego'. Potwierdzam, tak właśnie sprawa wyglądała. W mojej głowie na pewno nie jest. Masz rację, tak należało zrobić. Ale z drugiej strony wszystko działo się na obszarze 'tylko' przyjacielskim, więc odpowiedź by była: no co Ty? źle to odebrałeś! ja nigdy...ble...ble...ble Postaram się tak do dego podejść, dzięki! Co do zasady to się zgadzam, szanuję takie podejście i nie zamierzam nikomu cisnąć z powodu takiego zdania. Sam mam jednak wątpliwościu typu, że do tanga trzeba dwojga, że występuje interakcja i generalnie rozkład nie jest zero-jedynkowy. Nad tym musiałem dłuższą chwilę pomyśleć. Zasadniczo, uważam że zachowała się źle. Z drugiej strony, jak napisałem wyżej, nie wydarzyło się nic, z czego nie dała by rady się wykręcić, więc należy zostawić pewien margines mojego błędu w interpretacji jej zachowania. Natomiast kiedy sprawa się działa, myślę, że udzielił mi się haj hormonalny, wzmocniony pewnym sentymentem, bo jak sobie zacząłem to rozważać, to jednak nie mogę powiedzieć, że ona jest mi obojętna. No niestety, jak na razie o tylko ona. Choć jest jeszcze jedna na zbliżonym poziomie. Pozostałe na żadnym etapie znajomości nie działały na mnie w ten sposób. Trochę niedobrze, bo nie czuję się na siłąch stoczyć kolejnej bitwy, zwłaszcza, że Twoja wypowiedź wskazuje, że po wstępnym rekonesansie nastąpi ostrzał artyleryjski i atak wojsk pancernych :/ Prawdopodobnie masz rację, trudno się nie zgodzić z Twoją argumentacją. Ok, dzięki za słowa wsparcia. Jednak mam poczucie, że zdałem 3 z dwoma minusami. Z grubsza ja również. I tu pojawia się problem, bo włącza mi się myślenie matrixowo-białorycerskie. Ona jest inna, na pewno mają poważne problemy, on na pewno o nią nie dba, nie rozumie, sralis mazgalis. No właśnie nie do końca tak uważam, z zastrzeżeniem pewnych myśli wspomnianych przed chwilą, choć wiem, że są one z dupy. Z tym dotykiem to trochę trudno odpowiedzieć. Raz, że jestem miziasty, a dwa, trochę tak było jak w Pulp Fiction, kiedy Vincent opowiadał o masowaniu stóp - udawaliśmy, że to nic nie znaczy. To nie jest tak, że mam ochotę poświęcać jej czas. Spotkaliśmy się przypadkowo i tyle. Jak napisałem przed chwilą, włącza mi się białorycerski adwokat. Zrobienie sobie dziecka z gachem i wpieranie mężowi, że to jego, to imho kurestwo w postaci czystej. A moja piękna, wspaniała, powabna, zgrabna, cudowna i przezajebista Mariolka (imię oczywiście zmienione) 'tylko' próbowałą się skurwić. Czyli inny kaliber 'występku'. Ale to mnie również dość boleśnie uwiera, że osoba, wobec której miałem duże pokłady pozytywnego nastawienia w gruncie rzeczy zachowała się jak szmata. Dysonas poznawczy się to chyba nazywa?
  3. Wiesz, Twoja sytuacja przypomina mi przemówienie towarzysza Gomółki: W 1945 roku Polska stała na skraju przepaści....Od tej pory zrobiliśmy ogrmony krok naprzód. Co niby chciałbyś zrobić? Powiedzieć dziecku, że ten pan to nie jest jego tata, a jego matka to kurwa?
