Witam serdecznie szanownych braci.
Na początek chciałbym podziękować za wszystkie wypowiedzi na forum, pomogły mi swego czasu na ogarnięcie się po związku w którym byłem.Nie zakładałem osobnego wątku, gdyż moja historia była opisana w kilkudziesięciu innych wątkach, także teraz chce za to podziękować.
Ale do rzeczy. Chodzi o mojego dobrego kumpla. W skrócie "stary kawaler" po kilku raczej krótkotrwałych związkach, skończył 40. Około rok temu, z małym hakiem może, poznał pewną panią przez internet. Pogadali sobie trochę i kolega postanowił postawić wszystko na jedną kartę i się do niej przeprowadzić, jakieś 300 km od domu. Miłość kwitnie jak to można obejrzeć na fb, chłopak zadbany szczęśliwy i chyba polubił trójkę jej dzieci jak swoje. Na miejscu znalazł pracę i jakoś tam sobie ciągną. Pani nie pracuje korzysta z socjala jak może, także biedy nie ma. Mieszkają na wsi w jednym domku z mamą pani i trójką jej dzieci.Mam z nim dobry kontakt ,byłem dwa razy w odwiedzinach i wszystko wygląda ok.
Dwa dni temu telefon i zaproszenie na ślub w roli świadka przy okazji. Próbowałem podpytać go, czy aby nie za wcześnie czy źle im się żyje tak jak teraz. Kolega odpowiedział, że przyszła teściowa nalega na ślub ,przyszła żonka przyznaje jej rację ,a poza tym w drodze jest dziecko. To będzie czwarte tej pani, troje z poprzedniego związku i teraz kolejne z moim kumplem. Kumpel przez telefon zachwycony, nie wierzył że jego takie szczęście w tym wieku spotka, No nic, koniec końców poprosiłem o jakiś czas na odpowiedź w miarę szybką jednak, bo ślub we wrześniu (cywilny bo Pani już jest po kościelnym z poprzednim facetem).
Jestem przerażony. Sprawę komplikuje fakt, że wymeldował się z poprzedniego mieszkania, w którym mieszka jego siostra z mężem i dzieciakami.Nie wiem czy jest zameldowany tam na miejscu.
Telefon do jego siostry, próbowałem przedstawić jakieś argumenty, natomiast siostrzyczka zakrzyczała mnie, że mam się nie wtrącać ,tylko cieszyć szczęściem brata, a poza tym ja też bym się w końcu ożenił, a nie zazdrościł jej bratu tego ,że wreszcie sobie życie ułożył.
Jestem po lekturze forum i wiem mniej więcej co może być dalej jak się Pani jakimś cudem odwidzi. Bracia ,kumpel to dobry, poczciwy chłop, co mam mu powiedzieć jak wytłumaczyć, żeby chociaż facet miał świadomość w co się pakuje. On jest teraz przeszczęśliwy słychać to w jego głosie. Mi się jednak nie widzi być świadkiem ,bo w jakimś sensie przyłożyłbym do tego rękę. Co robić?
Mam pomysł taki ,że niech się dzieje co chce ,stracę kumpla, ale muszę mu wyjaśnić co się z tym wszystkim wiąże. Panowie nie jestem prawnikiem, dlatego pytam wprost, czy jak się pani odwidzi to może go wykopać z chałupy, a on będzie płacił na wszystkie cztery dzieciaki? Jak go siostra z powrotem nie zamelduje ,to wyląduje pod mostem z alimentami na karku?
Okropne to wszystko. Ja mu muszę to w spokojnej rozmowie jakoś przekazać ,znamy się od bajtla i nie darowałbym sobie jakbym nic nie powiedział.
Dzięki za uwagę i proszę napiszcie ,miał już ktoś podobną sytuację?