Skocz do zawartości

Sara

Samice
  • Postów

    62
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miejscowość:
    Warszawa
  • Interests
    "Pierwszym krokiem, który musi zrobić kobieta, żeby przestać być sfrustrowaną, nie jest stanie się męską, ale poważne potraktowanie swojej kobiecości.

Ostatnie wizyty

2280 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Sara

Kot

Kot (1/23)

22

Reputacja

  1. Sara

    Moja historia

    Kurde no, niby wilk, a jednak dzik Zanim zdecyduje się wejść w jakikolwiek to "tamto" już będzie dawno zamknięte. To nie są frazesy. Jedyną opcją gdzie intercyza ma rację bytu są sytuacje kiedy oboje mają firmy i zabezpieczają się , żeby w razie bankructwa jedno nie pociągnęło drugiego. W innych przypadkach intercyza to jakaś pomyłka. Chcesz rozdzielności majątkowej? Nie żeń się. Najśmieszniej jakby połączyć wizję tradycyjnej rodziny ( gdzie kobieta nie zarabia, a zajmuje się domem), którą wielu tu pochwala z intercyzą. To dopiero deal. I w ogóle pozdrów wujka, ma cudowne poczucie humoru i złote myśli No jak kobieta chce intercyzy to mężczyzna też może czuć się urażony Jak pisałam prędzej jestem skłonna wprowadzi kary za rozwody i zdrady niż stwierdzić, że jedno z małżonków ma prawo uchylać się od swoich obowiązków. Jak już to pisałam dziś porównałabym to do odebrania ojcu praw do dziecka, które ona urodziła. Najprawdopodobniej mężczyzna będzie zarabiał więcej, bo ona dla nich obojga poświęca się domowi. Więc to co on zarobi jest w równym stopniu jego i jej. Jasne, a mężczyźni nie patrzą na wygląd xD I dzięki miłości można żyć powietrzem @Król Jarosław I Nie za kawałek cipy, nie z cipą się żeni, a z kobietą którą podobno kocha. @SzatanKrieger No przepraszam bardzo , ale mamy XXI wiek, a kobieta to nie żywy inkubator i sama powinna decydować czy chce i ile chce mieć dzieci. Ma również prawo do realizacji zawodowej. Natomiast oczywiście nie widzę niczego złego jeśli podejmie decyzję taką jak mówisz i zechce zostać w domu i mieć dużą rodzinę. To jest jej wybór. Ale i tak Twoje zdanie szanuje, bo jesteś spójny. Tradycyjna rola kobiety i mężczyzny i ok. Może przy odpowiednim mężczyźnie sama bym się zgodziła ( ale wątpię w istnienie takich xD) i życzę Ci, żebyś znalazł odpowiednią wybrankę. Ale nie możesz narzucać wszystkim kobietom jak mają żyć.
  2. Sara

    Moja historia

    @Bonzo Kobieta rodząc dzieci, zajmując się nimi poświęca swoją karierę, najczęściej wykonuje większość prac domowych. Z których korzysta również mężczyzna. I dla mnie oczywiste jest, że musi być wspólnota majątkowa. Żeby mieć poczucie bezpieczeństwa, móc się zdecydować na dziecko etc. Jeśli chodzi o dom. Oczywistym jest, że ja sprzedaje swoje mieszkanie ( tak się składa, że mam już po ojcu) i jeśli partner ma swoje robi to samo. I kupujemy razem po ślubie. Nie interesuje mnie co się bardziej "opłaca", proponując intercyzę zrobiłaby to samo czym byłoby splunięcie mi w twarz. Na ten temat mam konkretny pogląd. Chce intercyzy? Nie traktuje poważnie, nie kocha, zakłada, że mnie zdradzi. Brak intercyzy = pewność, deklaracja stałości uczuć, taka gwarancja brzydko mówiąc. A po tych dziesięciu najlepszych latach jak urodzę mu dzieci, powie "sajo nara"? Może robiłam różne rzeczy, ale resztki godności mam
  3. Sara

    Moja historia

    @Król Jarosław I Tak dziecko jest również Twoje, z tym że cały trud z wydaniem go na świat ( łącznie z rezygnacją na dość długi czas z własnej pracy zawodowej) spada na kobietę. Tak to już jest zrobione, że na kobietę spada cały reprodukcyjny trud, żeby mężczyzna mógł tę rodzinę utrzymać. Więc intercyza w takim wypadku jest....nie będę się brzydko wyrażać. @tytuschrypus Nie wiem czy zauważyłeś, ale od samego początku unikam odpowiedzi na Twoje zaczepki. Nie zamierzam się tu kłócić, a Ty od samego początku miałeś o mnie "wyrobione" zdanie. I nie zamierzam Cię z niego wyprowadzać. Powiem tylko jeden, jedyny raz, nie wiesz co przeżyłam, co przeżyła moja mama i najbliżsi. Tak się składa, że wiem przez co muszą przechodzić tysiące kobiet w Polsce, znam ich historie, bo im pomagam. W miarę moich możliwości oczywiście. A na forum są różni mężczyźni. Tacy, którzy wiele przeszli i włos się jeży na głowie czytając ich historie i się wcale nie dziwię, że teraz mogą mieć spaczony obraz kobiety. Ale są też bardzo młodzi mężczyźni, którzy dopiero wkraczają w dorosłość, szukają swojej drogi, a to co można od nich usłyszeć na temat kobiet jest wręcz niesamowite i nie potrafię zrozumieć skąd im się to wzięło. @Lalka Nie wydaje mi się bym obrażała użytkowników lub forum. Mówię co myślę, również o mężczyznach, w dużo bardziej delikatny sposób niż to co czytam tu o kobietach No i masz rację "jakaś" historia. Wymyśliłam ją na poczekaniu jako pretekst, by wpłynąć na Waszą podświadomość. Przejrzałaś mnie.
  4. Sara

    Moja historia

    A ja polecam po prostu dobrego, płeć terapeuty raczej nie ma większego znaczenia
  5. Sara

