Jump to content

OceanSpokojny

Użytkownik
  • Posts

    26
  • Joined

  • Last visited

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

OceanSpokojny's Achievements

Kot

Kot (1/23)

17

Reputation

  1. Nooo dokładnie, uczyłem się od najlepszej. No ale tak serio to jest to mechanizm obronny jak każdy inny, aczkolwiek ten należy do najbardziej wkurwiających, stosują go wyłącznie zaburzone jednostki. Dlatego jak sie ma szacunek do samego siebie(nie mając samemu jakiś zaburzeń), trzeba od takiej uciekać, bo szkoda zdrowia psychicznego.
  2. Narzekają bo mogą, bo na to pozwalacie Panowie, one się karmią emocjami, nawet takim głupim narzekaniem dają Wam sygnał, że potrzebują emocji. Odwróćcie sytuację i Wy zacznijcie narzekać na nie, one Wam szybko odpowiedzą, co Wy macie robić w ich kierunku w takiej sytuacji. Powtarzać do skutku. Chcesz mieć pokój, idź na wojnę.
  3. Ja wyszedłem, że stylu unikającego, więc co nieco opowiem, jak to u mnie wyglądało. Styl unikający jest taka tarcza, ktora ma nas chronić, kiedy jesteśmy słabsi(tylko, że słabość czasem sobie sami też wmawiamy). U mnie nałożyły się na to trzy czynniki: moja choroba, ojciec przemocowiec, ex kobieta( najpierw szatanżująca samobójstwem, która później dopuściła się zdrady). Wszystko to sprawiło, że emocjalnie byłem wyłączony, po prostu nie odczuwałem żadnych emocji, zero, null. Oczywiście nie wyszedłem z tego sam, pomogła mi w tym kobieta(lękowa), która staneła na mojej drodze i jej cierpliwość do mnie(którą sam zraniłem bardzo, ale wierzę mocno, że uzyskała w końcu swoje upragnione szczęście). Przez rok czasu dźgaliśmy się sztyletami prosto w serce(ale ja najwięcej, bo ona mi się po prostu odpłacała tym samym). Pierwszym problemem jaki rozwiązałem, był problem z ex kobieta, bo obecna mi pokazywała, że nie wszystkie kobiety są złe, w związku z czym dopuściłem do głosu swoje "słabości" czyli wrażliwość i empatyczność. Tylko to dalej nie załatwiało problemu, bo zacząłem nagle odczuwać bodźce i te pozytywne i negatywne, zacząłem po prostu w ogóle coś czuć, co uruchamiało dezaktywację i znikałem, bo nie wiedziałem kompletnie jak na te emocje reagować. Następny problem jaki zszedł to ten związany z odczuwaniem pozytywnych emocji(ten był "najłatwiejszy", bo chodziło o moją chorobę, zacząłem terapie i problem się sam rozwiązywał) wtedy mogłem w pełni odczuwać bliskość z nią, conajwyżej jeśli z jej kierunku pojawiała się zbyt duża bliskość, to nauczyłem się samoregulacji i chwilowego kierowania uwagi na coś innego i w tym momencie też pracowałem na jej lękiem, aby go w niej nie wywoływać i zmniejszyć, dochodząc w pozytywnych emocjach do bezpieczeństwa. Najgorszym problemem do rozwalenia były emocje negatywne. Na co głównie nałożył się mój ojciec przemocowiec i sytuacja w moim życiu z nim związana, ojciec bił matkę i to konkretnie bił, więc jak już trochę urosłem, wymierzyłem mu sprawiedliwość. I się skończyło. Jednak to sprawiło, że bałem się sam siebie i tego co mogę komuś zrobić, plus silne wyrzuty sumienia, że musiałem uderzyć własnego ojca. Dlatego te wszystkie negatywne emocje ukryłem węwnątrz siebie jak najgłebiej się tylko dało. Dodatkowo ta