Skocz do zawartości

Mac name

Użytkownik
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Mac name

  1. Pozwól, że inna "artystyczna dusza" udzieli Ci skromnej rady: przestań walić tego typu cytatami. One nie mają za wiele wspólnego z rzeczywistością. Świat nie jest taki. Ludzie nie są tacy. Sam ogarnąłem to niemal "przed chwilą". Im szybciej to zrozumiesz, tym więcej cierpienia i rozczarowań sobie oszczędzisz. Poznawaj ludzi w prawdziwym świecie, zajmuj się tym, co Cię jara i tym z czego może być hajs.
  2. Dzięki, przy moim białorycerzowaniu musiałem się wreszcie trochę ogarnąć żeby nie zgłupieć. Sam właściwie znam to tylko z obserwacji, a najcenniejsze lekcje zdobywam właściwie przypadkiem.
  3. W tym wypadku to nie przejdzie, bo to bardziej ja czuję się zdominowany. Ona jest znacznie bardziej towarzyska. Chodzi właśnie o to, że od zawsze wiedziałem, że nie miałbym u niej szans, dlatego paradoksalnie byłem luźny, bo nie robiłem sobie żadnych nadziei ani w żaden sposób jej nie ograniczałem. Ogólnie dochodzę do wniosku, że cały czas chodziło właśnie o moją niższość społeczną względem grupy, w której funkcjonujemy. Być może chciała się dowartościować, pomagając komuś mniej ogarniętemu od siebie.
  4. Powiedziałem jej to, ale ona jakby udawała, że nie wie o co mi chodzi, a pamięć to ma akurat dobrą. To nie jest do końca tak, że się obraziła, bo niby rozmawiamy, ale już nie jest tak miło. Generalnie często spotykam się z tym, że ludzie, nawet bez względu na płeć najpierw coś wypominają, a potem udają, że jest ok, ale widać, że są bardziej zdystansowani.
  5. Ponad dwa lata, ale tak naprawdę fajnie jest (albo raczej było...) od kilku miesięcy. Wyjaśniliśmy sobie, że nie patrzymy na siebie w ten sposób i wiem, że nie miałbym u niej szans, ale nie potrzebuję tego. W każdym razie wiem, że to nie to.
  6. Panowie, wytłumaczcie mi coś... Wyobraźcie sobie taką sytuację: Macie koleżankę, która naprawdę Was lubi, ale jak "kumpla". Nie jest to jednak Friendzone, bo Wam też jest dobrze tak jak jest. Często żartujecie z nią, na różne, często seksualne tematy, nawet skierowane wprost do niej. Widzicie, że jej się to podoba, śmieje się szczerze, odpowiada podobnymi żartami. Możecie odnieść wrażenie, że to poniekąd podtrzymuje waszą znajomość, bo oczywiście im bardziej pokazujecie, że Wam nie zależy tym bardziej ona Was lubi (jak kolegę) otwarcie to pokazując i mówiąc o tym. Trwa to kilka miesięcy, aż któregoś dnia ona nagle w rozmowie wyskakuje na Was z pretensjami o tekst , który powiedzieliście jakieś dwa tygodnie wcześniej, i z którego ona szczerze się śmiała... Trochę nie czaję...
  7. Też nie rozumiem po co komu apostazja. Nikt Ci nie karze wierzyć ani praktykować, ale to, że jesteś w papierach nie ma praktycznego znaczenia.
  8. No właśnie też nie raz miałem wrażenie, że "widzę więcej" i to prawda. Sporo o tym myślę i dochodzę do wniosku, że zamiast wyzbyć się wrażliwości (o ile to w ogóle możliwe), trzeba raczej nauczyć się nad nią panować. Wtedy rzeczywiście staje się darem. Aczkolwiek to z wrażliwości i życia w zbyt tęczowym Matriksie wynika mój problem z akceptacją realiów. Trzeba nauczyć się oddzielać dobrą prawdę od bajkowych złudzeń i znaleźć złoty środek.
  9. Czyli dorosłość to według Ciebie lektura Kobietopedii, tym bardziej gratuluję xD A to forum jest jak każde dla ludzi, którzy próbują rozwiązać problem.
