Skocz do zawartości

doxa

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia doxa

Kot

Kot (1/23)

2

Reputacja

  1. Czy ktoś ewentualnie tu rozważał opcję, że to może zwyczajna, dobra dziewczyna, uczciwa? Bo w opiniach dominuje paradygmat dendrologiczny. Istnieją chyba takie, nie? Czy jedziemy cynizmem do samego końca?
  2. I to rozumiem. Tylko tyle chce wiedzieć. Problem w tym, ze moja produktywnosc w tej chwili jest słaba. Laska mnie rozprasza i nic nie poradze. Co do uśmiechania - mamy ciepłe relacje. Uśmiecham się do niej dużo i jestem dobrym szefem (opinia z drugiej ręki).
  3. Przy okazji, żeby nie było, że marnujecie swój czas. Dzięki Waszym komentarzom utwierdziłem się w tym, czego NIE NALEŻY robić i dzięki Wam za to. Do założenia tego wątku miałem jeszcze wątpliwości.
  4. Dzięki za wszystkie odpowiedzi. Aby jeszcze raz rozwiać pewne wątpliwości, odpiszę zbiorczo. 1. Zmiana pracy to opcja, którą rozważam od dawna i na 100% na niej nie stracę. Od przynajmniej 4 miesięcy robię solidny research rynku i wiem, że nie ma na nim zbyt wielu osób o moich kompetencjach. Pewnie jeszcze zgarnę wyższy hajs na zmianie. Pojawienie się tej Pani to właściwie dodatkowa motywacja do zmiany. 2. Jak już wspomniałem, nie planuję jej zarywać w pracy. Nie rozumiem, dlaczego nie jest to jasne, mimo że wielokrotnie o tym pisałem. 3. Nie chce jej odbijać z wymienionych przez Was powodów - laska, która odejdzie od swojego facia dla mnie, później zostawi mnie dla kolejnego. Nie interesuje mnie to, szanuje swój czas. Chcę się dowiedzieć, jaki ona ma do mnie stosunek. Jeśli bardziej niż pozytywny, to chcę zostawić jej, powiedzmy, zaproszenie do bliższej relacji, jeśli kiedyś się rozejdzie. I tyle. Nie będę nikomu rozpierdalać związku, a jesli samo zaproszenie np. na kolację za 2 lata ma ten związek rozwalić, to musi być z nimi naprawdę źle. Albo z nią. Pewnie i tak się nie dowiem. Ryzyka się nie boję. Ostatecznie nigdy nie mam gwarancji, że jakakolwiek laska będzie właściwa. Myśl o tej przynajmniej sprawia mi przyjemność, jakiej nie czułem od dawna.
  5. Odpowiadam: 1. Że się "ślinie" do niej. 2. Ok, kumam - tu mnie faktycznie poniosło. 3. Jasne, pełna racja. Hubris. 4. Nie planuje wchodzić z nią w związek będą jej szefem czy nawet kolegą w pracy.
  6. duża firma Myślę, że Pani nie zdaje sobie sprawy, a chłopak raczej zastanowiłby się 2x, zanim by do mnie podskoczył. Zresztą, nie rozumiem, po co takie komentarze.
  7. Tak, natomiast zaznaczam, że to jest moja próba ujęcia ich w słowa i nie mam pojęcia, co to może dla Was znaczyć. Przypuszczalnie nic. Nieatencyjność (skromność?), ciepło (matczyne), spojrzenie (bystre i pełne uwagi). Żeby nie było, ze sobie to z dupy wyciągnąłem. Przemyślałem moje zauroczenia z ostatniej dekady i to się świetnie koreluje. Oczywiście dopuszczam, że w grę może wchodzić skrzywienie poznawcze, ale ostatecznie nie znam nikogo, kto zakochał się z kalkulatorem w ręku.
  8. Dopuszczam taką możliwość, ale ciężko mi to udowodnić sobie, dopoki nie stanie się w zasięgu.
  9. W jednym z pewnością mi zaimponowaliście: w zgodności odpowiedzi. Skądinąd to ciekawe i mocno kształcące Bez względu na wszystko, dzięki za info zwrotne!
