Skocz do zawartości

Raptor_F22

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Miejscowość:
    Poznań
  • Interests
    motoryzacja, majsterkowanie

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Raptor_F22

Kot

Kot (1/23)

5

Reputacja

  1. Na pozór wszystko się zgadza ale tylko pozornie. W rzeczywistości te wszystkie rodzaje charakterów się przenikają nawzajem i w rezultacie większość kobiet ma w sobie większość tych, rzekomo podzielonych na grupy i zbiory cech. Bardzo cieżko jest jednoznacznie zidentyfikować jednoznacznie daną zawodniczkę i zaszeregować do konkretnej grupy. Każda baba lubi pieniądze, każda lubi komplementy, które łechtają jej ego, każda lubi przysługi i każda jest zazdrosna.
  2. @Tornado nie zrozumiałeś mnie. Ja nie piszę wprost, że zależy mi na zdaniu gawiedzi. Powiem więcej, mam na to wyj....ne. Zawsze byłem sam dla siebie wyznaczającym kurs nawigatorem, zawsze szedłem pod prąd w życiu wg. tego, w co sam wierzyłem. Ale, albo raczej ALE: po tak długim czasie życia poza stadem (a tak bym nazwał swój stan ) pojawi się u nawet najtwardszego zawodnika zwątpienie, brak pomysłów, frustracja. Człowiek jest istotą stadną - jak byś do tego nie podszedł nie przeskoczymy tego. wywieź kogoś na bezludną wyspę na 10 lat, a nie wróci już taki sam. Zajdą zmiany w mózgu. Moja sytuacja nie jest oczywiście taką bezludną wyspą ale coś na jej wzór i podobieństwo. żebym zatem mógł znowu kontynuować swój schemat życiowy muszę najpierw nabrać pewności siebie. Nie nabiorę jej nie widząc choć malutkiej AKCEPTACJI, jej niewielkiej dozy od ludzi z zewnątrz. Od 10 lat otaczam się wyłącznie: - żoną - matką i ojcem - jednym kolegą, z którym widujemy się raz na kwartał - ma żonę i 2ke dzieci w wieku 2 i 4 lata - czasy kawalerskie się skończyły Reszta kontaktów z ludźmi to wizyty w sklepach po zakupy i kurtuazyjne rozmowy przy kasie, klienci dzwoniący do firmy - rozmowy służbowe oraz gadki o pogodzie z sąsiadami. EDIT. jest też oczywiście mój syn ale z oczywistych względów nie mogę traktować go jak dorosłego
  3. @misUszatek Dokladnie jak piszesz. Już napisałem gdzieś wyżej, że ewolucja spłatała mi figla pokazując, że w zasadzie podział płci jest czysto umowny, ukształtowany nie tyle biologicznie co obyczajowo, przez wieki. Rzadko się spotyka taki układ jak u mnie dlatego ten stereotyp jest powielany.
  4. @Yolo Dużych problemów w związku nie ma. One dopiero się zaczynają, dlatego tak bardzo zależy mi na szybkim ich zażegnaniu. Jednakże w mojej ocenie problem miejsca zamieszkania, które jest osią życia każdego małżeństwa, rodziny jest na tyle poważny, że jeżeli nie dojdziemy do porozumienia to skończy się źle. W naszym życiu samo moje pójście do pracy niewiele zmieni - nasze życie od początku jest poukładane tak, że uwzględnia moje siedzenie w domu i pracę w rodzinnej firmie. Za moją decyzją o pójściu do pracy MUSI pójść szereg innych - zmiana pracy żony, wyprowadzka. Na zadupiu nie znajdzie osoby, której powierzy tę firmę, a nawet jeśli to moja praca i pensja pójdzie na wynagrodzenie pracownika żony - 1:1. Już raz się na tym przejechałem - dziecko było małe, wolałem pracować u żony, niż iść do pracy i pracować na opiekunkę i może jeszcze pracownika żony. Teraz dziecko jest już odchowane i nie pozwolę sobie, by żony ambicje zawowodwe mnie blokowały. To jest dosłownie coś kosztem czegoś. Tak być nie może.
