Wybaczcie, temat się powtarza. Poprzedni został zamknięty, nie spełniam podstawowych zadań. Wszystko ogarnięte. Treść poprzedniego tematu:
Siemanko. Jeszcze jakiś czas temu byłem studentem, studiowałem matematykę, spec. finansowa. Ukończyłem I stopień (licencjat), byłem chwilę na II (magisterka), ale zrezygnowałem. Interesują mnie finanse, a studia na, których byłem kompletnie nie spełniały moich oczekiwań, choć I stopień wydawał się bardzo ok. Temat rzeka... Pracuję za "śmieciowe" pieniądze. Nic związanego ze studiami. Tymczasowy biały murzyn. Źle się z tym czuję, chcę iść do przodu, a obecnie czuję, że cofam się w rozwoju. Mam w planach zapisanie się na kursy księgowości. Nie chcę zaprzepaścić 3 lat studiów. Chciałbym się delikatnie przebranżowić, tzn z matematyki finansowej na finanse. Od października spróbuję uderzyć na magisterkę ekonomii (II stopień). A jeżeli się nie da to możliwe, że zacznę od początku (I stopień). Jestem w kropce, bo fachu żadnego w rękach nie mam, z doświadczeniem też nie bardzo. Czy dobrze kombinuję? A może warto spróbować pójść w co innego? Co myślicie?
Z góry bardzo dziękuję za wszelakie porady/wskazówki.
Odnosząc się do 2 odpowiedzi:
1. Jakie ścieżki zawodowe są rzeczywiście przede otwarte po studiach matematyki?
2. Dowiadywalem się co nieco na temat aktuariuszy i sprawa jest dość trudna. Jest bardzo mały procent ludzi, które są w stanie zaliczyć egzaminy aktuarialne. Są bardzo bardzo trudne, nie mniej jednak nie do zaliczenia.