Skocz do zawartości

billyjakuck

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

649 wyświetleń profilu

Osiągnięcia billyjakuck

Kot

Kot (1/23)

9

Reputacja

  1. Kilka kobiet z tym samym mężczyzną, lub jeden do jeden, ale gdzie mężczyzna jest sam. Badania takie wykonuje się głównie na przestępcach. Faktem jest, że kobiece ewolucyjne zachowania - bezrefleksyjność, natychmiastowe kończenie związków oraz nie kochanie mężczyzny za samo to, że jest (tylko za zasoby, czy to siła społeczna, kasa, możliwość posiadania innych kobiet, itd. - przerabiałem) są idealnym przykładem braku empatii czyli czystej psychopatii. Nie rozumiem, dlaczego niektórzy twierdzą, że skoro te zachowania są naturalne i pozwoliły przetrwać tej planecie, to nie mogą być już psychopatyczne. Przecież skoro są pozbawione empatii, to jest to psychopatia, bo pasuje do ścisłej definicji psychopatii.
  2. Jak to co powinien zrobić - zero kontaktu z matką i z synem także. Żadnego upokarzania się i skamlenia o miłość syna. Nauczmy się w końcu zachowywać dokładnie tak samo jak kobiety - żadnej refleksji, żadnych prób rozmyślania - po prostu, czysta nieprzemyślana reakcja. Róbmy dokładnie tak samo i zobaczymy kto prędzej zmięknie. Zapewniam, że kobiety. W USA wolne związki, brak ślubów to norma. Przeciętny John Smith jest zainteresowany kobietą tylko do seksu - ktoś powiedziałby, że spierdolina? Spierdolinę kobiet można zwalczać tylko jeszcze większą spierdoliną, na tyle większą, że w końcu taka Pani sama nabierze refleksji i będzie prosiła się o normalność, ślub, itd. I tak już jest w USA. Żadnego wyjaśniania, żadnych tłumaczeń - odpowiadać na gwałtowność kobiet taką samą gwałtownością i brakiem refleksji. Nie myślcie za nie, nie przewidujcie za nie - stanie się źle w wyniku nieprzemyślanych ruchów obu stron? Trudno, życie jest brutalne. Nie myśleć za kobiety! Taka sama bezrefleksyjność jaką mają one.
  3. Światem nie rządzą psychopaci, raczej przeciwnie, ludzie głęboko, strategicznie myślący, o głębokich możliwościach empatycznych. Zuckerberg, wcześniej Jobs, Gates, itd. to są wszystko ludzie wielkiej myśli i refleksji, zdecydowanie dalecy od kobiecego braku refleksji, organizacji i rozumienia pojęcia przyczyny i skutku. Poza tym już coraz mniej kobiety mają czym rządzić, bo związków małżeńskich i wszelkiej maści takich niekorzystnych dla mężczyzn w rozwiniętych krajach udziela się coraz mniej. Temat nie jest o tym kto na kogo wygląda, Twoja kobieca potrzeba aby społecznie wszystko wyglądało cacy mnie nie interesuje, więc jej tu nie przemycaj. Rozmawiamy o faktach, a nie o tym w co wierzy społeczeństwo. Jak nie chcesz o faktach, to nie zanieczyszczaj tematu merytorycznym ściekiem. To jedna z najgorszych opcji, bo życie jest wtedy monotonne a z czasem tragiczne, a taki człowiek dość wcześnie zwykle umiera, bo jego organizm nie dostaje emocji, przytulenia, radości czyli wszystkich emocji które pozytywnie działają na funkcjonowanie organizmu. Jedną z przyczyn dla których kobiety żyją dłużej jest właśnie to, że są emocjonalne. Wyrzucają emocje z siebie, płaczą, skaczą, skowyczą - nie trzymają niczego w sobie i to jest dla nich dobre. Mężczyźni tłumiący na siłę emocje, 'kontrolujący' je, 'pokontrolują' je sobie gdzieś do 60-tki. Potem auf wiedersehen.