    Moja historia

    Dawne zwyczaje? Patriarchalne zwyczaje? Pozwolę się z tym nie zgodzić. Ja sobie jak najbardziej zdaję sprawę z tego sprawę, że mam problem. Wiem, które moje odczucia i poglądy na temat mężczyzn, płciowości są napewno skutkiem dawnych przeżyć i które muszę przepracować, wiem również które są prawdziwe i gdzie feminizm jest potrzebny. Myślę, że mamy podobny problem. Myślę, że napiszę to PW. Ja zostałam skrzywdzona, przez mężczyzn i jestem do nich teraz uprzedzona, a Ty i wielu innych mężczyzn macie tak z kobietami. Rozmawiałam z wieloma "mizoginami", a potem się okazywało, że to skrzywdzeni ludzie, albo w dzieciństwie przez matkę, albo przez inne kobiety. Cały czas powtarzam, że moim celem jest znalezienie złotego środka. Bo zarówno feminizm i jak psychologia ewolucyjna ( nie wiem jak w jednym określeniu inaczej nazwać nauki forum, redpill etc.) mają swoje racje, tak samo jak uważam, że każde z nich popada w skrajności. I m.in właśnie znalezienie odpowiedzi jak to wyważyć, by nie gwałcić praw natury, ale i nie dyskryminować żadnej płci jest moim celem jako fascynatki wszystkiego związanego z płcią, socjologią, seksuologią. Te zainteresowania pojawiały się stopniowo. Jeszcze kiedy "pracowałam" zaczęłam się aktywnie udzielać, między klientami chodziłam na protesty ( to też nieźle ryło banię), czytałam prasę feministyczną, z panami w swingers- clubach dyskutowaliśmy o feminizmie i polityce. Od jakiegoś czasu odkąd natknęłam się na filozofię The Red Pill zaczęłam dyskutować z jej wyznawcami, oczywiście w zdecydowanej mierze się z nimi nie zgadzałam. Ale były rzeczy, gdzie faktycznie mieli rację jakby się nad tym zastanowić, obejrzałam film o tej tematyce, nakręcony przez byłą feministkę, zaczęłam czytać książki o psychologii ewolucyjnej. Racją, jest więc to, że jest to w kręgach moich zainteresowań. Wszystko co napisałam było prawdą i naprawdę jeśli ktoś uważa inaczej to trudno, ale też mi schlebia, bo wątpię bym była w stanie to wszystko wymyślić. Jestem pełna skrajności jak można chyba zauważyć. Feministka - prostytutka? To musi być fejk. Otóż nie jest. Prawdopodobnie gdyby nie moje fantazje i przeżycia nie było by też tych zainteresowań, nie byłabym na tym kierunku studiów co jestem, bo zmieniłam miasto właśnie przez wzgląd na tamte wspomnienia, a kierunek studiów wybrałam z pobudek feministycznych, bo ekonomia nie była nigdy moim konikiem, a wręcz wydawała mi się nudna. Ale daje możliwości rozwoju, niezależności. To wszystko to system naczyń połączonych. Nie wiem kim bym była gdyby nie moja seksualność. Moje "normalne" życie skończyło się wraz z liceum. Wtedy miałam zupełnie inne ambicję i nie wiem co by mnie bardziej rozśmieszyło czy, gdyby mi ktoś powiedział, że będę prostytutką czy feministką. Też się czuję staro, pewnie dlatego że zmarnowałam 5 lat życia. I to dosłownie. Nic nie osiągnęłam. Idzie mi 24 wiosna. Kobiety w moim wieku mają już życia poukładane, a ja wychodzę z bagna i nie mogę wyjść. Tu musielibyśmy sobie zadać pytanie kim jest " miły facet"? Mężczyźni zawsze mili, szarmanccy, feminiści wzbudzali moją sympatię, ale to jest właśnie jedna z tych spraw, z którą się z Wami zgadzam, ja potrzebuję emocji i wiem jak reagowałam na mężczyzn troszkę aroganckich, działających mi na nerwy. Ale wszystko musi mieć umiar. Napiszę o tym na tym moim różowym blogu. Nie uznaję podziału na samców "alfa" i "beta". Bo mimo mojego uprzedzenia do mężczyzn uważam, że po świecie nie chodzą tylko Pantoflarze vel Maminsynki i Chamy, Poligamiści nieszanujący kobiet i myślący tylko o tym, żeby sobie "zaruchać. Wierzę, że jest coś po środku. Alkohol jest zły, ale nie stawiałabym go na równi z takim świństwem jak anfa czy koka. Haha, czemu? Ja poza pewnymi odchyłami i twardą obroną swoich poglądów to przyjazna i miła dziewczyna jestem Tak w pewien chory sposób, czerpałam z tego jakąś chorą satysfakcję, ale to nie było podniecenie stricte, że się mokro robi czy coś tak, To jest właśnie ta masochistyczna reakcja obronna, nie wiem skąd się to bierze. Mam straszne poczucie niesprawiedliwości, a potrafię na przykład przed snem o tych niesprawiedliwościach myśleć i czuć coś na kształt podniecenia. Ale to się najczęściej zdarza właśnie na granicy jawy i snu. Teraz np nie czuję najmniejszej przyjemności, gdy o tym myślę. Zaufanie jest ważne dla obu płci. Ale mężczyźni nie mają żadnych błon, nie idzie sprawdzić czy współżyli. Nieraz mnie zastanawiało po co ta błona. Bo nie ma żadnej funkcji biologicznej. Jest bólem i przez nią kategoryzowaniem kobiet. A wiecie, że błonę można stracić nawet przy zakładaniu tamponu ? Kiedy byłam jeszcze "hard feminizm" byłam za tym, żeby błony usuwać zaraz po urodzeniu, żeby nie było dyskryminacji płciowej i bólu Ja nie mówię, że tak wszyscy mają. Mówię z czym się spotykam na sex czatach. I zastanawiam się skąd takie męskie fantazje. Żeby kobiety fantazjowały o zdradzie faceta też się spotykałam, ale nie na taką skalę Weganka kiedyś, prostytutka też kiedyś. Więc już się nie liczy. Obecnie wegetarianka, feministka, wstrzemięźliwa seksualnie, antyklerykałka, ateistka. A co? ? Proszę nie używać czasu teraźniejszego Być może rozczaruję Cię, ale chce związku, ale jak dojdę do ładu sama ze sobą. Możesz rozwinąć? W jakim sensie "braciosamcowa" ? No spieprzyłam sobie na dobrą sprawę kilka najpiękniejszych lat życia. Chciałabym już z tego wyjść. Jakoś zacząć żyć. Ale mam w głowie blokadę, pełno kompleksów, stronie od ludzi i za dużo myślę, mam zachwianą równowagę. Ludzie żyjąc często nie mają czasu na chwilę autorefleksji, a ja przez to ciągłe analizowanie nie mam czasu na życie. Dzięki Mam nadzieję, że tak się stanie. Że "wrażenia" w moim wypadku nie zawsze muszą oznaczać autodestrukcję. No właśnie nie. Nie wiem czy wyjdę kiedyś za mąż, czy w ogóle się zwiąże z kimś na poważnie. Ale jeśli tak nie wyobrażam sobie ślubu z rozdzielnością majątkową. Dla mnie to kpina xD Porównywalne do tego, żebym kazała podpisać mężczyźnie, że się zrzeka praw do własnego dziecka. Małżeństwo to dla mnie ukoronowanie związku. Pokazanie, że się traktuje poważnie tą drugą osobę. Że jest tą jedną, z którą się chce spędzić resztę życia. Nie wyjdzie? Zdarza się. On traci ( no chyba że akurat żona więcej zarabiała albo po równo) troszkę pieniędzy, ona zostaje sama z dziećmi, a raczej się na to nie pisała. Generalnie jestem bliższa przychyleniu się do tego, żeby rozwody ( te bez orzeczenia o winie) były karane. Rozwody z byle powodu lub nieprzemyślane śluby są po prostu głupotą. @spóźnony No hej Rozumiem, mężczyźnie musi być napewno trudno w takiej sytuacji. Ale odradzałabym iście w ilość. Bo czy to jest najważniejsze ( tak zaraz mi ktoś hipokryzję wyrzuci, ale u mnie nie chodziło o ilość, wolałabym 10 razy się spotkać z tym samym niż z 10 różnymi). Myślę, że dobrym rozwiązaniem jest spróbowanie u prostytutki ( po czytaniu tych wszystkich komentarzy na garso w pewnym czasie mam uraz to określenia "diva" ) kilka razy, żeby nabrać pewności siebie, a potem poszukać kobiety na coś więcej niż tylko seks? @Lalka Tak pojawił się ojczym, co mi robił wiesz. Okres dojrzewania był jednym z najgorszych w moim życiu. Siostra? Jedyny powód dlaczego nie żałuję tego wszystkiego. Bydlak po części sprawił, że pojawiła się na świecie najbliższa mi osoba i dzięki niej jakoś to przetrwałam i ze mną ma dużo lepszy kontakt niż z nim. Nie było tak, że nie wiedziała, a powiedziałam. Znalazła moje ogłoszenie w necie. Wiedziała co robię, napisała mi kilka niewybrednych smsow typu, że po to wywalili tyle na moją edukację, na te wszystkie wakacje, pokazywali mi świat, żeby się "puszczała" za kasę. I że ojciec "romantyk" się pewnie w grobie przewraca. Ten romantyk kiedyś prawdopodobnie wracał nachlany, bo nie zauważył pociągu, szedł za blisko szyn i go wciągnęło. Miałam 1,5 roku, podobno mnie bardzo kochał... I mama w wieku 23 lat została wdową. Ja jej powiedziałam już jak wiedziała, ale nie rozmawiałyśmy, wypiłam za dużo i rycząc zadzwoniłam do niej, powiedziałam wszystko i poczułam się lepiej. Miałam takie chwilę gdy wszystkie pozory opadały i wtedy właśnie dostawałam histerii i chciałam to wykrzyczeć. Więc bardziej niż pewne jest , że w związku też by się to zdarzyło i dlatego chcę być szczera od początku (no nie od pierwszej randki, ale np chce to powiedzieć przed pierwszym seksem, który będzie dopiero jak będę widzieć, że to coś poważnego i on jest zaangażowany) Tak. To będzie problem. To, że uważam, że facetom tylko o to chodzi. I nie będzie łatwe przekonanie, że mu chodzi o coś więcej. Bo do tej pory żadnemu nie chodziło o coś więcej... Brzmi jak jakieś straszne oskarżenie. Tak jak pisałam już wyżej, mam poglądy feministyczne. Dla mamy i dziadka wiem, że jestem ważna, bo inaczej już by mnie dawno olali, po 5 lat nie robienia niczego. Mama ciągle powtarza, że każdy komu to mówi puka się w głowę, że to przez to nie robię nic, bo i tak wiem ze i tak dostanę. Ale ona nie potrafi. Dziadek zawsze kupował mi wszystko sam żyje bardzo biednie, ale mi płaci za wszystko. Zgubiłam jako dziecko chyba z 6 telefonów i zawsze dostawałam następny, ojczym się wkurwiał, że w "nagrodę", że gubię dostaję coraz droższe. Wiem, że mnie to rozpuściło i nie wyszło na dobre, bo mam problem ze sprzątaniem, obowiązkowością, bo mama zawsze posprzątała, a dziadek zawsze dał kasę. Nie wiem co wtedy myślałam. Było mi źle. A tnę się, żeby rozładować emocje, bo czasem jest ich za dużo. Normalności chce, zmiany, ludzi w okół siebie, bo w Warszawie praktycznie nikogo nie znam. Jak nie wyjdzie zaczynam od nowa. Do skutku. Studia to coś co muszę mieć. Cele schudnąć, żeby się kompleksów pozbyć, nauczyć się dbać o porządek, poukładać życie w miarę normalnie. No znów przyszłam do niej po zwolenienie, powiedziałam jak funkcjonuje. I na koniec skwitowała, że jestem dorosła i , że nikt nie da rady mnie zmusić póki sama nie zechce. Chciała iść ze mną o recepcji upewnić się, że się zapiszę, ale nie miałam wtedy kasy. @giorgio Cieszę się, że jednak zdarza Ci się stawać w obronie kobiety. To nie "białorycerstwo" to racjonalność, nie mówię to w kontekście, ze Lalka nie miała w ogóle racji, bo po części na pewno miała, ale o to że zakładanie, że nie stawanie po stronie kobiety tylko dlatego, że jest kobietą jest słabe i dostrzegasz to. Te pokłady się nazywają "człowieczeństwo". Bo co za różnica kto ma jaką płeć? Przecież nie seksizm czyni mężczyznę mężczyzną, ale poszukiwanie obiektywnej prawdy . Przynajmniej takie jest moje zdanie ;).
  6. Sara

