Skocz do zawartości

Aurelis

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Aurelis

Kot

Kot (1/23)

3

Reputacja

  1. Kolega pisze, że "pierwszy rok znajomości to była sielanka". Tak więc nie było tak, że nie układało się od początku. Brakuje w tej opowieści faktycznych uczuć i wspólnej wizji związku. Może były, ale autor niedostatecznie to wyeksponował?
  2. Któż to może wiedzieć? Może poczytaj o kobietach biseksualnych? Trójkątach? Zjawisku poliamorii? Jesteś w 100% przekonany, że Twoja żona przez 5 lat uprawia regularny seks z inną kobietą i robi to bez poważnego zaangażowania uczuciowego (miłości)? Rozmawiałeś otwarcie z żoną, co ona czuje do tamtej kobiety? Ja tu widzę takie zagrożenie, że w pewnym momencie przestaniesz być potrzebny lub też Twoja obecność zacznie im przeszkadzać. Nie musi tak być, ale skoro pytasz o możliwe czarne scenariusze, to poszedłbym w tę stronę.
  3. Miałem taką. Przez 10 lat. Nawet została moją żoną. Dziewica. Nigdy nie "śmigana". Oddana. Pracowita. Zajmowała się wszystkim. Ja czerpałem profity z tego nierównego układu. Rodzina sprawdzona. Zero opisywanych w pierwszym poście historii. Koniec końców i ona zapragnęła bliskości innego mężczyzny. Tak więc sugestie fajne, ale kobieta to nie samochód. Można "odfajkować" listę. Zmniejszyć prawdopodobieństwo problemów. Jednak nie da się nigdy wykluczyć, że z czasem przestanie być fajnie. Jak to mówią: kto nie ryzykuje, ten nie ma?
  4. Słuchajcie, wpadłem jeszcze na taki pomysł. Może dobrze byłoby zagadać do jej byłego? Kiedyś mi się wygadała, jak się nazywa i widziałem jego profil na FB. Ona mi kiedyś powiedziała, że jak chcę, to mogę do niego napisać. Ma to sens?
  5. Postaram się nie wychodzić poza ramy rozmowy i kawy. Na więcej nie ma teraz warunków. Od lutego postaram się o psychologa.
  6. Po paru dniach pisania maili, na jej prośbę zgodziłem się na rozmowę telefoniczną. Było spoko. Pytała, jak się czuję etc. Rozumie, że potrzebuję czasu. Stwierdziła, że czuje się odrzucona i jest jej z tego powodu smutno. Nie ma zamiaru wchodzić teraz z kimkolwiek w związek. W ostatnich dniach skontaktowała się ze swoim byłym, o którym dość negatywnie się wypowiadała. Rozmawiali przez telefon. Chciała się od niego dowiedzieć, co jego zdaniem jest w niej złego i jakie błędy popełnia w relacjach z facetami. Chciałaby móc ze mną rozmawiać. Ja zaproponowałem, że czasem (powiedzmy raz na tydzień) możemy się spotkać na kawę. Myślicie, że to dobra strategia?
  7. Nie liczę. Głośno się zastanawiam. Zrobię to, co Ty mi radzisz w poście sprzed 30 minut: będę wymagał od niej czasu dla siebie i jeśli to zaakceptuje, to POWOLI zacznę angażować się w relację z nią. Jeśli nie, to sprawa rozwiąże się sama. Czy to rozsądne podejście?
  8. No wiem, ale w takim wypadku po co chodziłaby przez tak długi czas na terapię? Co miałaby ugrać, skoro nie chce żeniaczki czy dzieci? Poza tym ja już jej wygarnąłem, że opowiadanie mi o tym na pierwszej "randce" tylko wzbudziło moje podejrzenia. Ostatecznie stwierdziła, że chciała być fair i niczego nie ukrywać, a się okazało, że nie powinna mi tego mówić, bo ja wykorzystuję to przeciw niej. No i w sumie tak jest. Powie? Źle. Nie powie? Też źle. Może powiedziała za wcześnie? Chyba tak. Ale czy to od razu znaczy, że jest z nią coś nie tak? Nie wiem, ja mam wrażenie, że to bawienie się w internetowych psychiatrów robi więcej złego, niż pożytku.