  4. Nie jestem @arch natomiast znam tego użytkownika i właśnie jego jeden z tematów mnie zainspirował - ten o tych wierszach dla kobiety po śmierci. Może dlatego błędnie od razu mnie z tym użytkownikiem zidentyfikowałaś, bo rzeczywiście, to co tu o tym wspominałem, wziąłem właśnie z tamtego tematu, który szkoda, że przeszedł trochę bez echa. Czy moglibyśmy się w końcu skupić na faktach. Założyłem ten temat, bo naprawdę chciałbym wyjaśnić tę kwestię, obserwując kobiety i ich zachowania, takie akcje jak metoo, to co kobiety robią przy rozwodach - jawi się jasno, że Panie w swojej większości, naprawdę mogą mieć jakieś zaburzenia psychopatyczne. Zastanówmy się nad głównymi cechami psychopaty: deficyt lęku – defekt emocjonalny polegający na braku przyswajania odruchów moralnych i braku empatii Czy istoty które w większości zgłoszeń gwałtów kłamią i próbują wsadzić za kratki niewinnego człowieka mają empatię? #Metoo było ogromnym przedsięwzięciem które poparła ogromna ilość kobiet, jak nietrudno wykazać, większość tych zgłoszeń było fałszywych tak samo jak ze zgłoszeniami gwałtów - czy tutaj też nie jest oczywistym wyciągnięcie wniosku, że istoty które chcą odebrać mnóstwo pieniędzy, zdrowia oraz pozbawić wolności niewinnych mężczyzn są po prostu pozbawione empatii, odruchów moralnych? upośledzenie związków – relacje oparte na przydatności innych do własnych celów, płytkie związki – dominujące w typie kalkulatywnym, ignorowanie konwencji społecznych; To też bardzo pasuje do kobiet. Jedynie ostatnia wzmianka o ignorowania konwencji społecznych nie pasuje, jednak kobiety wpasowują się w konwencje aby się dobrze w społeczeństwie ustawić. Co do jednak przydatności do własnych celów, czy nie jest to faktem dla większości (nie wszystkich) kobiet? cierń psychopatyczny – zubożone życie psychiczne, kompensowane przez narcyzm – wyczulenie na przejawy niedoceniania. I tu to samo - narcyzm, przejawy, że miś nie docenia, to chyba cecha większości kobiet, czyż nie? Nie bójmy się wziąć pod uwagę tak ryzykownej tezy - to, że dotyczy ona aż 3 miliardów populacji, to wcale nie znaczy, że musi być błędna. Jest całkiem realne, że większość kobiet (nie wszystkie) mają w pewnym stopniu rozwiniętą psychopatię.
  5. Tutaj pomimo tego kolejnego już oszustwa czytelników jakiego się dopuszczasz odpowiem Ci ostatni raz. Nigdzie sobie nie przeczę, to raczej Ty pokazujesz, że jesteś tu z przypadku. Czemu ich romanse są dłuższe? Bo sobie urabiają nową gałąź aż będą jej pewne. Bo nie jest to dyktowane chwilowym podnieceniem jak u faceta, tylko zimną kalkulacją, przecież całe forum o tym mówi, wielu chłopaków tu pisało jak ich kobieta ich oszukiwała tak długo, aż była pewna nowej gałęzi - wtedy odchodziła natychmiast. A Ty tu sugerujesz, bo 'kochają' już nowego :D. No tak, raz z tym, potem z następnym - to trzeba mieć niezwykle giętkie rozumienie miłości, żeby tak 'kochać' co rusz nowego faceta W tym momencie kończę z Tobą dyskusję bo zalatuje tu jakimś trollem albo kobietą. Panowie i Panie błagam - bez psychoanalizy, nie interesuje mnie Wasza ocena mojej psychiki, proszę odnosić się do faktów. Może wypunktuję aby było łatwiej tym mniej inteligentnym: 1. Kobiety zdradzając mają znacznie dłuższe romanse niż mężczyźni co jest potwierdzone badaniami 2. Kobiety dużo rzadziej potrafią rozpamiętywać swojego męża po śmierci, ciężko znaleźć jakikolwiek artykuł o kobiecie piszącej wiersze do zmarłego męża, czy też przychodzącej na jego grób codziennie przez 20 lat - łatwo o takie artykuły w odwrotną stronę 3. Kobiety dużo bardziej bezrefleksyjnie potrafią kończyć związki, co też jest potwierdzone - wujek google, odpowiednie hasło i znajdziecie 4. 65% oskarżeń o gwałt kobiet to kłamstwo i próba wtrącenia za kratki niewinnego człowieka Nie twierdzę, że każda kobieta taka jest, ale wysnuwam wniosek, że jest całkiem możliwe, że większość kobiet ma ukrytą osobowość psychopatyczną, tj. nie mają uczuć wyższych (nie mylić z emocjami) i nie mają rozwiniętej (lub bardzo słabo) empatii. Proszę, posługujmy się faktami, dla ułatwienia parę wypunktowałem. Nie róbcie mi psychoanalizy, jak będę jej chciał pójdę do psychiatry a nie randomowych ludzi z forum. Tylko fakty i logika proszę.