    Moja historia

    Muszę znów zacząć, bo jak to u mnie mam poryw, że zaczynam, potem przerywam. Z wszystkim tak jest uczelnia, terapia, siłownia. Teraz do tego jeszcze mam kiepsko z kasą, ale zacznę. Bo ostatnio już psychiatra chciała mnie siłą zaciągnąć.
  7. Sara

    Moja historia

    Na razie jest długi weekend. W poniedziałek muszę zacząć to ogarniać, pytać się wykładowców co mogę zrobić by zaliczyć semestr. A czemu wracam? Wyszło całkiem przypadkiem. Prowadziłam pewną dysputę z człowiekiem, który ma poglądy całkowicie odwrotne do moich, ale po jakieś części go polubiłam i kiedyś mu powiedziałam, że mnie osobiście trudno obrazić, zdecydowanie łatwiej wytrącić mnie z równowagi obrażając moją płeć. Ale jest jedna kwestia...moja seksualność i kilka dni poźniej na jego blogu doczekałam się tekstu, o tym że wartość mają tylko dziewice. Oraz twierdzenia, że kobieta jest jak samochód, im więcej miała właścicieli tym mniejsza jej wartość oraz, że kobietę z "przebiegiem' będą chcieli tylko desperaci. I wywiązała się dyskusja, gdzie np dowiedziałam się, że miało mnie pół Polski i, że żaden szanujący się facet mnie nie zechce. Powinnam to olać. Ale jak pisałam to taka moja pięta Achillesa. Nie miałam pojęcia, gdzie mogę anonimowo porozmawiać o tym z mężczyznami, żeby dowiedzieć się jaki mają do tego stosunek. Próbowałam na czatach erotycznych, ale był to raczej kiepski pomysł. Bo oczywiście, tam nikomu to nie przeszkadzało, ba nawet było pożądane. Z drugiej strony nigdy nie zrozumiem, czemu tylu facetów podnieca przyprawienie im rogów. W każdym bądź razie postanowiłam napisać tu. Ale nie miało być w ogóle o prostytucji, ale o Waszym stosunku do większej ilości partnerów. Ale wyszło jak wyszło. Znów zaczęłam o tym myśleć, kilka osób chciało żebym to napisała, stwierdziłam, że może faktycznie mi to pomoże. Zamknąć to, co w sumie się już dawno skończyło. No nie ufam. Zwłaszcza z zaufaniem do mężczyzn u mnie kiepsko Psycholog mi nawet kiedyś mówił, że muszę zrozumieć, że nie wszyscy są źli i chcą mnie skrzywdzić. Moim głównym problemem jest seksualność i ten dziwny masochizm, który może spowodować, że nabawię się syndromu sztokholmskiego. Bo cały czas czerpię satysfakcję, z tego że coś mnie rani. To nie jest tak, że mi mokro czy się wprost cieszę. Bo to mnie boli, coś mną trzaska. Ale do mojej listy kompleksów ( jest długa) jeszcze dochodzi bycie kobietą. Przez ostatnie miesiące poświęcam wiele czasu stronom, blogom mówiącym, że feminizm jest zły, a tradycyjny patriarchalizm dobry. Coś z czym się totalnie nie zgadzam. Po co mi to? Myślę, że masochizm przeszedł jeszcze głębiej, żebym jeszcze bardziej czuła się niszczona. Bo po gangbangu, po kilku dniach po prostu wracałam do siebie, a teraz jest to permanentny stan, który chyba muszę iść leczyć, bo się wykończę. Wiem, że jestem zaburzoną kobietą, ale chyba nie widziałabym sensu poświęcania dobrych 3-4 h na wymyślanie bajeczki. Bo kurde po co? Ale też nie radzę przekładać tego co myślę ja na inne kobiety, bo zdaję sobie sprawę, że jestem specyficzna. Normalny człowiek, albo czegoś chce, albo nie. Jeśli chce to robi, a jeśli nie to się z tego miksuje. U mnie jest inaczej. I nawet do końca nie potrafię wyjaśnić o co mi chodzi. U mnie się musiało to tak skończyć, z tego względu, że odkąd pamiętam miałam chore fantazje, problemy w domu mogłyby być powodem, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy. Bo przecież nie mogłam mieć tego w genach. A odkąd wyprowadziłam się od mamy i byłam "wolna" to popłynęłam. Wielokrotnie słyszałam, że nie powinnam czegoś robić, że mój pomysł jest absurdalny. Czasem nawet sama sobie zdawałam z tego sprawę, że to głupie. Ale i tak zrobiłam. A potem żałowałam. Ale musiałam spróbować, nie uczę się na błędach innych, często też na swoich. Ale w tym przypadku się nauczyłam. Spróbowałam wszystkiego czego chciałam i wiele rzeczy, których nie chciałam, starczy jak na jedno życie. Wszystko, oprócz jednego. Związku i seksu z kimś na kim mi zależy, z kimś komu daje nie dlatego, że zapłacił czy , że akurat był pod ręką. Ale dlatego, że to właśnie z NIM chce to robić. Prawie wszystkie rzeczy związane z seksem zrobiłam oprócz jednej. Jedną jedyną rzecz zostawiłam, oczywiście głównie z powodów higienicznych, zdrowotnych. Ale teraz zauważyłam, że nic bardziej nie kojarzy mi się z intymnością jak wytrysk do pochwy To jedyna rzecz, na którą nie pozwoliłam żadnemu. Czasem w żartach nazywam siebie mentalną dziewicą, nie tylko z tego powodu, ale głównie z tego, że nigdy nie uprawiałam seksu tak naprawdę. Żaden mężczyzna mnie nie uwiódł, żadnemu nie oddałam się, bo właśnie jemu chciałam. Może dla mężczyzn nie ma to takiego znaczenia, bo seks to seks. Ale dla mnie ma duże. I nie wyobrażam sobie tego, żeby znalazła tę osobę, którą bym kochała i której ufała, a zataiła to przed nią. Nie chciałabym, żeby mi ktoś coś takiego zrobił. Nie chcę się bać, że przypadkiem się dowie i nie chce trzymać takiej tajemnicy, wyrzuty sumienia by mnie zjadły. Zawsze jak coś ukrywam przed bliskimi, wcześniej czy później się dowiadują. Jak się wygadałam mojej mamie o tym, to co usłyszałam bolało, bo usłyszeć od własnej mamy, że jest się kurwą nie jest łatwo, ale była też ulga, no i w końcu mi wybaczyła, dziś w ogóle do tego nie wracamy. I zastanawia mnie czy Wy macie tak wypaczony obraz kobiety i tak kiepskie, nieprawdziwe zdanie czy ja patrzę na to przez różowe okulary. Udawać świętą dziewicę przed mężem, po co ? Ja chcę, żeby kochał mnie, jeśli nie jest w stanie tego zaakceptować trudno, ale to lepsze niż całe życie w przekonaniu, że on kocha nie mnie, ale to co o mnie myśli. Serio wolę, żeby mi wykrzyczał w twarz, że byłam dziwką, ale po ochłonięciu zaakceptował to. Dzięki Autorefleksji to mam aż za dużo, chciałabym żeby jeszcze były konstruktywne. Nie wiem czy to odwaga czy bardziej brak instynktu samozachowawczego. A kler cóż....mało co mnie tak wkurwia jak hipokryzja, złodziejstwo, pedofilia i mizoginia. Więc nie mogę żywić do niego innych uczuć. Kucyki pony uwielbiam! Ale tą starszą wersję, generalnie uwielbiam bajki kojarzące mi się z dzieciństwem, ostatnio mam fazę na "odlotowe agentki" O! Zaczynasz mówić z sensem Ślub z intercyzą jest dla chłopców i jest moim zdaniem bez sensu. W małżeństwie chodzi o jedność. Wspólne nazwisko i wspólne konto Jak myślę o wielu rzeczach to mam "mokro", ale wiem że tego nie zrobię. Nie macie czasem tak? Nie wiecie dlaczego, ale jesteście czegoś pewni na 100%? Mój feminizm narodził się właśnie w burdelu xD Nie oglądam telewizji, a szmatławców nie czytam. i jak pisałam nigdy niczego nie ćpałam. Feminizm ma różne oblicza. I te głupie, genderowskie ( niech mężczyźni sikają na stojąco, a dziewczynki się bawią samochodami, a lalek zakazać w przedszkolach) i te mądre, ale to nie wątek o tym. Od 15 roku życia mam zdiagnozowane, jak wylądowałam w psychiatryku. No i niestety zdecydowana większość objawów się zgadzają. Każdy psychiatra potwierdza, najgorzej że na to farmakologia nie działa, tylko długoletnia terapia.. Żeby bolało? Żeby kobietę karać za seks, a potem znów ukarać bólem porodowym. Natura nas ewidentnie nie lubi @Adolf Nie wiem w jakim sensie "atencjuszka" , na pewno potrzebuję to komuś powiedzieć, gdyby mi chodziło tylko o zwrócenie uwagi to znam lepsze miejsca do tego xD
  8. Bo przecież jest niejeden szlak, gdzie trudniej iść, lecz idąc tak Nie musisz brnąć w pochlebstwa dymI karku giąć przed byle kimRozważ tę myśl, a potem idź, idź swoją drogą
  9. Sara

