Skocz do zawartości

Stricken

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

372 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Stricken

Kot

Kot (1/23)

0

Reputacja

  1. Przyznam, że piszę Bardzo chaotycznie. Ja sam nie wiem czego oczekiwałem pisząc tu, zrobiłem to z ciekawości, znajomy mnie do tego zachęcił. Ja tak naprawdę czuję wciąż ze zle robię - wbrew paplaniny w 1 poscie że jestem taki zagubiony. Ile razy już było tak, że wściekałem sie na siebie za to ze wokół nie skacze. Ile razy czyłęm sie zle jadąc z nią na spotkanie gdzieś, mówiac sobie że podkładam się przed nią jak jakaś szmata ^^. Udawało mi sie mało co z nia gadać, tylko kiedy ona napisała raz na jakiś czas odpisywałem. Ostatno czestotliwość wzrosła bo jestem jej potrzebny, wiem to., Ma chujnie ze swoim, to ucieka od złych myśli do kolesia który jest miły i zabawny - do mnie. Rozmawiam z nia na zmiane czując zadowolenie, potem uświadamiam sobie czemu jestem darzony jej uwaga i mi mija, wtedy w rozmowie pozwalam sobie na jakieś docinki pod jej adresem lekki,( czuję sie wtedy też dobrze, tak jakbymn czuł dume ze sie "stawiam") potem znów mi jest jej żal itp. Pamietam dobrze ze na poczatku swojego zwiazku M olewała w sumie mnie , innych, odpisywała zadko. Mysle ze pod wpływem jej obecnego, i swoją chorobliwa potrzeba szczesliwego zwiazku (według mnie ma na to parcie bo jej kolezanki juz zareczone i inne sranie w banie) zerwała kontakt ze swoja matką, która też próbowała ja ogarnać - z tą różnica ze robiła jej awantury i na koniec wywaliła z domu. Toksyczna sytuacja. Będac ponad 2 lata z dziewczyna ze studów o M myslałem sporadycznie i szybko udawało mi sie ogarnąć. Nie uważam, żeby wdawanie sie teraz, w najbliższym czasie w zwiazek był dla mnie dobrym wyjściem jak coś. Czasami przychylam sie myślami do tego żeby to zakończyć, czasme mam odwrotnie. Cięzko mi podjąć decyzję typu "zerwij z nia kontakt całkowicie" . Na zmianę myśle o niej, że M postepuje tak nieświadomie ze mna, a czasem że wie co dokładnie robi i bez żalu ze mna pogrywa. Wkręciłem się w niezłe gówno generalnie, nie potrzebuję takich rozrywek w życiu, bo mam co z nim i w nim robić. Czuje że myśli o niej mnie blokują i są uciążliwe w skupieniu się na sobie, rozwoju, życiu nawet tak zwana chwilą. Może i wiem co jest dla mnie dobre/lepsze ale chęć bycia z nią wraca jak bumeang - raz ciąży a raz po prostu jest gdzieś ta myśl z tyłu mojej głowy. Czesto zacznaja się niezdrowe fantazje w głowie, jakby to mogło z nią być - starams się je wymazywać z głowy, bo nie ma nic gorszego niż krecenie sobie w głowie filmu i przezywaniu swoich wymysłów. (paradoksalnie tak czesto postepuje, i to nie tylko myslac o niej). Wydaje mi się że zyję w prywatnej bańce rzeczywistości, póbujac ja podporzadkowywać moim przekonania, przekonania w które w duzej mieze sa tylko po to bym mógł się dobrze ze sobą czuć, bo nie zawsze żyję w zgodzie z nimi. Jeśli ktoś to czyta i przebrnał przez to bagno to winszuje. Potrzebuję się wygadać po prostu. Nie chce zadreczać już moich znajomych przyajciół tym tematem bo juz ich zdanie poznałem, tu dostaję świeży feedback. Dzięki
