Do założenia pierwszego po przywitaniu tematu na forum, zainspirowała mnie dyskusja "Czy alfa to zawsze patus?", postanowiłem jednak założyć nowy wątek. Jak wiadomo czasami na podstawie niewerbalnych sygnałów, wyglądu, zachowań łatwo szufladkujemy ludzi. U kobiet jest to szczególnie silne i łatwo są w stanie wrzucić kogoś do worka z napisem "miły kolega", "ciacho", "dzikus" itp. Zmierzam do tego, że w środowiskach, w których przebywamy czasami dochodzi do konfrontacji, w której Ci dominujący z pozoru mężczyźni szukają okazji do pokazania się i prowokują. Każdy jednak ma swoją granicę i czasem ktoś , kto ma łatkę "grzecznego chłopca" zdecyduje się odpowiedzieć używając siły. Mam do Was pytanie, czy mieliście do czynienia, na weselach, innych imprezach czy spotkaniach do czynienia z sytuacją, że z pozoru słabszy koleś wygrywa np. obalając, zakładając dźwignie, łamiąc rękę czy ogólnie stosując zaskakującą strategię? Jak to wpływa na jego postrzeganie, zwłaszcza przez kobiety: jest zdegustowanie i pada słynne: "bądź mądrzejszy" czyli innymi słowy: "wracaj cipo na swoje miejsce", czy jednak pokazanie kłów daje szansę na pewną nobilitację w środowisku. Kolejna sprawa, którą warto poruszyć to opieranie się na znajomościach. Są cwaniaczki, które zawsze wożą się na czyiś plecach. Z jednej strony, z ewolucyjnego punktu widzenia punktują (tak jak Arabowie, którzy wykorzystują naiwność dzisiejszych Europejczyków), z drugiej strony, czy to nie jest godne pogardy? Kto tak naprawdę jest silny ten, kto dba o swój tyłek i wizerunek, czy ten kto dba o honor i o to żeby móc spojrzeć rano w lustro?