-
Postów
65 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1 -
Donations
0.00 PLN
Osiągnięcia Pan Kabat75
Kot (1/23)
6
Reputacja
-
Moc i chęć do działania oraz rzeczy przeciwstawne - to nasz tzw. chlebek. I tak ma być. Pozdrawiam!
-
Andropauza. Kłopoty z erekcją. Zdradzany. Takimi słówkami potrafią nas karmić niektóre kobiety (coraz bardziej wierzę, ze któregoś dnia uwierzę w to, że jest mniej niż 50% wśród kobiet). Nazywają się czarownicami. Ach, ach! Jakbym miał już dość, postąpiłbym po chamsku i spytał "czy to prawda, że czarownice dobrze dają dupy?" Ale wolę wybierać lepsze rozwiązania - tak jak teraz skupię się na istocie tego co mam na myśli. Otóż, Mój Drogi Żołnierzu, jesteś Nieśmiertelny. Zadbaj tyko o to. Dziwisz się? Nie ma czemu, tylko zauważ Siebie. Dbaj, pieść i dogadzaj Sobie. Wystarczy na wieczność. Ostatnio mało o siebie dbałem, więc po dzisiejszym podjeździe do cudnie uśmiechającej się blondynki drżały mi dłonie. Numer telefonu dostałem. Wygląda na zajętą... Nie dbam jednak o przyszłość, dbam o Siebie. By być Nieśmiertelnym jak my wszyscy, Żołnierze. Czuj duch!, Zwycięzcy!
-
Dlaczego na rynku tyle kosmitek?
Pan Kabat75 skomentował(a) Eldritch wpis na blogu w Zapiski Eldritcha
Nie dzieliłbym na kosmitki i niekosmitki. Każda ma w sobie coś z kosmitki. Mnie nawet to pociąga (tylko bez przesady, żeby to nie były zaburzenia albo co gorszego). Moje zdanie: rynek partnerek jest całkiem obfity. I dość sporo na nim jest kobitek o niewielkim stopniu ukosmicenia. Ze mną jest tak, że sięgam na nieodpowiednie półki. Może nawet jest tak, że sięgam na najwyższe, a tymczasem przed nosem prawdopodobnie nie widzę nic. Albo to co widzę wydaje mi się nieodpowiednie i nawet nie oglądam. Ale warto zaglądać na różne półki, żeby potem buszować po jednej, najlepszej. -
Dobra, z miłą chęcią skomentuję jeszcze. 1. "Przypomnij sobie czy miałeś sytuację, w której zdecydowałeś o seksie. " - na tę kwestię nikt tu chyba nie odpowiedział. 2. Wczoraj przeżyłem cudny wieczór, nadal jestem oszołomiony. Takiej gry uniesień dawno nie było - samo spojrzenie wywoływało drżenie, a dotyk - muśnięcie dłoni czy włosów - nie, nie będę opisywał, bo to głęboko we mnie. Oczywiście, Mój Przyjaciel walił w rozporek od wewnątrz i gdyby potrafił, to by krzyczał i wrzeszczał z wściekłości, czerwony i zasapany. Nic z tego, o wypuszczeniu go nie było mowy. Nie wiem z jakimi kobietami macie do czynienia, ale z tą przeżywałem coś zupełnie odmiennego niż rąbanka na łożu - owszem, rąbanka jak najbardziej wchodzi w grę, ale to inna sytuacja. Tak czy owak - do sedna: to nie ja decydowałem czy sprawy pójdą dalej. Nie poszły, bo ona nie chciała. Można tłumaczyć to na tysiące sposobów ("a może czegoś we mnie brakowało?", "a może jej chodzi o coś więcej i nie chciała pokazać że na pierwszym spotkaniu można ją wziąć?", "a może miała okres /nie miała, tak myślę, ale takie tłumaczenia się pojawiają/?"), ale to i tak ona ma najwięcej do powiedzenia jeśli chodzi o decyzję czy jest seks czy nie. Był zresztą, bo dla mnie samo spojrzenie to już seks. Nie było nagości i penetracji. Ja na nią wpływam, bo przyjeżdża do mnie do mieszkania i nie znika po półgodzinie przytulania stwierdzając że tu nic dalej ciekawego nie będzie. A ona wpływa na rozwój sytuacji. Ja mogę sobie skakać i dążyć do różnych rzeczy, ale byłoby to śmieszne raczej - to, czemu się poddałem, było przecudowne. Skorzystałem słodko ze swojego poddaństwa.
-
Jestem za
-
Podoba mi się Wasz udział w dyskusji. Zaraz to dokładniej sprawdzę, czas randki. Spóźnia się już z 3 minuty, hehe... A więcej napiszę następnym razem.
-
Facet może blokować, ale z powodów czysto racjonalnych. Kobieta - nie wiadomo.
-
Z pierwszą częścią wypowiedzi zgadzam się, DonDiego. A dalej - jeśli jest foch, to co z tego? Owszem, możesz się wkurwić, ale generalnie zajmujesz się sobą, czyli możesz wyjść po to, czego chcesz, nie rozważając o tym w jakie inwestycje popadłeś. Bo w danej chwili możesz się skoncentrować na tym, że już za moment będziesz miał nową inwestycję, krótko- czy długotrwałą - nie wiadomo, ale Twoją prywatną, która ma coś Ci dać.
