Dzięki Panowie za odzew, będę miał chwilę to się ustosunkuje do tego.
Pozdrawiam
Panowie, dziękuję za odpowiedzi na mój smętny post. Ze wszystkim co napisaliście się zgadzam, słucham Marka jakiś czas, nie ze wszystkim się zgadzam, bo chyba nie muszę, ale ma chłopak dużo racji. To nie jest tak, że użalam się nad sobą, wiem gdzie były błędy. Wychowałem się w ultra katolickiej rodzinie i tylko mi nie było po drodze do KK na co wszyscy patrzyli z nieukrywaną pogardą. Mój aniołek był z rodziny na pozór wypisz wymaluj ideał. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałem, że to na pokaz wszystko było, chcieli po po prorstu pozbyć się problemu z domu, ale za późno się jorgnołem bo już za dużo było wspólnych zobowiązań. Nie chcę się tu wybielać, bo swoje za uszami też mam, ale dla mężczyzn to betka, dla żon kolegów byłem ideałem. Moja piękna Pani, a taka była, teraz nie wiem jest
DDA
Borderline, wyświechtane, nadużywane, i o każdej kobiecie pewnie można tak powiedzieć, ale ona jest na 100.
Najgorsze jest to, że po tym co dostałem, po rozstaniu, zaczeło mi brakować tych emocji, tak mnie zaprogramowała(bez konfliktów z prawem i narkotyków)
Dochodzę do siebie, ogarniam powoli swoje sprawy, tylko konstrukcja moja psychiczna jest taka, że nie potrafię sam żyć. I pojawia się problem, bo widzę duże zainteresowanie Pań w moim kierunku, nie wiem czemu, Adonisem nie jestem, ale ostatni w kolejce też nie. I w głowie pojawia się pytanie, czy lepiej być samemu, czy kontrolować sytuacje non stop, to jest kurcze strasznie męczące.
A tak naprawdę to jest mi po prostu, po ludzku żal tego co się stało.
Pozdrawiam