  9. Czynów. Od momentu zdrady mojej żony satysfakcjonują mnie tylko czyny. Przy czym E. bywa "kobieca" w tych sprawach. Kiedyś zrobiłem jej awanturę, bo zrobiło się jej przykro i wyszła przede mną z restauracji, gdy zacząłem płacić. Tak bez słowa założyła płaszcz i wyszła. Czekała pod wejściem na mnie. No i jak wyszedłem, to powiedziałem jej, że mi się to nie podoba i tego sobie nie życzę, a ona, że wyszła, bo nie chciała robić sceny w środku, gdyż zaczęła płakać z powodu tego, co ja jej powiedziałem (poszło o to, że jej zdaniem nasz seks był cudowny, a ja stwierdziłem, że było "monotonnie"...). To mnie strasznie striggerowało, bo nie widziałem na jej twarzy oznak wielkiego płaczu. Nie wiem, może otarła te parę łez przez te kilkadziesiąt sekund. Ja natomiast przyjąłem, że musiała mnie kłamać/manipulować/wyolbrzymiać. Dlaczego? Bo słowa nie były związane z czynami. Nie widziałem tych łez. Czy to normalne podejście, czy może mam coś z głową? A tak po prawdziwe, to moje wątpliwości związane są z tym, czego się naczytałem w dziale o borderline. Te wszystkie listy symptomów, czerwone flagi etc. Tu teraz prawie każdy pisze o tym zaburzeniu. PS. Ona reagowała do tej pory dość sceptycznie na moje wspominki o ślubie/dzieciach. Zawsze powtarza, że musiałaby się czuć wyjątkowo bezpiecznie przy facecie, a poza tym chce jeszcze rozwijać swoją karierę. Małżeństwo to też dla niej żaden temat. Mówiła często, że należy skupić się na tym, co tu i teraz, a nie snuć jakieś dalekie plany, bo nigdy nie można być pewnym, co przyniesie przyszłość. Z drugiej strony ma już prawie 30 lat, więc na to dziecko nie ma aż tak wiele czasu.
  10. @misUszatek To bardzo dobre pytania! Ja też nie wiem do końca, jakie ona ma problemy psychiczne. Z tego co wiem, nie była nigdy diagnozowana. W tle jest molestowanie w domu rodzinnym i gwałt w życiu dorosłym. Kiedyś mi rzuciła, że to może być zespół stresu pourazowego. Terapeuta jej sugerował, że może mieć osobowość o cechach histronicznych (to nie to samo, co osobowość histroniczna). Ja po lekturze forum wydumałem sobie, że być może ona ma borderline... ale są w tym wątku wypowiedzi, z których wynika, że przez ostatnie 2 miesiące to raczej ja byłem chaotyczny i zmienny, a nie ona. Charakter ma otwarty, spontaniczny, nieco chaotyczny (ale dość dobrze ogarnia życie, pracę, trzyma się swoich planów i realizuje kolejne cele zawodowe). Jakie ma intencje? Niby takie same, jak ja: zbudować wreszcie stabilny i szczęśliwy związek, bo ma dość już porażek z facetami. Ja trochę chciałbym mieć ciastko i zjeść ciastko... w sensie, nie chciałbym całkowicie skreślić E., ale jednocześnie ważne jest to, co Ty napisałeś. To znaczy nie mogę się przesadnie zaangażować, bo gdyby z nią zaczęły się problemy, a rozwód będzie jeszcze trwał i/lub komplikował się, to mogę mocno się tym wszystkim przytłoczyć.
  11. @dyletant wiem, że mi nie życzycie źle. Problem jest taki, że tylko dwóch braci bezpośrednio odniosło się do E. Jeden napisał, że zaburzona (nie ważne jak) i żeby uciekać. Natomiast drugi stwierdził, że to raczej ona zachowywała się normalnie, a to ja nie jestem do końca stabilny. Reszta wspomina głównie o tym, żeby dać sobie czas, odbudować się i wszystko dobrze przemyśleć.
  12. No a na Twoje oko co z tych opowieści wynika? Czerwona kartka czy może rozsądny dystans i czasowa obserwacja, bo może kobieta jest jednak warta ryzyka? W ogóle widzisz jakieś rozsądne, "optymalne" wyjście?
  13. Niby E. powtarzała, że ona nie szuka dziecka i matkować mi nie będzie. Z drugiej strony chyba poddała się wreszcie temu schematowi, bo była w stanie zaakceptować mnie takim, jakim teraz jestem i pomagać w samorozwoju.
  14. No to ten błąd już popełniłem, bo przez te dwa miesiące kilkukrotnie prowadziliśmy dyskusje o moich i jej problemach/słabościach.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.