    Moja historia

    No cóż. Obiecałam prawda? Mam nadzieję, że będzie wystarczająco szablonowo . Opiszę to dość szczegółowo, więc tych wrażliwszych czytelników proszę o omijanie tych fragmentów, które wydają mu się niestosowne. Skoro ma to być forma autoterapii to chcę to zrobić porządnie i może chociaż częściowo uda mi się zamknąć ten rozdział. Początki początków datują się na 2015 rok. Mam 20 lat i odkrywam dotąd nieznany świat czatów i portali erotycznych. Do tej pory jedynym moim doświadczeniem "seksualnym" było pokazanie cipki jakiemuś anglojęzycznemu panu przez kamerki internetowe w drugiej klasie liceum. Tego doświadczenia nie powtórzyłam i bardzo się go wstydziłam, mimo że na samo wspomnienie miałam "mokro".Myślę, że warto powiedzieć jeszcze o jednym zjawisku zanim przejdę do części właściwej, które myślę jest dość istotne jeśli chodzi o całość historii. Zauważyłam u siebie od bardzo młodych lat pewną rzecz. A mianowicie, coś co powodowało u mnie poczucie upokorzenia, poniżenia skrzywdzenia w chwili, gdy trwało było czymś strasznym. Natomiast, później wspomnienie tego powodowało podniecenie. Dobrym przykładem jest pewna sytuacja, w gimnazjum dużo chorowałam lekarka zleciła mi zastrzyk domięśniowy. Byłam bardzo wstydliwym dzieckiem, ale to bardzo, bardzo. Zrobiłam szopkę, nie chciałam zdjąć spodni i cała sytuacja była dla mnie mega zawstydzająca i upokarzająca. Chyba kilka dni się do mamy nie odzywałam. I zauważyłam, że po jakimś czasie wspomnienie tej sytuacji powodowało u mnie podniecenie i onanizowałam się myśląc o tym ( odkryłam tę przyjemność jak na dziewczynkę wcześnie miałam 10, może 11 lat ). I to było powtarzalne. I to trwa do dziś. Wręcz zaczęłam sama to prowokować. Sytuacje powodujące upokorzenie, wstyd, ale też złość, poczucie bycia gorszą sprawiają, że jestem niszczona od środka, ale też w dziwny sposób mnie podniecają. Więc gdy mówię, że coś mnie niszczy, źle się z czymś czuję, a potem mówię że mnie to podnieca to nie oznacza, że mylę się w "zeznaniach", po prostu tak już mam. Podejrzewam, że zarówno prostytucja jak i feminizm maja z tym mechanizmem wiele wspólnego, ale tutaj ja nie o tym. Więc mam 20 lat, jestem całkowicie zielona w te klocki. Niedawno opuściłam dom rodzinny, wynajmuję pokój. Teoretycznie studiuję. Zaczęłam na czatach rozmawiać z różnymi ludźmi. Głownie w zakresie tzw. BDSMu, najpierw zabawa w wirtualne polecenia, potem coraz bardziej przekraczałam granice. Myśle, że to jest tu kluczowe. Przekraczanie kolejnych granic. Na początku problemem było wysłanie zdjęcia, długo tego nie mogłam zrobić, miałam w głowie barierę, ale w końcu się przemogłam. Potem to samo było z pokazaniem się na kamerce. Dobrze pamiętam chwilę gdy pierwszy raz miałam pokazać się komuś na skypie, długo rozmawiałam z tym facetem. Miałam dać sobie klapsy szczotką do włosów, nie dałam rady, czułam się idiotycznie, wstydziłam się i się wyłączyłam. Ale to też się udało komuś złamać. Pokazywałam się takiemu facetowi, którego jarało bicie biustu. U mnie lekkie klepnięcie powoduje ślad, a tamto nie było lekko, miałam pełno siniaków. Nie kręcił mnie ból, ale że robię coś co ktoś mi każe. Od samego początku to było coś co mnie jarało ( nieźle jak na feministkę, nie? ). I inna rzecz, która charakteryzuje i mnie i borderline. Paniczny lęk przed odrzuceniem. Kiedyś nie pojawiłam się na skypie, a byliśmy umówienie ( wtedy bardzo aktywnie udzielałam się jako aktywistka pro- zwierzęca) i gość się zdenerwował i " za karę" kazał mi się wysikać przed kamerką. Inaczej zagroził zakończeniem naszej " relacji". Nie chodziło o to, że ta relacja była tak super i, że ten gość był super. Ale o sam fakt, że miałby mnie olać. Prosiłam go, żeby wymyślił coś innego, pół wieczoru się męczyłam, aż w końcu się zgodziłam. Przełamałam kolejną barierę. Jakiś czas potem poznałam pewnego faceta, dobrze nam się rozmawiało, od samego początku pragnęłam kogoś do relacji opartej na dominacji nie tylko seksualnej. Ale też na kontroli i karaniu. Miało to dotyczyć tego czy chodzę na uczelnie, czy sprzątam, trzymam dietę ( miałam później nawet taki "układ" z dominującą parką, do której przychodziłam i którzy pilnowali moich ćwiczeń, przyjemne z pożytecznym można by rzec) i on też tego chciał. Pisaliśmy 3 tygodnie, potem on do mnie przyjechał, zaprosił mnie na herbatę (!). Potem odezwał się kilka razy i kontakt ucichł, ani me ani be, ani pocałuj się w dupę. Pamiętam jak wtedy zapytałam mojej babci czy mam spolegliwy charakter. To mnie wyśmiała i popukała się w czoło. To jest właśnie coś czego nie rozumiem. Uległość jest totalnie sprzeczna z moich charakterem (Zawsze trzeba postawić na swoim i generalnie robię wszystko by tak się stało i tak się najczęściej dzieje), a w kwestii damsko- męskiej nic mnie tak nie pociąga jak właśnie ktoś kto by miał silniejszy charakter ode mnie, co mnie niszczy bo moje ego cierpi. Wracając do sytuacji cierpiałam około tygodnia, potem mi przeszło, ogólnie coraz bardziej uczyłam się nie angażować emocjonalnie. Mniej zaangażowania = mniej cierpienia. W sumie udało się to jeszcze tylko jednemu facetowi. Tu chcę zwrócić uwagę na przekonania, że kobiety nie lecą na inteligencję. Nie wiedziałam jak wygląda. Wiedziałam, że jest inteligetny, arogancki, że zna się na muzyce i, że strasznie mnie wkurza. Rozmawialiśmy głównie o kościele polityce i prawach kobiet. Ateista, ale popierający społeczny wpływ kościoła katolickiego ( w przeciwieństwie do mnie), korwinista i szowinista. Do tego uprawiający mansplaining, twierdzący, że on musi mi wytłumaczyć. Do słyszałam, że kobiety mają za dużo praw i, że za moje poglądy powinien mnie przez kolano przełożyć. Wychodziłam z siebie jak można być takim palantem, a jednak chciałam z nim rozmawiać, jak już mówił, że kończy znajomość bo powiedziałam coś głupiego jego zdaniem, to zaczęłam mu rację przyznawać ( dżizys), nie do końca, ale tak żeby złagodzić sytuację. A jak rzeczywiście przestał się odzywać to bardzo to przeżyłam, Później sie dowiedziałam, że był po rozstaniu i pisał ze mną zawsze pod wpływem. Minęły prawie 3 lata, a ja dalej słucham piosenek, które mi polecił. I dla jasności nie uważam, że jest inteligetny dlatego, że jest korwinistą, rasistą i seksistą. Ale człowiekiem posiadającym dużą wiedzę i zasób słów o tym świadczył. Nie jestem z tego dumna. Ale niestety zauważyłam, że tacy mężczyźni najbardziej na mnie działają. To był ostatni raz kiedy do któregoś coś poczułam. Mniej więcej w tym samym czasie zaczęłam się fascynować prostytucją. Fantazjowałam, że nią jestem. Wiem jak to brzmi, ale tak niestety było. To nie jedyna fantazja, którą spełniłam, a nie powinnam była. W każdym bądź razie pisałam o tym i jeden mężczyzna powiedział mi, żeby spróbowała na seks kamerkach zarabiać. No to zaczęłam, też czułam, że to nie do końca dobre, kilka razy " rzucałam to", ale i tak zawsze wracałam. Ale myśl o realnej prostytucji mnie nie opuszczała. Na początku roku 2016 pojechałam z Krakowa do Łodzi na koncert. Biegnąc do taksówki musiał wypaść mi portfel. Zostałam w obcym mieście bez dokumentów i pieniędzy (nie miałam nawet na nocleg) i zaczęłam szukać na czacie kogoś kto by mi "pomógł", napisałam też do kolegi o