Skocz do zawartości

Szary

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Szary

Kot

Kot (1/23)

14

Reputacja

  1. No cóż, może najwyższy czas dopisać koniec … Witam Braci! Moja relacja z ową kobietą zakończyła się półtora roku po założeniu tematu. Bez ekscesów i dramatów. Po prostu odwoływała spotkanie jedno za drugim, aż dotarło do mnie że to już nie ma sensu. Na szczęście bąbelków, jak i innych zobowiązań nie było. Tak jak kiedyś tu pisałem, mam małe doświadczenie z kobietami. To co ja doświadczyłem w zasadzie jest niczym w porównaniu do historii niektórych z Was. Natomiast związek ten pokazał mi że lekko w życiu nie będę miał jeśli się nie ogarnę. Gierki mojej ex dotarły do mojej świadomości tak naprawdę po zakończeniu związku. A w trakcie ignorowałem je, niektórych nie byłem świadom, ale też myślę że bałem się ewentualnej konfrontacji. Już ostatnie nasze spotkania czułem że są inne w jej zachowaniu. Tzn. jak korzystała z telefonu to odkładała go ekranem do dołu. Raz się pomyliłem i wziąłem omyłkowo jej telefon ze stolika, a w tej samej chwili zabrała mi go z rąk pod pretekstem że musi coś sprawdzić. Fakt było to dla mnie co najmniej dziwne ale nawet nie poruszyłem tematu. Pewnie znalazło by się więcej przykładów, ale może nie byłem na tyle uważny. Podejrzewam że w tym czasie „chwytała się nowej gałęzi”. W dniu kiedy napisała że to koniec, z jednej strony poczułem ulgę (sam się dziwiłem) ale później raczej złe samopoczucie i poczucie straty. Nie długo po rozstaniu postanowiłem że najwyższy czas zainwestować w siebie. I tak zdobyłem obiecane sobie prawko na motocykl. Zacząłem ćwiczyć fizycznie w domu i tego mocno pilnuję, kontynuuję naukę języka, sporo czytam i tak jak patrzę na kalendarz dziś mija 543 dzień od kiedy coś ze sobą pozytywnego robię. Jest jeszcze kilka innych rzeczy które testuje dla rozwoju, chociażby medytacja. Myślę że warto jak najlepiej poznać siebie, coś poprawić w sylwetce, zdobyć wartościowej wiedzy, rozwijać zainteresowania, nauczyć się żyć szczęśliwie samemu ale też nie zamykać się na nowe znajomości. Kobiet nie zmienimy, naszych pierwotnych instynktów też, ale nad sobą można pracować i naprawdę dużo osiągnąć. Pozdrawiam i dziękuje za komentarze.
  2. Kupiłem Kobietopedie i czytam róże tematy na forum. I widzę że łatwo nie będzie. Wiele spraw kłóci się jakby z moimi przekonaniami. Zawsze w rodzinie byłem chwalony, jaki to dobry chłopak, pomoże itp. A tu wychodzi na to że trzeba być momentami chamem i pięścią walnąć w stół. To jest chore… człowiek chce być dla kogoś dobrym i takim od serca, a wychodzi że jest mięczakiem i słabeuszem w oczach kobiety. To też jest kuźwa jakaś paranoja że baby wychowują swoich synów ( może nie wszystkie? ) na takich co ich cechy nie są atrakcyjne dla nich samych, albo ja tu czegoś cholera nie rozumiem.
  3. Dzięki za odzew. Zgodzę się z Wami że jestem uzależniony od niej emocjonalnie, bo jak zaczyna płakać to faktycznie mnie to rusza. Piszę tu bo wiem że ktoś może jeszcze to ocenić na chłodno, tylko jeszcze ciężko jakby przyjąć mi to wszystko do świadomości. W sumie wszystkie wypowiedzi sugerują lub jasno mówią abym dało sobie spokój. Gdzieś tam głęboko coś ze mną walczy w sensie że jakby to jeszcze to nie to. Przyznam że zawsze chciałem młodszą te 3-5 lat ale jak człowiekowi raz na 2 -3 lata się coś trafi to myślenie też ma inne, że może nie warto wybrzydzać. Na pytanie czy chciałbym dziecko powiem że jeszcze nie, może za dwa, trzy lata ale nie teraz jakoś wydaje mi się że nie jestem gotowy. Skoro sam mam problemy z decyzjami to jak mam za kogoś brać odpowiedzialność. Ciężko jest mi od tak ją zostawić, chyba wolałbym by to ona mnie zostawiła. Nie wiem chyba lżej było by mi to znieść.