  5. @Tornado Bardzo matematyczne podejście do życia i zero-jedynkowe jego potraktowanie ale po głębszej analizie treści muszę się zgodzić. Chyba gdzieś po drodze zgubiłem w życiu pewność siebie. Od kilkunastu miesięcy próbuję ją budować na nowo. Problemem (największym) jest brak feedbacku w stosunku do moich ruchów życiowych - nie mam kontaktu z ludźmi na co dzień. Glęboko wierzę w to, że wyjście wsród ludzi spowoduje, że nabiorę znów wiary w siebie.
  6. @Orybazy Jestem Ci wdzięczny za te zimny prysznic. Sama prawda, do której po latach sam zacząłem dochodzić na podstawie życie codziennego. Cóż, zdecydowanie za szybko wszedłem w związek małżeński, do tego z kobietą po przejściach. Jedyne z czym nie do końca się zgadzam w Twojej wypowiedzi to fakt, że nie jestem i nie byłem utrzymankiem. Wykonuję realną i policzalną pracę w firmie żony, można powiedzieć, że dzięki mnie ma tą firmę już ponad 10 lat. Nie byłaby w stanie sama tego prowadzić, a za 500zł nikt by jej nie prowadził biura. Do tego dochodzi wychowywanie syna, prowadzenie całego domu. Teraz to jest "lajt" bo od m/w 2 lat syn sam chodzi do szkoły, sam je, sam odrabia lekcje. Ale jeszcze 2-3 lata temu na gwizdek wstawałem, pakowałem go do szkoły, odwoziłem, za 4-5h przywoziłem, spacerki itd. Nie wspomnę już nawet o okresie niemowlęcym, gdy potrafiłem zasnąć na sedesie rozmawiając z klientem przez telefon, trzymając w międzyczasie butelkę z mlekiem dla dziecka, które się studziło. To wszystko jest bardzo łatwe do policzenia w skali miesiąca, roku, 10 lat. Gdybym tylko wychowywał dziecko - czułbym się już na bank jak mi cycki rosną i miałbym zanik jaj. Ja jednak dziennie przeprowadzałem kilkanaście rozmów biznesowych, wysyłałem dziesiątki maili, zajmowałem się księgowością firmy - to utrzymało mnie przy zdrowiu psychicznym. Od kilku lat zacząłem sam od siebie wymagać więcej jako od samca - kupiłem sporo narzędzi, zainwestowałem w sporo sprzętu do obsługi , serwisowania aut i sam zajmuję się serwisem naszych obu samochodów - taka męska zajawka, jako, że zawsze miałem benzynę we krwi i smykałkę do tego typu prac. Doszło do tego, że wymianiam rozrządy, tarcze, klocki, mcphersony wyjmuję... To są kolejne pieniądze, które "zarabiam", ponieważ samochody dużo kręcą kilometrów i tych czynności serwisowych jak i napraw jest trochę. Na pewno nie siedzę w domu jak typowa baba i nie gotuję dziecku obiadków malując paznokcie.