  10. Nie ma problemu. Od wielu lat śledzę schemat, według którego kobiety robią na mnie "wrażenie". Wyodrębniłem zestaw 3 konkretnych cech, które w zależności od natężenia u danej kobiety proporcjonalnie wpływają na moje zainteresowanie. Ta laska spełnia wszystkie kryteria. I nie, to nie jest idiotyczne. Zakochania, zauroczenia, etc. nie są randomowe.
  11. Nie dam rady odpowiedzieć wszystkim z przyczyn oczywistych, niemniej dwie sugestie przewijają się przez większość odpowiedzi. 1. Chcę zamoczyć w pracy. 2. Nie myślę jasno. Odpowiadając: nie, nie chcę zamoczyć w pracy. Chcę w jakiś sposób poznać jej stosunek do mnie, nawet jeśli nie będzie to info w 100% miarodajne. Mam w tej chwili przynajmniej 3 kobiety, które chciałyby ze mną chodzić. Żadna z nich mnie nie interesuje, a brzydkie nie są. Ta jedna, która jest poza moim zasięgiem, akurat mnie interesuje bardziej niż którakolwiek inna laska od paru lat. Tak, z pewnością piszę pod wpływem emocji, ale mam na tyle rozwinięty racjonalny aparat decyzyjny, że jestem w stanie nie robić głupot. Możecie mi wierzyć lub nie, na to nie mam wpływu, ale jeśli z góry zakładacie, że jestem bolkiem, któremu wacek przesłonił obiektyw i wypisuje dyrdymały, to nie ma sensu dalej dyskutować. Założyłem ten wątek, bo interesuje mnie przynajmniej teoretyczne rozważenie innego wyjścia poza oczywistościami, że w pracy się nie flirtuje i nie odbija facetów innych lasek. Może jestem naiwny, ale nie lubię chodzić na łatwiznę
  12. Panowie, spokojnie. Zafiksowaliście się na jednym temacie, mimo że ze 2 razy zaznaczyłem, że nie chcę romansu w pracy. Pracuję z nią pół roku i ani razu krzywo na nią nie popatrzyłem pomimo emocji. Mam naprawdę zajebiście chłodny umysł i potrafię kalkulować. Mam to przemyślane. Druga rzeczy - od razu zakładacie, że jest puszczalska i mnie wykorzysta. Jeśli wszystkie laski takie są, to po co to forum? Serio. Nie jest filozofią wyrwać dupę do dymania. Trudniej jest stworzyć coś trwałego z gównianej sytuacji.
  13. Z należytym również szacunkiem - nie planuje związku z kobietą w pracy. Nie planuję związku z podwładną. Rezygnacja z pracy z powodu kobiety może mi wyjść na dobre. Mam na tyle wysokie kompetencje, że znajdę lepiej płatną w innym miejscu. Jeśli okazałoby się, że jest jakiś margines możliwości do zadziałania, to przeciez zawsze mogę zmienić robotę i być z wtedy już kobietą z innej pracy. Jak już wspomniałem, taka emocja mi się nie zdarza. Pracą mogę sobie żonglować. Rachunek strat i zysków jest w mojej ocenie prosty.
  14. Hej, parę miesięcy temu zatrudniłem do swojego zespołu dziewczynę, która po miesiącu zaczęła mi się podobać. Jakiś czas próbowałem to ignorować, bo nie jestem z tych, co zakochują się w pierwszej lepszej. Właściwie to dość ciężko zrobić na mnie wrażenie. Raz w życiu zakochałem się tak, że chciałem wiązać z kobietą swoją daleką przyszłość. Niestety związek szlag trafił na zaawansowanym etapie. Od tamtego czasu (ponad 3 lata) nie sądziłem, że jeszcze ktoś tak mi wejdzie pod skórę i żyłem sobie raczej z dnia na dzień realizując się zawodowo i osobiście. Do czasu jej zatrudnienia w każdym razie. Minęło ok. 6 miesięcy do dziś i mimo że przetrwałem pierwsze uderzenie emocji (reakcja jak u gimnazjalisty zakochanego w koleżance z sąsiedniej ławki) to moje zainteresowanie nią ani na jotę nie osłabło. Na bazie swoich poprzednich doświadczeń mam 99% pewności, że to jest TO. Problemy: 1. Jestem jej przełożonym i flirt w pracy, szczególnie z pozycji władzy, odpada z oczywistych mam nadzieje powodów. 