  4. Witam! [Jeśli zły dział proszę o przeniesienie] Mam pewien dylemat który nie daje mi spokoju od dłuższego czasu. Może coś podpowiecie. Ale od początku. Rok temu poznałem na weselu kobietę, Anię lat 35 ( ja 33). Zapoznanie ułatwił alkohol, trochę wypiłem… i moja pewność siebie urosła na maxa. Zaczepiłem na parkiecie upatrzoną wcześniej niewiastę, trochę potańczylismy i bezwstydnie wyciągnąłem na zewnątrz gdzie po zwykłej, dłuższej rozmowie … skończyło się na sexie. Ania w smsach pisała że nie żałuje tego co się stało i jest ok. Ogólnie dobrze się nam pisało więc kontakt utrzymywaliśmy, zaczęły się telefony (w 90% z mojej strony) aż doszło do spotkania 1,2,3… Przyznam się szczerze że przez całe życie ciężko idzie mi z kobietami, prawdę mówiąc nigdy nie byłem w związku, jeśli już jakaś się mną zainteresowała to była z mocno średniej półki, a te z wyższej szybko mnie zostawiały. Mam w zasadzie zerowe doświadczenie w tych tematach. Spotkania ogólnie opierały się na seksie ( przyznam szczerze że sam chciałem obeznać się w tym temacie bo za wiele okazji w życiu nie było…) Po czasie, spotkania były na całe weekendy, jakieś wycieczki, wspólne spędzanie czasu, obiadki, znajomi itd. Aż w końcu Ania zaczęła przebąkiwać coś o zamieszkaniu razem, najpierw były to zwykłe pytania czy zamieszkam, a ostatnimi czasy doszedł do tego płacz i słowa że ona dłużej tak nie może… I pewnie zamieszkał bym z nią bez namysłu gdyby nie odległość która nas dzieli ( 200km). Laska ogólnie ma swoje mieszkanie które spłaca, ma dobrze płatną robotę i swoich znajomych i życie w swoim mieście. Ja natomiast mam swoje życie gdzie indziej, kumpli, kapele, a przede wszystkim pracę w której awansowałem i mam możliwości rozwoju. Nie mam własnego mieszkania tylko wynajmuję pokój. Ania w ostatnim czasie prawie o połowę zmniejszyła kontakt ze mną, stało się to dokładnie po jej powrocie z koleżankami z wakacji. Na pytanie co się stało odpowiadała że nie wie czy jest sens się starać… i na tym stanęło. Nadal dzwonię do niej i piszemy ze sobą. W dużej mierze to ja inicjuje rozmowę. Nadal jest chętna na spotkania ze mną. Mój dylemat polega na tym że nie wiem czy rzucić wszystko i w zasadzie zaczynać od nowa czy dać sobie z nią spokój. Z jednej strony kusi mnie to żeby być już w jakimś związku w tym wieku ( presja otoczenia też jest). Dziewczyna jest pracowita, nie trzeba jej utrzymywać i ma mieszkanie ( chociaż nie wiem czy mieszkanie to plus czy minus…) Powiem szczerze że sex stał się średni w zasadzie chyba nigdy nie udało mi się jej do końca zadowolić pomimo wszelkich prób. Ogólnie dobrze się dogadujemy i jeszcze nigdy nie było między nami sprzeczki. Uważam że jest dobrą dziewczyną chociaż zdaje sobie sprawę że czasem pozory mylą i nie wszystko jestem w stanie zaobserwować będąc tylko 1 czy 2 razy w miesiącu u niej. Ja nie mam jej za wiele do zaoferowania w sensie nie mam swojego mieszkania, tylko stare auto. Często nawet przedstawiałem siebie z tej słabej strony ale jakoś nigdy jej to nie zniechęciło do mnie. Ogólnie rzecz biorąc boję się tego ryzyka w sensie że zamieszkam z nią, a po miesiącu nie wypali i zostanę z niczym, nie mówiąc już o szukaniu pracy… Dręczą mnie te myśli non stop i nie wiem w którą stronę pójść. W życiu zawsze miałem problem z podejmowaniem decyzji. Teraz gdy mógłbym kogoś mieć na poważnie okazuje się że musiałbym wiele zmienić w swoim życiu. Może Koledzy z większym doświadczeniem życiowym podpowiedzą czy warto podjąć to ryzyko? p.s Dodam że jej młodsza siostra ostatnio urodziła, a Ania jest zauroczona tym dzieckiem co jakiś czas wysyła mi zdjęcia tego dziecka i pisze że jest piękne bla bla bla. Może ona ma już taką silną presje na dziecko? W sumie to już blisko jej do 36 lat… więc wiek robi swoje. Pozdrawiam. Szary
  5. Szary

    Czołem !!!

    Czołem Panowie ! Witam i pozdrawiam wszystkich serdecznie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.