  7. @Tim2049 nie, zdrada na pewno nie wchodzi w grę. Po 13 latach małżeństwa bym wyczuł. Oczywiście, że żona ma otwartą drogę i wszelkie sposobnosci, by mnie walić w rogi, bo jak wyjeżdża na drugi koniec Polski i śpi 2 noce w hotelu to ja przecież tego nie skontroluję. Tyle, że taki tryb pracy ma od 10 lat - żaden kochaś by tego nie zniósł tak długo. Poza tym moja żona to taka mocna 6tka w skali 1-10. Nie jest pasztetem ale też nie jest jakimś lepem na facetów. W łóżku raczej też wszystko gra. Choć oczywiście mając 36 lat wiem, że życie potrafi zaskakiwać... @Tim2049 Słuchaj, ja nie traktuję tego domu jak współwłasność. Jest wręcz dokładnie tak jak napisałeś nic z tego mieć nie będę, chyba, że po śmierci żony ale tego z oczywistych względów pod uwagę na tym etapie życia nie biorę. Ja nigdy nie chciałem ingerować w jej majątek bo wiedziałem w jaki układ wchodzę i mam swój honor i ambicję. Od rodziców dostałem kasę po ślubie, to wykończyłem resztę domu. Było tego z 30 tys. Mogłem dostać więcej, by np. zrobić kostkę brukową, drugi garaż, wykończyć detale w domu. Ale nie chciałem - już jako 25 latek byłem świadomy, że nie jest to moje i nie chcę więcej w tym kasy topić. Zwłaszcza na starcie małżeństwa. Jednak po 8-9 czy 10 latach od ślubu zacząłem już żonie mówić, że nie do końca komfortowo się czuję w takim układzie, gdzie mój status w tym domu jest określany formalnie jako lokatora. Coś, co mi nie przeszkadzało w wieku 26, 28 czy 30 lat, przeszkadzać zaczęło w wieku 33, 35 czy teraz. Tymbardziej, że dom zaczyna powoli wymagać remontów typu malowanie elewacji, wymiana kotła, jakieś tam wymiany drzwi wejściowych czy płytek na tarasie. Lekko licząc wyjdzie z 25 koła. Teraz pytanie, kto ma to finansować? żona? Ja mam swoich oszczędności trochę, plus mógłbym dobrać z 8-10 tys. kredytu ale tego nie zrobię - bo utopię kasę w nie swoim domu. Zwłaszcza teraz, jak żona mi deklaruje dość dziwne rzeczy, że nie sprzeda, że sobie go zostawi. SOBIE - słowo klucz. Inwestowałbyś na moim miejscu? Nie sądzę.
  8. @Tim2049 ok, już to robię. Sorry, nie jestem jeszcze tu wdrożony w kwestiach technicznych
  9. Wiesz, na pewno poniekąd mnie tak traktuje. Tyle, że to jest nieodłączny element pracy w rodzinnej firmie, u żony. Wszystkie decyzje i tak ona podejmuje, czasem weźmie łaskawie pod rozwagę moje zdanie ale i tak finalna decyzja jest w jej gestii. Wiele razy było już tak, że moje rady uchroniły ją przed mega wtopą finansową. Nie ukrywam, że przez to siadają mi nerwy, bo moja żona to taki typ "Zosi-samosi". Dopóki sam pracuję w tej firmie to mam jakąś kontrolę nad wszystkim. chwilami iluzoryczną ale jednak. Mój zakres obowiązków to w zasadzie całe organizowanie jej pracy - to ja przygotowuję oferty dla klientów, to ja wystawiam FV, ja robię wszelkiego rodzaju zestawienia i analizy. Jestem filarem tej firmy, bo w pojedynkę prowadzić się takiej działalności nie da. Z kolei zatrudnianie kogoś z zewnątrz - bez sensu, bo ja pójdę do pracy i moja pensja trafi do rąk pracownika żony. wielokrotnie mówiłem żonie, by wróciła na etat bo mnie blokuje tym co powyżej napisałem. Ona twierdzi, że spełnia się w działalności, zarabia 1,5 raza więcej, niż na etacie. Tyle, że etat jest od 8-16 pn-pt, a ona jeździ niemal po całej Polsce i to na mnie spada w zasadzie wszelkie prowadzenie ogniska domowego i prowadzenie firmy. Żeby to zmienić trzeba iść do miasta, wrócić na etat, ja również do pracy. W tym układzie sobie nie poradzimy. Trafiłeś w sedno, aż mnie serducho zatelepało...
  10. Ja mam kilkadziesiąt zdjęć ze swoimi 2 EX sprzed około 15 lat, jeszcze sprzed ślubu z żoną. Nie kasuję i nie skasuję. Z jedną rozstałem się w pokoju, z drugą poszło na noże. Ale nie zmienia to postaci rzeczy, że to była część mojego życia i nie wymażę tego klikając "usuń". Z resztą po co miałbym to usuwać. Dziś, po tych nastu latach podchodzę do tego w zupełności na chlodno i normalnie - każdy w życiu ma różnych partnerów i to rzecz całkowicie normalna.