kobieta, z która byłem również miała ojca przemocowca, co sprawiło tylko, że jeszcze bardziej zacząłem ukrywać te negatywne cechy, bo była też na tym punkcie "przewrażliwiona". Była taka jedna sytuacja, gdzie siedzieliśmy obok siebie i ja mając żywą gestykulację, ją przypadkowo puknąłem dłonią(musiało być lekkie bo nawet nie poczułem, a może wcale też tak nie było bo wiem o tym tylko z jej słów). No i potem się nasłuchałem, że jestem jak jej ojciec, że skoro ją przypadkowo puknąłem to i byłbym w stanie ją uderzyć(choć to najpewniej był test, nie wiedziała, że miałem ojca przemocowca, a wtedy w moich oczach zobaczyła mój strach i wiedziała, że trafiła) tylko że we mnie wtedy jeszcze bardziej wsiąkły te negatywne cechy. No ale wtedy stopniowo zaczęła je rozbrajać. W dużej mierze się jej udało, choć widziałem wtedy już te testy/gierki, to jednak myślałem, że służą w innym celu niż rzeczywiście służyły(więc szło to bardzo opornie). I tu muszę jej dać medal za odwagę, bo na sam koniec prowokowała ostro. Jednak musiała też pokładać we mnie pod tym względem duże zaufanie, wiedząc, że jej nie oddam. No i na samiutki koniec opuściłem już całkowicie garde, pokazując jej prawie całego siebie w spójnym wydaniu. Prawie. I to prawie zaważyło na tym, że z nią zerwałem. Tyle, że samego zerwania nie żałuję, mimo, że było dla nas obojga bolesne to dobrze, że do tego doszło. Bo i tak by doszło prędzej czy później, z czego już w tamtym momencie zdawałem sobie sprawę. Żałuję tylko tego, że nie do końca pozbyłem się w niej lęku, bo przez długi czas tkwiła w próżni i nie szła dalej przeze mnie.
  4. To żadne natręctwo, po prostu tak jak napisałem wcześniej, zastrzymałem się teraz na chwilę, bo wcześniej nie miałem jak(przez różne wydarzenia po drodze), nie wyczyściłem tych 5% które mi zostały. Dlatego ten post powstał, aby się oczyścić z tej sprawy raz na zawsze. Dla samego siebie. Na co dzień tak nie analizuję.
  5. Masz rację o tym DDA i także to zauważyłem będąc z nią w związku, bo ona tym DDA grała jak robiła coś źle, próbując wzbudzić we mnie litość, dlatego w pewnym momencie to odrzuciłem, uznałem to za cechy jej charakteru, bo została wychowana w takim a nie innym środowisku i tylko myślałem o tym czy da się to w niej naprawić lub czy ja będę w stanie to zaakceptować. Jednak później odrzucając swój styl przywiązania(role, maske, wgrany program jak zwał tak zwał) stwierdziłem, że się za bardzo nie różnie wewnętrznie, można powiedzieć, że wtedy poznałem swoje cechy biologiczne, chciałem też, aby ona w ten sposób poznała swoje. I że ta miłość tak naprawdę była złudzeniem, ona nie była by w stanie mnie "usadzić", bo ona już była prawie na wyżynach swojego SMV, a ja na samym dole, miałem(cały czas mam)jeszcze daleko do tego, aby wznieść się na wyżyny swojego SMV. Jednak jak by nie było, nie żałuje tego związku, dużo mi pokazał(głównie moje "uśpione" cechy). Wbiłem to w schematy bardziej po to, aby pokazać co nami kierowało, bo jednak pewne cechy charakteru są przypisywane do tych poszczególnych schematów. I masz rację kosztuję nas to wszystkich sporo, dlatego trzeba walczyć o to aby to zmienić. I Tobie życzę owocnej dalszej drogi.
