Dzięki za odpowiedzi!
Ona się ze mną nie kontaktuje. To ja chcę tę sprawę zamknąć i nie mieć tego ciągle z tyłu głowy.
Myślę, że masz rację. Rozumiem i popieram takie racjonalne myślenie. Z drugiej strony nóż mi się w kieszeni otwiera, bo ona próbuje robić ze mnie jakiegoś patusa, oczernia mnie przed sądem, przed znajomymi i rodziną, co daje mi pełen obraz jej problemów psychicznych. Zwyczajnie, po ludzku nie mam ochoty jej już niczego oddawać, ani iść na rękę.
Tutaj zastanawia mnie tylko czy sami jesteśmy w stanie sporządzić taką umowę, której żadna strona nie będzie mogła w przyszłości podważyć.
Już dawno zająłem się swoim życiem. Niestety jej masę rzeczy musiałem i tak wywieźć, bo byłem zobowiązany zostawić wynajmowane mieszkanie w takim stanie, w jakim je zastałem. Więc przynajmniej dwa kursy z jej pierdołami zrobiłem do mamusi. Tam zostawiłem wszystkie rzeczy, które uznałem za zbędne. Resztę przewiozłem do swojego nowego mieszkania (również wynajmowanego, jakby miało to jakiekolwiek znaczenie). Wolałbym już unikać działania przez prawnika, bo to chyba zbędne. Też mam opory przed odezwaniem się do niej, ale na szczęście stała się dla mnie osobą na tyle obojętną, że chcę to już załatwić. Tym bardziej, że niebawem będzie rodzić dziecko, którego ojcem jest oczywiście wcześniej wspomniany bolec na boku :)
Zastanawiam się nad zasadnością opcji, które dopuszczam.
Nie wiem czy mogę na pewniaka jej powiedzieć: widzę dwie opcje. Albo zostawiamy cały majątek w stanie obecnym: co jest u mnie - zostaje u mnie, co jest u ciebie - zostaje u ciebie. Albo dzielimy cały majątek sądowo. Wiem, że na moment, kiedy małżeństwo ustało ona miała jakieś 10x więcej pieniędzy na własnym koncie, ja miałem niewiele. Były jakieś wspólne oszczędności, które musiałem wydać na niespodziewaną przeprowadzkę, na spłacenie kolejnego miesiąca za mieszkanie, w którym zostawiła mnie samego itd.
Wiem, że to może wydawać się śmieszne w sytuacji, gdzie wielu z Was musiało lub musi walczyć o mieszkania, samochody i grube kwoty, ale dla mnie w tym momencie 1tys PLN, to też spory wydatek (oczywiście do przejścia). A do tego dochodzi chyba ważniejsza kwestia mojego braku chęci do pójścia na rękę tej niewdzięcznej kobiecie :)