Skocz do zawartości

Buźka

Samice
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Kobieta

Ostatnie wizyty

612 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Buźka

Kot

Kot (1/23)

17

Reputacja

  1. Hej @Lalka, Jesli nadal potrzebujesz to tutaj znajdziesz darmowy i sprawdzony przeze mnie wykroj na dziecieca bluze kangurke. https://brindilletwig.com/collections/all
  2. @Hippie Aha, no to przepraszam, źle zrozumiałam . Nie znam za bardzo widełek finansowych w USA, jak wcześniej wspomniałam przez 10 lat dużo się musiało zmienić. Pamiętam jednak, że mając 500$ miesięcznie mogłam sobie pozwolić na spełnienie większości zachcianek. Wiadomo jakieś szmaty, kosmetyki itp., nawet kupiłam sobie laptopa i troszkę pozwiedzałam. Nie musiałam jednak robić typowych zakupów typu żywność i chemia. Rodzina, z która mieszkałam wydawała na dom fortunę, ale było nas dużo 3 dorosłych, nastolatek i 2 małych dzieci. Jeśli ktoś chce sobie sprawdzić dokładne ceny to chyba najpopularniejszym sklepem w USA jest Walmart, można sobie sprawdzić wszystkie ceny online. 3 lata temu byłam w Stanach turystycznie, wiadomo, pieniądze wydaje się wtedy zupełnie inaczej. Pamiętam kilka wydatków. Dla przykładu, duże śniadanie ok 15$ (takie, że do wieczora na luzie można dać radę), burger 15$, kawa 3$. Przez tydzień wydaliśmy ok. 2 tys. dolarów, ale 2 lub 3 dni zakwaterowania mieliśmy za darmo. Rzeczy typu ciuchy i kosmetyki są tanie, dużo tańsze niż w Polsce. Minimalna krajowa w Australii jest najwyższa lub jedną z najwyższych na świecie, ale trzeba wziąć pod uwagę, że dolar australijski nie jest silną walutą. Miesięczny dochód wychodzi ponad 3 tys. aud. Dla singla w dużym mieście to będzie na styk.
  3. @Hippie USA polecam każdemu. Kraj jest tak ogromny i różnorodny, że wszyscy znajdą coś dla siebie. Góry, plaże, metropolie, pustynie, puszcze dosłownie wszystko. Jedyną wadą jest to, że jest tego tak dużo i nie ma możliwości zobaczyć esencji tego wszystkiego podczas jednej wizyty . W przyszłym roku planujemy wypad do Stanów w bardziej "dzikie" rejony, głównie Yellowstone, kilka miejsc w Idaho i przy okazji do Alberty w Kanadzie. Jeśli czas i finanse pozwolą, planujemy też zobaczyć Alaskę (ale jest to takie wielkie "może"). Co do twojego pytania, nie bardzo rozumiem, czy chodzi Ci o USA czy o Australię ?... Jeśli chodzi o USA to na pewno przez 10 lat wiele się zmieniło. Ogólnie jedzenie jest tam bardzo tanie. Mieszkanie wiadomo zależy od stanu i miasta, najdrożej jest w NYC i SF. W Australii najniższa krajowa to 19,5 AUD, tygodniowy czas pracy to 38 godzin. Ceny żywności nie są bardzo wygórowane, ale uważam że stosunek cen do zarobków nie jest bardzo korzystny (w porównaniu do Niemiec czy USA). Warzywa i owoce w zależności od sezonu np.: pomidory zimą kosztują 9$, latem 3$, ziemniaki 4$, rukola i inne mixy sałat 20$/kg, awokado 2,5$/szt., jagody i truskawki 4-6$ za 200g. Mięso, pierś z kurczaka 28$, skrzydełka 10$, wołowina (na stek rib eye, scotch itp.) 50-70$, w markecie ceny są o ok 30% niższe. Ryby i owoce morza, stek z tuńczyka 30$, krewetki 30-40$, małże 10$, łosoś 30$. Sucha żywność jest tania, podobnie jak w UK makaron 2$, ryż 4$, kasze i inne ziarna do 5$. Cena paliwa to chyba coś ok. 1.6$. Rachunki za gaz 150-180$, prad 250-300$ za 3 miesiące. Rozrywki i jedzenie na mieście, kawa 3-5$, lunch 15-20$, kolacja/obiad 50$, bilet do kina 30$, piwo 10$, drink 20$ (do wielu restauracji można przynieść swój alkohol). Transport miejski to max 65$ tygodniowo. Wynajem mieszkania to temat rzeka, wszystko zależy gdzie i jakie, ogólnie jest bardzo drogo. Do tego dochodzi jeszcze ubezpieczenie (służba zdrowia jest prywatna), cena zależy od pakietu i od wizy. Konsultacja z lekarzem rodzinnym kosztuje 50-60$, później dostajemy zwrot od ubezpieczenia, kwota zwrotu zależy od pakietu, jaki mamy. To wszystko, co mi przychodzi do głowy w tym momencie .