  6. Opiszę Wam Bracia swoją historię, dzięki której się "obudziłem". Teraz po pobycie na forum i przeczytaniu setki książek jestem bardziej świadomy i wiem jak nazwać to z czym miałem doczynienia, dlatego mogę opisać lepiej tę historię. Będzię najpewniej to długa opowieść i każdy z Was wyciągnie sobie z tego co będzie chciał. Dobra to zaczynamy: Zacznę od opisu siebie w tamtym momencie, miałem wtedy 22 lata, DDD(matka z DDA nadopiekuńcza, ojciec obecny ale słaby bo jest z domu dziecka, przemocowiec) tzw. typ bohatera u mnie się objawiał. Jak skończyłem 15 lat to moi rodzice zostali "moimi dziećmi". Wartość siebie i moja samoocena szorowała po dnie, z powodu choroby genetycznej, która się u mnie objawiła i zabrała mi w tamtym momencie cała radość z życia. Udało mi się wtedy skończyć szkołe srednią i dalszego rozwoju na tym polu nie mogłem podjąć już ze względu na chorobę, pracowałem tylko dorywczo po max.3h dziennie, aby odciążyć trochę rodziców i zarobić chociaż na własne jedzenie, ogólnie było mi wstyd, że dorosły chłop siedzi na utrzymaniu rodziców. Warto tu dodać, że przejawiałem typ przywiązania w stylu unikającym, w dodatku intowertyk. I wtedy pojawiła się ona: 24 letnia studenka psychologi i resocjalizacji, DDA(oboje rodziców alkoholicy choć z tzw. wyższych sfer)daddy issues(opisywała ojca jako psychopate, stosującego przemoc psychiczną i fizyczną, rządził poprzez strach, jako nastolatka zastępowała matkę)ChAD i inne zaburzenia, których już nie pamiętam, niskie poczucie wartość siebie, niska samoocena, pełna kompleksów. Od ponad 7 lat wtedy uczęszczała na terapie. Jej styl przywiązania był lękowy, ekstrawertyczka. Nasza relacja mogę określić jako przeciąganie liny przez nas, ja na jednej stronie gdzie byłem za FWB a ona na drugiej ze swoim stylem gdzie była za LTR. W pierwszym roku pojawiało się też dużo manipulacji i testów z jej strony, które w ogóle do mnie nie trafiały, choć je widziałem, ale miałem kompletnie na nie wyjebane, ale to było w zgodzie ze mną(moim stylem). I to mój pierwszy błąd, że miałem totalnie to gdzieś przez co ona nie uzyskując żadnej odpowiedzi posuwała się coraz dalej aż do prowokacji, jedną z nich opisałem w dziale manipulacji, bo dopiero wtedy z mojej strony dostała jakąkolwiek emocje i odpowiedź, czyli złość za strate mojego czasu i za wciągnięcie mnie w jej gre, brak bliskości w ramach kary. Na drugi dzień, po tej sytuacji wyznała mi miłość, ale ja myślałem, że mowi tak przez swój lęk. Relację nazywałem "toksycznym tańcem". Totalny rollercoster emocjonalny, który ona znosiła lepiej ode mnie, pasywna agresja czy też bierny opór na porządku dziennym rzucany w obie strony, testy i manipulacje tak samo. To była taka parabola, gdy ona była za bardzo lękowa, tym ja byłem bardziej unikowy i odwrotnie. Wychwyciłem też, że miała taki schemat działań związując się, że słabymi mężczyznami(co było u mnie zgodne z prawdą, moją siłą był tylko mój styl), którymi się chciała opiekować, bo dzięki temu podnosiła swoją wartość i czuła sie ze samą sobą lepiej, tylko nad chorymi ludźmi w jej ocenie mogła górować i czuć dominację. Sama siebie określała jako dominującą i silną i niezależną(nieprawda, w środku była małą słabą dziewczynką, która trzeba było brać na kolana, głaskać po główce i dawać buzi w czółko). Posiadała też chorą ambicję, pięła się ostro w góre, po trupach a i tak była niezadowolona z siebie. No i wpadła we własną pułapkę czy też we mnie. 