Skocz do zawartości

Cuba Libre

Samice
  • Postów

    449
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Kobieta

Ostatnie wizyty

1807 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Cuba Libre

Starszy Kapral

Starszy Kapral (5/23)

161

Reputacja

  1. Polecam jednak samemu się dokształcić - erystyka posiadała zawsze negatywny wydźwięk. W przeciwieństwie do retoryki, z której też miałam zajęcia. Ale co ja tam wiem. W końcu podręczniki i lata studiów to nic w porównaniu z wiedzą internetową. Od kiedy też gawiedz nacechowana jest negatywnie? Skoro definiuje się ją jako gapiów? Ewentualnie jeśli chodzi o gawiedz intelektualną - to jako pozbawiona wyksztalcenia. A pisząc o wykształceniu miałam na myśli filozoficzne, które pozwala wychwytywac takie błędy. Ciekawe, jeśli kogoś tym urazilam - to przepraszam. Niemniej od początku mojego pobytu na forum to ja jestem atakowana, a co najistotniejsze atakowana. Generalnie, wracając jeszcze raz do pojęć. Idealnie obrazuje to, jaki wpływ ma na nas opinia tłumu, a nie wiedza poparta argumentami, które nie są skierowane do osób. Polecam podręczniki Jaroszynskiego, który się zajmował odroznieniem erystyki od retoryki. Tyle mam do powiedzenia w tym temacie.
  2. W sumie to powinnam odebrać to jako krytykę. Natomiast odbieram, jako pochwałę, chociaż mam świadomość, że wynika z nieumiejętnego posłużenia się przez Ciebie terminem retoryczne, zamiast erystyczne. ? Miałam je na sobie raz o ile się nie mylę. W końcu tyle butów, kto by je zliczył, co nie? Nie moja wina, że mój chłopak uwielbia skórzane, wysokie szpile. Chciałby też, żebym ubierała się w futra. Jak mi kupi i będzie kazał założyć, to prawdopodobnie to zrobię, ale zaraz potem sprzedam , a pieniądze oddam na organizację broniącą praw zwierząt. Promise. Nie będę kontynuować. Po pierwsze jest to ponad moje siły, przynajmniej na dzień dzisiejszy. Nie będę dyskutować z kimś, kto nie przestrzega jakiejkolwiek kultury dialogu. Nie będę też któryś raz z kolei tłumaczyła moich wypowiedzi, które są od początku tego tematu dane na tacy. Każdy czytający ten wątek, niech sam sobie rozstrzygnie w duchu kto ma rację i komu zarzucić można nielogiczność i brak rozumienia tekstu czytanego. Ale z racji tego, że nie ma tu raczej na sali jakiegokolwiek człowieka z odpowiednim wykształceniem, który analizowałby takie błędy rozmówców, skazana jestem na opinię gawiedzi, która tyle wie o sposobach argumentacji, że w sumie... Szkoda gadać.