problemie i o tym jak chce go rozwiązać. Zaraz zadzwonił do hotelu i przelał ponad 200 zł za nocleg dla mnie. Kolega to za duże słowo nie widzieliśmy się nigdy. Był byłym żołnierzem, potem ochroniarzem arabskiej rodziny. Od niego wiele wiem o tej kulturze, aż za bardzo. W każdym bądź razie o zwrot pięniędzy nigdy nie poprosił, choć kilkakrotnie prosiłam o numer konta. Jednak gdy się dowiedział, że jednak to zrobiłam na początku się ze mnie ponabijał, a potem kontakt się urwał... Może przejdę już do meritum, bo akcji chcieliście przecież, a nie jakiś sentymentalnych wspominek. Założyłam konto na jednym z BDSM- owych portali napisał do mnie mężczyzna, który zapewniał, że jest doświadczony w " biznesie" potrafi robić profesjonalne portfolio, wynajmuje ekskluzywny apartament w Warszawie na takie spotkanie, że sami wpływowi klienci, co drugi weekend, że mogę zachować cnotę i takie tam. Fascynowało mnie to, już prawie się zgodziłam, potem wszystko odwołałam, miałam blokadę, Kolejna granica wydawać by się mogło, nie do przeskoczenia. Jak w końcu ją przeskoczyłam pisałam w innym wątku. W skrócie, ktoś z rodziny chciał mnie podporządkować. Cóź, nie udało się. W każdym bądź razie. Zgodziłam się na spotkanie, pieniądze zostały mi przelane wcześniej ( i ani chwili nie myślałam, żeby go wystawić, to dowód, że nie o kasę tu najbardziej chodziło). Mieliśmy się spotkać w hotelu, w planach miał być seks oralny i analny ( wtedy planowałam dziewictwo zachować dla kogoś na kim będzie mi zależało..) z lekkimi elementami dominacji z jego strony. Strasznie zestresowana przed wyjściem wypiłam butelkę wina. Pierwszy raz miałam się rozebrać przed obcym mężczyzną. Wyszłam z łazienki w samym ręczniku. Zdjął go ze mnie, no i było to co na co się umówiliśmy + spanking i wiązanie. Wróciłam do domu, poszłam spać. Przez jakiś czas tak sobie z tym radziłam. Po powrocie ze spotkania szłam w kimę. Mieliśmy się niedługo znów spotkać, ciągle mu coś wypadało, miał jakieś niby problemy. Ja zamiast to urwać, zakończyć to chciałam więcej. Dałam ogłoszenia na różne portale. Zaczęłam się spotykać w hotelach na godziny. Czasem też w samochodach. Zawsze się trochę bałam, że albo dojadę na miejsce i nikogo nie będzie albo, że na jakimś parkingu mi coś zrobią. Trwało to ponad miesiąc. Nie znosiłam analu. W końcu podjęłam decyzję ( z perspektywy czasu uważam, że jedną z najgorszych w życiu), żeby sprzedać dziewictwo. Teraz nie mogę zrozumieć swoich pobudek, ale mi się śpieszyło. Chciałam mieć to za sobą, zgodziłam się po targach za 500 zł... Z facetem, z którym już się kiedyś spotkałam, zapamiętałam, bo chciał żebym do niego "tatusiu" mówiła i strasznie mnie po tyłku zlał. Był 29 luty 2016 ( rok przystępny - idealna data) Umówiliśmy się w wynajętym przez niego mieszkaniu. Byłam strasznie zdenerwowana, nie zauważyłam windy na szpilkach musiałam wdrapać się na 4 piętro. Zostałam przywitana od razu obmacywaniem i aprobatą, że nie mam bielizny. Wypiliśmy trochę wina, ale bardzo mu się śpieszyło. Rozłożył ręczniki na łożku. Kazał mi się na nich położyć. Zaraz po tym poczułam ból, jaki ból nie jestem w stanie opisać. Coś jakby sztylet w pochwę mi wkładał. Myślałam, że to będzie koniec, ale nie. Kazał mi się wypiąć i znów to robił, ja cicho płakałam z bólu, a on powtarzał ciągle " jeszcze tylko chwilkę", trzymał mnie i wkładał. W końcu się "zlitował" i łaskawie włożył mi w drugą dziurkę. Wszędzie było pełno krwi. W telewizji leciały " Miodowe lata". Leżałam na plecach jak to robił, odwróciłam głowę w stronę telewizora, bolało mnie strasznie, kazał przestać oglądać, powinnam się skupić przecież na tym, że jestem ruchana. Po wszystkim ubrałam się, dostałam klapsa na do wiedzenia i poszłam do taksówki. Podobno jest kilka rodzajów błon dziewiczych, większość to takie, gdzie ból jest umiarkowany, a krwi jest niewiele. Ja miałam to " szczęście", że krwawiłam jeszcze przez godzinę po przyjściu do domu. Gdy tydzień póżniej doszło do kolejnego zbliżenia znów pojawiła się krew. Dopiero 2 tygodnie po tym drugim, udało się zregenerować na tyle, by już nie krwawiła. Przez kolejne 1,5 miesiąca znów się spotykałam w hotelach i samochodach. Poznałam też dominującą parę, gdzie ona pracowała jako profesjonalna domina. Oboje bardzo atrakcyjni, klimat spotkań bardzo mi odpowiadał, jedno z nielicznych spotkań, które naprawdę dobrze wspominam, zwłaszcza, że wtedy jako jedyne, gdzie nie było sponsoringu ( faza seksu dla samego "fanu" przyszła później). Od jakiegoś czasu pewien alfons do mnie wydzwaniał z propozycją "współpracy", nie zgadzałam się. Pewnego razu spotkałam sie z facetem, a ten mi daje 100 zł, że więcej nie ma ( z tego jeszcze musiałam zaplacić za pokoj 50 zł), wściekła zgodziłam się jednak na spotkanie, bo szkoda mi było pieniędzy na taksówkę. Wtedy również po raz kolejny odezwał się tamten facet. Zaczął pisać do mnie dziwne rzeczy, nawet groźby, że jak się nie zgodzę do mnie potnie, gwałci i bóg wiem co jeszcze. Jak to ja dopiero wtedy mnie sobą zainteresował, pewnie też dlatego, że byłam wkurzona tym oszustwem klienta. Ale pisałam z nim, w końcu napisał, że żartuje i żebyśmy pogadali. Zadzwonił, gadał ponad godzinę, aż w końcu stwierdziłam, że spróbować nie zaszkodzi. Obiecywał dużo klientów, dobre warunki pracy i tak dalej. Spotkaliśmy się kilka dni później w tym mieszkaniu, umówiliśmy się na stawkę dniową dla niego na 200 zł. Od następnego dnia zaczęłam "pracę". Spałam dalej u dziadka, a w dzień jeździłam tam. Na początku alfik był miły. W miarę zarabiałam, jeszcze mnie to ekscytowało. Przełomem było, gdy jedna z dziewczyn się wyprowadziła i dostałam propozycję by tam zamieszkać. Było mi to na rękę, więc się zgodziłam. I zaczęło się. Nie był już taki miły. Mieszkanie stało się więzieniem, musiałam "meldować" o każdym wyjściu z mieszkania, wiecznie pod telefonem. O kazdym kliencie informować. Czasem dziennie było ich nawet 7, średnio 2-3. Jak było mało to alfons miał pretensję. Potem zaczął się do mnie dobierać, niedwuznaczne teksty. Po pijaku kiedyś wyłamał zamknięte drzwi do łazienki, bo stwierdził " znam dziewczynę tyle czasu, a jej jeszcze nago nie widziałem". Macał mnie, gdyby nie obecność koleżanki może by i zgwałcił. Obrzydliwy, prymitywny, analfabetyczny typ, kibic cracowii. Co do klientów. Różni. Normalni, z którymi można pogadać. Od jednego nawet dostałam płyty mojego ulubionego wykonawcy. Jedni w miarę atrakcyjni, aż byłam zdziwiona, bo tacy mogą mieć dziewczyny bez płacenia i to myślę, bardziej atrakcyjne niż ja, ale sądzę że też może chodziło o to, że normalnie tak dziewczyny nie mogą potraktować, mówić że dobrze że boli, mówić że u niego jest taka zasada, że się penisa rękami nie dotyka, specjalnie się spuszczać w oko - wymieniłam takie bardziej hardcorowe wypadki, nie była to norma ale się zdarzało. Były też przypadki, że gość przyszedł i wyszedł, głupio się człowiek czuję w takiej sytuacji. Przecież było dużo zdjęć, więc się zastanawiałam o co chodzi. Był taki co mówił, że jest sadystą, nie wierzyłam, myślałam, że przesadza. Nie przesadzał. Bił mi stopy kablem, zaciskał jakieś straszne zaciski na palcach u stóp, a mój tyłek wyglądał po tym spotkaniu jak siekany kotlet, a na koniec