Idziemy do szkoły, bo jest obowiązek państwowy. Na studia idziemy, jeśli chcemy - wiadomo jak to wygląda w praktyce, mnóstwo osób idzie dziś na studiach po to, żeby przedłużyć sobie dzieciństwo o 5 lat. Są też osoby, które mają parcie rodzinne, ale z drugiej strony gdyby im to parcie zabrać to by było płakanie pokroju "nie wiem co robić w życiu, mam kryzys egzystencjalny". Za kraj nikt nie walczy, bo wojny nie ma, a jeśli wybuchnie, to sporo osób poszłoby do woja z obowiązku, a nie z przyjemności (nie mówiąc już o tym, że większości może nie udać się zwiać przed poborem). Ludzie żenią się z masy powodów, chociaż zgodzę się tutaj, że rzeczywiście jest to często niepotrzebne. Dom? Kurwa, praktycznie każdy woli mieć więcej przestrzeni dla siebie niż ma obecnie, co w tym dziwnego? Dzieci? Niesamowite, ludzkość ma popęd seksualny i pragnienie posiadania potomstwa. Powiem więcej, niektórzy nawet logicznie twierdzą, że chcieliby mieć dzieci.
Schemat już na tym polega, że działa. Może nie zawsze dobrze, ale na pewno działa. Ludzie są leniwi, więc wybierają to co znają, zamiast tego, czego nie. Szczególnie, że nie wiadomo czy będzie to lepsze, czy gorsze, czy może takie same.
Strasznie generalizujesz i sprowadzasz wszystkie te rzeczy do negatywnych aspektów. Co do związkowych kwestii, to pewnie zgadzamy się na niejednej płaszczyźnie, ale ten bijący mesjanizm i pietyzm całkowicie odstręcza mnie od twojej wiadomości. Dorabiasz cierpienie do wyświechtanych frazesów. Napisz jeszcze, że oddychamy, jemy i sramy jak wszyscy, i żebyśmy koniecznie przestali to robić, bo przecież to schemat.