Skocz do zawartości

realny

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia realny

Kot

Kot (1/23)

0

Reputacja

  1. W jakim jestem położeniu? Jestem generalnie w niezłym gównie. Jestem tego świadomy. Wszystkie opcje są na stole, łącznie z rozwodem. Tylko rozwód to skomplikowany proces, głównie ze względu na kwestie finansowe, podział tego wszystkiego. Będzie cyrk. Fakty są takie, że samodzielnie nie potrafię się dogadać z żoną, niewiele osób ma na nią wpływ. Ja może jakiś mam, ale jest on stosunkowo mały. Jak o niej myślę, to czuję niechęć. Teraz nawet nie chce mi sie z nią przebywać w jednym pomieszczeniu. No takie mam odczucia.
  2. @DarkMorpheus - dzięki zapoznam się. Chociaż moja żona raczej nie jest feministką. Ona zna podział ról, zna swoje ograniczenia, także te fizyczne i nie porywa się z motyką na słońce. Zdaje sobie sprawę z tego, że mężczyźni to po prostu płeć silniejsza. U mnie problem jest trochę innej natury. Czyli na bezczela przerywać jej - mówić, że to nie jest prawda i przedstawić własną wersje? Generalnie chyba zacznę tak robić, ale to głupie, że wśród znajomych których dobrze znam się od lat, muszę takie głupie akcje robić - w przypadku innych par nigdy nie zauważyłem, aby ktoś tak czynił - czyli prostował wypowiedź co czwartego, wypowiadanego przez partnera. Bo kłamstw wypowiadanych przez usta mojej żony jest naprawdę dużo. Ale podejrzewam, że wynika to z potrzeby dowartościowania się.
  3. Tak, było. Czyli to ona podjęła decyzję. A najśmieszniejsze jest to, że odwraca kota ogonem, że wszem i wobec w towarzystwie tłumaczy, że to ja się zdecydowałem, że to ja byłem klientem, a ona podmiotem. Oczywiście nie reaguję na tego typu stwierdzenia, bo nie chce mi się w towarzystwie kłócić z żoną, o to jak było naprawdę. Bo wyszłoby, że ona kłamie, więc dla świętego spokoju siedzę cicho. Takich kwiatków w których opowiada bajki jest znacznie więcej, ale też siedzę cicho w towarzystwie, bo bo głupio tak za każdym razem prostować własną żonę, że mija się z prawdą. To też jest czynnik który wprawia mnie w frustrację i zakłopotanie. A tego nie widziałem, że tak to działa. Dzięki za motywację - tego mi było trzeba. Opinii osób trzecich, niezaangażowanych w spór. Czy rozsądnie jest podchodzić do tego na zasadzie spisania plusów oraz minusów obecnej sytuacji? A więc, aby zimno sobie skalkulować co jest obecnie bardziej opłacalne i na tej podstawie podjąć decyzję. Bo skłamałbym gdybym powiedział, że wszystko jest do kitu. Są pewne czynniki pozytywne, ale mam wrażenie, że tych negatywnych jest równie dużo. To powoduje we mnie, że jestem w kropce. Wiecie, przyzwyczajenie, pewna stabilizacja finansowa, wspólne towarzystwo, uwikłane gniazdko. Po drugiej strony szali jest to co opisałem powyżej. Nie mam też za bardzo w realu z kim o tym pogadać i kiszę to wszystko w sobie.
  4. Nie chce za bardzo mieć dzieci. Bo jej strefa komfortu zostałaby zrujnowana.
  5. Piszę, bo muszę się komuś wygadać. Od kilku lat jestem w związku małżeńskim, z kobietą która ma mniejsze lub większe problemy emocjonalne, które podejrzewam, że wynikają z faktu, że była jedynaczką i cała uwaga skupiała się na niej. Kiedyś było trochę lepiej, ale z czasem ten problem jakbym bardziej zaczął dostrzegać, nasila się. Objawia się to takim zimnym, niemal mechanicznym obchodzeniem ze mną. Bardzo w niej tego nie lubię. Zwłaszcza, gdy bardzo jej na czymś zależy, to wówczas jest niemal jak wojskowy wydający polecania, który nie znosi sprzeciwu. A gdy słyszy sprzeciw, to poziom emocji u niej nagle rośnie. Przy czym są to oczywiście te negatywne emocje. W zasadzie jest to u niej nie do okiełznania, bo gdy się nakręci, to nie myśli racjonalnie. Tak, jakby odcinało jej racjonalne myślenie. Ostatnio trochę się pokłóciliśmy - z jej winy, chociaż ona twierdzi że z mojej. Przyczyną było niedoprecyzowanie czegoś tam pracownikowi, aby coś zrobił, a co zostało zrobione trochę inaczej. Taka w zasadzie błahostka, którą można w każdej chwili odwrócić, naprawić przy minimalnych kosztach - ale ona do tego podeszła co najmniej, jak gdybym wydał 40 tys zł na jakieś hazardy i oczywiście przegrał tą kasę. Podkreślam, naprawa tego to około 30 min pracy i w zasadzie zerowy koszt dodatkowy. Cała jej reakcja była nieadekwatna, nieproporcjonalnie duża pod względem użytych negatywnych emocji. No i do tego czasu mamy ciche dni. Ciężki temat, bo nie poczuwa się do winy - a słowa przepraszam, w zasadzie nigdy od niej nie usłyszałem. A gdy o nie proszę (słowo przepraszam), to zwykle słyszę jakąś historię z przeszłości, że ja coś tam zrobiłem kiedyś i ona jak teraz zrobiła, bo nie ma za co przepraszać. Ludzie jej nie lubią lub co najmniej są w stosunku do niej obojętni. Ona też niewiele osób lubi, można policzyć na palcach jednej ręki. Nawet nie wiem, czy mnie lubi Relacje uczuciowe raczej w znikomym zakresie. Bardziej łączą nas wspólne biznesy, w których jakoś się tam realizujemy i przynosi to pewną gotówkę, wymierne korzyści którymi można powiedzieć rekompensuję sobie inne sprawy. Seksy - trochę takie mechaniczne, bez głębszych uczuć, jak z kłodą.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.