  4. Ja też bym się nie zdecydowała na samotny wyjazd tak daleko. Wydaje mi się, że obawy przed nieznanym i samotnością wzięłyby przewagę. A jeśli chodzi o karaluchy to o ile nie ma się żadnej fobii to można się nauczyć z tym żyć . Również lubię tego typu kanały na YT. Ostatnio śledziłam vlogCasha. Chłopak jeździ po świecie i dzieli się spostrzeżeniami. Spędził kilka miesięcy w Australii, ale niestety był bardzo rozczarowany i teraz chyba zwiedza Azję. Ogólnie polecam, bardzo dobrze się ogląda jego nagrania. Do Stanów wyjechałam od razu po maturze, prawie 10 lat temu. Zrobiłam sobie gap year. Jako dzieciak naoglądałam się hamerykańskich seriali i zawsze chciałam wyjechać do USA. Mój wyjazd był organizowany przez agencje, wyjechałam jako Au pair. Czyli podobnie jak przy wyjeździe do AU cały proces wizowy, szukanie pracy, mieszkania itp. mnie ominął. Musiałam tylko wnieść opłatę wpisową (wtedy było to coś około 4 tys. zł) i przejść test z angielskiego. Miałam dużo szczęścia bo trafiłam na super rodzinę i spędziłam z nimi cały okres pobytu w USA. Poznałam wiele dziewczyn, które pracowały tak jak ja i niestety wiele z nich nie miało tyle szczęścia. Były traktowane jak tania siła robocza, rodziny ich nie szanowały i część z nich musiała wrócić do domu. Cały program Au pair polega na tym, że w zamian za opiekę nad dziećmi rodzina oferuje Ci mieszkanie, opłaca przelot i kurs angielskiego i wypłaca kieszonkowe (wtedy taką standardową stawką było 120$ tygodniowo). Wiele rodzin oczekiwało, że Au pair będzie opiekować się dziećmi przez 24 h na dobę, sprzątać dom, gotować i ogarniać ogród. Wszystko to za 120$ tygodniowo... Poznałam dziewczynę, której nawet nie zorganizowano porządnego miejsca do spania. Spała na karimacie we wnęce na przedpokoju. Tak więc praca jest tutaj głównym czynnikiem stanowiącym, jak będzie się żyło. Mnie osobiście Stany bardzo się podobały, ale nie na tyle, żeby zostać tam na stałe. Najbardziej mnie przerażała ogromna przestępczość. Większość czasu spędziłam w Kalifornii w okolicach San Francisco. Mieszkałam w całkiem niezłej okolicy a mimo wszystko odczuwałam zagrożenie, że ktoś mnie napadnie, okradnie itp. Codziennie docierały do mnie wiadomości, że niedaleko mnie ktoś został postrzelony, zgwałcony, porwania, napady. Ogólnie natłok bardzo negatywnych wydarzeń. Był też incydent, gdzie dwie ulice dalej okoliczny "gang" sterroryzował starsze małżeństwo i wyniósł im pół chaty. Przez cały mój pobyt towarzyszył mi lęk, że coś może się stać (wydaje mi się, że w jakimś stopniu podobnie do @Falka Elen). Bardziej pozytywnie to USA jest przepięknym krajem, bardzo zróżnicowanym, wschodnie i zachodnie wybrzeże to jak dwa różne kraje. Najbardziej podobała mi się Floryda, spędziłam tam miesiąc (byłam z dziećmi, którymi się opiekowałam u ich dziadków). Jakość życia też nieporównywalnie lepsza, stosunek cen do zarobków też na ogromny plus. Kraj jest niesamowicie rozwinięty, praca jest w zasadzie w każdym regionie. I odnośnie do pracy, niestety nie każda wiza gwarantuje, że prace się dostanie. Są wizy typu Work&Travel, które mają bardzo duże ograniczenia i dużo pracodawców nie będzie zawracać sobie tym głowy. Będą woleli zatrudnić jakiegoś nastolatka na part time niż obcokrajowca. Mogę podać przykład mojego brata, który kilka lat temu był w USA właśnie na W&T. Docelowo wyjechał do Kalifornii, ale bardziej w okolice LA. Nie miał zapewnionej pracy przed wyjazdem, ale wiedział gdzie jej szukać, akurat wtedy w Kalifornii był sezon na cytrusy i wielu plantatorów szukało pracowników. Pracę znalazł bardzo szybko, ale był traktowany jak śmieć. Ucinali godziny, kazali nie przychodzić, potem mieli pretensje czemu go nie było itp. W międzyczasie poznał ludzi, którzy też byli na W&T i razem jeździli sobie po kraju, łapali jakieś dorywcze prace i w końcu całkiem przypadkiem znaleźli się w Teksasie. Tam znaleźli pracę na ranczo. Pracodawca był w porządku i został tam już do końca pobytu. Jego odczucia są bardzo podobne do moich. Ogólnie życie w USA ma więcej zalet niż wad. W sumie polecam, na pewno warto pojechać, zwiedzić i przez chwilę sobie pożyć.