  3. Niestety, z całym szacunkiem, ale źle Ci idzie wyciąganie wniosków. Ale odniosę się do tego, jak wrócę. Tymczasem.
  4. To polecam poczytać ponownie wątek od początku, bo chyba się pogubiłeś. Nigdzie nie popełniłam takiego błędu. Jestem na to wyczulona. Tak, jak na ewentualne zarzuty, które są bezpodstawne. Dlatego pisząc mi o dwóch niezwiązanych ze sobą rzeczach, nie wmówisz mi, że rzeczywiście są one ze sobą związane. Więc zamiast mówić, jaka to jestem niekonsekwentna w swym myśleniu, proszę załóż temat, wykaż mi dokładnie błędy do których będę mogła się odnieść. Nie będę odnosić się do czegoś, co po prostu jest jakimś rzuconym banałem, który ma zagrać na emocjach. Argumenty ad personam od tych tyczących się tematu i uderzających w samą tezę, potrafię jeszcze rozróżnić. Nie, ponieważ, jak wspomniałam uprzednio nie spożywam mięsa ze względów zdrowotnych. Powiedziałam również, że nie zagłębiałam się w kwestie zdrowotne, lecz w kwestie etyczne związane z wegetarianizmem. Dlatego, jeśli chodzi o kwestie do których odnosi się autor, i tycza się one zdrowia, napisałam, że: tego po prostu nie wiem, gdyż nie prześledziłam. Dokładniej masz to rozwinięte powyżej. Z tego, co pamiętam, napisałam - polecam poczytać sobie publikacje Singera w kwestii badań nad zwierzętami, innymi słowy, że wyniki badań dotyczące stosowania leków nie mają odniesienia do ludzi. W tym temacie powołałam się na Singera. Natomiast w Internecie można poczytać, że autorzy piszący o Singerze posługują się terminem "cierpienie". Szczerze mówiąc tą problematyką zajmowałam się już dawno, i nie pamiętam, czy rzeczywiście sam Singer używał tej terminologii. Generalnie jednak sprawa jest bardziej złożona. Gdyż my teraz piszemy o problemie pomieszania pojęć - cierpienia z doznawaniem bólu. Na gruncie filozofii pojęcie cierpienia definiowane jest jedynie w powiązaniu z człowiekiem, jako jednostką zdolną do jego odczuwania dzięki przyrodzonym władzom swego rozumu i odmiennej strukturze bytowej, czyli posiadaniu władz duchowych. Do tego nie są zdolne zwierzęta, gdyż u nich nie rozróżnia się poziomu duchowego, lecz jedynie poziom psychiczny. Natomiast Singer w swych publikacjach nie przedstawia tezy, że zwierzęta są zdolne do odczuwania cierpienia na sposób osób, lecz, że w ogóle są zdolne do odczuwania bólu i ten ból w doznaniach nie różni się od bólu odczuwanego przez osoby. Przy tym nie umniejsza to oczywiście samemu doznaniu bólu, ta struktura bytowa. Dlatego też napisałam o tym, że dochodzi do pomieszania pojęć. Dlaczego w ogóle zwracam na to uwagę? Przede wszystkim dlatego, że mięsożercy, z tego, co pamiętam rok temu uczestnicząc w jakiejś debacie na temat zwierząt, to prelegent rzekł: "zwierzęta nie odczuwają cierpienia". Wtedy publiczność była obruszona, że to jakiś zwyrol jest. Codziennie więc posługujemy się terminem cierpienie w sensie potocznym , jako odczuwanie bólu. Natomiast, kiedy ma się do czynienia ze środowiskiem akademickim, to pojęcie jest używane w odmiennym sensie, i jak się okazuje adekwatnie. Tak wiec, podsumowując - kolega Ancalagon,słusznie zauważył, że w Internecie można poczytać o tym, że zwierzęta cierpią, i że sam Singer tak mówił, a ja najpierw powołuje się na niego, potem okazuje się, że pisze coś, co jest sprzeczne z moimi poglądami. Jasne, jasne. Tylko trzeba tu uwzględnić szerszy kontekst pojęciowy. Trzeba zajrzeć do źródeł, a nie do Wikipedii. Ha ha. Teraz to mnie zabiłeś. ? Tak, gdyż poniżej napisałaś o psie Hitlera i o przykładzie Moczarskiego. Pytanie więc w jakim celu podajesz poniżej przykłady wskazujące na to, że Hitler czy Moczarski bardziej cenią sobie zwierzęta od ludzi? Nie udzielam odpowiedzi na źle skonstruowane pytania. ? Skwituję to tylko uśmieszkiem, gdyż nie chcę wychodzić poza temat tej dyskusji.
  5. Chciałabym też pokazać Wam dwa filmiki. W obydwu filmikach przedstawione jest znęcanie się nad zwierzętami. https://www.yousign.org/media-t-4552?fbclid=IwAR1bJ1DtjVbLgr28XD9MleixVQTKht6TcTn9csFs37Td3GQ-RuKhOqUhxXw Rozumiem również, że do niektórych filmik drugi, który przedstawia znęcanie się nad trzodą chlewną mało przemawia do wyobraźni. W końcu świnie nie są nam tam bliskie, jak psy. Pierwszy filmik przedstawia więc znęcanie się nad psem. Jak myślicie, jaka jest różnica w odczuwaniu bólu? Czy świnie zasługują na ból, a psy już nie? Bo chyba nikt mi nie powie, że na skutek obejrzenia pierwszego filmiku nie doznał czegoś w rodzaju poruszenia? Ja osobiście popłakałam się. Zarówno na pierwszym jak i drugim. Tym okupione jest jedzenie mięsa. Jak widać nie ma tu zielonych pastwisk... Jest za to ból, do którego się wciąż przyczyniamy.
