Mówicie i piszcie co chcecie :] Eazy-E na avatarze, gdyż jestem fanem jego twórczości. Dzięki za konstruktywną krytykę i porady, które są bardzo cenne. Na hejt i wyśmiewanie, że jestem pantoflarzem mam wy**bane. Otóż nie, nie jestem pantoflem. Jestem głową rodziny, która dobrze zarabia i ją utrzymuje (małżonka też pracuje, ale nie w pełnym wymiarze godzin ze względu na opiekę nad dzieckiem). Zawsze ostatnie zdanie należy do mnie. Nie dziwię Wam się, że mi nie wierzycie. W swoim życiu miałem kilka związków - tych krótszych i dłuższych, mimo wszystko nie przetrwały. Nie zakładam, że zawsze będzie kolorowo. Kieruję się w życiu zasadą "nigdy nie mów nigdy". Uważam jednak, że można znaleźć przyzwoitą i uczciwą kobietę, z którą można żyć w zgodzie. Jest to trudne, tym bardziej w czasach, jakich teraz żyjemy. Mam w pracy kolegę (holender, gdyż mieszkam w NL), który ma 42 lata. Jest dosyć przystojny, majętny itp. Nie może sobie znaleźć drugiej połówki. Narzeka, że większość tylko leci na kasę, na wygląd itp. Jest zarejestrowany na tych wszystkich tinderach i badoo. Jest normalnym facetem, który sobie lubi wypić piwko po pracy, zapalić jointa (czego nie pochwalam, bo sam rzuciłem ten nałóg)...i co? i d*pa. Każda chce, żeby mężczyzna jeździł jakimś zajebistym mercedesem, chodził w garniaku, trenował jogę i kitesurfing. Dlatego twierdzę, że mi się udało. Nikt mi nie wierzy, że przez 8-9 lat naszej znajomości i 6 lat małżeństwa, ani razu się ostro nie pokłóciliśmy, ale z drugiej strony się nie dziwię, bo brzmi to dosyć nieprawdopodobnie. Prawdziwa miłość się zdarza, ale pewnie jedna na milion. Zobaczymy za 5-10-15 lat. Życzę sobie i Wam, żeby wszystko układało się po naszej myśli. Jeśli ktoś woli być singlem i jest "feministą" - szanuję to. Wolność wyboru. Jednakże nie oszukujmy się - tak jest człowiek skonstruowany, że do tanga trzeba dwojga Pozdrawiam serdecznie.