  11. Wiesz, muszę jednak doprecyzować całą historię ponieważ mimo, iż napisałem w pierwszym poście referat widzę, iż zabrakło paru istotnych detali. Główna przyczyna problemów - ja pochodzę z miasta ~50 tys, mieszkańców, żona pochodzi ze wsi - tej, w której mieszkamy. Jest to duża wieś i mieszkamy na przeciwległym końcu w stosunku do jej domu rodzinnego ale jednak ta sama wieś. Jej rodzinne strony. Ja przeprowadzałem się z rodzicami w życiu 2 razy - z powodu pracy rodziców. Jestem przyzwyczajony do tego, że dom jest tam, gdzie jest praca. Kwestia rodziny mojej żony - ma ojca i brata (żonatego). Brat mieszka w jednym domu z ojcem i swoją żoną - nie utrzymujemy kontaktów od 5 lat. Ani żona z nimi, ani ja, ani nasz syn. Dziadek nie interesuje się wnukiem. Żona ma de facto tylko mnie i syna. Uważam, że żona boi się wyprowadzki do miasta, bo wychowała się na wsi i większość życia ( poza studiami ) mieszkała na wsi. Gdyby na początku małżeństwa sprawę postawiła w ten sposób - nie żeniłbym się. Ona jednak dała mi mglistą obietnicę wyprowadzki do miasta, sprzedaży domu. Zgodziłem się. Teraz żałuję i właśnie dlatego czuję się oszukany - co napisałem w pierwszym poście. Relacja matki z synem na pewno gorsza, niż ze mną ale tu akurat nie można mieć do niej pretensji - ja przejąłem rolę matki wychowujac go. Żona wydaje się rzeczywiście trochę skołowana jeśli chodzi o typowo babskie czynności przy dziecku wynikajace z instynktu macierzyńskiego. Wydaje mi się, że mój przykład tylko pokazuje, że ewolucja spłatała nam figla - jak facet jest w domu, a kobieta pracuje to zaczyna sie ona zachowywać jak facet. Po części zanika w niej "kwoka" i ceduje te obowiązki na faceta wychowującego. Na spacer zabrała syna - sama z siebie, z czystej potrzeby - może z 15 razy przez 12 lat jego życia. Albo jest zawsze zmęczona albo coś dłubie w laptopie. Na moje pytanie kto by to dziecko zabierał na spacery jak oboje byśmy pracowali odpowiada - NIANIA. Tylko jaka, za co i skąd - już nie mówi. Oczywiście nie należy tego mylić z wyrodną matką - odrabia z nim prawie codziennie lekcje, robi pranie, szykuje mu ciuchy czy kanapki ( jak jest w domu). Jednak wg. moich obserwacji daleko jej do typowych kobiet widywanych na spacerkach z dziećmi.
  12. Mój syn jak to dziecko jest rozdarty - z jednej strony się tu wychował i również ma bdb kontakt z matką, z drugiej jednak strony od najmłodszych lat zabierałem go i wózek do samochodu i na spacery jeździliśmy codziennie/co drugi dzień do miasta - 25km w jedną stronę. Znamy wszystkie place zabaw w miastach w okolicy 35km od domu. On się w zasadzie wychował w mieście i też go tam ciągnie - jednak widzę, że pojęcie "DOM" to dla niego obecne miejsce zamieszkania. Oczywiście, gdyby żona się wyniosła byłby zadowolony, bo on bardzo by chciał mieć w pobliżu kolegów, wyjść przed blok, pójść z kolegami na jakieś lody czy coś w tym stylu. W obecnym miejscu zamieszkania wyglada to tak, że ma 3-4 kolegów z klasy i wozimy go do nich, lub ich rodzice przywożą te dzieci do nas. Same dzieci nie mogą do siebie przychodzić z uwagi na odległości rzędu 2-3km, brak chodników i brak infrastruktury. To też jest katorga. W zeszłym roku zapisaliśmy go na angielski - dowożę go 2 razy w tygodniu 25km na lekcje i czekam 1h za nim. To wszystko sprawia, że mieszkanie na wsi jest jednym wielkim utrapieniem.