  6. U nas, to znaczy u kogo? Nie odnoszę się do chrześcijaństwa, co prawda również jestem za personalizmem wypracowanym przez Szkołę Lubelską. Natomiast przy uzasadnianiu twierdzeń o wyjątkowości bytu ludzkiego, odrzucam odwołanie się do osobowego Boga, jakoby człowiek został stworzony na jego podobieństwo i przez to jest osobą, i to stanowi o jego wyjątkowości pośród innych bytów. Można to uzasadnić na drodze racjonalnych rozumowań bez założenia, że Bóg istnieje. Konsumpcja została zestawiona innym celem. Proszę wróć ponownie do tego wątku. Pytanie powinno brzmieć: Cuba Libre, czy uważasz, że małe dzieci, to nie są osoby? Wtedy Twoje pytanie miałoby jakikolwiek sens. Nie mam skórzanych butów ani torebek. Nie mam również futra, choć podobno bardzo mi pasuje. W zimie chodząc z moim po sklepach z wielkim żalem odwiesiłam wieszak z brązowym, długim futrem, które wcześniej kazał mi przymierzyć.
  7. Aż dziw bierze zatem, że mam tylu przyjaciół. ? Lubię ludzi. Nikim nigdy nie gardziłam. Proszę mi niczego nie insynuować. A mnie ciarki przechodzą, ile sobie można dodać. A człowiek nie jest maszyną, żeby zawsze wszystko kontrolować. Choć na pewno jest to cnotą. Zasadniczo jednak z własnych obserwacji odnoszę wrażenie, że tłumienie w sobie nie daje mi korzyści. Z prostego powodu - prędzej czy później i tak nagle to we mnie wybuchnie, i to ze zdwojoną siłą. Ostatnio nie mogłam rozkręcić głośnika, który mi się zepsuł, byłam wtedy w domu rodzinnym. Kilka dni wcześniej pokłóciłam się z chłopakiem, ze spokojem wróciłam do domu. Przemilczeliśmy wszystko. W końcu, jak ten głośnik musiałam rozkręcić, a mi żaden pilniczek do paznokci nie pasował, to się popłakałam. Tato się dziwił - jak ja mogę płakać nad taką błahą rzeczą. W rzeczywistości przecież nie płakałam nad głupim głośnikiem. Dlatego nie jestem zwolenniczką tłumienia. Ale mówię to na bazie swojego doświadczenia. Może inni mają inaczej. Generalnie chyba każdy odczuwa emocje, a zachowanie pozbawione emocji jest funkcjonowaniem, jak maszyna. Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. Wiesz o co chodzi, to wszystko jakby "siedzi w tobie". Do czasu aż nie dasz temu upustu.
  8. Lepsze traktowanie ludzi niż zwierząt, tak dla sprostowania. Proszę nie przekręcać moich słów, bo później rzeczywiście okazuje się, że gdzieś sobie przeczę. Jak wyżej. Paradoksalnie? Po pierwsze, który personalizm przyjmuję? Po drugie, jaki personalizm przyjmuje, że rzeczywistość została "zraniona"? O ile się tym zajmuję, tak pierwszy raz spotykam się z takim stwierdzeniem. ? Rozumowo zmniejszać skalę bólu? Eeee? Bardzo fajnie. Na obecną skalę wątpliwie jest jednak, żeby urzeczywistnić taki ideał - krówki na zielonych pastwiskach. Kurki na wybiegach, itp. To jakby zderza się z brutalną rzeczywistością. Ludzie konsumują mięso, to stanowi podstawę ich wyżywienia. Producenci chcą to wszystko zrobić, jak najtańszym kosztem, bo zapotrzebowanie na mięso jest. Gdyby wprowadzać rzeczywiście godne warunki bytowe dla zwierząt, drastycznie wzrosłaby cena mięsa. Osobiście nie jestem w stanie przewidzieć w jaki sposób by się to skończyło.
