Skocz do zawartości

KrzysztofJerzyna

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia KrzysztofJerzyna

Kot

Kot (1/23)

10

Reputacja

  1. Poczucie winy wbija mi już od dawna, do tej pory jej się nie udało więc ma raczej marne rokowania że jej się uda. No właśnie, dlatego raczej się skłaniam ku temu, żeby całkiem nic nie odpowiadać na razie i w tym tygodniu też nie jechać po młodego. Kompletnie ją zignorować póki co, żeby nie popełnić jakiegoś głupiego błędu. Zdecydowanie, wczoraj też zadzwoniła do mojej mamy, opowiedzieć jak to ona się troszczy o mnie dalej i mnie kocha ale ja już jej nie kocham i ona nie widzi przyszłości. Widziałem i słyszałem podczas ostatnich tygodni w jaki sposób ona przedstawia nasz konflikt i zdecydowanie, jest to budowanie sprawy. Niestety, trochę zawaliłem, że nie nagrywałem ostatnich tygodni, kiedy wyzywała mnie i poniżała. Ciężko mi będzie teraz o jakieś twarde dowody, że było inaczej niż ona to przedstawi.
  2. Dzięki za słowa otuchy i rady, cieszę się, że tu trafiłem. Po powrocie do Polski jestem w obcym mieście i właściwie nie mam nikogo kto byłby dla mnie wsparciem w tym okresie poza Wami. @Adolf Tak, też biorę to pod uwagę i staram się być na to gotowym, wiem, że niczego dobrego by to nie przyniosło. Dziś pierwszy raz się do mnie odezwała, oficjalnie, mailowo: Tak jak chciales wynioslam sie z XXX z twojego fantastycznego zycia , jesli chcesz widzen z synem mozesz odbierac go ode mnie w XXX w piatki i odawac w niedziele wieczorem, co drugi tydzien. Moje kontakty z toba chce ograniczyc do minimum tak wiec moja mama bedzie oddawala i odbierala XXX od ciebie. Juz w ten piatek mozesz przyjechac po XXX jak chcesz. Prosze pomysl o alimentach dla XXX nie chcialabym prosic sie o pieniadze dla syna wiec propnuje 1500 zl. W ciagu miesiaca Chcialabym odebrac reszte rzeczy z mieszkania dam znac jak bede gotowa mam tez nadzieje ze nie bedziesz robil problemow. Czekam na obiecany pozew rozwodowy ... Z powazaniem XXX Na razie nic nie odpisywałem, ale kurwa, 1500zł wtf?! I jakie kurwa insynuowanie, że to ja chciałem a ona winy nie ponosi. Nie wiem czy jej po prostu na razie nie zignorować, albo coś zwięzłego, w stylu "Twoje insynuacje, jak i kwota której żądasz są komiczne. Dobrze wiesz o tym, że to co się właśnie wyprawia to w głównej mierze Twoja zasługa, jak i o tym, że dziecko nie wymaga 3000 zł miesięcznie."
  3. @Adolf Może zgrzeszę na tym forum tym pytaniem, ale czy nie będzie na dany moment bardziej efektywne wyszukanie i skorzystanie z pomocy prawnika? 200zł to zawsze jakaś cegiełka do potrzebnej kwoty. Kobietopedię też zakupię, ale jak wyżej, czy prawnik to nie jest podstawa w tym momencie? A zakładam, że min. 4000 zł będę na niego potrzebował. A rejestrator już zakupiony, właściwie jakiś czas temu, jak tylko wyjechała. @Imbryk "O żon wyborze" już przeczytany, niestety, za późno, zresztą, człowiek czasem jak się na własnej skórze nie przekona to nie zrozumie @StillWłaściwie masz rację z tą kwotą alimentów, na pewno będzie chciała większych, a ciężko mi uwierzyć, żeby całość szła na dziecko, wiadoma sprawa. Nie wiedziałem, że jest takowa możliwość, zabezpieczenia widzenia z dzieckiem do czasu rozprawy. Właśnie rozmawiałem z potencjalnym prawnikiem, jutro mamy się zdzwonić i umówić na konsultacje, jak mi tu wyżej doradzono. Na pewno będę dążył do owego zabezpieczenia wizyt, nie wyobrażam sobie życia bez tego malutkiego człowieka, ale z drugiej strony nie będę się prosić małżonki o łaskawe umożliwienie mi spotkań z nim.
