To mnie najbardziej śmieszy. Fala baranów nie rozumiejących jak to jest tanie. Przecież ja dobrze zarabiam i nie raz po pracy w ramach weekendu szedłem na świetną zabawę na prostytutki. Raz zapłaciłem 300 zł i poszedłem do duetu pięknych blondynek. Panowie, co się działo - MA-SAK-RA. Zwykle jednak wydaję max. 200 zł, ale wtedy oblewałem podpisanie kontraktu na czas nieokreślony z podwyżką zarobków
Wystarczy oblukać garso w poszukiwaniu odpowiednich lasek o dobrej ocenie, tak żeby nie trafić na oszustkę obcinającą na usługach czy czasie i zabawa jest nie z tej ziemi.
Co najlepsze, największa beka jest jak ktoś Ci pisze, że on to tak nie umie z prostytutką, że to żądne osiągnięcie. Gratulacje - właśnie nazwałeś frajerem Stratton Oakmond, Jordana Belforta (kto oglądał Wilka z Wall Street wie, że mimo że miał żonę, to ruchał prawie codziennie dziwki) czy też Hugh Hefnera. No brawo geniuszu!
Mądry facet umie panować nad swoimi prymitywnymi gadzimi odruchami i zamiast się im poddać (tym, które każą nam ZDOBYĆ tę księżniczkę, a nie iść na gotowe) po prostu RUCHAJĄ PIĘKNE KOBIETY!
Panowie, czas żeby jak najwięcej mężczyzn w końcu zrozumiało prawdziwą cenę seksu. Seks można mieć za 150-200 zł z laską smukłą i dupiastą niczym Halle Berry w Flinstonesach.
A o wszelkich żonach i stabilizacjach - na to masz czas spokojnie do 40-45 roku życia. Do tego czasu masz kupę czasu na przemielenie potencjalnych partnerek i znalezienie swojej himalajki.
Panowie - WIĘCEJ ROZUMU!