  9. Przykład, którym się posłużyłam wskazuje na błędność podobnego myślenia: Hitler kochał zwierzęta, a zabijał ludzi. Autorka wpisu miała na celu przede wszystkim ukazanie, że weganie bardziej cenią zwierzęta niż ludzi, a ja ukazałam, że nieszanowanie ludzi nie zawiera się w definicji bycia weganinem. Tyle, nie przekręcaj tego, co ona chciała przekazać, bo sama to dokładnie napisała, co powyżej. A to, że nie dostrzegasz analogii, to już nie jest mój problem. Ale zaraz zaraz, zapędziłeś się. To w ogóle jest temat na osobny temat, jeśli chcesz o tym pogadać, to go załóż, coś w stylu: "warunki bytowe przestępców w więzieniu". To się wypowiem. No no, jeśli już chcesz tu pisać o jakichś podobieństwach, to pominąłeś wymiary klatek i to, że przestępcy tacy musieliby zostać następnie zjedzeni. Tak, czytam. A Twoje pytanie ma założenie, insynuuje, że to, co twierdzą weganie jest po pierwsze legendą, a po drugie insynuuje się tu, że to przesądy. Więc ponawiam pytanie, czy samodzielnie zweryfikowałeś informacje zawarte w podesłanym przez Ciebie artykule. Skoro piszesz mi, że ja zajmuję się: Próżnymi dywagacjami, to pytam, czy Twoje czytanie takich mitów i zakładnie o tym tematu o treści: Gdzie nie ma nawet wspomnienia o tym, że uwaga: Więc, po prostu mylisz się teraz w swoich zeznaniach. To po pierwsze. A po drugie, jak osoba, który deklaruje się mięsożercą i krytykuje wegańskie myślenie, może być w sposobie podejmowania tych kwestii bezstronna i podrzucać ot tak informacje, które ewidentnie przemawiają przeciw diecie wegańskiej (zwłaszcza, jeśli się ich rzetelnie nie przeanalizuje). Zerknęłam sobie tak z ciekawości do źródeł na których opierał się autor, podejrzewam, że do większości nie masz nawet dostępu. Nie kwestionuję artykułu. Napisałam: Jeżeli to jest Twoim zdaniem kwestionowanie, to masz ewidentne problemy ze zrozumieniem tekstu czytanego. Szczerze mówiąc przypuszczam, że gdybym zajęła się tym tematem (a się nim nie zajmuję, bo jak uprzednio wspomniałam nie jestem weganką ze względów zdrowotnych, lecz etycznych), a zajęłoby mi to sporo czasu, i wtedy mogłabym kwestionować. Ja nie kwestionuję, ja pytam - czy polegasz w tym momencie na autorytecie autora artykułu, czy sam zinterpretowałeś sobie wyniki badań na które on się powołuje? Gdybym kwestionowała, napisałabym, że to nieprawda, bla bla bla i przeciwstawiłabym swoje tezy. Ale jak mówiłam tematem tym się nie zajmuję na tyle, żeby to kwestionować. Dlatego napisałam, że spotkałam się z odwrotnymi twierdzeniami, co włączyło mi w tym momencie czerwony guzik w głowie. Może wyniki badań są ukartowane, które? Nie wiem. Wiem tylko, że będąc tyle czasu na diecie wegańskiej nie mam żadnych niedoborów, a badam się regularnie. Poza tym autor artykułu pisze dla przykładu o witaminie B12. Tylko pytanie jeszcze się pojawia, którzy weganie twierdzą, że witaminę B12 dostarcza się dietą roślinną? Dla mnie w tym, że muszę zażywać witaminę B12 w tabletkach nigdy nie było żadnej tajemnicy. No nie mam. Czekam na wątek o Singerze zatem, to się przekonamy. Chciałabym, żebyś mi udowodnił, iż nie posiadam wiedzy o poglądach Singera. Czy coś takiego Taki porządek, że mówisz o pewnych niesprzecznościach z fizyce, a my tu piszemy o badaniach przeprowadzonych na ludziach, gdzie pod uwagę bierze się zupełnie inne czynniki. Że tak to ujmę Twoją terminologią - mamy do czynienia z innymi metodami badań. Dlatego nie rozumiem, w jakim celu napisałeś tu o sprzecznościach, jak jedno w ogóle nijak ma się do drugiego. Aha, a czemu autor pominął to, jakie spustoszenie robi przemysł hodowlany będący źródłem zanieczyszczeń wód i gruntów, ilości gazów cieplarnianych, itp ? Zostawiam: Serio zadajesz mi pytanie na które odpowiadałam już w innym wątku?