  6. Bracia i siostry, na wstępie proszę o zaprzestanie domorosłych analiz psychologicznych, czy jest we mnie złość, rozgoryczenie, płacz i wszystko inne. Założyłem ten temat nie po to aby rozmawiać o mojej psychice (i nie bardzo wiem po co w ogóle poruszacie ten temat) ale po to, aby wyjaśnić to co w tytule, bo mnie to bardzo nurtuje. Przedstawiłem konkretne przykłady czemu wg. mnie kobiety w swojej większości mogą mieć osobowość psychopatyczną. Mogą - czy mają - to właśnie od jakiegoś czasu badam. Od razu mówię, że w dalszej dyskusji będę pomijał wypowiedzi tych, którzy dalej będą robić mi psychoanalizę - nie interesują mnie domorosłe analizy psychologiczne ludzi którzy nie mają w tej dziedzinie żadnego wykształcenia, dlatego please, darujcie sobie. A teraz przejdźmy do rzeczy. Tylko, że pomijasz fakt, że kobiety zdradzają dłużej i jest to udowodnione badaniami. Jest udowodnione, że romanse kobiet trwają dłużej i to zwykle dużo dłużej. To, że istnieje jakiś tam odsetek mężczyzn mających długie romanse nic nie wnosi merytorycznego do naszej rozmowy, bo ja nigdzie nie stwierdziłem, że 100% mężczyzn nie ma psychopatii. Może też ten odsetek ją ma. "Kobiety dopuszczają się zdrady nieco rzadziej, ale ich romanse są dłuższe. U mężczyzn to jednorazowe skoki w bok – pisze „Rzeczpospolita”, powołując się na badania Centrum Profilaktyki Społecznej" Nie oszukuj ludzi jak możesz, przecież jasno napisałem, że zdradzają obie płcie, tylko u mężczyzn to zwykle jednorazowe skoki w bok, rzadko trwa to długo i na zimno tak jak u kobiet. Dalszą Twoją wypowiedź pomijam bo tu mnie trochę zraziłaś do dyskusji z Tobą przeinaczając moją wypowiedź na starcie. Ale czy to w jakiś sposób wyklucza, że kobiety mogą być psychopatkami? Bo chyba nie rozumiem. I to jest interesująca wypowiedź. Przecież wiele jest historii o mężczyznach piszących wiersze o zmarłej żony, odwiedzających jej grób codziennie latami. Jakoś o kobietach nigdy nie czytałem takiego artykułu. Ba, raz nawet próbowałem szukać - i nie znalazłem. Proszę ustosunkowywać się do faktów i analiz, powtarzam: nie interesuje mnie analiza mojej psychiki przez Was, tylko chciałbym porozmawiać o faktach. Ciekawi mnie ten temat, bo po przeczytani Kobietopedii, obserwacji kobiet, rozstań i po przeczytaniu wielu badań wysnuwa mi się wniosek, że kobiety w większości są psychopatkami. Przecież 65% oskarżeń o gwałt ze strony kobiet jest fałszywych - jaką trzeba mieć psychikę aby być gotową niewinnego człowieka wtrącić do więzienia ze zwyrodnialcami? Czy na pewno należy to wszystko tłumaczyć, że 'tak musiało być żebyśmy przetrwali'? Może i tak musiało być, ale czy to w jakiś sposób wyklucza możliwość psychopatycznej osobowości? Nie. A tak btw, założyłem ten temat tutaj, nie po to aby prowokować, ale po to, aby dać szansę Paniom się wypowiedzieć - może w przypływie szczerości niektóre z nich wytłumaczą nam co im tak naprawdę w głowie siedzi - o ile w ogóle wiedzą i są świadome (większość raczej nie).
  7. Witajcie, Wiele tutaj na forum było historii, w których kobieta potrafiła ukrywać zdradę dłuższy czas, przygotowywać sobie nową gałąź i w odpowiednim momencie kopnąć aktualnego misia bez cienia żalu. Gdy facet zdradzi, prawie zawsze jest to zwykłe nieopanowanie się, swoich instynktów. Gdy kobieta zdradzi, jest to przygotowywane na zimno, a seks to tylko jeden z elementów zdrady - zdradza dużo głębiej, emocjonalnie. Wiemy też, że kobiety dużo mniej refleksyjnie i natychmiastowo kończą swoje związki, co jest potwierdzone w badaniach - można poszperać w google. Wiadomo też, że ciężko o przypadki kobiet które po śmierci męża potrafiłyby chodzić na jego grób, pisać wiersze, itd. Nigdy o takim przypadku nie słyszałem, natomiast w odwrotną stronę, jest mnóstwo przykładów. Kobiety jak panuje tutaj opinia (z którą się zgadzam) kochają tylko swoje dziecko i to nawet tu nie zawsze. Zastanawiam się - czy kobiety to psychopatki? Ja gdy poznawałem inne kobiety będąc w związku, mogły być dużo ładniejsze od obecnej - a do żadnej nic nie czułem, po prostu nie było wspólnych wspomnień, chwil razem, żadnego porozumienia. Jest tu na forum temat 'nie ta to następna', czy coś podobnego. I owszem - tu na forum faceci doświadczeniem nauczeni są takiego podejścia, tylko że zauważcie, że u nich wciąż jest to wyuczone, wciąż gdzieś tam w głębi widać, że jakby tylko kobiety ich do tego nie zmuszały, to chcieliby normalności, jednej odpowiedniej kobietki do końca życia. Tymczasem u kobiet to nie jest wyuczone - one naprawdę mają naturalnie takie podejście i zawsze mają z tyłu głowy przeskok jak miś okaże się słabszy, a na horyzoncie będą silniejsi. Czytałem książki Marka, ja rozumiem, że to mechanizm ewolucyjny i brzmi to nawet dość logicznie, tylko, że jak wiemy, mamy też coś takiego jak korę nową, mózg wyższy, pozwalający nam na głębsze myślenie. Dlatego więc, koniec końców się zastanawiam. Czy kobiety są chore na umyśle, tzn. mają psychopatię? Ja dalej nie raz rozmyślam nad tym i nie potrafię zrozumieć jak moja była potrafiła mnie oszukiwać rok i do tego mówić: 'dajmy sobie czas', itd. Oczywiście mechanizm znam; nowa gałąź i zabezpieczenie aktualnej na zaś, jednak nie potrafię zrozumieć co trzeba mieć w głowie żeby tak robić. Powiem Wam - ja takie podejście mam w pracy zawodowej, zdarzyło mi się, że miałem nagraną lepszą pracę i w obecnej o tym poinformowałem niejako zmuszając ich do podwyższenia mi zarobków - dostałem nową propozycję finansową, jednak i tak jej nie przyjąłem i odszedłem do innej pracy. Wszystko fajnie, tylko, że takie podejście można mieć do swojej pracy, ale do drugiego człowieka? Rozdzielać go w kategorii: 'lepszy', 'gorszy'? Czy mężczyzna w ten sposób ocenia swoją partnerkę i porównuje do innych kobiet? Rzadko widziałem takie przypadki. W drugą stronę to normalka. Poważnie pytam, czy kobiety są chore na umyśle?
