Skocz do zawartości

a.jolie

Użytkownik
  • Postów

    166
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Nieokreślona

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia a.jolie

Szeregowiec

Szeregowiec (2/23)

185

Reputacja

  1. Niewiele mówi się o tym jak ważne jest odpowiednie napięcie w obrębie miednicy, narządów rodnych, ułożenie macicy itp. W skutek za dużego napięcia więzadeł macicy po jednej stronie, zostaje ona zrotowana, co utrudnia zapłodnienie i zagnieżdżenie się zarodka. Podobnie przy za dużym napięciu w obrębie jajników. Powoduje ono ich niedokrwienie, a to nieodpowiednie funkcjonowanie, za niski poziom AMH. Wówczas diagnozą jest przedwczesne wygasanie czynności jajników i przedwczesna menopauza. A wystarczyłoby udać się do fizjoterapeuty uroginekologicznego, który jest w stanie poprawić poziom AMH o 1,5 jednostki w 3 miesiące pracy (znam takie przypadki). Wszelkie zrosty, np po operacji wyrostka robaczkowego, bolesne miesiączki (które nie są normą i się je leczy, bo również mogą być wynikiem za dużego napięcia w obrębie macicy, jej zrotowana, bądź za dużego napięcia w obrębie wątroby) są wskazaniem, aby udać się do fizjo uroginekologicznego oraz osteopaty (on z kolei popracuje nad zrostami w obrębie jamy brzusznej i odpowiednią ruchomością narządów). Poza tym bardzo ważna jest dieta dla równowagi hormonalnej. Tutaj odsyłam do dietetyczki Małgorzaty Lenartowicz.
  2. Przed reakcją autoimmunologiczną się nie uchronisz. Przed ewentualną burzą cytokin można próbować utrzymując zasadowe środowisko w komórkach: dieta jak najbardziej zasadowa i jednocześnie jak najmniej zakwaszająca organizm, w tym dużo soku z cytryny. Nie samej witaminy C, tylko po kilka cytryn dziennie. Dużo warzyw, owoców, olej lniany, orzechy, strączki, żadnych przetworzonych gotowców, zero cukru i białej mąki, ograniczone mięso (i jak już to tylko mięso, z wykluczeniem całkowitym wieprzowiny, bez wędlin, jedynie własnej produkcji) i alkohol. Dodatkowo: duże dawki witaminy D3 równocześnie z K2, colostrum, czystek do picia, pyłek pszczeli, soki ze świeżo wyciśniętego imbiru (smaczny w połączeniu z jabłkiem). Sporo jest dobrych dla zdrowia rzeczy, wspomagających odporność i podtrzymujących zdrowie. Przede wszystkim zasadowe środowisko. Taka dieta na długo przed szczepionką. @manygguh Nie mogę już edytować. Dodatkowo aktywność fizyczna i redukcja nadwagi, jeśli taka jest, dla lepszej gospodarki hormonalnej.
  3. Zmarł kilkanaście dni po szczepieniu, ale pierwsze objawy trombocytopenii pojawiły się 3 dni po. Zdiagnozowano u niego idiopatyczną plamicę małopłytkową. Rozumiesz co to znaczy idiopatyczna? Liczba płytek krwi spadła do zera! Gdyby cierpiał wcześniej na autoimmunologiczną małopłytkowość, nie ma szans, że by o niej nie wiedział. W 3 dni od szczepienia jego układ immunologiczny został tak silnie aktywowany do wytwarzania przeciwciał do zwalczania płytek krwi, że te spadły do zera! Z normy 150.000-450.000! Jeżeli ktoś twierdzi, że nie widać związku, jest śmieszny i nie potrafi wyciągać wniosków i/lub ma za mała wiedzę medyczną.
  4. Bardzo ważne informacje: https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=10157817790183977&id=648648976&anchor_composer=false Zmarł lekarz po owej szczepionce. 3 dni po szczepieniu ilość płytek krwi odpowiedzialna ze krzepliwość spadła do zera (przy normie 150.000-450.000), co doprowadziło do udaru krwotocznego i śmierci. Jeżeli wyszukacie sobie profil na fb i instagramie Tiffany Dover, pielęgniarki, która zemdlała przed kamerami po szczepieniu, zobaczycie tysiące komentarzy ludzi proszących o znak życia od niej. Od osoby, która ma mnóstwo zdjęcia na fb i wcześniej była bardzo aktywna, a która od dnia szczepienia się tam nie pojawiła. Przy tak nagłośnionej sprawie i podważaniu bezpieczeństwa szczepionki, firmie Pfeizer i rządowi powinno tym bardziej zależeć na tym, aby udzieliła wywiadu, że żyje i wszystko jest ok. A mamy tylko krótki wywiad tuż po, jak ją ocucili i stojącą w masce, z zakrytą twarzą z personelem medycznym, ukazującym, że niby wszystko jest ok. Od tamtego momentu, od 3 tygodni cisza. Dzisiaj powinna dostać drugą dawkę.