  2. Heh. coś czuję że nie przyspoży mi to popularności. Tak czytałem trochę to forum, jakieś różne działy, tematy.... i cóż mogę rzec. To wygladą tak jakby każda interakcja z Kobietą to była gra - czy to podczas poznawania się w celu czegoś wiecej, czy tylko seksu czy wuj wie czego jeszcze. I widzę wszedzie tendencje do podchodzenia do tego z dystansem (do zwiazków), żeby samemu sterować Kobieta, manipulować wręcz nią tak żeby to ona robiła to czego samcy oczekują. Opisy postępowania z kobietami tu wręcz wygladaja jak jakaś tresura. Wogole, to wszystko wyglada tak jakby albo ona Ciebie miała zdominować jak przegrasz, albo Ty wygrasz i ja zdobedziesz na własnych zasadach. Oczywiście nie wszysy tak piszą, z tego co widze na tym forum, ale jakoś rzucaja mi sie w oczy wyzej wymienione tendencje. Ja wiem ze jestem głupim romantykiem, ja wiem, że pewnei było by mi łatwiej gdybym podchodził do tego w taki sposób. Ale co ja poradze - jestem uczuciowy, wrażliwy i NA PEWNO nie jestem w obecnym stanie samcem alfa (alfa szmaci, beta płaci, czyż nie ^^ ?) I ok "CHUJKI" to za dużo powiedziane. Dla mnie po prostu takie podejscie do tematu wydaje się nie właściwe. To według braci samców jest w tym wszystkim jakieś miejsce na uczucia? Wracajac do chujków,moim zdaniem facet który duzo obiecuje i na tym się konczy, próbuje manipulować już w taki kompletnie nie akceptowalny sposb kobieta, podporzadkowywać ja sobie, wzbudzać u niej fałszywe poczucie winy tylk po to żeby się płaszczyła nie ma w mojej ocenie czym się szczycić. Takich właśnie miałem na myśli pisząc wcześniej. Nie wiem po co się tak produkuje, ale jak już to zrobiłem, to prosił bym o wdanie się w jakaś polemikę, a nie tylko pisanie mi "masz 23 lata, jesteś naiwny, nie znasz się" jak komuś sie nie chce klepać to podsunać mi coś do czytania. Ja nie chce na siłe trwać przy swojej wizji jesli rzeczywiście jest błedna. Ja mam wbrew pozora świadomośc róznych rzeczy, tylko nie zawsze coś z tego wynika. Filmiki mi podlinkowane obejrzę, dzięki Kolego Heniek.
  3. Wygląda na to że nieświadomie może, ale lecą jednak na takich. Nie chujków, kórych czuć na kilometr rzecz jasna. Zaczyna się słodko i niewinnie, Takie jak M daja sobie wlezsc na głowe, i dopiero po pewnym czasie maja wielkie STOP przed oczami jak już to zajdzie daleko. tak sadze, nie tylko na podst. jej doświadczeń. Przyznam że, to co pisze kolega Tytus wydaje się być sensowne. Jakoś tak próbuje się przed tym bronić wewentrznie, bo to jest tak (według mnie) niedorzeczne. No ale nie takie prawdy przyjdzie pewnie jeszcze przełknąć/
  4. Wporzadku. Trochę mnie smuci i śmieszy zarazem że tak postępuje, ona i inne ogólnie. Nie potrafią docenić tych którzy (przynajmniej czuja) że są wstanie zrobić dla nich wszystko a w zamian lecą do chujkow którzy je sobie wokół palca okręcaja, i potrzeba wielu płaczy żeby sobie uzmysłowić że należy to przerwać. To w takim razie nie wiem czego mi brak według niej. Argument *jesteś w nią zapatrzony, ja to odgania od cb* tylko połowicznie mi się wydaje prawdziwy. To ona nie potrafi mnie docenić czy nie chce? Sama mi powtarzała że ja żadnego błędu będąc z nią nie popełniłem, i to ona miała problem, to tylko jej wina. Ciekawe jak bardzo różni się to od prawdy szczerze. Chciałbym znać powód.
  5. Możliwe, że ja idealizuje. Nawet dostrzegam jakieś jej wady, które niby już sprowadzaly mnie na drogę "nie jest wart, wcale nie jest taka super". Ale wyrwać się nie potrafię. Jeśli miała by być identyczna jak moje poprzednie z którymi wdałem się w Niby związki, to ja dziękuję. Pociągne to jeszcze, bo pomimo gorszych dni przyzwyczaiłem się już do tego że o niej myślę. Jak nie wyjdzie teraz to może jakoś mi to pomoże. Nie mam wielkich nadzieji i tak. Przynajmniej łatwiej będzie się pogodzić wiedząc że próbowałem.