  4. Przemyślenia o moralności. Podobno wiemy o sobie tyle, na ile zostaliśmy sprawdzeni. No to miałem ostatnio coś jak sprawdzian. Zasadniczo uważam, że mężatek ruszać nie należy. Do spierdolonych spraw nie należy ręki przykładać, trzeba nad sobą panować, sratatata. Sam nigdy nie miałem sytuacji, że podoba mi się jakaś mężatka, więc śmiało mogłem takie tezy wygłaszać. Ale w ostatni weekend nabrałem wątpliwości co do swojego kręgosłupa moralnego. Żeby przybliżyć historię muszę cofnąć się o kilka lat. Do projektu przydzielono mi stażystkę. Większość typów w robo oceniało ją na 10, ja bym dał 9, bo oddychać nie bardzo miała czym. Od razu zaiskrzyło. Jakieś gesty, jakieś tekściki - cała firma to widziała do tego stopnia, że 4 czy 5 osób próbowało mnie uświadamiać, że ona ma faceta, że to zawodnik MMA i takie tam życzliwe uwagi. Ja czułem też pewną blokadę, bo to jednak moja podwładna i w dodatku zajęta. Problem rozwiązał się sam, bo skończył się budżet na stażystów i trzeba było się pożegnać. Romans nie wypalił, choć było blisko. Niby mieliśmy zostać w kontakcie, ale dość szybko ograniczyło się to do życzeń urodzinowych czy świątecznych. W międzyczasie wzięła ślub, urodziła dziecko, potem drugie i trzecie. I tak minęło kilka lat. W ostatni weekend spotkałem ją w knajpie, miała jakiś babski wieczór z koleżankami. W zasadzie się nie zmieniła, nikt by nie uwierzył, że urodziła choćby jedno dziecko. To, co było kiedyś, wróciło z taką siłą, jakby chciało nadrobić stracony czas. Laska zostawiła swoje koleżanki i resztę wieczoru spędziliśmy we dwoje. W tym czasie jakieś kilkanaście razy było 'muszę Cię wyściskać, bo tęskniłam', nieustanne inicjowanie kontaktu fizycznego, no generalnie akcja bardzo jednoznaczna. Do tego teksty o niespełnieniu seksualnym itp. Trzymanie rąk przy sobie kosztowało mnie naprawdę duuużo wysiłku, a kiedy w trakcie kolejnych 'wyściskiwań' jej usta przesuwały się jakiś centymetr od moich to po prostu czułem, że mi krew z mózgu odpływa. No ale dobra, ostatecznie wsadziłem ją do taksówki i pa pa. I jakkolwiek można powiedzieć, że dałem radę, że utrzymałem swój moralny kręgosłup, to nie czuję się zwycięzcą. Jestem wręcz przekonany, że gdyby to ona zainicjowała pocałunek (a nie tylko próbowała mnie do tego sprowokować), to nie starczyło by mi siły, żeby się temu oprzeć i pewnie skończylibyśmy u mnie na chacie. Po prostu wiem, jak było blisko. Cały czas miałem w głowie, że to zły pomysł, ale jak krew odpływa z mózgu to rozum bywa przegłosowany. Jaki z tego wszystkiego morał? Ano taki, że życie potrafi napisać scenariusz, który nas złamie. Myślałem, że jestem silny, a okazało się, że nie bardzo. Mieliście może tak kiedyś, że w praktyce zachowaliście się inaczej, niż byliście przekonani, że postąpicie? Albo tak jak u mnie - o włos zabrakło, żeby postąpić wbrew wyznawanym zasadom?
  5. Ja z przyjemnością zobaczę coś takiego. Istnieje trochę poradników dla facetów, jak zagadywać do kobiet i są one autorstwa kobiet, ale to takie samo ogólnikowe lanie wody jak większość materiałów PUA-sów. Bądź pewny siebie, zaskocz czymś, ble ble ble - jak zdarta płyta. Oczywiście bez żadnych przykładów, bo autorka jedynie snuje swoje rozważania na podstawie tego, co do niej pisało stado napaleńców, a sama nigdy nie była w ich sytuacji i nie ma pojęcia co działa, a co nie. Wielu ludziom się wydaje, że skoro są klientami, to wiedzą, jak powinien zachowywać się sprzedawca i byli by w tym dobrzy. Rzeczywistość jest inna, dobrych sprzedawców jest jak na lekarstwo. Na takim właśnie błędnym rozumowaniu panie opierają swoje porady, których same nie potrafiłyby wprowadzić w życie. Być może się mylę, jak zobaczę wyniki to wskazujące, że się mylę, to wejdę pod stół i odszczekam.
  6. Otóż to. Bo facet powinien...bo prawdziwy facet...bo przecież jestem kobietą... Niedawno w knajpiennej rozmowie zapytałem dziołchę, jeakie jej zdaniem facet ma oczekiwania od kandydatki na żonę? (dziołcha właśnie wita się ze ścianą i na gwałt szuka męża). Nie potrafiła nic z siebie wydusić. Nawet takich stereotypowych rzeczy jak ugotować obiad czy posprzątać chatę. No to jak ona w razie porażki ma szukać winy w sobie, skoro nawet nie ma pojęcia, że faceci mają jakieś potrzeby?
