Skocz do zawartości

SelfImprover

Użytkownik
  • Postów

    23
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    25.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Interests
    Rozwój ciała, umysłu, ducha oraz ogarnięcia w otaczającym mnie świecie.

Ostatnie wizyty

1952 wyświetleń profilu

Osiągnięcia SelfImprover

Kot

Kot (1/23)

8

Reputacja

  1. Ale co mam się dowiedzieć? Przecież nikt mi przez telefon w WKU nie powie, czy ktoś próbował zmieniać kategorię i z jakim skutkiem oraz czy to co mi jest wystarczy do ewentualnej zmiany - po to ten wątek na forum, by zapytać o doświadczenia innych, nie by dowiadywać się o tok administracyjny. Tyle już umiałbym sie dowiedzieć, nieważne czy miałbym 30 lat, 20, czy 50.
  2. Czyli rozumiem, unieważniono całkowicie możliwość pójścia na ponowną komisję na podstawie swojego wniosku i po prostu muszę się zgłosić na ochotnika lub czekać na ewentualne wezwanie? Chodzi mi o wezwanie na ćwiczenia, po których jest się zmuszonym złożyć przysięgę wojskową. Czy przy takim wezwaniu jest też komisja na start, czy trzeba się odwoływać?
  3. Cześć, ostatnio zastanawiam się nad ponownym pójściem do WKU/WCR w celu zmiany kategorii wojskowej. Czy ktoś w ogóle coś takiego próbował? Z jakim skutkiem? Około 15 lat temu dostałem A. Od tego czasu moje zdrowie się mocno pogorszyło. Mam bardzo krzywe plecy (skolioza z rotacją, kręgozmyk, hiperlordoza, poziome ustawienie kości krzyżowej, wystający wał mięśniowy lędźwiowy) i już wtedy lekarka sie pytała na komisji czy mnie plecy nie bolą. Wtedy jeszcze nie bolały, teraz się zdarza. Do tego mam naderwane więzadło krzyżowe w kolanie. Do tego mam udokumentowane problemy z tarczyca (niedoczynność i hashimoto), problemy z nadnerczami (kortyzol i DHEA) wraz z pobytem w szpitalu z tej okazji. Do tego dysbioza jelit i candida. Prawdopodobnie mam też zespół Gilberta i ADHD - na te dwa będę się wkrótce diagnozował. Czy te schorzenia "wystarczą" żeby dostać E lub chociaż D?
  4. @Lambert Dobrze Cię rozumiem, bo miałem bardzo podobną sytuację. Przez 26 lat mieszkałem z moją narcystyczną matką, w tym 15 lat z prawdopodobnie także narcystyczną babcią. Ojciec nie mieszkał z nami na stałe. Tzn. przyjeżdżał po pracy późnym wieczorem i spał na rozkładanej pryczy w kuchni. Matka go nie kochała, chciała po prostu mieć dziecko. Byłem tzw. złotym dzieckiem. W prawie wszystkim wyręczany i zagłaskany. Miałem się tylko dobrze uczyć, bo ona nie miała wykształcenia, więc było jej to potrzebne do chwalenia sie mną. A poza tym nie musiałem nic umieć. Zawsze czułem, ze jest coś nie tak w porownianiu do moich znajomych i ich rodzin. Byłem wytresowany w taki sposób, że miałem być grzeczny i sie nie stawiać, toteż byłem do końca podstawówki popychadłem podwórkowym i klasowym, bo nie potrafiłem sie prawie nikomu postawić. Fizycznie też bylem słaby z roznych przyczyn. Dopiero od gimnazjum zacząłem miec kolegów, bo zaczalem trenowac ostro w domu silowo i czytać o psychologi. Poprawila sie moja pewnosc siebie. Wiele lat mi zaczęło zrozumienie co takiego sie dzialo w moim życiu i dlaczego. Moj okres buntu jednak byl stlumiony, gdyz smierc babci w wieku 15, a potem ojca w wieku 16 sprawiły, że jeszcze bardziej się stalem ulegly matce, bo