  10. To tak, jakby powiedzieć - wszystkie maki zabijają swoje dzieci, bo matka Madzi z Sosnowca zabiła swoją córeczkę. Albo wszyscy księża są pedofilami, bo jakiś tam molestował dziecko w parafii. Owszem to są przypadki, wynikające jak już wspomniałam z nieodpowiednio rozpoznanego dobra, ale żeby od razu bycie pedofilem stało się elementem definicji bycia księdzem, albo niewrażliwość na cierpienie innych osób wchodziło w zakres bycia weganinem? Za długie jest to zdanie po pierwsze. Dziwnie się to czyta. Po kolei. Tak, traktowanie zwierząt lepiej od ludzi jest niemoralne, gdyż osoba stanowi najwyższe dobra. Jestem personalistką. A poza tym prawdziwie pojęty personalizm zakłada, że nie należy narażać na niepotrzebny ból istot odczuwających, kiedy nie jest to koniecznie. A tak jakby NIE JEST. To byłby akt całkowicie prywatny w PRZYPADKU, gdyby nie wiązało się to z zadawaniem bólu innym zwierzętom. I tak, podałam argument jedzenia małych dzieci. Nie bez powodu, bo rzeczywiście małe dzieci są w stanie odczuwać ból, a jednak pod względem intelektualnym są porównywalne do innych zwierząt. Nie ma tu sprzeczności, albowiem nie opowiadam się za spożywaniem dzieci na kolację, lecz pragnęłam tym przykładem uświadomić do jakich absurdów prowadzi przyjęcie stwierdzenia, że dieta jest sprawą prywatną. Owszem jest prywatną, gdy w grę nie wchodzi zadawanie bólu innym istotom. A i owszem, jeżeli przy ocenie moralnej tego czynu bierze się zdolność do doznawania bólu, to tak - człowiek niczym nie różni się od kurczaka. Aha, czyli, jak rozumiem rzetelnie prześledziłeś badania, które zostały zawarte w tym artykule przez Ciebie podanym? Odniosłeś się do wypisanych publikacji i jak rozumiem też je przeanalizowałeś. Przeanalizowałeś również wszystkie kontrargumenty. Jak rozumiem, posiadasz również widzę z tego samego zakresu, co wykonujący te badania naukowcy. Jak rozumiem miałeś też wgląd w samą strukturę, byłeś świadkiem, więc jesteś w stanie ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że te badania są prawdziwe. A czy nie jest to przypadkiem opieranie się w swoich poglądach na jakimś autorytecie? A nie własna, rzetelna analiza danych i zdrowy rozsądek? Właśnie, studiując sobie nauczyłam się włączać krytyczne myślenie, jak coś czytam. Zwłaszcza, jak coś jest bardzo popularne, zastanawiam się czemu. Podeślę, jak mi się zechce. Mylisz porządki rzeczy. Pisałam już o rzekomej hipokryzji. Nie chce mi się powtarzać. Mam za to pytanie. Widzisz jakieś negatywne konsekwencje niespożywania mięsa? Oprócz tych rzekomo zdrowotnych? Do reszty się jeszcze odniosę, spokojnie. ?