  8. Po co wymyślali komputery - nie mogliśmy bez nich żyć, nie mogliśmy przetrwać? Jasne, że mogliśmy. A więc nie chodziło o przetrwanie i biologię, ale o mózg wyższego rzędu, ten myślący abstrakcyjnie. I u kobiet też są wynalazczynie, nie tylko Maria Skłodowska Curie. A skoro tak, to nie spłycajcie związków i relacji w dzisiejszych czasach do przetrwania i biologii bo to takie - słabe. Podałem Wam kontrprzykład, Wasza koleżanka @deomi której spodobał się 'nieśmiały uśmiech' Marka - no i Wasze teorie o bad boyach i silnych facetach legną w gruzach, bo okazuje się, że kwestia podobania, przyciągania jest znacznie bardziej skomplikowana. Nie chcę mi się dyskutować jednak o ogólnych podstawach filozoficznych, bo to nie miejsce i czas. Dzięki mimo wszystko za próby pomocy, nie jestem trollem który Wam kradnie czas, po prostu kimś kto zna te tezy z forum, ale zaczyna widzieć ich pewne ślepe zaułki. Raczej lojalna nie była, na pewno oszukiwała, jednak widząc te rozmowy po powrocie nie mogłem za dużo powiedzieć - na pewno nie było umawiania się czy seksu - nic na to nie wskazywało. Ot taki 'kolega' co to ją starał się podrywać i nawet mu to zaczynało wychodzić. Lojalność to nie była, ale nie była to też typowa, rasowa, POTWIERDZONA zdrada. Tylko, że można to było jeszcze uznać, że zagubiła się - a wziąć pod uwagę ile z siebie dała. Ja nie patrzę tylko na koniec, ale na całokształt relacji. Ogólnie ja dałem z siebie 25% - ona 75%. Znajdźcie mi drugą taką która tyle z siebie da? Ja oceniam całokształt a nie tylko jak ktoś kończy.
  9. Dalej nie zakumałeś, że może zostawiła także z mojej winy? I nie, nie była to wina na zasadzie, że jej nie kupiłem brylantowego pierścionka czy nie zabrałem na Karaiby. Ja nie byłem nigdy z takich białorycerzy którzy nadskakiwali księżniczce. Abstrahując już, że to ja ją koniec końców zostawiłem, odebrałem jej pierścionek (który nie był drogi, zresztą sama mówiła, że ona nie potrzebuje drogich, chodzi o symbol), ale potem chciałem jeszcze wrócić - wtedy była nieugięta, odpuściłem więc sobie po jednym dniu, bo czułem podskórnie, że może już być nowy gach - to był już czas gdy czytałem forum. Nie przyszło Ci do głowy, że może trochę żałuję kilku zachowań, decyzji oraz kto wie czy nie tego odebrania pierścionka? To nie musiało się tak skończyć, a tak btw. cała akcja była gdy czytałem już forum - to to forum mnie poniekąd uodporniło, żeby być twardym skurwysynem, wziąć ten pierścionek po tym jak mnie rok oszukiwała (choć nie skakała na kutangu ani nie spotykała się, ot, gadała) i to zakończyć. I powiem Wam - z perspektywy czasu wcale nie jestem pewien czy dobrze zrobiłem. I co Wy z tym prymitywnym gadzim męskim myśleniem - to jest takie szyderstwo wypływające z myślenia gadziego, że ONA JEST MOJA, NALEŻY DO MNIE. Tak mają np psy - naocznie widziałem jak mój dobry piesek nagle gdy znalazł suczkę był gotów mnie zagryźć gdy tylko się zbliżałem w ich stronę. Gadzi mózg w całej postaci i o tym właśnie piszę - tylko, że ja takowego nie mam na moją byłą. Nie chodzi czy skacze mu na kutangu, naprawdę to mnie nie boli, nie postrzegałem jej jako jakiegoś mojego prywatnego obiektu seksualnego. Mówisz o haju hormonalnym - po 1, byłem z nią 5 lat a nie te mityczne 2 lata, po 2 o żaden haj tu nie chodziło a o sentyment, lojalność i wspomnienia. Gdy ją poznałem już wtedy wiedziałem czym jest haj i już wtedy nawet jej tłumaczyłem, że jak on opadnie - chodzi o to aby się dalej kochać na zasadzie lojalności i wspomnień. Znów strasznie prymitywne spłycanie relacji międzyludzkich w XXI wieku, w czasach wieżowców, sztucznej inteligencji, komputerów, do biologii i przetrwania. Wypadałoby się wtedy zastanowić - to skoro tak kierujemy się tą biologią, to skąd te wszystkie wynalazki? No i wtedy zaczyna się mały konflikt w tych niezbyt inteligentnych teoriach. Haj, przetrwanie, natura - tak, to istnieje, ale to jest tylko pewna część relacji międzyludzkich, związków, a nie główny trzon jak to przedstawiacie. To jest głównym trzonem wśród ludzi prymitywnych, sebixów, karyn - tak, u takich ludzi to jest główny trzon, u ludzi bardziej skomplikowanych - zdecydowanie nie.