nie chcialem robic dodatkowych problemów. Zawsze byla mila i nadgorliwa, do czasu az sie jej nie skrytykowało lub sprzeciwiło. Wtedy potrafila rozne jazdy robic. Teraz dopiero widzę, że wszystko to co robiła było jedna wielka manipulacja. Jest typową narcyzą. Ale zawsze sobie tłumaczylem, ze nie jest zaborcza itp. Po prostu ma taki charakter. To byl błąd. Jej wychowanie i działania zjebały mi prawie cale życie. Zawsze byłem na uboczu, niezdolny do inicjatywy, ryzyka, prawdopodobnie od tłumienia emocji w dziecinstwie nabawiłem się problemów psychosomatycznych. Niby od początku czasów szkoły średniej juz nie odstawałem tak od innych dzięki pracy nad sobą, ale to i tak nie było to samo, co mindset ludzi dookoła mnie. Tak naprawdę z tego szamba wyciągnęła mnie moja kobieta. Uświadomiła mi to co sie dzieje w pelni i dlaczego. Pomogla sie wyprowadzić i w ogóle stanąć na nogi w życiu. Chodziłem przez pół roku na terapie ("niestety" do kobiety, bo dla kogoś takiego jak ja, kto nie miał meskiego wzorca lepiej byłoby iść do faceta). Jak patrze na siebie 5 lat temu, to zrobiłem ogromny postęp praktycznie w każdej sferze. Gdybym teraz się cofnął w czasie z moją osobowością... Może nie roznosił bym wszystkich, ale żyłby normalnie jak inni dookoła mnie. Mam ponad 30 lat i dopiero przestaje czuć się jak gówno i przeżywam bunt nastolatka można by to nazwać. Uczę się okazywać emocje, głównie jest to gniew i jest go we mnie od cholery. Z moją matka były takie przeboje przy wyprowadzce i w ogóle w pozniejszym czasie, że głowa mała. Wzbudzanie poczucia winy (rozszlochana siedzi i na fotelu i TY MNIE JUŻ NIE KOOOCHASZ) , manipulacje, kłamstwa. Na ten moment utrzymuję z nią kontakt taki, że jedziemy do niej max 2 razy w miesiącu i raz na jakiś czas zadzwonię (ona oczywiście dzwoni tylko, gdy coś potrzebuje, uważa ze to ja mam dzwonić bo jest moją matką). Gadanie o bzdurach itp. Nie wiem po co ten kontakt utrzymuje, chyba tylko dla fasady poczucia, że chciałbym mieć matkę, skoro tylko ona żyje. Chociaż wiem, że tak naprawdę jest w środku pusta i nie wie co to miłość. Dużo by pisać o tym wszystkim, może kiedyś założę temat. Moje porady: - izolacja fizyczna - nie mieszkać, nie pracować z nią, odwiedzać rzadko, telefonować także rzadko - izolacja od informacji - nie przekazuj wrażliwych informacji o tym, co się u Ciebie dzieje, tacy ludzie potrafią takie informacje wykorzystywać przeciwko Tobie przekręcając w rozmowach z innymi, byleby zdobyć UWAGĘ, bo tym się karmią narcyzi - Twoim kosztem. A UWAGA jest ich głównym celem i paliwem życia, jak oddychanie, czy też woda, a UWAGE przyciągają emocjonujące historie - nieważne, czy prawdziwe czy też nie - nie dyskutować, zmieniać temat gdy zaczyna swoje gierki, gdy nie pomaga kończyć rozmowę odkładając słuchawkę lub wychodząc - porzucić wszelką nadzieję - narcyz się nigdy nie zmieni, bo nie widzi swoich bledow, a jak ich nie widzi, to po co się zmieniać? Zawsze winni są wszyscy inni i tu cytat - "cały świat przeciwko mnie". Ta osobowość ciągnie się jak schemat z pokolenia na pokolenie, narcyzowi można współczuć, że jest jaki jest przez tragiczne wychowanie, ale trzeba go zostawić bez żalu w swoim syfie. Czesto chodzi o rodziców, ale jezeli oni nie maja skrupułów, żeby