  4. @Still No na ten moment jest 200 kilometrów ode mnie, zablokowała mnie na messengerze przez którego zwykle się komunikowaliśmy, więc to ułatwia mi w sumie sprawę z niepokazywaniem tego, że mi zależy. Właściwie to nie zamierzam się prosić ani jeździć tam do niej na wieś, walczyć i wyrywać jej z rąk młodego, wole załatwić to sądownie, jak najszybciej. Alimenty oczywiście, będę jej wysyłał, 500 zł myślę, że będzie w sam raz. Z tym, jak i z panowaniem nad sobą nie będzie problemu, ona po mnie spływa, jedynie na dziecku mi zależy. @trop 100% racji, aktualna sytuacja mnie w tym utwierdziła, takiego błędu więcej nie popełnię. @tytuschrypus Zgadza się w 100%, mam świadomość tego, że sam sobie na to pozwoliłem, człowiek uczy się na błędach. W tym roku kończę dopiero 30 lat, życie przede mną!
  5. @trop Haha, no oczywiście że robiła, jakby mogło być inaczej @Stradi Myślałem już o tym, byłoby to wykonalne, choć biorąc pod uwagę stosunek przyznawania ojcom praw do opieki w porównaniu do matek to marnie to widzę, zwłaszcza że nie mam nic konkretnego na moją wkrótce-ex-żonę. Będę musiał to już konkretnie omówić z prawnikiem. @Pytonga Racja. Ogólnie dzięki Wam wszystkim raz jeszcze!
  6. Dzięki Bracia za wsparcie, naprawdę, WIELKIE DZIĘKI! Szykuję się na walkę ale liczę, że jednak uda się to załatwić za porozumieniem stron. Czytałem praktycznie wszystkie już wątki które w jakiś sposób były podobne do mojego. Dziś wezmę się za nadrabianie zaległości w audycjach, z zakupem książek poczekam do czasu aż odłożę na prawnika, wydaje mi się, że to priorytet na ten moment, bo zgodnie z zaadaptowaną wyżej zasadą "Miej nadzieję na najlepsze ale przygotuj się na najgorsze" chcę być gotowy finansowo jeśli ona postanowi zaatakować. Biorąc pod uwagę jej reakcję na to że nie będę jej utrzymywał po rozwodzie wszystkiego mogę się spodziewać. Odnośnie DDA, kurwa, trafione! Nie szedłem w tę stronę zastanawiając się co z nią nie tak, bardziej pod borderkę mi pasowała, ale teraz nabrało to sensu. Jej ojciec pił i odwalał akcje różne w domu jak była mała, zero bliskości z nim. Raz jeszcze, dzięki!
  7. Dzięki za wsparcie! Taki też mam plan, jedynie to co potrzebne na rachunki będzie wpływać na konto, zresztą, oficjalnie jestem stażystą, cała reszta dochodów to oficjalne darowizny. Pozdrawiam serdecznie
  8. Witam raz jeszcze wszystkich Braci. Postanowiłem podzielić się z Wami swoją historią, a więc od początku.. Poznaliśmy się za granicą, oboje wyjechaliśmy tam za pracą. Od razu coś między nami "zaiskrzyło", związaliśmy się i poczułem, że to naprawdę ta jedyna. Niecały rok później wzięliśmy ślub, 4 lata po ślubie urodził się syn, który teraz ma niewiele ponad półtora roku. Pierwsze trzy lata naszego związku uważam za najszczęśliwszy okres w moim życiu, który po czasie zaczął się przeradzać w ostatnie pół roku najgorszego okresu w moim życiu. Przez pierwsze 4 lata pracowaliśmy razem, byliśmy właściwie sami, 24h na dobę ze sobą ale było nam z tym dobrze. Problemy zaczęły się, jak żona przerwała pracę w związku z ciążą i została w domu. Powoli, dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, coraz więcej rzeczy jej zaczynało przeszkadzać. Zaraz przed narodzinami młodego, zacząłem również studia zaoczne w Polsce, z myślą o przyszłości - możliwością zadbania finansowo o rodzinę. Z każdym wyjazdem zawsze były jakieś żale, że za rzadko