🤣 Pierwszy moment w którym doznałem mocnego wstrząsu, miał miejsce, gdy wyszło, że będę mógł rozpocząć terapie i żyć komfortowo zupełnie jak zdrowy człowiek. I kiedy przyszedłem do niej z tą informacją, spodziewając się zupełnie innej reakcji z jej strony, dostałem cios prosto w serce. Zareagowała lękiem, płaczem, że teraz to już ją napewno zostawie, próbowała mnie przekonać, abym nie brał w tym udziału(w pierwszej chwili doznałem szoku ale później zrozumiałem zamysł). No ale żeby nie było, moje reakcje w jej kierunku były podobne, kiedy chciała, abyśmy razem zamieszkali, wzieli ślub czy tez mieli dzieci. Dźgaliśmy się sztyletami prosto w serce wzajemnie. Żeby też nie było, że ta relacja była zupełnie chora, były też zdrowe rzeczy. Zdominowałem ją(a raczej ona pozwoliła się zdominować), sprawiłem, że była ode mnie zależna, bazowałem na jej lęku, ale nie wykorzystwywałem tego do złych rzeczy. Na swój sposób budowaliśmy się wzajemnie, ona mnie jako mężczynę, a ja ją jako kobietę. Była pod moją opięką, jednak myślę, że była to zdrowa opieka, wspierałem, doradzałem, podnosiłem jej wartość ale nie robiłem nic za nią. Z jej strony mogłem liczyć na to samo. Wprowadziłem system wzajemnego szacunku i dziękowania sobie codzień, za to co jedna strona zrobiła dla drugiej. Tak samo w sferze seksualnej, wiedziałem, że lubi brutalny seks(to było jej zaburzenie, osiągała podniecenie przez ból), więc byłem do bólu delikatny, chciałem pokazać, że można inaczej i też nie jest źle. Ostry seks był tylko w ramach nagrody i dla mnie i dla niej. W tej sferze też, podnosiłem jej wartość, na samym początku nie chciała się nawet przede mną rozebrać przez kompleksy, a pod sam pod koniec relacji wskakiwała w seksowne stroje(sam sobie zrobiłem nagrodę).Tak w tej sferze jeszcze, to jak przegapiłem moment w którym powinna dostać ostry seks lub po prostu tego potrzebowała, to komunikowała mi o tym włączając odpowiednie filmy lub teledyski. Tak więc Panowie jak Pani włącza Wam "Greya"(przykład) to dostajecie jasny sygnał, czego ona potrzebuje. Tylko musicie mieć jakiekolwiek ramy, bo inaczej nic z tego. Skupiałem się też na tym, aby wychodziła do ludzi, bo mimo, że była ekstrawertyczna, to przez swój lęk uważała, że musi ze mną siedzieć 24/7, pokazywałem jej, że tak nie musi być, że jak wyjdzie do ludzi to tylko później spotka się u mnie z większą bliskością. I dzięki temu ja sam mogłem mieć wolny czas, chodzić do znajomych i nie miałem z tego powodu zgrzytów. Tak samo było z hobby, szukałem jej hobby, aby mieć też wolny czas pod tym względem dla siebie. Pokazywałem, że mimo uprawiania hobby(uprawiałem je w domu), jeśli tylko mnie będzie potrzebować, to wystarczy że przyjdzie i się przytuli, bo ja cały czas jestem dostępny. Po prostu dążyłem do bezpiecznego związku, do tego, aby każde z nas miało własną autonomie. Nie wyszło...przez czynnik zewnętrzny, który spowodował, że pewne rzeczy musiałem przyśpieszyć, bo nie byłem w stanie kontrolować tylu rzeczy na raz, gdzieś musiałem odpuścić i padło na związek, czym wprowadziłem chaos. I to było główną