nas ruchać całe życie, to my mamy je mieć? -praca nad sobą - psychoterapia, książki np. Toksyczni rodzice - Susan Fowler, blog narcystycznirodzice.blogspot.com, otaczanie się ludźmi, którzy są nam zyczliwi, poznanie siebie i zrozumienie swoich schematów, które nam szkodzą w życiu - stawianie granic - dziecko narcyza jest jego przedłużeniem i nie rozumie, że im starsze sie staje, tym te granice beda naturalnie rosnąć. Jest nie tylko przedłużeniem, ale wręcz żywym przedmiotem, a przedmiot nie ma sie buntować, tylko działać tak jak należy. Coś Ci nie pasuje w jej zachowaniu? Wytknij to spokojnym tonem. Nazwij wprost, ze to manipulacja. Zakoncz rozmowę. Miej wyjebane, bo tak naprawde z narcyzem wygrasz, jak bedziesz miec na niego wyjebane. I wtedy też wygrasz swoje życie. Na razie to tyle, gdyby byla taka potrzeba to z chęcią rozwinę temat. Tak naprawde pierwszy raz piszę o tym wprost tak na internecie, ale mam dosyć udawania, że było i jest dobrze.
  5. Szczerze wątpię. Mam ograniczone niektóre funkcje (np. nie mogę zrobić resetu do ustawień fabrycznych). To co tu dopiero takie rzeczy . Myślałem, że to takie dosyć podstawowe narzędzie pracy, ale jak widać cuda się zdarzają. Może w totka zagram. Jo nie wim. Mnie śwagier doł robota i tyn telefun mazgany i jo teroz ni wim co z nim uczynić. A tak na poważnie, to jak już wspomniałem wcześniej używałem już 3 telefony służbowe wcześniej jednocześnie dwóch telefonów - prywatnego i służbowego i robię to nadal. Po prostu zrobiłem się wygodny i chciałem się zorientować, czy jak przełożę kartę swoją prywatną, by nosić jeden telefon, to jak np. będę miał zdjęcie swojej gęby lub smsy od mamy, to czy ktoś nudzący się w dziale IT może sobie wejść i poprzeglądać co tam mam i jak ewentualnie temu zapobiec. Bądź też zrobi zrzut ekranu konwersacji na Messengerze. Wiadomo, że nie używałbym tego sprzętu, czy też karty SIM służbowej do niczego kontrowersyjnego nazwijmy to. Widziałem ludzi, którzy używali telefonu służbowego (i to nawet numeru służbowego), do celów prywatnych i mieli to w pompie, czy ktoś ich śledzi, czy nie. No cóż....ja w pompie nie mam tego i dlatego się pytam ? Dziękuję wszystkim, którzy się wypowiedzieli. Zostanę przy tym rozwiązaniu, które stosuję, czyli przy dwóch telefonach
  6. No niestety 1-2 tygodni w miesiącu muszę mieć ten telefon przy sobie 24/7, bo muszę zareagować na awarię systemu. Myślę, że masz dużo racji w swoim poście. Jakby na to nie patrzeć, ten telefon jest własnością pracodawcy i myślę, że byliby w stanie mi zdalnie odciąć dostęp do niego (i w sumie też do komputera służbowego) gdybym został zwolniony i warto byłoby wyczyścić z niego wszystko to, co prywatne. Nie ma co kusić losu. Myślę, że wrócę do rozdzielności sprzętu prywatnego i służbowego, ale jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś ciekawe wnioski, to z chęcią przeczytam.
  7. Wszystko fajnie, tylko że pracodawca ma możliwość podglądu, które aplikacje mam zainstalowane. Czy będą to jakoś oceniać lub nie, trudno mi powiedzieć. Chodzi mi także o takie rzeczy jak historia przeglądarki, zdjęcia, smsy, notatki itp. Itd. Kojarzę, że na Huawei się da założyć jakiś profil osobny i może to byłoby jakieś rozwiązanie, ale tutaj chyba się nie da...