dzwonię (kilka razy dziennie to jest za mało?!), że nie opowiadam jej wszystkiego, ogólnie telefony ciągłe i kontrola: co, gdzie, jak, z kim. Jak zmęczony wracałem do domu po podróży i nie opowiadałem od razu od nowa wszystkiego to też wielka obraza jak ja tak mogę. Nie chodziłem na żadne imprezy będąc w Polsce, zadawałem się właściwie tylko z facetami, a i tak pretensje i chorobliwa zazdrość o "młode dupy" na roku. Rok po narodzinach syna wróciliśmy do Polski, ona została w wynajętym mieszkaniu z dzieckiem, ja poszedłem do pracy zarabiać na rodzinę a weekendowo na studia. W tym momencie rozkręciła się na dobre. Ciągłe pretensje o co tylko się dało, o ton w jakim mówię, jak odbieram telefon (dwudniowy problem, że odebrałem telefon mówiąc "no halo" zamiast "cześć kochanie"), że idę do pracy żeby nie spędzać czasu z rodziną (wtf?!), że za często mówię, że ją kocham, potem o to że za rzadko (?!). Po prostu, o wszystko. Odczuwałem, że muszę cenzurować co mówię i uważać na to jak mówię, żeby przypadkiem nie nadepnąć na minę. Na początku starałem jej się poprawić nastrój, komplementując ją, przynosząc kwiaty, ale jak po miesiącach nie przynosiło to rezultatu, zacząłem się po prostu izolować i zamykać w sobie. Jak łatwo się domyślić, pretensje zaczęły się też o to, że jak mogę być tak nieczuły itp., kiedy jej spokojnie tłumaczyłem, że nie mogę tak żyć w ciągłych pretensjach i poczuciu osaczenia. Warto też wspomnieć, że często problemy robiła o coś, co niby powiedziałem ale było to kompletnie przekręcone w stosunku do rzeczywistości, tego, co na prawdę mówiłem. Raz ją nawet poprosiłem, żeby przez 7 dni powstrzymała się od pretensji do mnie, a ja jestem przekonany, że będę się w stanie znowu otworzyć. Wytrzymała aż 3 dni, ale za to 3 godziny bezprzerwnych pretensji byłem zmuszony wysłuchiwać. W pewnym momencie ona stwierdziła, że musi iść do pracy bo jest nieszczęśliwa i ją to męczy. Na początku średnio wspierałem ten pomysł, odpowiadał mi taki model rodziny, że mój syn jest w domu przy matce a nie w żłobku/z opiekunką, ale z czasem stwierdziłem śmiało, idź. Niby szukała, ale jakoś dziwnym trafem nic nie mogła znaleźć. Po kolejnym z wielu jej ataków z dnia na dzień spakowała się i wyjechała z synem do matki, akurat jak ja byłem na zajęciach. Nie było jej 10 dni. W tym momencie sobie uświadomiłem, że nadchodzą nieuniknione zmiany, nie byłem jeszcze tylko pewien jakie. Doszedłem do wniosku, że, nazywając rzeczy po imieniu, zostawiając mnie i odbierając mi syna (pomimo, że tymczasowo) mogę się spodziewać, że zrobi to ponownie. W związku z powyższym, stwierdziłem, że po jej powrocie trzeba podpisać rozdzielność majątkową (zaraz będę otwierał firmę, po tym co zrobiła nie zamierzałem ryzykować). Po wojnie z tym związanej, w końcu się zgodziła. Mieliśmy spróbować bez wzajemnych żali i oczekiwań, po prostu, brać siebie takimi jacy jesteśmy, starając się dać od siebie jak najwięcej. Wytrzymała, uwaga uwaga.. dwa dni! Jakąś pierdołą zdenerwowała mnie, więc wyszedłem do pokoju obok chwilę odetchnąć. Poszła z dzieckiem na rękach za mną i powiedziała, że poczekają na mnie. Po tym jak usłyszała, że chciałem chwilę pobyć sam zaczęła atakować, a czemu, czemu sam, czemu i po którymś pytaniu odpowiedziałem, że nie muszę się jej ze wszystkiego tłumaczyć. Wtedy jej już kompletnie odbiło. Zaczęła krzyczeć, że jak mogłem jej takie coś powiedzieć, że już mi nigdy nie zaufa (po raz kolejny: wtf?!), jak mogłem