Mam znajomą od wielu lat, praktycznie od dzieciństwa. Kiedyś w wieku nastoletnim coś do mnie kręciła, ale byłem nieśmiały i jakoś nic z tego nie wyszło. Później poznała faceta z którym jest już parę lat, a ja dalej singluję. Mimo to, mamy dobry kontakt do tej pory, życzenia na wszelkie okazje, czasami gadka, jakieś piwko etc.
Od pewnego czasu wydaje mi się, że jej związek jej nieco spowszedniał, ale może się mylę. Jej chłop to facet z nadwagą (sama mówiła mi, zanim z nim się związała, że jej się średnio podoba), ale z pieniędzmi i generalnie tworzą z pozoru przynajmniej udaną parę.
Jednocześnie co jest clue tematu wydaje mi się, że ona delikatnie do mnie smoli cholewki, tj. podrywa mnie. Nie wiem, ma ochotę na skok w bok, a ja jestem pod ręką, "zaufany"?
Oto sytuacje:
- sama przekłada dla mnie "z przyjemnością" swoje plany i idziemy na kawę
- na spotkaniach czasami widzę ze jest mną przejęta, taka jakby zabiegana, zdarza jej się popełnić gafę;
- na pytanie, kiedy do mnie wpadnie na piwo/kawę odpowiada "kiedy tylko chcesz ;))"
- czasami żartuje z podtekstem seksualnym, jest stewardessą i coś tam żartowaliśmy o ornitologii, że niby nauka o ptakach a ona ripostuje, że "woli lotnictwo, bo samoloty to jednak żelazne ptaki ;)"
- często mnei komplementuje, a konkretnie moja sylwetkę, że "dobrze zbudowany" etc
- na spotkania widzę jak nic ewidentnie, że obłapia mnie wzrokiem, takim trochę pożądliwym od góry w dół, tego nie da się zauważyć.
Sam nie wiem, co dokładnie myśleć o tym. Proszę o wypowiedzenie się o tym z punktu widzenia osoby trzeciej, dziękuję i pozdrawiam.