  10. Też mam takie obserwacje i forum dodatkowo to potwierdza. I tutaj zawsze zastanawiam się - czy one są jakimiś psychopatkami, socjopatkami? Gadzi mózg nie może wszystkiego tłumaczyć, przecież to niby dorośli ludzie, myślący abstrakcyjnie, potrafiący rozwiązywać zadania matematyczne, uczyć się, wyciągać wnioski. Dla mnie to jest nie do zrozumienia, jak można być z osobą 5 lat, być z nią w trudnościach i radościach, być z nią gdy ta ma kłopoty zdrowotne (miałem), gdy traci pracę, gdy potem się odbija, osiąga sukcesy, zarobki - i tak po prostu przeskoczyć po kilku miesiącach na nowego. Przeskok jeszcze mogę zrozumieć - danie się ponieść emocjom - ale normalny związek, z wypięciem się na osobę z którą się było 5 lat, ot tak? Dla mnie to jest nie do zrozumienia, a tak mają tylko chyba kobiety. Facet nawet jak zdradzi, to głównie cieleśnie, na zasadzie nieopanowania instynktów, ale kocha i ma sentyment tylko do tej jednej osoby. Kobiety zdają się jakby w ogóle nie miały uczuć wyższych - jak jakieś psychopatki/socjopatki, poważnie. Zadziwiające istoty. No widzisz i tu jest problem - takich tekstów do innych chłopaków się tu naczytałem mnóstwo i nawet w nie trochę wierzyłem, jednak teraz mnie nie satysfakcjonują - to takie głupie wypaczenie, generalizowanie. Bez przesady, nie wtrącaj w to uczuć wyższych, nie jesteśmy ja z Wami jakimś związkiem czy komitywą emocjonalną, a ja Was tu jakoś ciężko nie obraziłem, nie wspominając, że pisałem szczerze, jak uważam, co do Was. Bo liczyłem na pewną pomoc, jednak pomoc jaką mi zaserwowaliście, a jaką czytałem w wielu innych tematach, po prostu JUŻ MI NIE WYSTARCZA. Gdy przez 5 miesięcy po rozstaniu się budowałem na nowo dzięki temu forum, to jeszcze wystarczała, teraz natomiast już te teksty, że ona na pewno miała 10 orbiterów, na pewno i tak by prędzej czy później zdradziła, ma gadzi mózg więc podejmuje decyzje tylko jak zwierzę, nie myśli w ogóle na wyższym poziomie - taka pomoc do mnie już nie przemawia. Nie bierzecie pod uwagę w ogóle tego, że nie zawsze 'miś byłeś za dobry' to rozwiązanie problemu. Czasem może faktycznie to facet popełnił błędy? Czasem reakcja kobiety nie była taka jaka była z powodu pogardy poprzez gadzi mózg, ale z powodu np. zemsty za złe traktowanie jej przez swojego mężczyznę? W ogóle nie myślicie na głębszym poziomie, tylko wszystko sprowadzacie to jakiegoś zwierzęcego układu plemiennego/hierarchicznego. Jakby ludźmi kierowały tylko gadzi mózg i instynkty, to nie otaczałyby nas piękne miasta, komputery, języki programowania, świat abstrakcji który także czasem tworzą kobiety - np. nasza noblistka, Maria Skłodowska Curie. To jest takie dobre na początek, tuż po rozstaniu, takie wzięcie faceta za fraki, ale potem te dziwne generalizacje i sprowadzanie wszystkiego do świata zwierząt to już zacofanie i nie prowadzi do niczego dobrego. Trochę pozytywnego białorycerzenia to właśnie PODSTAWA żeby stworzyć dobry związek.
