A co mam żyć jak mnich samotnie? To nie widzę sensu dla pracy i innych aktywności, z kim mam wypoczywać, do kogo w nocy mam się przytulić, dla kogo mam wracać do domu? Przecież to są zupełnie naturalne potrzeby każdego człowieka bez względu na płeć. Zresztą wystarczy spojrzeć na przykład kleru katolickiego, jak się zdegenerował, bo człowiek nie jest stworzony do samotności, do życia w pojedynkę. Nigdy nie dam wiary takim propozycjom, bo to bzdura. Gdyby tak przyjąć to dlaczego na portalach randkowych jest masa ludzi szukających partnera, niektóre panie i faceci zresztą też siedzą tam dniami i nocami. Po co by to robili, przecież życie w pojedynkę jest takie wesołe?
https://www.deon.pl/96/art,102,co-jest-lepsze-byc-z-kims-czy-samemu.html
Poza tym przez pierwsze lata z żoną byłem bardzo szczęśliwy, ona również, bo dawała temu wyraz. Kochaliśmy się niemal codziennie, podróżowaliśmy, rozmawialiśmy, mieliśmy tożsame poglądy na wiele kwestii. Przedtem, nie mając zbyt wielu partnerek, wiodąc życie samotnego studenta politechniki nie było mi tak do śmiechu.
Nie napisałem, że robiła to z dwoma. Tej jeden był w domu i pił piwo słuchając moich vinyli, podczas gdy drugi z nią w łazience.