  7. Dziś rozliczyłem PIT-a. Uwzględniając wszystkie składki i ZUS pracodawcy (ma ktoś wątpliwości, że to pracownik musi na to zarobić?) realna stopa opodatkowania wyniosła w moim przypadku 39,68%. Do 45% trochę brakuje, ale przepaścią bym tego nie nazwał.
  8. My to wiemy, ale ja wyjaśnię, jak rozumują kobiety: Kawał czasu temu podbijałem do laski, ówczas 30-letniej, z którą obiektywnie rzecz biorąc, byłem kompatybilny pod bardzo wieloma względami. No ale ona nie była przekonana, gówno z tego wyszło. Po ośmiu latach do mnie przyszła, że jednak tak. Tylko że wtedy ja już byłem w innym miejscu życia, a dodatkowo czas nie pracował na jej korzyść (co pewnie do niej dotarło i stąd ten desperacki krok). Powiedziałem, że nie jestem zainteresowany. Potem się dowiedziałem, że nie potrafię określić, o co mi chodzi, bo raz chcę, a potem nie (jakby przez osiem lat nic się nie mogło zmienić), jestem niezdecydowany i tym podobne pierdoły. I w ogóle gdzie ci mężczyźnie, nie ma już prawdziwych mężczyzn, kryzys męskości jest.
  9. @Adams Spoko filmik, tylko raczej mało zrozumiały dla kogoś, bez zaawansowanej znajomości fizyki czy też angielskiego. Niemniej to wyjaśnienie na końcu mówi wszystko.
  10. Uczciwie sobie na to pracują. A to zakatują kogoś na komisariacie, a to zatłuką pałką dziecko za przechodzenie na czerwonym, a to wbiją komuś na chatę bo nie potrafią adresu ustalić, debile, narobią burdelu i nawet nie przeproszą. I każdą taką sprawę próbują zamiatać pod dywan i tłumaczyć, że nie ich wina. Takie zachowanie nie pozostawia wiele miejsca na szacunek.
  11. Bardziej bogaty niż biedny, bo ziemię można wydzierżawić lub sprzedać. Ale kolorowo nie jest, bo brak dochodów powoduje brak płynności finansowej. W przypadku przedsiębiorstw jest to bardzo groźna sytuacja i często prowadzi do upadłości. A gospodarstwo rolne w pewnym stopniu przypomina przedsiębiorstwo. Jakby chciał zatrudnić mojego kumpla, żeby mu swoimi maszynami tę ziemię ogarnął, to nie będzie miał jak zapłacić. A jak nie ogarnie ziemi to nie będzie dochodu i taka kwadratura koła się robi. Chyba że ten mój kumpel się zgodzi na odroczoną zapłatę. A tak bardziej ogólnie brak dochodu z ziemi nie czyni go biedakiem, bo ziemia w czasie raczej drożeje i można to uznać za lokatę kapitału. Akurat nieruchomości znowu są na fali, bo stopy procentowe są niskie.
  12. Bogactwo rolników bierze się z ziemi i zwierząt, a nie z maszyn. Maszyny zwykle stanowią relatywnie małą część wartości całego majątku. Mój kumpel jest klasycznym 'małorolnym' i przy parku maszynowym za jakie 300 tysi ma ziemi za jakieś 2,5 mln. Tymi maszynami spokojnie dałby radę opędzić dwa razy więcej ziemi, ale w okolicy albo jest słaba, albo nikt nie chce sprzedać. Dlatego dość często robi coś tymi maszynami jako 'najemnik'. Rolnicy nie mają mniejszą płynność finansową, bo matki boskiej pieniężnej mają po żniwach, wykopkach czy innym zbiorze plonów. Podobnie z hodowcami - mleko co prawda jest codziennie, ale w przypadku zwierząt na mięso najpierw ładuje się w nie kasę, a dopiero potem jest duża wypłata przy sprzedaży. Kredyt pozwala tę mniejszą płynność zniwelować. Jak rolnik dobrze prosperuje, to kredyt na nowe maszyny dostanie, ale gołodupcowi nikt kredytu nie udzieli. Kolejna sprawa - na maszyny patrzą ludzie z miasta i dostają szoku, jak się dowiadują, że traktor kosztował milion złotych. Na wsi to nikogo nie dziwi i też niespecjalnie interesuje, bo istotne jest ile hektarów ma jeden z drugim i to jest miara zamożności. Traktor się zestarzeje i zużyje, a ziemia zostanie. A dlaczego kobiety stamtąd uciekają? Raz, że zapierdol, a dwa, że nudno i nie ma nic ciekawego do roboty. Wszędzie daleko. Do tego mała społeczność, która Cię zgnoi i zniszczy jak będziesz się wychylać. Parę lat temu w okolicy mojego kumpla lokalsi spalili typowi dom, bo im się nie podobał. No i dochód uzależniony od urodzaju - bywają lata tłuste, ale bywają też chude. Co by nie mówić, to życie rolnika sielankowe nie jest.
