Cześć bracia. Tak jak w tytule. W styczniu rozstałem się z dziewczyną (mamy po 24 lata), byłem z nią śmieszny okres czasu, bo nawet nie 4 msc, ale mega dużo się wydarzyło.
Ja w sumie niedoświadczony (a myślałem, że tak hehe) bardzo szybko (niestety) się w niej zakochałem i naprawdę, z jej strony też wyglądało to na mega zakochanie we mnie.
Wiadomo, seks (z nią przeżyłem swój pierwszy raz), wspólne spanie, milion smsów, wyjazdy i takie tam. Chyba się od niej uzależniłem. Przyszedł taki dzień w styczniu, gdzie pani zaczęła mieć "wątpliwości". I zaczęła się ostra wymiana zdań, ja w szoku, że jak ona można mnie zostawić?! I tak przez 3 dni się żarliśmy, aż napisała, że nie możemy być razem. I tak od tamtej pory ma mnie W DUPIE. Jakoś po 2 msc miała już nowego typa, ale niedawno się rozstali (ona teraz sobie przebiera w bolcach).
Od tamtej pory zrozumałem naprawdę wieleee, jak to wszystko działa, ale co z tego, skoro jest dużo momentów, kiedy po prostu za nią tęsknię... Nie wiem za czym dokładnie...
Pracowaliśmy w jednej firmie (zwolniła się, uf), i wiele miejsc gdzie nie pójdę, to kojarzy mi się z nią (ona tu była, tu robiła, eh...).
Chyba potrzebuje solidnego kopa od Was. Dlaczego MUSK urządza takie jazdy po takim czasie? Nie ukrywam, czasem wejdę do niej na IG zobaczyć co słychać... Wiem, błąd. Przez nią chyba popadłem w depresję. Przez to rozstanie nie żyje mi się dobrze.
Żałuję mimo wszystko tego "związku".