  10. Nie dopowiadaj sobie po swojemu Właśnie w tym rzecz, że moi dawni pseudo znajomi nie są tacy jak ja. Każdy jest inny.
  11. No właśnie ja ostatnio mocno interesuję się psychologią, zwłaszcza pod kątem społecznym i też wiem, że coaching ma się nijak do rzeczywistości. Naciąganie na kasę i pic na wodę. Co do wrażliwości, z doświadczenia własnych znajomych wiem, że @trakimo nie ma racji.
  12. Dziękuję i wzajemnie Wydaje mi się, że prawda leży po środku tzn. da się zawsze coś zrobić, ale ludziom wrażliwym genetycznie przyjdzie to znacznie trudniej.
  13. Mniej marzenia, więcej działania, jeśli dobrze rozumiem. Nie skupianie się na sobie, ale na celach. Tego też mi brakuje. Dzięki.
  14. A jakie jest Twoje wyjście? Nie pytam szyderczo. Chcę wiedzieć jak inni patrzą na życie.
  15. Jeśli to jest jedyna droga do stworzenia czegokolwiek z kimkolwiek to tak. Dlatego staram się przyspieszać ten proces i nadrabiać stracone lata Trening czyni mistrza
  16. Ooo, film z Butlerem na popołudnie, dzięki. Tego mi trzeba było Rozwalił mnie fakt, że wszystko, co czytam na tym forum zgadza się w stu procentach z otaczającym mnie światem, a niestety nie miał mi kto wcześniej przekazywać takiej wiedzy. Jestem introwertykiem, a pozostałe ogarnę, dzięki. Tego też się boję, ale trudno xD
  17. Panowie, mam do Was prośbę: DAJCIE MI PO RYJU. Trochę tu już o sobie pisałem i generalnie przez całe życie byłem brzydkim i zakompleksionym białym rycerzem, próbującym się pozbierać. W myśleniu o związkach miałem trzy etapy: 1.Samo kiedyś przyjdzie. 2.Nie przyjdzie, bo muszę się postarać (czytaj: białorycerstwo). 3.Wychodzenie z Matrixa i nieustanne pytanie siebie, czy w takim razie związki mają dla mnie w sens. No właśnie, mój problem to etap numer trzy. Można powiedzieć, że ODROBINĘ przekonałem się o tym jak to wszystko naprawdę wygląda i kłopot polega na tym, że kompletnie mi to nie odpowiada... Nie zmienię oczywiście tego jak urządzony jest świat, tylko że boli mnie twarde zderzenie z rzeczywistością i pomimo tego, że nie jest mi samemu jakoś źle i, że kompletnie nie jestem gotów żeby z kimkolwiek być, to jednak cały czas mi to siedzi w głowie, szczególnie odkąd czytam to forum. Niech mi ktoś poradzi jak się pogodzić z prawdą. Nie chodzi mi teraz o to, żeby ją poznawać, czytając odpowiednie książki itd.,ale o to, żeby nie jęczeć ciągle, że świat nie jest taki jak mi się wydawało. Od razu napiszę, że tu nie pomogą rady w stylu "idź do burdelu...", ale chcę jakoś rozpracować swoją cholerną uczuciowość.
  18. Też jestem brzydki i mam pewną wadę, która bardzo się rzuca w oczy i nie można jej skorygować bez poważnego ryzyka dla zdrowia. Samoocena leży. I wiesz co? Uczę się mieć to w dupie. To całkiem fajne, kiedy nie musisz się przejmować co inni pomyślą i masz wyrąbane na wszystkich. Za to mało jest rzeczy, które zżerają człowieka tak jak ciągłe myślenie co inni powiedzą. Niech mówią, co chcą. Nikt nie da nam szczęścia na zbyt długo. Wypali się chemia, skończy się sielanka. A nasza sytuacja z tej perspektywy nie jest taka zła. Wszystko ma swoje plusy i pora zacząć traktować związki jak dodatek.
  19. No właśnie wychodzę z założenia, że mgr to dzisiaj żaden znaczący tytuł. A książek poszukam, dzięki.
  20. Tak naprawdę to o tym wiem ale dopiero się uczę walki z chemią w swoim mózgu i wychodzenia z Zakonu Białych Rycerzy xD
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.