  11. Musieli. Kilka razy uciekłam z domu, żeby ich tylko nastraszyć. W rzeczywistości byłam u moich dziadków. Więc tolerowali. Ale regularnie chodziłam też na terapię. Paradoksalnie to mój starszy brat prowokował mnie do takich czynów. Ale mam też młodszego braciszka. To tak apropos dzieci. Nigdy mnie nie sprowokował do rzucania jakimiś przedmiotami. Pieniędzmi zasadniczo, co im zdarza się do dziś. Kiedy do nich dzwoniłam jakieś dwa lata temu, kiedy rzeczywiście miałam jeszcze jakieś tam problemy duchowe, to usłyszałam na końcu, oczywiście emocjonalnie próbowali mnie wesprzeć, ale usłyszałam, że mi pieniądze już wysłali, kiedy mama mnie pocieszała, tato w popłochu robił przelew. Choć ani razu nie wspomniałam o pieniądzach. A rodzice zawsze mnie przytulali, to znaczy ja się pakuję do nich, do łóżka, kiedy jest mi smutno, więc w sumie to sama się przyklejałam do nich, jeszcze kiedy z nimi mieszkałam. A potem wiadomo - nadszedł wielki czas mężczyzn, więc do nich zaczęłam się przymilać. I to obecnie mój chłopak zaspokaja moje potrzeby bliskości. ? I tak obecnie panuję nad sobą, szczególnie w pracy. Kiedy miałam jeden bardzo fatalny dzień z racji tego, że postanowiłam się zwolnić, bo mnie męczyła atmosfera. Wszystko znosiłam, choć jak już stamtąd wyszłam, a przez całe 12 godzin musiałam być opanowana, to zadzwoniłam do mojego chłopaka i chyba przez dwie godziny mu płakałam do słuchawki. Jak on mnie wtedy pocieszał, że po 3 był już u mnie w mieszkaniu. ?Wtedy wracałam taksówką, nawet taksówkarzowi zrobiło się żal, że nie chciał pieniędzy za kurs, zwłaszcza, że zapłakana nie mogłam odnaleźć mojej karty. Natomiast ostatnio, kiedy nie chciał przyjechać, a prosiłam go o to, gdyż miałam na niego niepohamowaną ochotę i obudziłam gdzieś o 23, wiedziałam, że wcześniej idzie, to odebrał, powiedział mi coś w stylu, że nie interesuje go, że mam obecnie chcice, potem, że go nie szanuję. Wtedy mu rozpoczęłam pochlipywać do słuchawki, że tak mi jego akurat brak. Jak mi wtedy rzucił słuchawką, to myślałam, że zwariuję z gniewu i nigdy się do niego nie odezwę. A nazajutrz musiałam go jeszcze jak się okazało przepraszać.
  12. Ale jaki to jest argument? Według mnie nie ma on delikatnie mówiąc jakiejkolwiek wartości. To zależy od wrażliwości moralnej człowieka, ale nie tylko, bo jak widać po przykładzie, który podałaś - niekoniecznie sama wrażliwość się liczy, trzeba też odpowiednio (rozumowo), rozpoznać dane dobro. Oczywiste jest dla mnie, że człowiek jest ważniejszy niż zwierzę. To są lata dyskusji na ten temat. W przypadku Hitlera nie było więc właściwego rozpoznania dobra, jakim jest człowiek,każdy człowiek z racji bycia osobą. Kiedy chodzi o krzywdę istot żywych, nie jest to tylko kwestia "wyboru". Równie dobrze można by powiedzieć - no, to ja sobie zacznę od jutra jeść małe dzieci. W końcu też są to jednostki umysłowo zbliżone na wczesnym etapie życia do jakichś orangutanów, czy innych zwierząt. Nie jest to potępianie ludzi, lecz potępianie określonych zachowań. A różne kampanie unaoczniają problem, a jest to właśnie problem natury etycznej, czyli filozoficznej. Także uważam, że lepsze traktowanie zwierząt niż ludzi, jest niemoralne. Niemniej nie jest to jakieś powszechne zjawisko, myślę zresztą, że większą winę ponoszą przy tym nie tyle weganie, co ci wszyscy zajmujący się obserwacją zwierząt, używający w swoich opisach takich terminów nieadekwatnych do określania zwierzęcych zachowań, jak "społeczeństwo", "życie duchowe zwierząt", "zaloty pająka", itp Oni dokonują antropomorfizacji, i to jest niebezpieczne, a nie WEGANIE. Druga sprawa, że samego człowieka przy tym zrównuje się ze zwierzęciem. Ale co to ma do rzeczy? Zakładając, że dieta wegańska jest korzystniejsza dla zdrowia, niż dieta "mięsna", to naprawdę zaczęłabyś stosować dietę mięsną, bo jest tańsza? Jeżeli wiem, że coś jest korzystne dla mojego zdrowia, to jest to jedyna rzecz na której nie oszczędzam. To jest chyba oczywiste? Co z tego, że mleko kokosowe jest droższe od mleka krowiego, skoro kokosowe jest powiedzmy zdrowsze? Zresztą wątpię, żeby dieta ta była droższa. To jest chyba mit. Gdzieś tak czytałam.
