Skocz do zawartości

stravi

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia stravi

Kot

Kot (1/23)

0

Reputacja

  1. Są moje. Mają moje cechy fizyczne. Myślałem o rozwodzie. Mam znajomych, którzy przechodzą piekło przez byłe żony. Wiemy jak jest w sądach rodzinnych. Nie mówiąc już o dzieciach wychowanych przez takie kobiety - mam znajomych facetów wychowanych przez kobiety i widzę jak inaczej postrzegają świat (zależy mi na synu aby taki nie był). Jestem typem tatusia - lubię wychowywać dzieci, pokazywać im świat. Bardziej niż na "karierze" zależały mi na nich i czasami po prostu uważam ich życie za ważniejsze od mojego. Co za życie... wydaje ci się, że tworzysz rodzinę - wartość w Twoim życiu ważną i dostajesz w mordę i masz wieść smutne, samotne życie i zapierdalać na alimenty. Taka twoja rola we współczesnym świecie. Po lekturze tego forum wiem gdzie popełniłem błąd. Chciałem żonę traktować po partnersku, a one potrzebują emocji. Nie wiem czy dotyczy tylko polskich kobiet w katolickim wychowaniu. Szukałem też odpowiedzi we wzorcach w rodzinach w jakich zostaliśmy wychowani i widzę, że żona tak na prawdę powiela model swojej matki, gdzie facet jest tylko bankomatem i nic mu się od życia nie należy (wyjście z kolegami jest zabronione jak zapyta).
  2. stravi

    Powitanie

    Jestem nowy na forum. Trafiłem tu w poszukiwaniu sensu po zdradzie przez żonę.
  3. Witam, Nie sądziłem, że mi się to przytrafi. Myślałem, że umiem otaczać się mądrymi ludźmi. Ale po kolei. Poznałem się z żoną w okresie liceum i zaczęliśmy się spotykać. Jesteśmy rówieśnikami. Po liceum wyciągnąłem ją na studia do miasta w którym studiowałem, choć twierdziła, że się do tego nie nadaje. Żona była mi bratnią duszą i najlepszym przyjacielem. Przez to trochę odciąłem się od znajomych, bo żona nie chciała żebym wychodził z nimi "na miasto". Nie miałem poważniejszych związków przed żoną. Były różne chwile, wzlotów i upadków, ale dawaliśmy radę. Mobilizowaliśmy się wzajemnie w życiu. Ja miałem trudne dzieciństwo, bo wychowywałem się praktycznie bez ojca (ciągle pracował). Pod koniec studiów (w wieku 25 lat) wzięliśmy ślub. Mieliśmy dobrą sytuację mieszkaniową (odziedziczone przeze mnie mieszkanie). Ja zacząłem pracę na miejscu (jako "świeżak" zarabiałem 3k w 2010), a potem żeby zarobić więcej w tygodniowych delegacjach (zarobki na rękę 6-7k zł). Pracowałem tak 3 lata. Stwierdziłem, że warunki ekonomiczne stworzone przez mnie będą dobre do powiększenia rodziny. Nade wszystko cenie rodzinę, dlatego postanowiliśmy mieć dziecko. Urodziła się córka. Mobilizowało mnie to do pracy i zadbania o rodzinę. Po 2 latach doczekałem się syna. Chciałem żeby żona pracowała, bo wiem, że człowiek po studiach, który siedzi w domu źle to odczuwa. Dlatego po odchowaniu dzieci do wieku przedszkolnego przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania (za zarobione i oszczędzone pieniądze) i zaczęliśmy nowe prace (ja z mniejszymi zarobkami, ale na miejscu; żona tak na prawdę w pierwszej pracy). Cieszyłem się, że dzieci pójdą do przedszkola, żona będzie rozwijać się w pracy, a ja zawsze się jakoś odnajdę (mam taki charakter, że zawsze mało myślę o sobie i niestety można to łatwo wykorzystać... moje dobre serce). W tym momencie mam 32 lata, nowe mieszkanie bez kredytu, 2 zdrowych dzieci, dobre perspektywy zawodowe. I dostaję od życia w łeb... Żona przyznaje mi się do zdrady. Oczywiście połowicznie, że niby się tylko "całowała". Przyznaje mi się do tego sama. Przeprowadzam z nią wywiady po alkoholu i dowiaduje się, że trwało to rok i nie tylko się "całowała" i że chciała spróbować innego. Dostaje się do telefonu, gdzie potwierdza się dla mnie najgorsze. Żeby jeszcze mało okazuje się, że stało się to z osobą z naszego bliskiego otoczenia. Boli mnie, bo kolejny raz czuje się oszukany - przez osobę obdarzoną ponad 10-letnim zaufaniem, raz zdradzony, potem okłamany zamiast przyznania się i bicia w pierś. Zauważam jak rozmawia z innymi mężczyznami i się do nich uśmiecha i przeprowadza niby-nic-nieznaczące rozmowy z podtekstem. Załamuje się, w pracy idzie mi coraz gorzej, o nic nie dbam. Korzystam z wizyty u psychologa. Nie potrafię wybaczyć tego co się stało. Gdy wracam do tego w rozmowie z żoną, ona traktuje to jak rozmowę o bułkach, a dla mnie to cios w serce. Trwam w tym, bo zawsze w życiu czułem się człowiekiem odpowiedzialnym, za siebie, za rodzinę którą tworzę. Mam 2 dzieci, które mają dzisiaj 7 i 4 lata, a zwłaszcza zależy mi na synu, aby mógł się wychowywać u boku ojca (czego sam miałem mało). Mam depresję i wahania nastroju o różnych porach dnia. Nie myślałem, że można mnie doprowadzić do takiego stanu psychicznego. Czas zabijam pracą i sportem, ale jak mam wolną chwilę to wszystko wraca. Minął rok od tego czasu, a ja nie umiem wybaczyć. Napiszcie coś, bo nie chcę się żyć po takim ciosie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.