wbił mi igłę w palec u nogi, choć zaznaczałam, że się nie zgadzam na takie praktyki. A na koniec mnie przytulił przy czym nie wiem czemu się popłakałam, na szczęście nie zauważył. Byli tacy co mieli mentalność bohatera, chcieli mnie stamtąd uwolnić, byli "zmartwieni" co tak wrażliwa i młoda dziewczyna robi w takim miejscu. Jeden był wyjątkowo udany. Młody chłopak, z tego co pamiętam mój rówieśnik. Przez pół godziny mówił mi, że mi pomoże, że załatwi pracę u swojej mamy, że zadzwoni, taki był rozemocjonowany. Myślałam, że naprawdę tak nim to wstrząsnęło, że nie będzie żadnego seksu. Cóż...myliłam się, chyba po prostu liczył na rabat. Jak skończył przemowę jak bardzo mi współczuje, rozerwał mi majtki i rżnął ( inaczej nie mogę tego nazwać) przez ponad godzinę, wyjątkowo wytrwały był, potem byłam ledwie żywa. I "po" już nie wrócił do tematu pracy dla mnie. Byli Panowie, którzy po seksie zaczęli się tłumaczyć ze swoich problemów, że kochają żony, ze muszą odreagować, że tu dzieci w dupę dają, tu praca wykańczająca. Kilku miało jakiś konflikt z gumkami, bo próbowali się ich pozbyć, niestety mieli pecha, bo miałam hopla na tym punkcie. Jeden nawet się awanturował i chciał zwrot pieniędzy, bo liczył na seks bez zabezpieczenia, choć w ogłoszeniu jasno było napisane, że nie ma takiej opcji. Byli też bardzo chamscy i wulgarni. Nie chce tu tego wszystkiego przytaczać, ale teksty typu"pokaż dziurę, bo nie wiem czy się zmieści" czy " Boli? - Tak. - To dobrze, dziwkę ma boleć". Byli naprawdę rożni. W sumie najgorzej wspominam tych, co byli obrzydliwi, nieogoleni, z dziwnych zapachem, tych który się po prostu położyli i nic nie robili, a do tego nie chciał im stanąć. Ustne robótki przez godzinę to horror. Kiedyś przy pozycji na jeźdźca ( do dziś nie znoszę tej pozycji) coś źle zrobiłam i coś sobie naderwałam, przez około 2 tygodnie nie mogłam uprawiać seksu, bo strasznie bolało i krwawiłam. Nie czułam do nich pogardy czy czegoś takiego. Zależało od tego jaki był facet. Tych chamskich co niestety wracali oczywiście nie lubiłam czy niezadbanych, spoconych. A było kilku takich, z którymi było naprawdę fajnie i seks i pogadać. Wiadomo, to była mniejszość. Drugą grupą, która lubiłam byli ci konkretni, co przychodzili robili co mieli robić, 10-15 minut i wychodzili. Co myślałam o klientach? Tak jak pisałam, zależy od klienta. Nie oceniałam. Nigdy nie czułam pogardy do faceta, bo musi korzystać z takich usług. Myśle, że to ukształtowało moje poglądy, ale na płaszczyźnie podświadomej. Wtedy nie robiłam nikomu wyrzutów, że ma obrączkę, tylko pół żartem pół serio mówiłam, że lepiej jak ze mną zdradzają niż gdyby to mnie mieli zdradzać. Dziś pomijając całą prostytucję, puszczalstwo, po prostu nie byłabym w stanie uprawiać seksu z zaobrączkowanym facetem. Czułam dużo bardziej pogardę do siebie, ale uważałam, że dobrze mi tak. że na nic innego nie zasługuję. Kiedyś usłyszałam, że jestem stworzona do dawania dupy i chyba uwierzyłam, bo niedługo potem zostałam prostytutką ( to usłyszałam od faceta z kamerek, opowiadałam mu o swoich fantazjach). Radziłam sobie właśnie w taki sposób, wyłączając w pewnym sensie mózg, te ludzkie reakcję. Cały dzień albo się bzykałam albo siedziałam na czatach erotycznych. Było w mnie mało ludzkich refleksji, uciekałam od nich. Wyjście z tego, włączenie myślenia, kończyło się histerią. Pamiętam jak czytałam list ofiary gwałtu i tam był taki fragment " nie znasz mnie, a byłeś we mnie" i po przeczytaniu tych słów wpadłam w histerię. Bo ilu nie znając mnie było we mnie ? Tylko oni płacili. Dziewczyna przeżyła piekło, a ja dobrowolnie się na to zgadzam. Co ze mnie za kobieta? Albo czytałam a'la greyowskie książki. Też się kończyło histerią. Ale o tym już pisałam. Czasem potrzebny był alkohol, głownie wino. Na szpilkach chodziłam trzymając się ściany, ale wtedy seks był najlepszy, miałam wyjebane, kto i jak długo we mnie jest. Ale czasem jak przesadziłam nie byłam w stanie pracować. Takim światełkiem w tunelu było to, że miałam jasną datę końca tego wszystkiego ustaloną od samego początku. I racjonalizacja taka, że za te pieniądze pójdę do dentysty, kupię coś siostrze, zrobię badania. Że póki co i tak nie mam co ze sobą zrobić. Wolałam myśleć, że nie mam wyjścia. I za wszelką cenę unikałam w stosunku do siebie określeń dziwka czy kurwa. Uważałam, że nie jestem nią. Nie utożsamiałam się z tym co podsuwała mi wyobraźnia, gdy słyszałam to słowo. Przecież byłam zadbaną, inteligentną kobietą. Co niektórych bardzo dziwiło. Nie pochodzę z patologii, jestem wrażliwa, studiowałam na dobrych uczelniach. Byłam mistrzynią w racjonalizacji. @self-aware Co prawiczków, nie miałam nigdy, w każdym bądź razie żaden się nie przyznał. Nie byłabym szczęśliwa, bo nie lubię być stronę przewodnią w seksie. Ale na pewno bym nie odmówiła czy o jakimś wyśmianiu jak się niektórzy obawiają nie byłoby mowy. Ale tych, którzy zaliczyli ze mną swój pierwszy raz miałam kilku. Nie robiło mi to wielkiej różnicy. Mówili, że są zestresowani, przepraszali, że im nie staje, że stresu, mówiłam że nic się dzieje, rozmawialiśmy. Lubiłam ich, było tak bardziej..ludzko. Oczywiście, że fakt, iż ktoś jest przystojny, a przede wszystkim czy ma zadbane ciało miał znaczenie, czasem robiłam to chętniej, a przy zaniedbanym, któremu pyrtka ledwo widać spod brzucha...brr nie chce o tym myśleć. Ale zdecydowanie bardziej liczyło się zadbanie o ciało, a zwłaszcza o części intymne niż sama twarz. Ale oczywiście jak czasem się trafił przystojny mężczyzna było o wiele przyjemniej. Ja zarabiałam mając średnio 2-3 na dzień i mając wolne miesiączki około 3--4 tysięcy na rękę ( połowę się oddawało alfonsowi) Były jakieś zagrywki, żeby umówić się do kina, na kawę, ale ukrócałam to. Wykorzystywanie czyiś uczuć dla paru groszy, udawania zaangażowania? Brzydzę się tym. @Anna Tak miałam inne wyobrażenia o tym, trochę książki, trochę filmy porno. Ale jeśli pytasz czy wierzyłam w scenariusz jak z " Pretty woman" to nie, aż tak źle nigdy nie było Bardzo niebezpiecznych nie, jedynie kiedyś jeden gość zagroził, że mi telefonu nie odda jak nie zwrócę mu kasy. Ale po telefonie do alfonsa się uspokoił. Ale wybieganie za nim nago i mówienie koleżance, żeby zadzwoniła nie były miłe. Wielu było takich z którymi nie chciałam, a musiałam. Czasem patrzyłam na zegarek, a czas się strasznie dłużył. Czułam przede wszystkim ulgę jak wyszedł, a jak był obrzydliwy to owszem obrzydzenie w trakcie i zaraz po szłam myć zęby. Ciężki był też seks analny, którego nie lubiłam, który bolał, a musiałam wytrzymać. Nigdy do tego nie wrócę, wiem że nie dałabym rady. Teraz zdarza mi się kilka dni głodówki. Ale w życiu nie dałabym rady do tego wrócić i myślę, że gdybym znów tak nisko upadła to bym się już nie podniosła. W mieszkaniówce spędziłam pól roku. Tak jak planowałam w noc z 1 na 2 października spakowałam się i pojechałam z 7 torbami sama "polskim busem" do Warszawy, wcześniej zarezerwowałam hotel, w ciągu dni znalazłam mieszkanie, zaczęłam studia. Miał być koniec, zrobiłam badania, żeby mieć pewność. Ale niestety w końcu zatęskniłam. Dałam ogłoszenie, wynajmowałam wtedy pokój, kilka razy spotkałam się za kasę raz w krzakach blisko