Skocz do zawartości

kalksip

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Osiągnięcia kalksip

Kot

Kot (1/23)

1

Reputacja

  1. Panowie, jestem po spotkaniu z psychiatrą który bez wątpienia stwierdził iż potrzebny mi psycholog, szczęście że miałem miejsce dnia następnego, skorzystałem z okazji, wziąłem wolne i poszedłem na umówione spotkanie. Pani psycholog po wysłuchaniu mnie od razu zapisała mnie do kolejki oczekujących na terapię na którą mam czekać około roku, o dziwo wyszedłem stamtąd pełen energii i wiary w siebie. Na dziś dzień, nie jest ze mną zbyt dobrze, cały czas mam huśtawki, pomaga mi czytanie forum, waszych opowieści i wpisów, różnych artykułów odnośnie poprawy swojej wartości, zamówiłem książki "Przebudzenie" oraz "Potęga Teraźniejszości". Od dawna nic nie czytałem a od jakiegoś czasu chodzi za mną właśnie jakąś lektura więc myślę że to dobra okazja. Moim głównym celem jest by wyjść z tego gówna, zacząć myśleć w inny sposób. Oczywiście, nadal postrzegam ową dziewczynę jako moją przyszłą partnerkę, nie mogę przestać o niej myśleć. Co do relacji, są dobre choć czuć chłód z jej strony, pocałunki, przytulenia czy stosunki wychodzą bardziej z mojej inicjatywy. Wprawdzie już prawie wogole nie piszemy/dzwonimy ale spotykamy się dość często, zazwyczaj nasze rozmowy telefoniczne kończą się "jak masz ochotę, to przyjedź" a ja jak się domyślacie jak pies jadę. Wiem że budowalem relacje wg typowego schematu którym odsunąłem ją od siebie. Podejrzewam że straciła zainteresowanie mojej osoby. Tym bardziej że jestem na każde jej pierdnięcie, pomagam w sprzątaniu, zakupach, czasami nawet nie musi prosić, sam wychodzę z inicjatywą i pomagam bądź przejmuje obowiązki. Zawsze może na mnie liczyć i tu właśnie chyba mój błąd. Zastanawiam się czy uda mi się poprawić swój wizerunek co by sprawiło że znowu był bym dla niej ciekawym gościem. Ostatnimi czasu zamiast tęsknoty zaczynam odczuwać również złość, że ma mnie w dupie. Chodzi za mną potrzeba przeprowadzenia poważnej rozmowy w której chciałbym jej wspomnieć właśnie o swoich przemyśleniach, że nie jestem głupi i wiem że ma mnie gdzieś ale nie wiem czy sobie tym jeszcze bardziej nie popsuje relacji.
  2. Dziękuję Panowie za poświęcony czas i zainteresowanie tematem. Troszkę wprowadziłem w błąd, za ok dwa tygodnie mam psychiatrę (NFZ) który ma stwierdzić czy potrzebny mi psycholog, nie mogę się doczekać. Znajomych niestety mam niewielu, niewielu którym mogę się wygadać, trenuje sztuki walki, mam pracę, jednakże myśli które krążą w mojej głowie skutecznie mnie zniechęcają do czegokolwiek, mam problemy z jedzeniem, piciem, spędzaniem wolnego czasu. W chwilach euforii bo i takie czasami mnie nachodzą, dostrzegam swoje mocne strony i żeby nie skłamać mam o sobie wysokie mniemanie, nie wyglądam źle, mam zdrowe podejście do życia, nie krzywdzę ludzi, mam dość spory iloraz inteligencji, ale gdy nadejdą chwile słabości a jest ich naprawdę wiele, tracę wiarę w siebie, moja samoocena spada do zera, czuje się jak nic nie warty człowiek który nie ma prawa by żyć, mam wrażenie że jedynym lekarstwem jest kontakt z ową dziewczyną. Pomaga to na krótko. Zawsze uważałem że relacje z kobietą powinny być budowane głównie na szczerości, ale mam wrażenie, że im bardziej szczery jestem tym więcej tracę. Sam nie wiem czasami już w co wierzyć, może moje myślenie jest błędne. Nie wiem czy chcę szprycować się lekami, wiem natomiast że poznanie ów dziewczyny, skłoniło mnie do znalezienia genezy problemu, bo jeśli nie z nią to z inną będzie dokładnie to samo, a już naprawdę jestem zmęczony tymi huśtawkami. Mam problemu z cierpliwością, ciągle spoglądanie w telefon czy "ona" jest i dlaczego nie pisze. Zdaje sobie sprawę, że nie powinienem, że powinienem się czymś zająć ale nie potrafię, blokada w głowie.