przyczyną rozpadu. Mój duży błąd, zły wybór. Dało się inaczej to zrobić, co też ona mi mówiła, ale nie chciałem słuchać. Właśnie największym problemem była też nieprawidłowa komunikacja(słowna) i jej odbieranie. Tutaj problem leżał głównie po mojej stronie, kompletnie nie potrafiłem rozmawiać o tym co czuje i w ogóle rozmawiać. Dawałem z mojej strony tylko suche komunikaty. Jak było dobrze, to było dobrze, problem się robił jak u mnie czy też u niej pojawiał się jakiś większy problem "zewnętrzny", wtedy przez moją suchą komunikację dochodziło do wybuchów z jej strony czym wyzwalała u mnie dezaktywacje(albo odwrotnie), nauczyłem się trochę tego ale za słabo, za późno. Wracając do tego mojego nagłego przyśpieszenia, zaczałem po prostu oddawać jej kontrole, odkrywając się jednocześnie, zostawiłem sobie furtkę w postaci 5%, tylko zrobiłem to nagle z dnia na dzień(pozbywając się swojego stylu, co sprawiło, że po prostu stałem się zależny, mniej czuły, nie inicjowałem seksu, po prostu dałem jej odbicie w lustrze jej samej) i ona kompletnie nie wiedziała co się dzieje. Stało się to jakoś 4 miesiące przed zakończeniem przeze mnie związku. Oczywiście wzięła to na siebie ale była kompletnie zdezorietowana a moja komunikacja mocno leżała i nie potrafiłem jej słownie wytłumaczyć o co chodzi. Wbijała mi sztylety raz za razem, ale nie pozwoliłem, aby mój styl objął mnie tarczą, miałem wtedy siłe, ale pochodzącą już od niej a nie mojego stylu. Potrafiłem jednak odbierać jej komunikację, doszło do mnie, że ona myśli, że ją zdradziłem(za nagle oddałem kontrole), więc zacząłem jej pokazywać, że nie, jak do mnie przyjeżdzała to zostawiałem telefon, komputer z powłączanymi wszystkimi komunikatorami, wychodziłem z pokoju na dłużej, żeby mogła mnie skontrolować. Jednak ona nie widziała tego, budził się w niej lęk i myślała dlaczego wyszedłem z pokoju, że pewnie przez nią, bo zrobiła coś źle(a to ja zrobiłem błąd gdzieś wcześniej). To był test z mojej strony i próba szybkiego przygotowania jej na to co nadchodziło w moim życiu, a to co nadchodziło budziło by co chwilę w niej lęk więc chciałem się w niej tego jak najszybciej pozbyć. I zjebałem. Głównie poszło o tę furtkę 5%, którą sobie zostawiłem, mówiła mi, że sobie poradzi jak oddam jej całość, ale ja nie chciałem słuchać. W dniu rozstania przyszła do mnie, pytając mnie czy może do mnie przyjechać odpowiedziałem, że nie(chodziło mi o to, że ma nie pytać, tylko jak ma potrzebe to niech przyjdzie, tak jak ja to robiłem)więc zapytała czy jeśli zdecyduje się przyjechać to będę chciał ją widzieć, odpisałem, że zabronić widzenia, ze mną jej nie mogę. Tylko właśnie to były w dalszym ciągu moje złe/suche komunikaty i uruchamiały jej lęk, no i doszła do tego ta furtka 5% której nie chciałem oddać, dalsza rozmowa się tak potoczyła, że zerwałem z nią, nie chcąc jej ranić, tym co u mnie nadejdzie, stwierdziłem, że nie była gotowa na to, ale to nie była prawda tak do końca(teraz wiem), chciałem też aby samo rozstanie nią jakoś wstrząsło, aby pozbyła się tego lęku. I to moje prawie całkowite oddanie jej kontroli, miało ją też ochronić przed bólem, związanym z rozstaniem, nie wywoływać w niej lęku. Po prostu oddałem jej to co ona mi wcześniej dała, ale nie wszystko i to był mój