domu, raz w hotelu. Zmieniłam mieszkanie, znów pokój, ale tylko z jedną kobietą, pod jej nieobecność spotkałam się dwa razy. Ale robiłam też pokazy na kamerkach. Ktoś doniósł właścicielowi, co robią. I ten przyszedł i przy tek kobiecie powiedział o tym, że mam się natychmiast wyprowadzić, powiedział, że mi nie ufa i że nie wie czy następnym razem mieszkania nie podpalę i, że jego dzieci się tu wychowywały i , że to jest nie do pomyślenia. Nie opiszę jak się wtedy poczułam, ale w całej mojej "karierze" nikt mnie tak nie upokorzył Podjęłam decyzję, że tym razem już szukam samodzielnego mieszkania. Przeprowadziłam się do kawalerki. Dałam znów ogłoszenia, spotkałam się parę razy , po czym stwierdziłam, że za kasę nie chcę. Zaczęłam się spotykać dla "fanu" w samochodach, hotelach, u mnie, u kogoś. Kiedyś spotkałam się z parką, gdzie on mnie bzykał, a ona całkiem ubrana w tym czasie patrzyła o bila mnie szpicrutą. Zaczęły się swingerscluby, podchodziłam 3 razy, raz się nawet cofnęłam w połowie drogi ( kolega mnie powstrzymał, w sumie zabawne, znając moją historię powiedział, żebym nie byla "rozwiązła" i się wróciłam do domu). W końcu trafiłam, jeden raz, drugi trzeci. Alkohol potem puszczenie hamulców, czasem byłam tak najebana, że totalnie odpłynęłam, można było ze mną robić wszystko, naprawdę gdybym zobaczyła teraz tych facetów pewnie większości bym nie rozpoznała. 1 lipca 2017 byłam na ostatnim gangbangu, potem ograniczyłam się do dwóch stałych "kochanków", zaczęłam brać tabletki, libido się zmniejszyło, w końcu i z nich zrezygnowałam. We wrześniu było ostatni raz. Od tamtego czasu uważam, że moje podejście do tych spraw zmieniło się o 180 stopni. Resztę wiecie z innego wątku. Mam nadzieję, że zaspokoiłam Waszą ciekawość no i, że było wystarczająco szablonowo
  10. @Bonzo Zgadzam się, wśród osób wybitnie inteligentnych ( bardzo mały procent populacji) jest zdecydowana przewaga mężczyzn. Wsród idiotów także. Więc ok, jeśli naprawdę różnica w inteligencji, odpowiedzialności, dojrzałości emocjonalnej między kobietą i mężczyzną w związku, na korzyść mężczyzny to myślę, że naturalnym będzie to, iż ona będzie dawała się "prowadzić". Nawet myślę, że duuża część kobiet takiego facet pragnie. Ale nie oszukujmy się, życie to nie bajka. I najczęściej nie ma, aż takiej różnicy, bo nie ma dużo tak wybitnych mężczyzn. Więc w dzisiejszych czasach zdecydowana część związków to są związki tzw partnerskie. Bo inteligencja kobiety i mężczyzny jest wtedy zbliżona. A co do kwestii patologii. Nigdy nie zrozumiem co te kobiety trzyma z takimi "mężczyznami". Hipergamia, powinna działać nie?
  11. Zawsze miło usłyszeć No i piękna parafraza. Ale wiesz, że to nie jest to samo prawda? Otóż nie? Prace kobiece nie kończą się na byciu kucharką, sprzątaczką czy przedszkolanką. Są kobiety zarządzające, inżynierki, informatyczki, księgowe, przedstawicielki handlowe i dużo, dużo więcej. Jedynie gdzie większość kobiet faktycznie osiąga dużo gorsze wyniki to prace gdzie naprawdę potrzeba siły. Oj zdecydowanie uczyła. Ale wśród synonimów słowa "kobieta" jakoś nie było tych, o których wspomniałam i które są tu nagminnie używane ;). Nie. Szanować, a jeśli kiedyś będziesz ojcem dzięki poświęceniu jakieś kobiety, to powinieneś ją wspierać, pomagać, doceniać jej trud. Nie uważasz? Negujesz to? Ja nie neguję tego, iż mężczyźni są kobietom potrzebni. Ale w taki samym stopniu działa to w drugą stronę. Mogę się dowiedzieć w którym dokładnie miejscu jestem niegrzeczna lub łamię regulamin? Będę wdzięczna za wskazanie No i nie wiem co ma moja przeszłość do tego co mówię. Silniejsi tak, podpisuję się pod tym obydwoma rękami. Ale nie inteligentniejsi. Średnia inteligencja mężczyzn i kobiet jest niemalże identyczna. Jedynie gdzie mężczyźni przodują to te wybitne jednostki, których jest może 1-2% populacji. I wiąże się to również z tym, że częściej mężczyzn dotyczą takie zaburzenia jak autyzm. Polecam to nagranie Piotra Marszałkowskiego. A i kobiety raczej nie walczą o zatrudnienie w miejscach pracy gdzie liczy się głównie praca fizyczna, ale o to gdzie ważne są zdolności intelektualne, zarządcze.
  12. Jesteś pewny? Też jak zapewne wiecie ( bo koledzy przypominają to na każdym kroku) też robiłam może nie aż tak hardcorowe, ale jednak powiązane rzeczy. Kiedy zaczynałam byłam przekonana, że super pomysł, wręcz czułam ekscytację. Potem było mniej super, ale cały czas sobie to jakoś tłumaczyłam. Aż któregoś pięknego wieczora po wypiciu bliżej nieokreślonej ilości wina zadzwoniłam do mamy i dostałam strasznej histerii i powiedziałam,a raczej "wy-wyłam" jej wszystko ( czym wiem, zrobiłam jej wielką krzywdę). Ale tak naprawdę dopiero dobrze po zakończeniu tego zobaczyłam jaką głupotę zrobiłam. I owszem słysząc pewne zarzuty włącza mi się reakcja obronna, co niektórzy uważają za hipokryzję. Ale co naprawdę myślę to dobrze wiem i nie czuję się z tym dobrze. I nawet sama siebie nie rozumiem, siebie z tamtego okresu. Więc zdecydowanie nie zgadzam z Twoją pewnością, że nie będą żałowały. Co im z doświadczeń, jak nie będą mogły spojrzeć w lustro i widzieć w sobie tych samych kobiet co wcześniej? PS. Jedna rzecz nie daje mi spokoju, czemu Wy się tak boicie słowa "kobieta"? Ciągle tu czytam o niuniach, pańciach, loszkach i dupeczkach. Dowartościowujecie się w ten sposób czy o co chodzi? Czasem tak. Jak facet z mężczyzny, który imponuje kobiecie staje się zniewieściałym kanapowcem bez pasji i swojego zdania to owszem. To nie jest zmiana na lepsze. Ale tak samo jak zdrady, agresja, zaprzestanie dbania o kobietę, starania się. "Misiom" się wydaję,że po ślubie to oni nie muszą z siebie dać, a kobieta będzie sprzątać gotować, zajmować się dziećmi a oni nie muszą nic robić oprócz chodzenia do pracy. Otóż Panowie to tak nie działa. Doprawdy? Ciekawe skąd ten "mit" się wziął. Nie będę się licytować i mówić o samobójstwach i depresjach dziewczyn i kobiet, których "misie" je tylko wykorzystali, by je zaliczyć i zostawić. Takie "wyścigi" która płeć bardziej jest skrzywdzona przez drugą jest może i bez sensu. Ale patrząc na filmik i to co się dzieje w świecie daje jasną odpowiedź. Płcie powinny być jak yin i yang, a nie walczyć ze sobą. Ale nie może być na to miejsca dopóki panuje przekonanie, że kobiety mają służyć mężczyznom. Nie, wyobraźcie sobie, żebym się nie zgodziła. Wątpię, żeby faceci zbyt często dostawali takie propozcyje U kobiet nie występuję charakter czy duma? O czym Ty człowieku mówisz? Piszesz, o " licytowaniu się", a zaraz potem robisz z kobiet jakiś podludzi. Mamy zasady, dumę i charakter. Każda inny, ale tak samo jest z mężczyznami. Mężczyźni sprzedający dzieciom narkotyki, złodzieje, oszukujący kobiety, też mają zasady, nie ? A prostytutki w przeciwieństwie do nich nikogo nie krzywdzą. Haha. Tu działa już coś innego, nawet jak intuicja podpowiada, że to zły kierunek, ignorujemy ją. Część kobiet ciągnie do "niebezpiecznych" mężczyzn to fakt, nie jest to logiczne. Ale akurat uczucia,porządanie nie są rzeczami gdzie logika gra pierwsze skrzypce. A ile mężczyzn daje się złapać femme fatale? Ryzyko nas pociąga i tyle. @Eleanor Nie. Nie rodziłam. Więc pewnie uznacie, że skoro tak nie mam zielonego