itd. Tak z dwa dni, które doprowadziły do tego że powiedziałem, że w takim wypadku musimy się rozwieść. Kłótnia była wieczorem, następnego dnia zaczęła się zachowywać jakby nic się nie stało. Ale już po jednym dniu powrót do wylewania żali i pretensji. Co się zaczęliśmy dogadywać to ona znowu zaczynała coś tworzyć, byle tylko doprowadzić do niepodpisania intercyzy. Wczoraj przyszła do mnie do pracy z synem, byłem sam więc mieliśmy chwilę żeby pogadać (dzień wcześniej znowu dogadaliśmy się, że podpiszemy intercyzę jak tylko znajdzie pracę). I znów zaczęła że takie układy to nic dobrego itd. W tym momencie zagotowało się już we mnie, bo po raz kolejny uwierzyłem, że może nam się uda, więc powiedziałem, że nie będę teraz o tym dyskutował przy synu, żeby dopiła kawę i poszła, ja zszedłem w międzyczasie na dół. Chwilę potem usłyszałem "idź synek tutaj", myślałem, że chce, żeby się młody ze mną pożegnał, jak się odwróciłem to zobaczyłem rękę lecącą w moją twarz. Gdyby nie mój refleks, dostałbym z całej siły w mordę od własnej żony. W tym momencie stwierdziłem, że dość tego. Powiedziałem tylko "Pakuj się i wypierdalaj" i na tym się skończyło. Po powrocie do domu już jej nie było. I prawdę mówiąc, w końcu spadł mi kamień z serca. Już dawno bym to zakończył gdyby nie syn, bez którego nie wyobrażam sobie życia.. Nie po to zapierdzielam, utrzymuję dom i rodzinę, żeby słuchać tylko ciągłym pretensji.. Historia jakich wiele. Zastanawiam się tylko, czy iść od razu do adwokata i szykować pozew, czy też poczekać miesiąc-dwa, odłożyć na prawnika i spokojnie to rozegrać, czy pożyczyć kasę i działać od razu. Nie udało mi się nic odłożyć, bo jak tylko były jakieś wolne środki to od razu znajdowało się coś, na co ona potrzebuje je wydać. W mojej historii jest o tyle dobrze, że właściwie niczego jeszcze się nie dorobiliśmy (wykupiłem mieszkanie mojej mamy i wtedy ona dopiero jako darowiznę mi je przekazała, wiec tylko ja mam do niego prawo, na szczęście). Firma też jeszcze nie otwarta. Jedyne co to dziecko i podział opieki nad nim spędza mi sen z powiek. Bo pomimo, że zaklinała się, że nie będzie mi ograniczać kontaktów z synem (we wcześniejszych kłótniach już byliśmy blisko rozwodu więc temat poruszony), to odkąd zaczęły się te wszystkie kłótnie mam wrażenie że jest ona coraz bardziej nieobliczalna. Jak usłyszała, że nie zamierzam płacić alimentów na jej utrzymanie (bo kurwa z jakiej racji?!) to usłyszałem tylko jakim to ja jestem chamem i skurwysynem. Oczywiście, na dziecko płacić chcę i będę. W ogóle nie potrafiła nad sobą panować przy synu, i wszystkie żale i wyzwiska wyrzucała przy nim, mimo wielu moich próśb, żeby poczekała jak mały już będzie spał. Boję się o syna, że będąc z nią i jej matką, z którą zapewne będą mieszkać, młody po prostu zeświruje. Jej matka jest jeszcze gorsza od niej pod względem żali do męża swojego, córeczka poszła w mamusię, choć jeszcze przed kilkoma laty widziała to jaka jest jej matka i ze świętym przekonaniem mówiła że nigdy się taka nie stanie. Życie zweryfikowało. Utrwaliło mnie to tylko w tym, że kobiety chcąc nie chcąc powielą to, co się wyprawia w ich domach. A byłem pewien, że ona taka nigdy się nie stanie.. No nic, to by było chyba na tyle, pozdro Bracia!
  9. Witam serdecznie wszystkich braci, po wielogodzinnej lekturze forum postanowiłem dołączyć i opisać swoją historię.. ale to już w innym dziale. Pozdrawiam!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.