bład. Oczywiście zaczeła po tym rozstaniu swoje babskie teorie siać po znajomych, odgrywać ofiare, mówić, że ją chyba zdradziłem(ale to tylko był jej mechanizm obronny) itp. za co pare dni później dostała zjeby(pokazałem jej, że nie jest mi obojętna). I na tym mój kontakt z nią się skończył. I czekałem...na ruch z jej strony. I tu już wiem od znajomych o jej ruchach, że chciała się odezwać i ciągle o tym mówiła, ale miała za silna obawę, że zerwałem z nią, bo ją zdradziłem, nie mogła tego przejść, rozumiałem to, straciła zaufanie do mnie przez moje błędy i przez to, że nie chciałem oddać tych 5%. Potem zaczęła robić na socjalach różne ruchy np. zrobiła sobie sesje zdjęciową w miejscu w którym się poznaliśmy, wstawiła na fb i oznaczyła znajomych tak, żebym ja te zdjęcia widział, bo sama mnie usunęła ze znajomych itd. Itp. W końcu zdecydowała się przyjechać do miejsca w którym przebywałem co też obwieściła(to był jej ostatni ruch 2-3 lata po zakończeniu związku). Pozostałem niewzruszony tym wszystkim, bo chciała uzyskać tym to abym to ja się odezwał a mi nie o to chodziło. Ja w dalszym ciągu byłem goły i zależny, ruch miał być z jej strony w moim kierunku konkretny i jasny, miała się po prostu odezwać, pokazać, że przezwyciężyła lęk i naprawdę mnie kocha. I tu znów byłem ślepy, ona też ale to już przez moje błędy, nie widziałem, że dowód jej miłości dostałem już wcześniej(w momencie w którym wyznała mi miłość, co wziąłem za jej lęk), to że oddała mi całkowitą kontrolę nad nią, znaczyło, że mi ufała i dała się prowadzić, wiedząc, że nie zrobie jej krzywdy. Dotarło do mnie, że przy jej ruchach po rozstaniu powinienem był jej oddać te 5% i wszystko by się skończyło zupełnie inaczej, ale dotarło to do mnie za późno. Z późniejszych informacji wiem, że związała się z gościem 15 lat starszym(lękowym), mieszkają ze sobą i razem też pracują(co pokazuje, że nie wyszła ze schematu do końca albo im tak pasuje akurat) i wszystko robią razem, nie mają własnej autonomii. A ja w sobie mam cały czas tą zależność i te 5%, których jej nie oddałem. I siłę, pochodzącą od niej, nie z mojego stylu. Po przeżyciu "żałoby" i wybaczeniu samemu sobie, poszedłem do przodu, rozwijałem się, realizowałem swoje cele, dwa udało się ukończyć, spotykałem się ale wszystko to luźne relacje bo wiedziałem, że w tym momencie w którym jestem nie czas jeszcze na nic poważniejszego i same kandydatki też mało oferowały. Teraz przysiadłem trochę, poczytałem sporo lektur, aby znów dać sobie kopa na dalszy rozpęd. I sięgam po kolejne cele. Ten post też ma mi pomóc, oczyścić się do końca z tej sprawy, wywalić wszystkie emocje z tym związane. No i być może otworzy to oczy szerzej któremuś z Was Bracia.
  7. Ja z moich młodych lat akcję białorycerstwa miałem podobne do Was. Jakieś zawożenie i przywożenie z różnych miejsc partnerki z którą byłem w fwb. Skończyło się szybciutko bo brak wdzięczności to jedno ale jak pewnego razu miała jeszcze jakieś pretensję, że musiała za długo czekać, to był koooniec! Seksu w tej relacji nie uznawałem za wdzięczność, choć ona pewnie na ten temat miała inne zdanie. No i pewnie coś jeszcze by się znalazło, ale pamięć już nie ta. Na pewno jakieś głupie akcje z dawania małych prezentów, kwiatów tak bez okazji tez były.