  3. Witajcie, odkąd pamiętam miewam wahania nastrojów jednakże w ostatnim czasie nasiliło się to do tego stopnia że nie jestem w stanie momentami normalnie funkcjonować. Pchnęło mnie to do znalezienia genezy mojego problemu, jak wyczytałem mam osobowość neurotyczną a także uzależnienie emocjonalne. Postaram się to wszystko opisać w wielkim skrócie aby nie zanudzać choć nie ukrywam iż rozmawiając z kimś o tym bądź pisząc czuję ulgę, chwilową ale jednak. Jestem po ponad dziesięcioletnim nieudanym związku, który ja zainicjowałem choć dość szybko okazało się iż nie jestem w nim szczęśliwy. Około rok temu podjąłem próbę odejścia (nie pierwszą) tym razem zakończoną sukcesem, jednakże cały czas w głębi czułem, iż źle mi w samotności i usilnie liczyłem, że znajdę tę jedyną. Pod koniec zeszłego roku poznałem pewną dziewczynę, choć spoglądałem na nią po kątem przyszłej partnerki to tak naprawdę nic o niej nie wiedziałem i nic nie planowałem. Zaczęło się niewinnie, po pierwszym przytuleniu nabrałem nadziei na "coś więcej" i choć od samego początku utwierdzała mnie, że nie ma zamiaru z nikim się wiązać ja zacząłem się nakręcać. Pisaliśmy ze sobą praktycznie całymi dniami, bez przerwy, zarywałem noce, czułem się szczęśliwy. Po jakimś czasie doszło do pierwszego pocałunku, później stosunku. Odebrałem to jako znak, że znajomość poszła krok dalej i zacząłem dość często poruszać temat związku itd. Oczywiście spotykamy się, choć to ona wcześniej przyjeżdżała do mnie tak teraz robię to tylko ja. Mimo spotkań, naszych rozmów na odległość już jest nie wiele, tłumaczy to tym że już zdążyliśmy się poznać i nie ma potrzeby spędzania całego czasu na telefonie, ale ja wyczułem iż jest w tym grubsze dno i owszem, okazało się, że chce ograniczyć kontakt ze względu na mnie, dlatego że się nakręcam a nie chce abym cierpiał i robił sobie nadzieję. Więc właściwie na tę chwilę jesteśmy w tak zwanym "luźnym związku". Choć ukrywamy to coś przed innymi, to spotykamy się parę razy w tygodniu. Ale wiem że odsuwam ją swoją zaborczością, nachalnością ale nie radze sobie z tym, automatycznie dopada mnie dół gdy nie mam z nią kontaktu, jestem zazdrosny, mam żal kiedy mi nie odpisuje i wiem że swoim kiepskim nastrojem odsuwam ją od siebie ale nie potrafię z tym walczyć, czuje że relacje które zbudowaliśmy, lada chwila się rozlecą mimo że gdy się spotykamy jest super, jestem szczęśliwy. Czekam cierpliwie na wizytę u psychologa gdyż sobie nie radzę, w głowie tysiące myśli, głównie że ona chce to zakończyć w delikatny sposób odsuwając mnie od siebie swoim zachowaniem, tym bardziej że staram się jej cały czas mówić o swoich uczuciach, potrzebach i nie wiem czy dobrze. Jestem z natury bardzo uczuciowy i wylewny ale mam wrażenie, że im więcej jej mówię tym bardziej ją tracę. Po tym wszystkim nachodzą momenty i jest ich coraz więcej, że nie mam na nic ochoty, najchętniej zamknął bym się w domu i płakał. Ze stanu euforii po rozmowie z nią, po kilkunastu chwilach łapie doła. Jak wyjść z tego emocjonalnego szamba, bo zatruwam życie sobie i wszystkim w około?
  4. kalksip

    Cześć!

    Witam, Piotr, 30 lat
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.