  8. Cześć, chciałbym Was zapytać o to, jak Waszym zdaniem obchodzić się z telefonem służbowym. Pracuję w dużej firmie IT i otrzymałem nowy telefon. Chciałem używać nowego telefonu jako prywatnego i służbowego (mam 2 karty SIM). Kiedyś nosiłem dwa telefony, bo bałem się, że pracodawca może jakoś śledzić to, co na nim robię także poza godzinami pracy. Niestety przy każdym odblokowywaniu telefonu mam na dole napis (Android 10) - Tym urządzeniem zarządza Twoja organizacja. Dodatkowo są na nim zainstalowane antywirus ESET, który ma dostęp do lokalizacji i pełen dostęp do telefonu, a także inne programy jak Microsoft Intune. Kiedy wyłączyłem lokalizację w antywirusie i ten pełen dostęp, to kolega z działu sprzętowego napisał do mnie, żebym "ogarnął antywirusa ?" . Coś mi się wydaje, że ten antywirus to taka przykrywka dla śledzenia tego, co robię. Czy są jakieś sposoby na to, żeby zadbać o prywatność używając tego telefonu? Czy najlepiej byłoby, żebym przełożył obie karty SIM do prywatnego telefonu i używał obu na "swoim" gruncie? Tylko wtedy bym musiał ogarnąć dostęp do VPN-a firmowego, poczty itp., mieć ze 100 dodatkowych kontaktów, które używam sporadycznie, a zaśmiecałyby mi prywatne kontakty. Bo inaczej i tak skończy się to noszeniem drugiego telefonu bez sensu, a mam czasem dyżury tygodniowe i np. będąc na mieście mogę potrzebować dostęp do maila firmowego. Czy bawić się w jakieś przekierowania? Proszę o radę kogoś obeznanego. Czy można jakoś sprawdzić dokładniej, w jaki sposób i czy w ogóle pracodawca kontroluje mnie poprzez telefon służbowy? Telefon to Samsung A71, jeżeli ma to znaczenie. Pozdrawiam
  9. Witajcie! Może zacznę od początku - mój syn urodził się ze wzmożonym napięciem mięśniowym w barkach. Kwestia prawdopodobnie złego ułożenia płodu w macicy. To nieprzepracowane wzmożone napięcie oznaczałoby między innymi, że gorzej rozwijałby się ruchowo tzn. później osiągałby kolejne umiejętności takie jak raczkowanie lub też mógłby wykonywać je nieprawidłowo kompensując sobie słabsze mięśnie poprzez inne lepiej wypracowane. Zacząłem dowiadywać się dokładnie jakie skutki ma to wzmożone (lub też obniżone) napięcie mięśniowe. Zrobiłem też wywiad w rodzinie w jaki sposób ja się rozwijałem, gdyż mam dosyć mocną skoliozę, połowa mojej lędźwiowej części pleców jakby wystaje, mam wystający tyłek, ogólnie zawsze miałem dosyć sztywne ruchy, zawsze byłem spięty w ciele - a przez to nerwowy (lub też odwrotnie, ciężko stwierdzić) i bardzo dużo tych dolegliwości, które posiadam, mogło wynikać z nieprawidłowości w napięciu mięśniowym. Okazało się, że późno zacząłem chodzić, bo gdy miałem około 16 miesięcy i tak naprawdę nigdy nie raczkowałem, po prostu pewnego dnia wstałem. Okazało się, że moja matka nigdy nie kładła mnie na podłodze (czyli ostatecznie czymś twardym), bo na podłodze jest brudno... W łóżeczku miałem pewnie miękki materac piankowy, co też utrudniało naukę tych umiejętności. Dowiedziałem się też, że prawdopodobnie mój przodozgryz, który powoduje uderzanie siekaczy o siebie, także jest winą nieprawidłowości w napięciu mięśniowym. Z tego co wiem, raczkowanie i ogólnie poprawne wykonywanie ruchów przez niemowlęta powoduje, że ta