Cześć Bracia,
Od jakiegoś czasu czytam BS, napisałem parę postów, staram się stosować do różnych rad.
Jednak nurtuje mnie jedno. Stawiam takie założenia:
1. Jesteśmy swoimi własnymi "Panami".
2. To my decydujemy co, jak, z kim, gdzie, kiedy.
3. Stawiamy na własny rozwój, samodoskonalenie etc..
4. Kobieta jest tylko "dodatkiem" do naszego życia.
Jednak w ciągłej "pogoni" za życiem, pracą, za tymi punktami wyżej, są sytuacje kiedy, chciałoby się pogadać z kimś bliskim. Tak po prostu się "wyżalić". O kiepskiej atmosferze w pracy, o obawach przed jej zmianą etc. Niestety są sprawy, o których nie rozmawia się z kumplem, przyjacielem, siostrą, rodziną. Naturalnym wydaje się rozmowa z kobietą/partnerką, jako z osobą, która w danym czasie jest najbliżej nam. Niestety w danej chwili może takiej nie być - patrz pkt. 1-4
I teraz pytanie. Jak sobie z tym radzicie?
Przecież nie wpadniemy w błędne koło powyższych punktów, aby "zapomnieć" o tym co nas nurtuje, o naszych obawach.