Skocz do zawartości

Thran

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

329 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Thran

Kot

Kot (1/23)

2

Reputacja

  1. Cześć, Stuknęła mi pół roku temu 40tka - tej jakoś mocno nie przeżyłem - niedawno stuknęła mojej partnerce i nie mogę się z tego pozbierać. Poczytałem sobie redpilsów oraz to forum i uwtierdziło mnie w moich przekonaniach i obserwacji z wielu lat życia - szkoda, że nie jest to wiedza popularyzowana wiele osób mogłoby mieć więcej szczęścia w życiu - zarówno kobiet jak i facetów. Wpis będzie długi... Piszę tutaj aby się wygadać. Jestem z moją partnerką od ponad 12 lat - bez ślubu - nie było mocnych nacisków z jej strony. Ja zawsze jej tłumaczyłem, że ślub to tylko wtedy kiedy będą dzieci. A tej jak będziemy gotowi. Związałem się z nią po okresie kiedy boleśnie przeżyłem rozstanie z pierwszą dziewczyna z którą byłem w związku i która mi się podobała. Miałem wtedy 25 lat. Wcześniej nie byłem z żadną dziewczyną. Wcześniejsze doświadczenia to jedynie ONS, krótkie FFS oraz raz u DIVy. Za każdym razem miałem ogromnego kaca moralnego. Jestem ekstrawertykiem i nie mam problemu z zapoznawaniem się z ludźmi, czy też kontaktu z kobietami. Z perspektywy czasu widzę, że w młodości wpływ na moje zachowanie miało moje wychowanie oraz moi rodzicie. Zostało mi wpojone, że kobiety trzeba szanować itd. Czyli do bycia białym rycerzem/beta providerem. W relacjach z dziewczynami z tego tytułu wpadałem w większości na orbitera - bo do FriendZone nie było szans ze względu na brak deklaracji z mojej strony :). Miałem spore grono koleżanek do których nie miałem, żadnych zamiarów a jedynie traktowałem jak koleżanki - niektóre z nich same się pytały czy nie chcę czegoś od nich bo nie widziały na czym stoją i jeżeli tak to one byłyby chętne - często po alko. Kilak razy zdarzyło mi się na domówce, że dziewczyny same wchodziły mi do łóżka - ponieważ byłem na "orbicie" czekając na swoją romantyczną chwilę mówiłem, że nic z tego nie wyjdzie - chyba wtedy dostałem łatkę homoseksualisty na mieście. W ciągu życia podobało mi się 5 dziewczyn - do reszty nie czułem aż takich uniesień. Z trzema byłem na "orbicie" - a poznałem je przed 23. Potem nie miałem już takich zauroczeń. Te trzy mi najbardziej zaszły w pamieć. Strasznie przeżywałem, to jak owe dziewczyny zaczynały chodzić z innymi facetami i wchodziły w długie związki z nimi. ONSy miałem na wakacjach (studia), wyjazdach służbowych, czy konferencjach (tutaj Panie miały związki o czym dowiadywałem się później). Wszystkie bardzo fajne z urody - ale nie miały tego czegoś. Jak wcześniej wspomniałem, miałem krótki związek z dziewczyną którą poznałem w pracy - a która mi się podobała. Na jednej z imprez firmowych wylądowaliśmy u niej - potem kilka miesięcy miło spędzonego czasu i rozstanie z mojej winy. Zapomniałem się zabezpieczyć i tak jakoś wyszło - troche spanikowałem i się obraziła. Wyjechała na wakacje i się nie odzywała - jak wróciłem spieprzyłem i powiedziałem, że to już koniec. Strasznie to przeżyłem i na dwa lata zamknąlem. Koledzy mnie wyciągali na imprezy, mówili aby czerpać z życia i bałamucić dziewczny. Z teog wychdzoiły te pseudo dwa pierwsze - trzeciego nie byłem w stanie zrobić. I w takim stanie spotkałem moją partnerkę - w moim wieku. Mieliśmy około 27-28 lat. Stwierdziłem, że pora coś ze sobą zrobić i w końcu się zwiazać by chociaż nabrać obycia z kobietami - a jak coś z tego wyjdzie to też będzie OK. Dziewczyna miała spore problemy - kieska praca, (ja byłem na wroście bo zaczałem być widziany jako ekspert - ale kasy jeszcze malo), niska samoocenia. Nie czułem do niej pociągu fizycznego, miała dobrą figurę, super jędrny biust (ten był w moim type). Sama inicjowała seks - nie musiałem namawiać. Często wpadała w załamania ze względu na brak kariery itd, że koleżanki to i tamto. Parcia na ślub nie było - bo żadne z naszych znajomych nie było w takich relacjach jeszcze długo (takie pokolenie) W ciągu trzech miesięcy zamiekszaliśmy razem - tutaj miałem sprzeci z mojej strony ale szybko mnie przekonała. Po każdej takiej załamce był brak seksu na jakiś czas - jako, że mnie super nie pociągała to nie widziałem w tym problemu. Dwa razy chciała się ze mną rozstać czym uderzyła w moje Ego, strach przed samotnością i rycerza - i nie pozwoliłem na to (do dzisiaj tego żałuję). Finalnie był to bardziej związek z rozsądku bez żadnej chemii (dzisiaj widzę, że nie miała jej do mnie - bo nawet nie wiedziałęm jak to odczytać - brak doświadczenia) W ciągu dwóch lat wyprostowała sie, znalazła lepszą pracę itd. Ja też wspinałem się na szczebelkach i zarabiałem coraz lepiej. Seks był bardzo, rzadki mi się