  5. Od 4 lat mieszkam w Australii. Australia jest bardzo dobrym miejscem do życia, planuję zostać tu na stałe. Słyszałam wiele mitów przedstawijących ten kraj jako raj na Ziemii, niestety aż tak dobrze nie jest, jednak w moim osobistym rankingu zajmuje pierwsze miejsce (wcześniej mieszkałam rok w USA i dwa lata w Niemczech). WADY: - Najbardziej doskwiera mi odległość, mogę sobie pozwolić na wyjazd do Polski tylko raz w roku. Bardzo tęsknię za rodziną i przyjaciółmi. Do tego różnica czasu,nie mogę pogadać, przez telefon kiedy chcę. Zawsze trzeba się umawiać na konkretną godzinę, bo albo praca, albo noc, za wcześnie za późno... Jest to bardzo frustrujące. To jest jedyny powód, dla którego wzięła bym pod uwagę przeprowadzkę. - Początki też są bardzo trudne. Skomplikowane prawo migracyjne, koszty związane z przeprowadzką, pierwsze mieszkanie jest to trudne do ogarnięcia. Przyjeżdżając tutaj, trzeba mieć stalowe nerwy i spore zabezpieczenie finansowe. - Robactwo, w szczególności karaluchy. Dom można zabezpieczyć, moskitiery, opryski ale i tak nie masz gwarnacji, że jakieś cholerstwo nie wlezie Ci do domu. Strasznie ciężko to wytępić. Na zewnątrz w szczególności wieczorem są dosłownie wszędzie. - Kosmiczne ceny nieruchomości. - Ostre słońce, bardzo duża zachorowalność na raka skóry. Latem bez kapelusza, okularów, długiego rękawa i kremu z filtrem z domu nie wyjdziesz. - Odległość od reszty świata. Ciężko wyjechać gdzieś na weekend lub krótkie wakacje. Tym bardziej, że cały urlop przeznaczam na wyjazd do Polski. - Opieka medyczna. Ja nie mam problemów ze zdrowiem, u lekarza w przeciągu ostatnich 4 lat byłam raz. Dużo się nasłuchałam narzekań znajomych. Ponoć jest bardzo źle. Ludzie jeżdżą leczyć zęby do Tajlandii, bo bardziej się opłaca, ja to załatwiam przy okazji wizyty w Polsce . ZALETY: - Jeśli przeżyjesz pierwsze dwa lata, możesz aplikować o PR jest już z górki. - Balans pomiędzy pracą a życiem prywatnym. Australijczycy bardzo sobie cenią wolny czas. - Niska przestępczość. Małe zagrożnie terrorystyczne, były przypadki ataków jednak na nieporównywalnie niższą skalę niż w Europie. - Pogoda (mimo tego słońca), większość dni w roku jest słoneczna. Łagodna zima, gorące lato. - Natura, która zachwyca mnie każdego dnia. Roślinność, ocean... Dla mnie, osoby która uwielbia sporty wodne, hiking, treking, biwakowanie to raj na ziemi. - Rynek pracy. Moje początki były takie sobie, jednak mimo wszystko nigdy nie miałam problemu ze znalezieniem pracy. Jeszcze przed wyjazdem do AU myślałam o przekwalifikowaniu. Potraktowałam przeprowadzkę jako moment, w którym zaczynam wszystko od nowa. Nie szukałam pracy w zawodzie (nostryfikacja dyplomu itp.), na początek starałam się gdzieś "zahaczyć". Zaczęłam pracować 2 tygodnie po przyjeździe i w ciągu 4 lat byłam w stanie się przekwalifikować i znaleźć bardzo dobrą pracę. Pracodawca stworzył mi bardzo dobre warunki, mogłam pogodzić pracę ze szkołą, dostałam także dofinansowanie. Bardzo podoba mi się podejście ludzi, dla których wiek nie jest ograniczeniem. Osoby po 50. zmieniają zawód i nikogo to nie dziwi. - Ogólnie życie jest tutaj trochę bardziej leniwe, ludzie bardziej zrelaksowani, jest mniej formalnie. Dodam, że moja sytuacja była bardzo komfortowa. Do AU przyjechałam ze swoim partnerem, który dostał tutaj ofertę pracy. Sami z siebie nie zdecydowalibyśmy się na przyjazd. Odpadło nam dużo stresu związanego z załatwianiem