Jak umierał ojciec, 22 lata temu, to praktycznie byłem na to przygotowany - nowotwór. Papierkowo wszystko pozałatwiał wcześniej.
Jak w tym roku w styczniu zmarła mi nagle mama, to zadziałałem automatycznie, od reanimacji, po załatwienie kremacji, pogrzebu i całej tej otoczki. U mnie to było jakoś tak mechanicznie, dopiero potem dotarło do mnie że to koniec. Mama po śmierci ojca też uporządkowała papierowe sprawy, więc tu nie miałem problemów, jedynie przez pandemie wszystko się przeciągnęło w czasie. Brat (mieliśmy wspólnego ojca, różne matki - jego zmarła gdy miał 6 lat), jak moja mama leżała na oiomie, kazał mi polikwidować wszystkie jej lokaty i przelać kasę na moje konto (jak się potem okazało nie potrzebnie, gdyż zrobiła mnie wcześniej współwłaścicielem jej konta). Rodzice wszystko tak poustawiali, że ze strony przyrodniego rodzeństwa (brat i siostra) nie miałem żadnych problemów, nie było podchodów, gierek, wojen. Żona dużo mi dożo pomogła w tym ciężkim okresie, nie wpadała w panikę, chyba mój spokój i opanowanie udzielił się także jej.