  11. Ile z nim jest, parę miesięcy? Kobieta to też człowiek i myślisz, że 'kocha' go? To Ty chyba żyjesz w fantazji Nie idealizuję, to Wy deprecjonujecie. Podałem konkretne powody dla których moim zdaniem była 'lepsza' jako dziewczyna od innych. Poznaję obecnie kobiety i nawet nie muszę ich pytać - już po samym podejściu widzę, że o gotowaniu z miłą chęcią, ogarnianiu domu z natury, z radością, zgodzeniu się na intercyzę i dojazdach kilka lat co tydzień - o takim pakiecie mógłbym pomarzyć. To właśnie ja patrzę na to logicznie, a Wy próbujecie w nieudolny sposób ją zdeprecjonować. Nie była himalajką, jej niektóre zachowania pokazały, że ma ten 'gadzi' mózg jak każda inna, ale dawała z siebie więcej od większości Polek. To jest fakt, a nie opinia czy idealizowanie. Źle to nazywasz. Mnie nie boli jej szczęście, mnie boli to, co to oznacza - że tylko tyle dla niej to wszystko ze mną znaczyło. Ogólnie życzę jej szczęścia w życiu. Jasne, że tak. Jak pisałem, już raz do siebie wracaliśmy - to było właśnie po tym jak gadała z jakimś gachem rok czasu na fejsach. Kto wie, znając sytuacje opisywane na forum, może właśnie to z nim jest? Nie sprawdzam, nie zamierzam. W każdym razie jak do siebie wróciliśmy nie raz przechodziło mi przez głowę to, że mnie oszukała i nie raz sam jej podkreślałem, że zupełnie jej już nie ufam. Kłótnie były coraz częstsze, jednak przeplatane z powrotem pięknymi chwilami. Nie wiem jak Wam to wytłumaczyć - dla mnie związek, tzw. miłość itd. to są rzeczy święte. Nie ma czegoś takiego jak rozstanie, bo związek i 'tę' kobietę traktuję już jak coś na zawsze. Gdybym tego tak nie odczuwał, to nie wchodziłbym w związek. Dla mnie związek to nie układ jak dla wielu z Was - w układy wchodzę tylko w życiu zawodowym. Dlatego dla mnie to jest trochę jak odejście rodzonego dziecka od swojej matki - jak najbliższego członka rodziny. Przecież przed jej poznaniem przemieliłem tabun kobiet i z żadną się poważniej nie dogadałem, nie wyszło nic poza maksymalnie chwilowym romansem. Może niektórzy z Was mają niski próg wejścia w związek i stąd mnie nie rozumiecie? Ja nie dogadam się z pierwszą lepszą, u mnie to musi być naprawdę odpowiednia dziewczyna - i ta była. Co do tego, że mówi się trudno i żyje się dalej macie oczywiście rację. Mnie bardziej boli, że nie da się cofnąć czasu, że zrobiła to, co zrobiła. My do siebie naprawdę pasowaliśmy. Śmieszy mnie to jej wejście w nowy związek z facetem. Przecież związek to też kwestia dogadania się, wspólnego podobnego odczuwania rzeczywistości. Mam niby wierzyć, że ona nagle to z nim ma? Bez jaj. Po prostu to idiotyczne. Musicie zrozumieć - bycie samemu i bycie w tym w miarę szczęśliwym jest możliwe tak długo, jak długo nie wiesz/nie rozumiesz, co tracisz. Bo jak się pojawia odpowiednia kobieta - to bycie z taką jest stokroć lepsze i to jest oczywiste. Po prostu Wam się dobrze egzystuje w takich swoich kapsułach oddzielających od większych możliwości. Mi nie.
  12. W wielu przypadkach właśnie ten pierwszy poważny związek prowadzi do ślubu, dzieci, itp. A to, że coraz częściej kończy się to rozwodem gdy oboje mają np. 35 lat? Tak, to prawda, tak samo jak prawdą jest to, że po rozwodzie, po rozpadzie takiego związku, każde kolejne związki to już rodzaj układu, takiej brzydkiej spierdoliny nie mającej w sobie za dużo z uczuć, lojalności - ot taki magiel, niczym w 'Dlaczego ja'. Jeśli to Ci odpowiada to ok, mi to nie odpowiada. Jasne, że się udają, jeśli zostaną sfinalizowane zamieszkaniem, itp. odpowiednio wcześniej, czyli nie ciągną się wiecznie na odległość. Nie dopisałeś - i ludzie często też żałują i popełniają błędy. I o tym właśnie piszę - to rozstanie, jako błąd. Bracia, ja czytałem jak wyglądały Wasze związki po rozstaniu z tą 'największą miłością' - jakkolwiek byście się teraz nie zaśmiali. Z reguły to już jakieś ruchanie mężatek, 'związki' z samotnymi matkami i ogólnie po prostu nieciekawie. No tak to wygląda, ja chciałem siebie uchronić przed skończeniem tak jak Wy. I znów jakieś dziwne porzekadła. Ludzie odchodzą, a czasem