  6. Przedstawiłem się w odpowiednim do tego dziale, a teraz czas na moją historie. A więc, pozałem w wieku lat 14/15 dziewczynę. Od razu mówię, to była pierwsza jaka kiedykolwiek mnie zainteresowała, wcześniej moim hobby było granie na kompie, przesiadywanie nad ksiazkami, nadmierna masturbacja :))). W każdym badz razie zakochałem się w niej/zauroczyłem/nie potrzeben skreślić od pierwszej rozmowy, spotkania. Niestety, byłem zbyt dużym stulejarzem żeby wtedy coś z tym faktem znaczącego zrobić, więc można powoedzieć że tylko się z nią zaprzyjazniłem. Kiedy tylko ja spotykałem onieśmielała mnie, wszytsko we mnie wrzało. Pojawiała się dostępna na FB to samo, 2h zbierałem się żeby napisać - totalna porażka. Pamiętam, że kiedyś w wieku 16lat (tak zajeło to rok) zaprosiłem ja do kina z nadzieja ze uzna to za randke. Oczywiscie tuż przed dała mi do zrozumienia żebym tego tak nie traktował, (spotkania jako randkę) - ja grzecznie przytaknąłem i załamany wróciłem do domu po seansie. No i jakiś czas to trwało, taki friendzone głeboki, aż ona znalazła sobie chłopa - nawet typa trochę znałem. Był to dla mnie cios. Przeżywałem taką żałobę przez jakiś czas, ale w końcu stwierdziłęm ze trzeba sie brać za siebie i ją wyplenić z głowy. Jakoś to szło, aż poznałem inna dziewczynę. Odwaliło mi, zakochałem się (jak wtedy myslałem, przedzje to było zauroczenei silne). Byłem z w takim zwiazku jakieś pótora roku. To było piekło, laska była typową bordeline. Dodać do tego moją niską samoocene wtedy i byłem zniewolony emocjonalnie. Dopiero silny wkurw i strach przedemna z jej strony pomógł to skończyć. "M" - tak nazwijmy moja przyjaciołke, była w tym czasie ze swoim kolesiem, który jej nie szanował, kontrolował nadmiernie, szantazował emocjonalnie itp. Ja cały czas z nia gadałem, podtrzymywałem na duchu. Ona mnie w sumie podczas mojego felernego zwiazku też wspierała - wzajemne klepanie po pleckach. Spotykaliśmy się troche po kryjomu... moje uczucia wróciły, czułem ze to nas zbliżyło. Pod koniec związku M już jej zaczynałem bez przekonania sugerować coś (bo nie wierzyłem ze da rade). Ale dało, zerwała z tamtym dla mnie i byliśmy razem - myślałem ze oszaleje ze szczescia. Mówiła mi dużo miłych rzeczy jaki to super nie jestem itp. Potrwało to 4 miesiace zerwała bo, za szybko przeszła do zwiazku zemną, bo nie może sie do mnie przekonać, przeszkadza jej ze ja tak sie staram, a oan czuje blokade. Na nic moje przekonywanie, to był koniec. Pojechałem na studia, poznałem kolejna, przekonany ze jestem gotowy na zwiazek z inna. Bylismy razem z ponad 2 lata razem, było spoko, ale ja trzymałem dystans i nie czułem finalnie nic wielkiego, było nam dobrze i tyle, był spokoj, zero kłotni prawie (ona tez mnie nie kochała okazło sie). "M" też kogoś miała - wciąż ma aż do dziś. Jej obecny jest obiektywnie gorszy niż poprzedni - rozstana się na pewno, z moją, bez mojej "ingerncji". Żeby była jasność, za 1 razem i za tym nigdy nie namiwałem jej otwarcie do zerwania, sugerowałem to bo jej dobrze życzę, tyle. Ja się rozstałem z dziewczyna ze studiów dwa miechy temu. I zapowiada się chyba powtórka z rozrykwi. Gadam z "M" codziennie przez telefon po kilka h, o wszystkim... spotkamy sie w niedziele i sobote, zabieram ja gdzieś.. Nie wiem po co to robie, czy ona jest warta tego, czu ja naprawde ja kocham. Mam mentlik w głowie. Nie wiem czy ona sie nauczyła czegoś i będzie potrafiła się na mnie otworzyć, czy bedzie chciała czegokolwiek. Miałem tu nic nie pisać, praktycznie też nie gadam z nikim o tym ze znajomych. Czułem ze sam musze to ogarnąć, ale czesto mam kryzysy jak dziś. No i napisałem. Może nie składnie, moze nie tak jak chciałem do końca ale jest, finito. Niech ktoś mi napisze co jego zdaniem powinienem zrobić, albo niech ktoś mnie zgnoi za ten romantyzm Uprzejmie proszę.
  7. Stricken

    WItam ^^

    Witajcie, z tej strony Michał. Pozdrawiam wszystkich ?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.