-
A jakoś nie widzę, żeby tu ktokolwiek choćby deklarował (co mogłoby być ściemą), że to on rządzi seksem w związku. Kobieca dywersja? Może się czegoś obawiasz? A wiesz czym to mogłoby pachnieć? Powodzenia.
-
Teorie, teorie... Przypomnij sobie czy miałeś sytuację, w której zdecydowałeś o seksie. Ja miałem ewentualnie takie, w których decydowałem o braku seksu.
-
Poświęcamy im ogrom. Tak, to my właśnie je uświęcamy i wynosimy na piedestał, żeby potem przeklinać. Pewnego razu zaś doszedłem do wniosku, że skoro i tak to one decydują o seksie (można polemizować, ale w tym przypadku zamiast tego już lepiej byłoby przeznaczyć czas na samopieszczenie; a jak kto się uprze, to niech przypomni sobie i poda mi przypadek, kiedy to on zdecydował), to dlaczego się temu nie poddać? I spijać słodkie nektary... Tylko jednocześnie dobrze to rozumieć. To nie to samo co oddanie dominacji. One decydują - a świadczy o tym fakt, że do pisania tutaj nie skłaniacie mnie Wy, Żołnierze, a one. One są inspiracją. Nie mam motywacji, kiedy tutejszy świat bez samic jawi mi się jako miejsce jałowe (chodzi jednak o brak tego czegoś, co w nich jest, a w nas tego nie ma). No nie i koniec. Zaryzykuję stwierdzenie, że umieszczenie ich w rezerwacie (a jak on w ogóle funkcjonuje?) to zabieg sztuczny. Pozwalamy na to, dostosowując się do sytuacji. Wnioskuję o utrzymanie rezerwatu, ale jednoczesne wpuszczanie kobiet wszędzie. I tak tam są, nie oszukujmy się. A jak ich nie ma, czuję jałową glebę. I nie ciągnie mnie do tego. Bo one rządzą żądzą (proszę zapisać jako mój osobisty cytat). Pozdrawiam, Braciszkowie Wierni!
-
Twoja wola. Ja za dużo nie myślę.
-
Nie upraszczajcie aż tak tematu. A zresztą co to, element lizania cipki jest jakoś pozbawiony czegokolwiek wyższego? No co Wy? Nawet jeśli seks jest zwierzęcy (uch! popieram!) to właśnie ta zwierzęcość też ma w sobie cząstkę boskości.
-
Pewnie. Ryzyko jak cholera, koszty jak cholera (nie, nie pieniądze mam na myśli). I pewność, że w sumie i tak kiedyś będę sam. Tak ma być. Wchodzę w to. A życie dla przeżycia - co kto lubi. Mnie pędzi w nieznane światy. Każdy ma swoją osobowość. Chcę lizać cipkę z niezwykłym przeświadczeniem, że to coś więcej niż lizanie cipki. Że ją nie tylko jem i chłonę, nasycam się i jeszcze bardziej pragnę, ale że mam w sobie przestrzeń na nie wiadomo co. Być zaskoczonym tym co się dzieje, być zaskoczonym samym sobą, jednocześnie dziękować za tu i teraz i mieć przekonanie, że ja sam - taki jaki jestem - nigdy się nie skończę. Że gdy już będę poza Ziemią, w wieczny Wszechświat będzie się rozchodzić nieustający głos rozmarzonego mlaskania... A tak w ogóle (pomijając lekkie żarciki) to gdybym nie wierzył w cokolwiek wyższego niż ja sam, byłoby mi smutno niemiłosiernie. I to nie jest za darmo - za takie przeświadczenia też się płaci. Taki rynek ponadczasowy i ponadprzestrzenny - ryzykujesz i będziesz miał. A co będziesz miał - chciałbyś wiedzieć z góry? Znowu byłoby smutno.
-
Zacznę od cytatu z samego siebie: "Człowiek, gdy naprawdę dba o siebie, jest porwany tym tematem, gdy tylko pojawia się możliwość jego poruszenia". Ten cytat odstrasza kobiety (facetów też, ale z nimi o tym nie rozmawiam). Pojawia się w ich usteczkach słowo "narcyz" (niektóre używają wielkiego N na początku), egoista itp. I bardzo dobrze. W sumie w ten sposób dość skutecznie czyści się przedpole z osóbek, które nie za bardzo mają zamiar dbać o siebie w wymiarze, który byłby też korzystny dla potencjalnego partnera. A w ogóle to (nie pamiętam Autora) był też fajny cytat o tym jak to mężczyzna uwielbia pławić się w rozmowach na swój własny temat - to też mogłoby czyścić przedpole. Dryfuję i nurkuję w oceanie pełnym syren i przekazujemy sobie sygnały (ja oczywiście z uszami przytkanymi, ostrożnie...) - nie wiem jak to jest naprawdę: czy one płyną za pierwszą lepszą skałę poszukać hardego trytona, czy też chowają się tam bo im smutno, bo coś się w nich obudziło po moich słowach. Nawet gdyby się obudziło, to korzyść żadna albo niewielka dla obu stron. Znak naszych czasów - powiadają. A figa tam z czasami - ja mam swój. Tak, tak, czasami pozwalam sobie na smutek... To też potrzebne! Nosy (i nie tylko) do góry, Bracia!