zostają na całe życie - znam dużo takich przypadków. Nie ma żadnej reguły którą w sprytny sposób próbujesz zainsynuować. Ogólnie Twój post jest trochę jakby mądrzejszy, bez paranoi i dziwacznych uogólnień, że każda zdradzi, każda nad sobą nie panuje i inne takie paszkwile logiczne. Piszecie o gadzim mózgu, a niedawno koleżanka @deomi wspomniała, że podoba się jej 'nieśmiały' uśmiech u Marka. Jak widać więc, gusta są różnorodne, zakochać, poczuć coś można na dużo szerszym rozumieniu niż tylko podniecie jakimś bad boyem. Nie przeczę, że pewne 'gadzie' zachowania kobiety mają - mają i zgadzam się z tym, jednak uważam, że dużo więcej kobiet panuje nad tym dużo bardziej niż tu przedstawiacie. U mojej byłej w ostatnich miesiącach 'gadzie' obrzydzenie mieszało się jednak z pewną roztropnością, że warto o to powalczyć, z pewnym uruchamianiem swojej kory nowej, a nie tylko prymitywnych odruchów. I tak naprawdę koniec końców ostatni krok o rozstaniu podjąłem ja, potem zmieniłem zdanie, ale było za późno. Przypuszczam, że już wtedy była gałąź, takie rzeczy się czuje i tak myślę. Nie mam pewności, bo nie śledzę jej od tamtego czasu i tak naprawdę nigdy ani na zdjęciu ani w inny sposób nie widziałem jej z innym facetem - i nie chcę tego widzieć. Nie dlatego, że mam gadzie myślenie, że jest 'moja', należy do mnie, itp. Raczej dlatego, że nasz związek, nasze wspomnienia i bliskość było dla mnie czymś zbyt dużym, żebym teraz widział jak ona to psuje. To trochę uczucie jak u architekta który ogląda, jak jego misterna konstrukcja właśnie jest rozwalana przez buldożery. Po prostu nie chcę na to patrzeć. Dzięki za pomoc bracia, nie jest ze mną tak źle, a przynajmniej tak czuję. Chcę tylko wytłumaczyć Wam jedną rzecz. Uogólniając tak jak to robicie, wychodząc z postawy takiej szydery i sarkazmu tak naprawdę ograniczacie swoje możliwości związkowe. Zamykacie się na haj hormonalny, na stworzenie jakiejś fajnej relacji, bo brak w tym wszystkim pewnej nadziei dla nowej kobiety, pewnej wiary, pewnego takiego pozytywnego białorycerzenia, nie mylić ze staniem się pantoflem. To nie o to chodzi, żeby każdy z Was stał się burakiem który olewa kobietę i udaje bad boya - to taki efekt krótkotrwały, nie wnosi nic dobrego. Trzeba trochę pobiałorycerzyć i pobawić się w 'miłość', inaczej sami sobie niszczycie drogi. I ja jestem przykładem, że można to w miarę kontrolować - nigdy nie dałem się zrobić na kasę, ślubu chciałem tylko z intercyzą - nie trzeba się od razu zatracać maksymalnie.
  13. Moja też to robiła, nic wielkiego. Ciekawe czy Twoja by dojeżdżała do Ciebie tydzień w tydzień ponad godzinę w jedną stronę. Jakoś wątpię. No nie, nie zarzuciłby, bo czytałem prawie każdy temat tu i większość chłopaków miała klasyczne harpie, albo trochę mniejsze harpie, ale ogólnie to oni byli dawcami. U mnie to ja byłem biorcą, a ona dawcą. Ale ja znam te wszystkie schematy, jednak jak sam widzisz, skoro ja potrafię się wyłączyć ze swojego gadziego mózgu i spojrzeć na sprawę pod kątem tego czym jest miłość - lojalność, sentymentalizm, wspieranie tej osoby w słabościach (jak utrata męskiej siły), to dlaczego zakładać, że kobieta nie potrafi? Patrząc tak prymitywnymi schematami po prostu zamykasz sobie możliwość w przyszłości kolejnych fajnych związków, a otwierasz drogę ku UKŁADOM. Każdy kolejny Twój związek przy takim podejściu to będzie UKŁAD, a nie coś, co daje realne szczęście. I nie, szczęście nie jest całościowo w Tobie, pisałem Ci już o tym, jest udowodnione naukowo, że człowiek bez innych ludzi się NIE ROZWIJA, siedzenie samemu na bezludnej wyspie nikogo nie rozwinie i nie uszczęśliwi. Jest takie powiedzenie 'happiness only real, when shared'. Ludzie, co Wy tu za koło na nowo tworzycie, szczęście jest w Tobie? Tzn. że jadę na bezludną wyspę i jestem szczęśliwy siedząc i gapiąc się na drzewa? Weź się otrząśnij, bo takich bzdur w życiu nie czytałem. Nawet Marek którego wielu audycji słucham wspomina nie raz, że przydałaby mu się kobieta do tego, tamtego, itd. - no czyli jak sam widzisz, coś tu jest sprzecznego.