wizy i szukaniem pracy. Mieliśmy też nie najgorsze zabezpieczenie finansowe, wcześniej pracowaliśmy w Niemczech, stosunek euro do aud nie jest zły więc mieliśmy dużo łatwiej niż osoby, które musiały same przechodzić przez ten cały proces. Dużo osób pyta się, czy polecam Australię jako kraj do życia. Tak, polecam jednak nie dla wszystkich. To kraj ogromnych możliwości, jeśli już jesteśmy w jakimś stopniu ogarnięci lub mamy ogromne wsparcie od innych. Rynek pracy jest otwarty dla ludzi z doświadczeniem. Ja mogłam sobie pozwolić na zmianę zawodu tylko zw na stabilną sytuację zawodową mojego partnera. Poznałam kilka osób, które przyjechały do Australii na wizach studencki lub Work&Holiday, z planami na znalezienie pracy i przedłużenie wizy. Niestety mimo ogromnej determinacji nie wszystkim się udało. Dlatego, jeśli ktoś myśli o przeprowadzce do AU, powinien wziąć pod uwagę, że początki są koszmarnie trudne i trzeba mieć plan A, B, C i D.
  6. Dokładnie to samo, od siebie dodałabym jeszcze infantylność.
  7. Nie przypominam sobie, żeby moi rodzice kiedykolwiek rozmawiali ze mną o seksie, pomijając podstawy typu skąd się biorą dzieci. Mimo dość dobrych relacji z moją mamą wydaje mi się, że czułabym się zażenowana, rozmawiając z nią o tak intymnych rzeczach, tym bardziej z ojcem. Najwięcej dowiedziałam się od moich starszych sióstr i ich koleżanek, które bez skrępowania o tym przy mnie rozmawiały. Pamiętam, że w szkołach (późna podstawówka, gimnazjum) organizowane były pogadanki o dojrzewaniu, seksie, planowaniu rodziny itp. Prowadzone były przez szkolną pielęgniarkę i ludzi z jakiejś tam poradni. Z lekarzem o antykoncepcji pierwszy raz rozmawiałam jak chciałam pierwszą receptę na tabsy anty, miałam wtedy ponad 20 lat. Podczas pierwszych wizyt u ginekologa nigdy ten temat nie był poruszany. Niestety nie wszyscy rodzice są kompetentni, często powtarzają mity i mogą wprowadzać w błąd, dlatego młodzież powinna mieć swobodny dostęp do takiej wiedzy w szkole. Zajęcia powinny być prowadzone przez przygotowane do tego osoby a przekazywana wiedza powinna być przede wszyskim rzetelna.
  8. Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba zachować umiar. Dużo osób dzięki chirurgi wyleczyło się z ogromnych kompleksów i poprawił się im standard życia. Jednak wiele osób się w tym zatraca i zaczyna przypominać karykatury samych siebie. Bliżej im do kukły niż do człowieka. Sama nigdy nie korzystałam z usług chirurga i nie czuję też potrzeby. ⬇️ Reklama z jakiejś azjatyckiej kliniki.
  9. Jeśli Patryk ma z tego powodu kompleksy i nie widzi szansy na poprawę to nie, nie ma szans. Jeśli jest ambitny, wierzy w siebie i coś z tym robi, to ludzie zobaczą w nim potencjał. Z drugiej strony co dziwnego jest w tym, że młody koleś tyle zarabia? Takie są realia w Polsce. Znam masę osób, które mają podobne zarobki i są w związkach, żyją razem i planują wspólną przyszłość.
  10. Nie przeszkadza mi, że na banknotach widnieją tylko wizerunki mężczyzn, tym bardziej że nie jest to przypadkowa zbieranina osób z różnych środowisk. Władcy Polski są bardzo wdzięcznym tematem na banknoty i bez sensu zmieniać coś, co bardzo dobrze funkcjonuje i ma uzasadnienie. Jednak fajnie by było, gdyby NBP np. z okazji jakiegoś jubileuszu wydał w obieg limitowany nakład banknotów z podobiznami zasłużonych Polek. Na podobnej zasadzie jak robi to z okolicznościowymi monetami. Jeśli miałabym podać swoje typy, to byłyby to: Maria Skłodowska-Curie Jadwiga Andegaweńska Emilia Plater Izabela Czartoryska Irena Sendlerowa Wisława Szymborska
  11. Buźka

    Cześć

    Cześć Wszystkim! O forum dowiedziałam się, z którejś z audycji Pana Marka. Czasami sobie was podczytuję ;) i w sumie czemu by nie dołączyć do szanownego grona... Pozdrawiam Buźka
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.