2. Ma faceta. 3. Z tytułu swojego stanowiska nie mam jak zaczerpnąć info na jej temat od innych. Z facetem raczej nie ma jakiejś zażyłej relacji, co nie jest tylko moją opinią. Wynika to z faktu, że dość rzadko się widują z przyczyn logistyczno-zawodowych. Sama prawie nigdy o nim nie mówi, a jak mówi to w całkowicie nienacechowany sposób. Jest totalnie nieaktywna w sołszalach, a o jej facecie wiadomo tyle, że istnieje. Moja pierwsza reakcja to była chęć zmiany pracy, co pewnie i tak zrobię (zawodowo pewnie wyszłoby mi to na korzyść i tak). Po jakimś czasie uznałem jednak, że muszę jednak spróbować jej powiedzieć, co w stosunku do niej czuje. Nie spotykam takich diamentów codziennie, a takie emocje kobieta zdołała wzbudzić we mnie dosłownie drugi raz w życiu. A nóż widelec, nie? Ona jest ode mnie parę lat młodsza, więc nie ma tu ani pedo ani nekrofilii. Raczej stan norma. Nasze relacje są koleżeńskie, ciepłe, aczkolwiek bariera przełożony-podwładna istnieje i jej nie przeskoczę póki tam pracuję. Od razu zaznaczam, że nie jestem z tych lowelasów, co jak im cipką zapachnie, to od razu tracą głowę i łamią wszelkie reguły zdrowego smaku, żeby tylko się uzewnętrznić. Na pewno nie postawię jej w problematycznej sytuacji na zasadzie "jak mu odmowie to mnie wywali". Zresztą to byłoby kretyńskie zważywszy na fakt, że chciałbym z tą kobietą de facto spędzić resztę życia. Podrywaczem nie jestem, nie mam tez charakteru przebojowego muchacho. Jestem raczej stonowany i wyważony w ekspresji emocji. Kobiety mi ufają co do zasady, nie mam też jakiegoś wielkiego problemu z zainteresowaniem z ich strony. Ta konkretna dziewczyna jakoś tak się trafiła, że jest do mnie mega podobna charakterologicznie, emocjonalnie i intelektualnie. W sensie takie mam odczucia w pracy (spędzamy obok siebie 8 godzin dziennie, więc jakiś tam insajt mam). Z tego powodu mam głębokie przekonanie (obawę), że nawet jeśli mnie lubi bardziej niż w normie, to i tak mi tego nie pokaże w żaden sposób. Jest poukładana tak jak ja, a jak kiedyś przegięła w pewnej sytuacji, to miała później wyrzuty. Ok, to do rzeczy, bo się rozpisałem i pewnie nikomu nie będzie się tego chciało czytać. CEL: wybadać, jaki ma do mnie stosunek ponad to, co już wiem bez konieczności wymuszania na innych pracownikach pytania jej o to. Niestety nie do końca wiem, jak się za to zabrać, bo nigdy w życiu nie byłem w takiej sytuacji. Czego oczekiwałbym od Szanownych Kolegów, to info zwrotnego, czy nie przekombinowałem tematu. Mam skłonność do przeintelektualizowywania prostych spraw, szczególnie, jak mi na czymś zalezy. A na niej mi zależy do tego stopnia, że zdecydowałem się na ten temat uzewnętrzniać w necie. Plan B: rezygnacja z pracy i już z poziomu prawie ex-szefa powiedziec jej, co czuje i mieć nadzieję, że wygrałem w loterii (może i głupie, ale jeśli coś jest z jej strony, to pewnie to zauważę "w akcie"). Z góry dzięki za wkład
  15. doxa

    Hejo

    Cześć Dziewczyny, co słychać?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.