nierównowaga w mięśniach jest w pewien sposób wyrównywana, no ale aby dziecko to robiło potrzebuje raczej twarde podłoże, którego ja nie miałem... Ogólnie do 3 klasy podstawówki byłem lamusem pod względem fizycznym, nie wiem czy dziewczyny nie były silniejsze ode mnie. W 4 klasie zacząłem fanatycznie ćwiczyć w domu lekkimi hantlami i w sumie też kalisteniką, co spowodowało, że nagle stałem się najsilniejszy i najsprawniejszy ze wszystkich w klasie. Niestety ćwiczyłem bez instruktora i mało czasu poświęcałem na rozciąganie się, przez co sobie jeszcze bardziej chyba zaszkodziłem i moje ruchy zaczęły przypominać ruchy robota. Byłem niewiarygodnie silny, skoczny i szybki, ale moja mobilność i zwinność były poniżej wszelkiej krytyki. Szukałem sposobów na odwrócenie chociaż w jakimś stopniu efektów tych zaniedbań. Jestem przed 30-stką, więc pewnie niewiele da się zrobić, ale chcę zrobić co się da. Miał ktoś doświadczenia z mioterapią? Jest to wykonywanie ćwiczeń żuchwy, w celu przywrócenia jej poprawnego ułożenia i ruchomości. Może dać to jakieś efekty? Jestem świadom tego, że tak czy owak czeka mnie interwencja ortodonty, ale chcę poprawić co się da. Próbowałem też znaleźć sposoby na polepszenie mobilności ciała i równowagi mięśniowej. Mam książki Tsatsouline'a o rozciąganiu i stawach i owszem, czuję poprawę wykonując te ćwiczenia regularnie. Czy pełne, poprawne rozciągnięcie ciała we wszystkich kierunkach może wyprostować mi w jakiś sposób kręgosłup i plecy? Trafiłem kiedyś na program o niezwykłych ludziach i była w nim kobieta, która miała nadruchomość stawów i mówiła, że poprzez trening rozciągania zlikwidowała całkowicie swoją skoliozę. Niestety nie pamiętam tytułu programu. Trenowałem też kalistenikę wg Paula Wade'a i też przyniosło to poprawę, ale musiałbym to jednak robić regularnie i poprawnie. Marek w którejś audycji mówił, że nieprawidłowe wykonywanie ćwiczeń może być szkodliwe dla naszego ciała. Cóż... jestem tego przykładem. Ostatnio natrafiłem na coś, co nazywa się Original Strength. Jest to metoda treningu polegająca na wykonywaniu tych samych ćwiczeń, co niemowlaki tzn. raczkowanie, pełzanie, wysoki i niski podpór itp. Ćwiczenia te mają ponoć przywrócić równowagę mięśniową, gdyż przygotowywały one człowieka do normalnego funkcjonowania w pozycji stojącej i były podstawą do zdrowej, równomiernej sylwetki. Więcej info jest przykładowo na stronie https://originalstrength.net/. Słyszał ktoś o tej metodzie lub ją próbował? A przede wszystkim mam osobowość lękową, łatwo się stresuję, a przez to pocę. Poprawiło się to znacznie, bo i jestem nieco lepiej rozciągnięty i mam silniejszy charakter niż kiedyś, ale nadal nie jest dobrze. Nieprawidłowe, nadmierne napięcie mięśniowe jest w sumie traktowane przez ciało jako stres (faktycznie mam poranny kortyzol ponad normę). Nie potrafię się relaksować, ciągle jestem spięty. Chciałbym rozluźnić moje ciało, żeby pozbyć się stresu. Ogólnie nasza pediatra na NFZ miała w dupie to, że nasz syn miał wzmożone napięcie (zauważone po wysokim podnoszeniu głowy już 2 dnia życia). Zauważyła to moja żona, na co pediatra, że dziecko z tego wyrośnie (i wpisała do książeczki tak, jakby to była jej diagnoza, a