  13. Kolego, chyba Ci się fora pomyliły. Może idź sobie np. na netkobiety.pl
  14. Jak dla mnie to prawko jest rzeczą dość podstawową. Do niejednej roboty prawka wymagają. Uwzględniając rozwój car sharingu niekoniecznie trzeba samochód kupować, jednak prawko nie zaszkodzi mieć. Tu jest kilka aspektów. Po pierwsze, wiele szkół źle uczy i kursanci są po prostu nieprzygotowani. Po drugie, każdy twierdzi, że oblał za byle co, a tymczasem zwykle to nie jest byle co tylko poważne przewinienie jak np. przejazd bez zatrzymania przez 'zieloną strzałkę'. Wielu kierowców tak robi, ale za to jest 6 pkt. i 300-500 zł mandatu. Więc jak kursant na egzaminie odjebie taki numer (a dość często tak bywa) to powinien mieć pretensje tylko do siebie. Kolejna rzecz, mało kto po oblanym egzaminie idzie na jazdy doszkalające. I tym sposobem uczy się jeździć na egzaminach, zamiast w szkole jazdy. Polecam wycieczkę do WORD-u i popatrzenie sobie na wyczyny kursantów - serio, można się załamać, taki mają poziom umiejętności. Całe szczęście nie zdają, bo strach by było na ulice wyjść.
  15. Mam podobnie. Po prostu mi się nie chce.
  16. Mylisz pojęcia. Bank pożycza pieniądze, a nie kupuje chałupę, dostrzegasz różnicę? Nieruchomość stanowi zabezpieczenie kredytu i w razie jak kredytobiorca nie płaci, to bank zwraca się do komornika o egzekucję należności na podstawi zapisu w akcie nabycia nieruchomości (podst. prawna art. 777 § 1 KPC). A jest z czego egzekwować należność, bo kredytobiorca posiada (czyli jest właścicielem) nieruchomości stanowiącej zabezpieczenie kredytu. Łapiesz już, kto jest właścicielem?
  17. Też mi się kołacze po głowie, że ta sprawa z groźbami wobec niej to żadna nowość. Do czego to doszło...odgrzebuje się jakąś drugoligową porno-aktorkę i kręci sansację wokół jakichś domniemanych pogróżek :/
  18. Jerzy

    Pióro wieczne

    I zamówiłeś w końcu?
  19. Jak tak patrzę na dr Kwaśniewskiego to zupełnie nie mam wrażenia, że ten człowiek prawidłowo się odżywia.
  20. @Maynard Poruszyłeś ciekawy wątek z tymi przeprosinami. Otóż ja uważam tak samo - jeżeli coś się zjebało, to należy zadzwonić i przeprosić, a nie pisać sms-y czy przez jakiś komunikator. Jest to kwestia okazania minimum szacunku dla drugiej strony. Już sam fakt odwołania spotkania jest bardzo słaby, a takie sms-owe przeprosiny to tylko dalszy ciąg okazywania braku szacunku i lekceważenia. Takie osoby należy eliminować ze swojego otoczenia.
  21. Taka 'Zosia-samosia' potrafi w jednej chwili przeistoczyć się Zosię "ja teraz będę zajmować się domem i dziećmi a Ty na to zarabiaj". Przerabiałem to na własnej skórze jak też widziałem wśród znajomych. Także nie ma czym się podniecać.
  22. Gruba kreska. Pożegnaj się z panią, zablokuj na fejsie, zmień numer telefonu. Jak nie możesz zmienić numeru, to przynajmniej ją zablokuj. Będzie robić cyrki, żebyś wrócił, ale to będzie tylko pokazówka. I nie myśl więcej o niej - jej miejsce jest na śmietniku Twojego życia. Jak wyrzucasz do śmieci puszkę po konserwie to potem o niej myślisz jak sobie w tym śmietniku radzi? No to o tej pani też nie myśl.
  23. Otóż to. Niekiedy ludzie sukcesu są psychopatami (np. wg niektórych Steve Jobs), ale to nie znaczy, że jest jakaś wyraźna korelacja między byciem psychopatą a odnoszeniem sukcesów.
  24. Taaaak...myślą przewodnią i głównym nurtem twórczości Szymborskiej była pochwała Stalina
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.