  14. Nieudany sarkazm - znaleźć dziś kobiet które z radością by gotowały, przynosiły herbatki i przyjeżdżały co tydzień przez kilka lat w związku na odległość jest prawie niemożliwe. To w ogóle nie ma porównania do większości opisywanych przez Was tu związków które czytałem. Jw. - porównując do historii opisywanych tu na forum - zdecydowanie jest. Chciałbym widzieć te kobiety które by kilka lat dojeżdżały co tydzień ponad godzinę do swojego faceta Stary, trochę logiki. Nie idealizuję, to raczej Wy deprecjonujecie. Czemu? Jw. Cofnąć czas. Naprawiać nie ma co i nawet o tym nie myślę. Kobieta nie da szczęścia, ale do niego przybliża. Szczęście nie jest tylko całościowo w nas, gdyby tak było, wystarczyłaby nam medytacja na bezludnej wyspie. Nie wiem skąd w ogóle Wam przyszło to do głowo, to jakaś dziwaczna próba wynajdywania koła na nowo, kiedy już od dawna wiadomo, że druga osoba jak najbardziej zwiększa poziom szczęścia, jeśli oczywiście nie ma kłótni i szmacenia. I nie chodzi o momenty z haju hormonalnego. Nie, to nie to. Najbardziej boli mnie, że ona tak głupio postąpiła. Przecież mieliśmy szczęście, ja też dobrze zarabiam, zapewniłbym jej to czego kobieta chce - dzieci, ślub, bezpieczeństwo, itd. Poza tym naturalnie do siebie pasowaliśmy, mieliśmy podobne poczucie humoru, poglądy, itd. Póki nie oddała się swojemu gadziemu mózgowi, pogardzie, itd. wszystko było świetnie. Nie rozumiem czemu ona mogła być tak głupia - żadne pieniądze nie kupią miłości, wspomnień, z nim tego nie będzie miała, ze mną miała. Gadzi mózg trwa tylko chwile, potem następuje codzienne życie, wspomnienia, człowiek ma też potrzebę bycia kochanym, itd. - i tutaj już w grę wchodzi mózg wyższego rzędu, dlatego nie rozumiem jej głupiego działania - długofalowo to idiotyczne. No dobra, znalazł się jakiś beta naiwniak co jej funduje Szwajcarie (ja nigdy bym jej nie fundnął, nawet dziś, bo nie kupowałem nigdy miłości, poza tym byłem i jestem trochę skąpy, ba - dziewczyna była zgodna na intercyzę przed ewentualnym ślubem - himalajka, co?), ale przecież miłości, wspomnień się tym nie kupi, a bezpieczeństwo finansowe miałaby i ze mną. Patrząc strategicznie, jej wybór był totalnie idiotyczny.
  15. @IgorWilk Dzięki bracie oraz inni bracia, chciałbym jeszcze kilka rzeczy przybliżyć. Po powrocie, gdzie rok czasu mnie oszukiwała gadając na fb z jakimś gościem pojawiła się pogarda do mnie - tak mi się wydaje. Dochodziło do ciężkich awantur. Z tym gadaniem z tym gościem - na pewno było to oszustwo, pisała do mnie 'dajmy sobie czas', itd. czyli znane zagrywki kobiet przy nowej gałęzi - ja to znam, bo jak pisałem, czytałem to forum chyba od podszewki i dzielnie budowałem siebie przez 5 miesięcy od rozstania i powoli miałem już wywalone. Wtedy gdy mi tak mówiła sam już czułem, że coś jest nie tak i sam postanowiłem się rozstać - wtedy z kolei to ona za mną płakała, wysyłała jakieś płaczące misie na fejsie, itd. Te awantury do jakich dochodziło, były głównie przez jej brak szacunku po tym jak pozwoliłem na powrót, oraz przez moją niemożność zapomnienia, że mnie robiła w wała rok czasu. Piszę o tym, bo zastanawiałem się, że może nie była aż tak winna wszystkiemu, dość powiedzieć, że po powrocie przy jednej z awantur doszło do rękoczynów - uderzyła, oddałem kilka razy i mocniej. Szybko jednak znalazła sobie nowego gacha i proszę: już Szwajcarie, itd. Jak pisałem, wciąż mnie boli ten związek, bo dziewczyna z siebie dużo dawała - dojeżdżać tydzień w tydzień pociągiem ponad godzinę, to nie jest takie byle co. To nie był typowy opisywany często tu na forum związek, gdzie Pani wykorzystywała faceta. Do tego dodać jeszcze należy, że dziewczyna spełniała się w jakimś gotowaniu, lubiła jak wyznaczyłem jej plan zadań - co dziś ugotować, itp. uwielbiała mi donosić jakieś herbaty, itd. - jak jakaś azjatycka żona, naprawdę. Właśnie przez to, że sytuacja nie jest taka jednoznaczna, że 'kobieta jest zła' mnie to tak boli. Co do tej Szwajcarii - może to śmiesznie zabrzmi, ale ona nie była nigdy taka lecąca na kasę, poważnie. Nawet jak na tę sympatię weszła, gadała z jakimś zwykłym chłopaczkiem, żadnym kozakiem, bo jak mówiła, chciała jakiegoś skromnego zwykłego chłopaka. Sama wcale nie oczekiwała ode mnie żadnych cudów, pieniędzy, ba, raz jak straciłem pracę dalej ze mną była, pocieszała. Ja też nie byłem jakimś frajerem, dość dobrze zarabiam, pracuję w informatyce, nie zabierałem jej do żadnych Szwajcarii, żeby jej nie rozpieścić, stawiałem na uczucia a nie pieniądze.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.