nie zauważyła tego wizyty wcześniej!). Gdyby nie drążenie tematu i chodzenie po neurologach i fizjoterapeutach, to syn pewnie nadal miałby różne problemy, a tak zostały one zredukowane do zera regularnymi ćwiczeniami. Skoro w tych czasach lekarz ma to gdzieś, to 30 lat temu nikt na to nie zwracał uwagi i nie leczył. Czego efektem między innymi u wielu osób mogą być problemy z mobilnością, kręgosłupem itp.... Także rozeznajcie się jak to u Was wygląda, bo krzywe plecy, czy nawet zły zgryz mogą być efektem zaniedbań z dzieciństwa, na które nikt nie zwracał uwagi. Napiszcie proszę czy to, co wymieniłem może dać jakieś efekty na moje problemy. Czy może macie jakieś inne sposoby? Ma ktoś z Was podobne problemy? Pozdrawiam
  10. Polecam osobiście zainstalowanie jakiejś aplikacji do śledzenia postanowień i odznaczanie codziennie swoich sukcesów i porażek. Ta aplikacja, którą używam (a właściwie trening samodyscypliny), umożliwia odznaczanie postanowień w różnych trybach tzn. nowe postanowienia są w fazie eksperymentalnej i niepowodzenie w ich obszarze nie wpływa na nagrody z danego dnia. Zaś za nieudane wykonanie postanowienia, które się „krystalizuje” już mamy większe kary. Samodyscyplina jest naprawde jedną z najważniejszych sfer życia faceta, bo mamy czas i środki, by osiągnąć wiele, ale brak systematyczności i stanowczości w danej kwestii powodują, że możemy całe życie kopać się z koniem o proste rzeczy.
  11. Ja też przez 8 lat od zrobienia prawka praktycznie nie zasiadałem za kierownicą. Miałem mieć auto od razu po egzaminie, ale coś nie pykło i stwierdziłem, że jest mi ono niepotrzebne, bo wszędzie mogłem dojść pieszo z mojego lokum. W końcu kupiłem samochód, bo moja luba mieszka w takim miejscu, że dojazd zajmował mi 50 minut + 20 minut pieszo, więc trochę siara i strata czasu. Pierwsza jazda po zakupie wyglądała tak, że nie potrafiłem wrzucić wstecznego, bo działał inaczej niż w znanych mi skrzyniach biegów. Potem od razu przez jedno z największych rond w mieście. Byłem mega obsrany, ale też czujny, bo przepisy itp. pamiętałem dobrze i udało się dojechać i od 3 lat nie wyobrażam sobie życia bez samochodu. Byłem bardzo głupi, że wcześniej go odrzucałem, bo „po co mi”. Trzeba się po prostu przełamać i próbować, innej drogi nie ma. A sposób przełamania już musi wybrać zainteresowany, tak czy owak bezpieczeństwo jest najważniejsze i nie polecam każdemu wyjazdu od razu na miasto, tak jak ja to uczyniłem ?
  12. Wszystkiego co najlepsze Marku! Dużo pieniędzy, szczęścia i radości w życiu, spokojnej pracy nad tym, co robisz dla wszystkich. A robisz naprawdę potrzebną i dobrą robotę. Życzę także pozbycia się hejterów oraz wyleczenia z IBS. Najlepiej (a może i najzabawniej) byłoby, gdybyś znalazł sławojkę (co za zbieżność nazw) na dnie której byliby Twoi hejterzy. Przy użyciu owej sławojki dostałbyś ostatni mega atak IBS, z którego zostałbyś wyleczony, a Twoi hejterzy topiliby się jak szczury wiadomo w czym, próbując stanąć sobie nawzajem na głowach, żeby przeżyć xD W ten oto sposób upieczone będą dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie wiem, czy mi się udało, ale miało być zabawnie. Pozdrawiam Cię Marku serdecznie.