  13. Spoko, bardzo dziękuję i za tą opinie. Poza rodzicami nigdy z nikim obcym nie rozmawiałem na ten temat, bo nie należę do osób, które publicznie piorą brudy. Jednak w tej chwili sytuacja jest już tak napięta, że nie wytrzymuję już nerwowo i musiałem znaleźć jakieś forum - padła na BS - by zasięgnąć obiektywnej opinii..
  14. Poduszkę finansową mam w postaci jedynie w porywach dwóch średnich krajowych. Są to moje środki, które sobie odłożyłem przez kilka lat. Żona o tym nie wie, bo doszedłem do wniosku, że skoro od kilku lat nie konsultuje ze mną własnych ruchów finansowych związanych z firmą, to ja też będę sobie sam zarządzał własną kasą. Na upartego te pieniądze pozwoliłyby mi przetrwać 4-5 miesięcy na wynajętej kawalerce z opcją, że pracuję. Tylko pytanie po co? Co ja w ten sposób mam udowadniać żonie, że zarabiam więcej, niż mi się wydawało? Że sam utrzymuję mieszkanie i siebie? Przecież po góra pół roku rezerwa się skończy i temat skończony. Z moimi rodzicami mam bardzo dobry kontakt, wręcz rewelacyjny - jak to jedynak. . W większości są wtajemniczeni w te sprawy, o których wam tu piszę, natomiast z mojej strony nigdy wprost nie padła żadna prośba o pomoc. Nie muszę chyba mówić, że rodzice sami mnie już od kilku lat cisną, byśmy się wynieśli stamtąd bo z poziomu tego zadupia ja pracy nie znajdę, a za chwilę mam 40tkę. Myślę, że moja żona może dawać w ten sposób sygnał, żeby moi rodzice się coś dołożyli - w jej mniemaniu są nadziani. Owszem, moi rodzice zarabiają oboje sporo powyżej średniej krajowej ale nie oznacza to, że pójdę do nich i poproszę mamo, tato kupcie nam mieszkanie i to najlepiej 3 pokojowe. Nie ma takiej opcji. Oczywiście, że mogę zacząć pracę już teraz i dojeżdżać. Chcę to zrobić i zrobię. Tyle tylko, że nie chcę wiecznej prowizorki - chcę deklaracji ze strony żony, w którą stronę to ma iść. Bo jeśli mam się rozwieść to chcę jak najszybciej.
  15. Sęk w tym, że tu nie ma czego liczyć i nad czym się zastanawiać. Na domu jest jeszcze kredyt hipoteczny, co prawda już nie dużo bo około 30.000zł ale rata to 570zł. Tak więc zostawienie tego domu, by stał pusty i ewentualnie na weekendy jak to proponuje żona jest posunięciem irracjonalnym. Dom zimą trzeba ogrzewać, bo inaczej wejdzie grzyb, pleśń, ściany przemarzną, instalacje popękają na mrozie. Gazu tam nie ma, tak więc oprócz samych kosztów ogrzewania nawet na pół gwizdka - to ja musiałbym tam jeździć 2-3 razy w tygodniu i rozpalać w kotle. Poza tym domu się nie zostawia tak jak mieszkania - bardzo szybko by się rozeszło po okolicy, że stoi pusty, a to z kolei potężne ryzyko rabunków, włamań, dewastacji. Niestety wedle moich obserwacji moja żona zwyczajnie NIE CHCE się wynieść i daje mi zaporowe warunki (typu załatw i opłać mieszkanie), bo wie, że w zyciu nie będzie mnie stać ani na wynajęcie ani kredyt na zakup mieszkania. Nie mam nic na usprawiedliwienie własnej głupoty. No, może tylko to, że zostałem z dzieckiem w zasadzie z braku wyjścia - żadnej rodziny w pobliżu do pomocy nie ma i nie było, a ewentualna niania o ile by się znalazła pożarłaby całą moją pensję - byłoby bez sensu iść do pracy, by z miejsca oddać pensję niańce. A tak, jak wspomniałem - możliwości zarobkowe po studiach miałem znikome. Jednak z dzisiejszego punktu widzenia, mając tą wiedzę, którą mam - poszedłbym nawet do łopaty na jakiś czas, byle tylko się uniezależnić.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.