  8. Zgadzam się, taki już ten świat niesprawiedliwy. No i oczywiście w takim zachowaniu przodują kobiety. Sam mam takich przykładów w rodzinie multum, więc wyrobiłem sobie zdanie i zgadzam się z Tobą. Najlepiej takich ludzi omijać po prostu, jakiekolwiek dyskusję z nimi są bezcelowe. Taki jeden przykład, Pani A zaciążyła i zaczeła spływać do niej pomoc od rodziny za sam fakt zaciążenia, załatwienie pracy z dobrymi warunkami i kasą, plus dodatkowa kupa kasy. Pani A zamarzyła sobie z mężem, że chcę dom a nie jakieś mieszkanie bo tak, oczywiście porwali się z motyką na słońce przy ich zarobkach i ich to przerosło, więc znowu wkracza rodzinka Pani A i ich dotuje nie małą kasą, zabiera na wczasy zagranicą, za które nie płacą.Od skoku kasy, Pani obija palma i ma się za niewiadomo kogo. Zaczyna się wyśmiewanie innych członków rodziny i znajomych, że mieszkają w kurniku a oni maja dom 200m! Pani A przy tym jest już tak zepsuta, że nawet wyśmiewa własnego brata, który w większości musi radzić sobie ze wszystkim sam, nie dostaje takiej kasy jak ona, a jest niepełnosprawny i na sprzęt rehabilitacyjny musiał w dużej części zarobić sam. Dochodzi nawet do tego, że juz mu zapowiada sprawie w sądzie, bo rodzina chce mu przepisać mieszkanie, które jest warte o wiele, wiele mniej niż Pani A dostała dotacji na dom. Tutaj też wychodzą podwójne standardy w traktowaniu i pomocy innym członkom rodziny, ze względu na ich płeć. I teraz zobaczcie sami jaki już tutaj jest rozstrzał, a Pani A i jej brat tuż przed tym jak ona zaciążyła byli na tym samym poziomie finansowym, bo już jego niepełnosprawność to swoją drogą.No i czego by chłop nie zrobił to już nie przeskoczy swojej siostry, nawet jak dostanie to mieszkanie, bo ona mimo wszystko jest dalej dotowana a on nie, musi sobie radzić sam. Człowieka można łatwo zepsuć pieniędzmi, zwłaszcza jak sam się wartościuje przez pryzmat pieniędzy. Oczywiście ona będzie żyła sobie jak księżniczka i małym nakładem sił, a on będzie tyrał całe życie a i tak jej nie dogoni, choć i tak będzie miał dużo lepiej jak większość społeczeństwa bo o mieszkanie nie musi się martwić. I też większość takich ludzi co coś dostali ma też jakiś syndrom wyparcia bo lubią głosić, że sami zapracowali, gdy tak wcale nie było. Takie życie, pełne nierówności w każdym aspekcie, przykre ale co zrobisz? Możesz tylko pracować i zdobyć coś dzięki czemu może nie Ty ale Twoje dzieci będą miały łatwiej w życiu. Poza tym nie warto zajmować głowy czymś na co nie miałeś wpływu i słuchać mądrości tych, którzy coś dostali.
  9. No nie jest wesoło, ale nie ma się czym przejmować. U mnie w tym roku stuknie 34(z wyglądu 24, z doświadczeń życiowych 44)lat. Zainteresowanie jako takie niby się utrzymuje, ale coraz więcej zainteresowanych to tzw. SM. Ostatnią dłuższa relacje miałem 10 lat temu, reszta to już tylko przelotne znajomości(trwające od 1 do max.6 miesięcy). Z kobietami poniżej 25 lat, relacje oparte czysto na seksie, dopóki mi się nie znudziły, nie zaczęły irytować. Z paniami powyżej 25 lat ale przed 30, już bardziej liczyłem na dłuższą relację, ale gdy orientowały się, że nie żartowałem z tym, że nie chce mieć ślubu ani dzieci, to się same ewakuowały. Tak więc nie jest różowo jak sam masz wymagania wobec pań, ale nie zamierzam tych wymagań zmieniać. Grunt to praca nad sobą, aby z samym sobą czuć sie dobrze, mieć hobby, znajomych o podobnych poglądach, nie zaszywać się w domu, wychodzić do ludzi(szanse na poznanie pań się zwiększają, na portale nie liczę).