  13. Kiedyś nie potrafiłam panować nad swoimi emocjami. Zasadniczo wszystko potrafiłam "załatwić" płaczem. Czasami to wyglądało, jakby mnie coś opętało, gdyż rzucałam wtedy wszystkim, jak leci. Gorzej było, kiedy jakaś konkretna osoba była przyczyną mojego gniewu, wtedy to w nią leciały wszystkie rzeczy począwszy od telefonu, na jakimś krześle skończywszy. To dziwne, że nikomu nigdy nie stała się krzywda. Bardzo dużo wtedy wybiłam szyb, rodzice wymieniali mi w pokoju cztery razy. Dwa razy rzuciłam w nią czymś, dwa razy z impetem zamykałam i otwierałam drzwi. Raz tak wybiłam w mieszkaniu mojego byłego. Kłóciliśmy się wtedy, on powiedział - no, trzaśnij sobie tymi drzwiami jeszcze raz! To ja trzasnęłam, ale chyba z 10 razy, za 10 musiała się rozlecieć. W ostatnim czasie, chyba miesiąc temu też roztłukłam jeden telefon o chodnik. Wtedy mój chłopak mnie wkurzył. Siedzieliśmy na ławeczce, i nagle tym telefonem w chodnik. Oczywiście cały ekran popękał, telefon do wyrzucenia. Mam nieprzemożoną potrzebę rzucania rzeczami w gniewie po prostu. Niemniej potrafię się opanować, pamiętam jeden wieczór, kiedy odebrałam telefon, gdzie kobieta pytała mnie, jak rozmieszczone będą stoły na imprezie. Jakby udzielanie takich informacji należało w ogóle do moich obowiązków, a nie menadżera. Zresztą nawet wtedy jeszcze nie było ustalone, ale ona MUSI wiedzieć teraz. Jak mi wtedy nawciskała, że jestem niekompetentna. Cholerna zdzira, niestety musiałam zachować spokój i cały czas milutki głosik. Zresztą klienci się tacy trafiali przynajmniej raz dziennie. Ostatnio się obawiam, że rozwalę mojego laptopa. Jak przy licencjackiej coś mi tam nie wchodziło przy robieniu marginesów i tych innych formalnych rzeczy. Najpierw się wyżyłam na samej klawiaturze, trochę poprzeklinałam. Poszłam po melisę. Potem się rozpłakałam. Potem stwierdziłam, że z racji formalnych wymogów nie napiszę pracy. I chyba komuś oddałam, żeby mi to ogarnął, koledze, Ale laptop i tak ucierpiał na tym niezwykle.
  14. Taak... Szkoda tylko, że tylko innych jesteśmy w stanie tak postrzegać, a nie samych siebie, jako ofiar prania mózgu. A jak odróżnić badania naukowe od badań pseudonaukowych? Bo niedawno spotkałam się z zupełnie odwrotnymi tezami, też potwierdzone badaniami. Nie odnosicie wrażenia, że "ilu naukowców, tyle praw"? A wszystkie te "naukowe" badania wspierane są przez potężne przedsiębiorstwa, które maja w tym swój interes, żebyśmy o pewnych kwestiach myśleli w konkretny sposób? To wszystko w końcu nakręca przemysł.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.