nie chciało inicjować - był wtedy kiedy ona chciała. Narzekała, że nie potrafię zrobić gry wstępnej rozpalić ognia itd. Raz się popłakała podczas seksu - wtedy przestałem z nią go uprawiać. W międzyczasie spotykałem sie z duża masą znajomych w tym, z jedną z dziewczyn na których byłem orbicie (zakończyła związek w którym była, a koleś jej nie chciał jej bzykac) Na jednej z imprez pogadaliśmy sobie powspominaliśmy i wylądowaliśmy u niej. Szybki seks, sporo wybigasów - potem jej wyrzuty, że to było po alko itd. potem jeszcze kilka przytulanek. No jak nastolatek. Był mały feler - nie smakowała mi. Spieprzyłem to - bo nie byłem w stanie sie rozstać ze swoją partnerką. Dwa miesiące później spotkałem drugą z dziewczyn których byłem zauroczony z dzieciństwa a na której orbicie przebywałem krótka i z którą nie miałem kontaktu bo rodzice wysłali ja za granicę. Spotkaliśmy się na imprezie u kolegi który miał brać slub. Takich imprezek było kilka i niechcący wylądowaliśmy w łóżku. Nie było jakiś super wygibasów czy czegoś takiej - ot zwykły seks - ale był to najlepszy seks w życiu. Rano miała wyrzuty sumienia i wyrzuciła mnie za drzwi nad ranem bo jej chłopak miał wrócić. Nie odbierała telefonów i napisała, że to była pomyłka. Po raz pierwszy postanowiłem rozstać się ze swoją partnerką dziewczyną - źle się czułem że ją zdradzam, jednocześnie miałem do siebie żal, że zabrałem jej 5 lat życia. Nie mogła tego przyjąć do wiadomości, wyprosiła mnie aby ze względu na chorobę jej rodziców nie rozstawiali się tak nagle. I żebyśmy udawali, że jesteśmy razem (wtedy mieszkaliśmy oddzielnie ze względu na to żę zmieniłem pracę i musiałem sie przeprowadzić - ona miała potem przeprowadzić sie do mnie) Pół roku później spotkałem Panią z cudownego seksu potem na ślubie - rozstała się z facetem. Ja byłem wtedy na ślubie z moją "eks" Partnerką. Szybko z niego uciekła. Ponieważ z partnerka mieliśmy cały czas dobrą relację i zaczęła się inaczej zachowywać jakoś naciągnęła mnie na seks. Potem kolejny i regularny. Nie potrafiłem jej odmówić. Chociaż chemii nie było - jedynie seks - jak ze wszystkimi kobietami które miałem poza tą jedną. Przez dwa lata był regularny seks w weekendy inicjowany najczęściej przez nią - dziwiła się dlaczego wcześniej się jej tak nie podobałem. Problem widzialem ze swojej strony - nie byłem zaangażowany. Ona to potem wyczuwała, i rutynowy seks stopniowo zanikał - nie oponowałem. Partnerka przyzwyczaiła się do wypuszczania mnie na miasto - bo od dawna chodziłem na spotkania ze znajomymi (raczej nie wiedziała, że mam kogoś na boku) - była zapracowana. W międzyczasie wpadł mi zadbana 38 na FF - bardzo dobre umiejętności - miło spędzony czas - no podbiło to moje ego. Po dwóch latach znów spotkałem na jednej imprez dziewczynę o której pisałem. Po kilku głębszych pytała się czemu nie naciskałem itd odpowiedziałem, zgodnie z prawdą że nie odbierała telefonów. No i znów seks - takie samo uczucie jak wcześniej. I ten jej wzrok patrzący na mnie. Dziewczyna miała wtedy problemy w pracy i emocjonalne (32 na karku). Nieregularnie mnie wyciągała - strasznie miałem doła po tym, że zdradzam partnerkę i rzadko się z nią spotykałem. W tym samym czasie zmarł jej tata co mocno przeżyła. Potem przestaliśmy uprawiać seks - on poszła na terapię bo nadużywala alkoholu. Dwa lata temu oznajmiłem, partnerce że musimy sie rozstać i że nic z tego nie będzie. Daliśmy sobie rok na to aby mogła sie wyprowadzać. Chciała kupić nowe mieszkanie z oszczędności i długo go szukała. Minęły te lata i ona cały czas szuka... Ja nie potrafię jej wyrzucić - jest to naprawdę bardzo dobra dziewczyna - bardzo żałuję że nie zrobiłem jej dziecka bo teraz praktycznie nie będzie mieć szans na takowe a chciałaby jej mieć. Teraz mam 40 lat, partnerka 40 lat - kobieta o której nie mogę zapomnieć i cały czas jestem z nią w kontakcie ma 35. Jest po terapii, wygląd już nie ten, samotna, dobrze prosperująca mająca własną firmę i pracowników. O dziwo cały czas mi się podoba. Jak widać po powyższym pojechałem schematem kobiety - bardzo niedojrzale. Moje wnioski: Tak więc Panowie - z perspektywy czasu wg mnie związek bez chemii nie ma sensu. Nie warto w coś takiego wchodzić - o ile nie mieliście kiedyś burzliwego związku i się nie wyszaleliście - tak by być odpornym na tego typu sytuacje Trzeba za jak najmłodszych lat obyć się z kobietami by nie stracić młodości - czyli pewność siebie i parcie na nie tak jak tutaj jest w wielu wątkach opisane. To ich nie obraża - wręcz przeciwnie tego właśnie oczekują. P.S. Zapewnę coś jeszcze dopiszę.
  2. Thran

    Cześć

    Cześć, Zapisałem się bo muszę się wygadać...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.