  10. Niemożliwe, przecież po zdjęciu widać od razu, że ona nie mogła tego zrobić. Jak? Taka zapłakana szara myszka? Na pewno wstręci policjanci się na nią uwzięli, a były chciał się na niej zemścić i sam do siebie dzwonił! 🤣🤣
  11. Pomyślę o tym, ale będę zatrudniał wyłącznie wolne i bezdzietne. No właśnie tu mam do przepracowania nad sobą, bo to tej pory nastawiony byłem wyłącznie na zdobywanie i wiedzę w tym zakresie, a teraz muszę wziąć lekcję jak uzyskać efekt odwrotny w stosunku do takich niepożądanych pań i je od sie ie odciągać i strącać. W złym kierunku to ująłem. Niezła sztuka, ta to dopiero musiała być zdesperowana. Ta z tego sklepu na szczęście innymi drogami niż osobiście w sklepie do mnie nie dotrze. Wie w prawdzie gdzie mieszkam ale tylko orientacyjnie, a wszystkie socjale mam pochowane, więc i nie wystalkuje też.
  12. 🤣🤣 Dobre i prawdziwe, bo drugie o czym pomyślałem to gdzie są kamery. 🤣🤣 W tym odcinku nie, ale coming soon... 🤣 No właśnie chodzi o to jak jej nie ruchać, tylko stracić z radaru. Trzeba będzie zestrzelić, tylko muszę jakiś sposób na to znaleźć. 🤣
  13. No właśnie to też jedno z przeciw, że nie warto się w to bawić nawet na jeden raz, bo zbyt bliskie mi środowisko i byłby mega kwas. Podobnie powiedział mi ojciec jak Tobie, też w żartach, gdy matka oznajmiła mu, że okazało się, że dziewczyna ma dziecko. To mądruś wypalił, że przynajmniej już bym miał robotę zrobioną. xD Tylko tutaj w obronie wpadła siostra(samotna matka), że kto by chciał się czyjąś robotą zajmować. Mam dokładnie takie same przemyślenia jak ty. Nie warto babrać się w gównie, bo będziesz śmierdzieć i możesz go nigdy z siebie nie zmyć. Jednak jeszcze trochę pracy przede mną aby zniknąć z radaru takich pań. A tej muszę jakoś dać bardziej do zrozumienia, że nie ma czego szukać.
  14. Tak trochę stane w obronie matki odnośnie tych zarzutów. Nie będę jej usprawiedliwiał, bo ma swoje za uszami w tej sprawie i to jest fakt. Jednak ona sama nie była świadoma, że ona ma dziecko i faceta. I raczej jej intencje nie były złe, chciała dobrze ale jak to się mówi, wyszło jak wyszło. Jak wyszedł temat dziecka, to sprawa była zakończona także dla niej, jedynie donosiła mi, że ona ją czasem zaczepia, ale był to już podobno zwykły small talk. Można się doczepić do tego, że jako kobieta nie wyczuła wcześniej, że coś tu źle pachnie. Tylko tutaj wchodzi jakaś dysfunkcja matki, nie wiem czy to już z racji jej wieku czy tak już po prostu ma, ale ona nie ogarnia zbytnio rzeczywistości, ja jestem w stanie dużo szybciej zobaczyć jakie ktoś ma wobec niej intencje niż ona. Ja widzę, że ktoś jest wobec w niej wrogo nastawiony a ona potrafi powiedzieć, że to przyjaciel. I nie przetłumaczysz jej, że jest inaczej. No właśnie to w ogóle nie wchodzi w grę. Przerobiłem temat z nią i wszystkie za i przeciw. I jest zbyt dużo przeciw, mimo jej atrakcyjności. Zbyt niebezpieczne nawet jak na jeden raz, chociaż może jestem już po prostu przewrażliwiony.
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.