  13. Praktycznie wszystko z tego pasuje do mnie oprócz bólów głowy. Dobieranie słów może nie przychodzi mi z dużym trudem, ale czasem się zdarza jakieś słowo zapominać lub dłuzej zastanawiać nad tym którego chcę użyć. Odnośnie tych składników mineralnych to może coś w tym być, bo z tego co wiem mają one duży wpływ na działanie męskiego organizmu, a niestety jeżeli chodzi o moje libido to ciężko z nim (na co dzień bardzo słabe, czasem się zdarzy, że mnie najdzie, ale o wiele rzadziej niż powinno to być w moim wieku), także pewnie mam braki w minerałach. Tarczycę badałem jakieś 2-3 lata temu (hormony + USG) i wszystko wyszło w porzadku. Będę musiał zbadać też pozostałe hormony wychodzi na to. Nawet nie wiesz jak bardzo jest to irytujące....ale chyba zacznę przypominać ludziom o tym ? Tak się składa, że nie jestem audiofilem i słuchawek w życiu nie używałem za dużo. Odpada także głośne słuchanie muzyki, czy też inne tego typu szkodliwe dla słuchu rzeczy.
  14. O psychiatrze bym nie pomyślał, ale po krótkim przemyśleniu sądzę, że może to być dobry pomysł. Moje problemy mogą wynikać w końcu także, że tak w skrócie powiem ze złego działania umysłu samego w sobie, a nie tylko ze złego działania umysłu spowodowanego czymś w organizmie. Myślę, że dobrze trafiłeś. Faktycznie mam z tym problem (przykład, który podałeś - dopiero od kilku miesięcy wiem, że jest tak jak napisałeś). Inny przykład z często lecącego w radiu Sławomira: Cekiny błyszczą twe, uśmiechem kusisz mnie, DJ przygrywa Słyszałem jako: Cekiny błyszczą twe, uśmiechem kusisz mnie, niczym przegrywa xD O dziwo nigdy nie miałem żadnych problemów rozpoczynających się na "dys", ale na pewno przekopię internet o tym co wspomniałeś - może to mi pomoże
  15. Cześć, chciałbym się Was poradzić w kwestii zdrowotnej. Mam 27 lat i ogólnie jestem zdrowy. Na główną tapetę rzucam mój problem ze słuchem. Polega on na tym, że często nie jestem w stanie zrozumieć co ktoś do mnie mówi. Zazwyczaj dzieje się to wtedy, gdy są jakieś "przeszkadzacze" w otoczeniu (jakiś delikatny hałas, ktoś np. idzie przede mną i mówi przed siebie). Rzecz jasna słyszę, że ktoś mówi i to dość głośno, ale słyszę to trochę jak bełkot, nie potrafię wyłapać pojedynczych słów. W normalnej sytuacji, czyli gdy nie ma jakichś hałasów, to słyszę bardzo dobrze. Uważam, że to kwestia mnie, a nie otoczenia, bo w takich momentach inni nie proszą o powtórzenie tego, co ktoś mówił, a ja tak. Byłem u laryngologów i badano mnie też audiometrem i słuch mam w normie. Wydaje mi się, że to może być problem z moją koncentracją. Opisany problem zauważyłem dopiero kilka lat temu (czyli nie od zawsze). Ogółem na co dzień czuję się taki mało skupiony, jakby zamyślony i nieogarnięty, bez chęci do inicjatywy by się za coś zabrać i odczuwania subtelniejszych emocji, tak trochę jakby mnie i otoczenie i to co się dzieje dookoła mnie dzieliła szklana ściana i właśnie np. rozmowa obok mnie była prowadzona gdzieś w oddali mimo, że ją słyszę. Kiedyś miałem bardzo bystry umysł i miałem dużo energii, teraz jestem taki no powiedzmy przytępiony. Wiem z pewnością, że wykryto u mnie kilka lat temu przerost candidy i od kilku miesięcy udało mi się zmobilizować do lepszej diety (mało słodyczy, prawie wcale, brak kawy, nie jem w mc donalds itp.) I owszem poprawił się mój ogólny komfort życia, bo nie mam zjazdów energetycznych, potrzebuję mniej snu itp. , ale moje problemy nadal są nierozwiązane. Co może wg Was być przyczyną takiego stanu rzeczy? Grzyby? Pasożyty? Wiem, że czynników może być masa, ale może ktoś z Was mi coś podpowie. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.