pojęcia. Myślę, że jakieś tam mam. Przez pewien czas miałam obsesję na tym punkcie. Jako bardzo młoda kobieta miałam bardzo odczuwalny instynkt macierzyński. Interesowało mnie wszystko związane z tą tematyką, potrafiłam cały dzień spędzić w sklepie z wyprawką dla niemowląt. Kilka lat póżniej to zainteresowania nie mniej silne przyjęło inną formę. Wkurzanie się na naturę głupie, prawda? Ale nie panowałam nad tym. Przeczytałam wszystko o bólu porodowym, fora, naukowe strony. I to badania naukowe mówią, że nasilenie bólu przy porodzie jest porównywalne do bólu nowotworowego czy palenia żywcem właśnie. Oczywiście to kwestia indywidualna. Słyszałam historię kobiet, które wspominają poród jako jedną z najpiękniejszych chwil ( ból nie przysłonił całej reszty) i takie, które z tego dnia mają tak traumatyczne przeżycia, że nie chcą więcej dzieci. Kolejną sprawą jest to, że ból porodowy jest nazywany bardzo zwielokrotnionym bólem miesiączkowym, a że zdarzało mi się przy takim popłakać to nie chce sobie wyobrażać jak musi boleć poród. Z tego powodu też przez pewien czas twierdziłam, że nie chce tego musieć robić. Trwało to krótko, mimo logicznych wytłumaczeń co we mnie jest głośniejsze i jednak mimo wszystko tego chce. Nie obwiniam już mężczyzn, że nie rodzą Ale jak już mówiłam, mężczyźni powinni szanować,wspierać i być wdzięczni za ten trud i poświęcenie. Był taki mądry cytat, już nie pamiętam czyjego autorstwa :" Kobieta Cię urodziła, więc nie masz prawa żadnej poniżyć". Myślę, że niektórzy Panowie powinni sobie wziąć to do serca. Połóg? Regeneracja krocza po nacięciu, wracanie macicy do normalnych rozmiarów ( co wiąże się z bólem), pękające brodawki, często występujące zapalenie piersi. To chyba nie jest takie nic A co do filmiku. To o co chyba tu chodzi to nie tylko ten kosz, ale fakt, że jest w ciąży, nosi na plecach dziecko, a silny mężczyzna idzie za nimi. Uważam, że w normalnych relacjach kosz i dziecko na plecach powinien "przejąć" mężczyzna. Ale jak już pisała to inna kultura, tamta kobieta najprawdopodniej w ogóle nie czuje się wykorzystywana. Mówisz, że kobiety nie doceniają mężczyzn? A co Ty teraz robisz? Dlaczego z góry zakładasz, że jej praca jest "gówniana"? Tylko dlatego, że jest kobietą? Cieszę się, że to rozumiesz. I, że wiecie, że gdyby ludzie nie rozmnażali płciowo, a byłaby tylko jedna płeć to byłaby to płeć żeńska. Jestem w trakcie czytania książki o istocie płci i tam właśnie jest sporo poświęcone temu dlaczego w ogóle mężczyźni istnieją Mężczyźni może zbudowali cywilizację, ale nie byłoby ich gdyby nie poświęcenie kobiet. Więc ten brak szacunku w Waszej strony jest trochę nie na miejscu. Kobieta " ma lepiej" pod tym względem, że łatwiej jej o partnera seksualnego, bo to ona selekcjonuje - czysta biologia. W innych sprawach kłóciłabym się.
  13. @SzatanKrieger Owszem mężczyzna zarabiający 2000 zł nie ma łatwo. Ale przecież to średnia krajowa i większość z nich jakąś kobietę znajdą. A jeśli uda im się wzbogacić to mogą " zamienić" ją na młodszą. To jest właśnie to. Uroda przemija, pieniądze na koncie często wręcz na odwrót. Kobieta, której natura poskąpiła urody to nawet jak będzie zarabiała 4 - 5 tysięcy będzie jej trudno o partnera. W drugą stronę nie. A na faceta przystojnego, ale biednego pewne kobiety będą "lecieć", będą go do pracy motywować. Umówmy się Panowie jeśli chodzi o sprawę związaną stricte z naturą kobiety spotkała dużo większa niesprawiedliwość. Nie jest to niczyja wina. Ale poprzez kulturę te nierówności powinny być w miarę możliwości wyrównywane. A nie, bo w starej książce setki lat temu napisano tak ,to tak ma być. No proszę Was. Mamy postęp, badania pokazują np, że kobieta poziomem inteligencji nie ustępuję mężczyźnie. Życie pokazuje, że kobiety są coraz częściej, niezależne, przedsiębiorcze. Więc jak słyszę teksty o "służeniu" nie wiem czy się śmiać czy płakać. No rozumiem przykre doświadczenia czy kompleksy. Ale wszystko ma granice. I nie mówcie o rodzeniu jakby to było puszczenie bąka, tego bólu nikomu nie życzę, ale niektórzy chyba powinni go zaznać, by nie pisać głupot typu: To jakbyś się palił żywcem przez kilkanaście godzin, ale co to jest, nie? Twoje przekonania, Twoja sprawa. A o czym one świadczą to już przemilczę I też nie wierzę w to co czytam. Ale przynajmniej wiesz jak się czują kobiety, gdy uprawiacie "mansplaining"
  14. Widzę, że jesteś bardzo uprzedzony do płci przeciwnej, chcesz o tym porozmawiać? Tak "zabolały" i odsyłam do słownika, po przeczytaniu definicji może zrozumiesz dlaczego. Kto służy komu i komu i dlaczego? Zawsze ktoś kto w jakimś aspekcie jest gorszy od tego komu służy - ekonomicznym, klasowym, rasowym. Kobieta nie jest gorsza i nie jest służącą. Zakoduj to Nie wziął się przypadkiem. Ja takich mężczyzn bardzo szanuję, bo są moim zdaniem produktem deficytowym. Koniecznie chcesz to usłyszeć co? Dobrze, spełnię Twoje marzenie. Tak, kobiety kierują się emocjami i czasem przysłania im to możliwość racjonalnego osądu sytuacji. Mężczyznom też ( kiedy krew odpływa z mózgu a napływa w inna część ciała) , ale dlatego mówimy tu wyłącznie o odpowiedzialnych, panujących nad przyrodzeniem i testosteronem mężczyznach. Np Wasz ulubiony przykład. Wtedy kiedy podjęłam decyzję ( byłam wtedy przekonana, że tego chce) był ktoś myślący racjonalnie i w jakiś sposób wybił mi to z głowy wówczas byłabym wściekła, mówiła, że nie ma prawa mi rozkazywać, a z perspektywy czasu byłabym wdzięczna. I w moim przypadku, akurat występuje wiele destruktywnych zachowań i wpadam na głupie pomysły i w takich przypadkach ktoś taki by się przydał Ale nie byłabym napewno żadną służącą (wiem i tak nikt taki mnie nie zechce, bo byłam kurwą, więc nie muszę się martwić - moja intuicja podpowiada, że coś takiego bym usłyszała, więc wolę to ubiec). Nie mówię, że zawsze działa. A po drugie "misie" się niestety często zmieniają.Tylko ignorant nie docenia mocy kobiecej intuicji. Pewnie, że Ci wolno. Tylko średnio to o Tobie dobrze świadczy. Doprawdy? Cóż, to będę czekać na pozwolenie To, że poród boli to masz rację tylko do natury możemy mieć pretensje. Ale mężczyźni powinni szanować i być wdzięczni kobietom za ich poświęcenie. I nie chwilę, bo to ból porównywalny do palenia żywcem i nowotworowego i trwa nawet kilkanaście godzin + 6 tygodni połogu.
  15. Bo wiąże się z poświęceniem ogromnym bólem ( poród) ? @Rnext Zdążyłam zauważyć i przejmować się nie zamierzam. Twoje zdanie, Twoja sprawa Tak. Bo praca z "alfikiem" to marzenie każdej kobiety, praca lekka, łatwa i przyjemna. A że, górnik to zawód wiążący się z powszechnym szacunkiem, a prostytutka chyba nie muszę mówić to już nie jest istotne, prawda? No i to nieprawda, że nie mogą. Bo mogą. Są męskie prostytutki. A kobiecie w górnictwie bardzo ciężko pracę dostać. Nie, nie jest to naturalne i nikt nie wraca po tym do normalnego życia jak po zakupach. Niektórym nie udaje się nigdy. Nie chce myśleć jaka będzie psychika tych kobiet z jachtów za kilka lat. Napewno będą żałowały, jeśli już tego nie robią. I o tym, że mogą mieć ciężką sytuację w rodzinie. I uważam, że to zboczone po**by sa tu głównymi winnymi, a ich nikt nie ocenia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.