Wydaje mi się, że moglibyśmy uzyskać od Amerykanów coś więcej poza rotacyjną obecnością wojsk. Polska posiada tak strategiczne położenie, że sam fakt formalnego sojuszu z USA powinien skutkować bazą i bardzo dużym kontyngentem. To nasz obszar "spina" "wschód" i "zachód" europy. To podstawy geostrategicznego myślenia. Bazy jednak nie ma i najprawdopodobniej nie będzie. Dlaczego? Ano dlatego, że nasza dyplomacja, leży i kwiczy. Ludzie odpowiedzialni za ogólnie pojętą dyplomację, są skrajnie nieporadni i niekompetentni. Wystarczy im coś naobiecywać, poklepać i powiedzieć, że się ich lubi. Tylko, że w stosunkach międzynarodowych nie ma słowa "lubić". Tam są tylko i aż interesy.
Z drugiej strony gdzie ci ludzi mieliby się czegoś nauczyć? Jako kraj nie posiadamy akademii dyplomatów z prawdziwego zdarzenia. Rosja takową posiada...
Na koniec zasłyszana anegdotka o niekompetencji pracowników MSZ. Rzecz działa się w rosyjskim MSZ. Nasz attache omawiał jakąś sprawę ze swoim rosyjskim odpowiednikiem. W pewnym momencie polski attache poruszył jakąś kwestię, która w/g niego nie została poruszona na poprzednim spotkanie. Na to Rosjanin odpowiedział, że w/w kwestia była dość dokładnie omówiona. Polak bardzo się jednak upierał, że o niczym takim nie rozmawiali. Na to rosyjski urzędnik, przeprosił swego rozmówcę i wyszedł z pokoju Po chwili wrócił z kopią notatek z poprzedniego spotkania i pokazał palcem naszemu urzędnikowi, że jednak ten temat był poruszony. O ile nie była to Rosyjska manipulacja, a bardzo wątpię, to obraz naszej dyplomacji jest przerażający. Polski urzędnik (inna osoba niż autor relacji) obecny na poprzednim spotkaniu nie zrobił nawet dobrych notatek. Tacy ludzie pracują w MSZ. Do robienia notatek nie trzeba kończyć akademii dyplomacji. Oni nie są w stanie zrobić dobrze najprostszych rzeczy. Jak Polska ma być silnym i stabilnym krajem. Normalnie ręce opadają.