  5. Te czasy egoistów i indywidualistów powstały m.in właśnie przez takie podejście, jak wyżej (niech kobieta sobie sama radzi) i feminizm. Ja się z takiego traktowania wypisuję. Gdzie dla mnie jest wspólny punkt zaczepienia? Właśnie w tym, że mój mężczyzna pomoże mi przewieźć kanapę, wnieść choinkę do domu, wymieni zepsutą wycieraczkę w samochodzie i dopilnuje przeglądu, bądź - jak opisywałam dzisiaj w poście „ucieczka na odludzie” - poprowadzi skuter na Bali, żebym mogła się wtulić na tylnym siedzeniu i czuć bezpiecznie. A to jaką ja mam wartość dla mojego mężczyzny i dlaczego on ze mną jest od 13 lat, musielibyście spytać jego. Poza seksem;) to może być: sprzątam i dbam o mieszkanie, robię pranie, zakupy i gotuję zdrowo, dbam o to, żeby się dobrze odżywiał, o jego odporność od lat. Dlatego udało mi się przy covidzie zbić 39 stopni gorączki w jedną noc bez leków, samymi naturalnymi środkami. Wspierałam słowem i konkretnymi radami w depresji kilka lat temu. A przy tym myślę, że dobrze, z humorem spędza nam się razem czas. I owszem, możesz napisać, że to wszystko mężczyzna może sam ogarnąć, że ja też mogę. Ale gdzie wówczas, my, jako ludzkość, wylądujemy? W jeszcze większym świecie bez wartości, pełnym egoizmu i depresji, bo mało komu służy takie wypranie z emocji.
  6. Tak, ale każdy przypadek jest inny. Nie popieram, jeśli wygląda w sposób opisany wyżej: kobieta na hurra kupiła i wymusza na mężczyźnie zajęcie się problemem, docinając przy tym i rozkazując, żeby załatwił transport. Ale to jest sam w sobie brak szacunku, który zapewne przejawia się też w większości innych sytuacji. Chodzi o to, aby kobiety pozostały kobietami, a mężczyźni mężczyznami z ich damskimi i męskimi pierwiastkami. Bo jak ten świat zacznie wyglądać za x-lat jak kobieta nie będzie potrzebowała mężczyzny, jak ze wszystkim może i MUSI poradzić sobie sama? A jak to wpłynie na męską psychikę, gdy mężczyzna przestanie „być” i czuć się potrzebny? Nie każdy jest tak silny psychicznie, żeby fiksować się na samorozwoju i tylko tam czerpać satysfakcję. Jesteśmy społeczni, w większości potrzebujemy poczucia przynależności i więzi z grupą, rodziną, partnerem, partnerką. Śmiem twierdzić, że taki brak realizowania się w męskich zajęciach i ich wymagania od mężczyzn, doprowadzi do jeszcze większego zniewieścienia na świecie i rozpasania feminizmu. Związek tworzy się, aby się uzupełniać. Kobieta potrzebuje mężczyzny, a mężczyzna kobiety. (Tak, wiem, do tego punktu będziecie mieli wiele zastrzeżeń. Ale jeśli jest to tylko seks, to cała reszta o której teraz piszemy odpada, bo FWB nie pociąga za sobą aktywności pozałóżkowej). Wracając: Związek tworzy się, aby się uzupełniać. Jeśli kobieta będzie sama wszystko ogarniała, też bardziej te męskie zajęcia, lepiej wyjdzie na tym jeśli albo kupi wibrator albo znajdzie FWB. Jeśli mężczyzna będzie sam wszystko ogarniał, w tym bardziej kobiece zajęcia i nie będzie potrzebował tzw „ciepła domowego” to również najlepiej na tym wyjdzie jak znajdzie FWB. I za x-lat świat będzie bez głębszych wartości, bez komórki rodzinnej, z pokaleczonymi psychicznie dziećmi wychowywanymi przez samotne matki, z większą skalą homoseksualizmu. Bo jest to też skutek społeczny i wychowania. Eksperyment mysiej utopii był kilka razy powtarzany i za każdym razem kończył się tak samo. PS. Narzeczony już kilka razy, dopiero po czasie, doceniał owe „ciepło domowe”, które staram się stwarzać. Najpierw było „po co nam choinka, i tak nas na święta w domu nie będzie”, po kilku dniach podziękował, że o to dbam i ją ubrałam. Ale oczywiście to on musiał ją wtaszczyć do domu, bo dla mnie była za ciężka. Za co mu podziękowałam. I tak to się kręci.
  7. Nie rozumiem na tym forum tylko jednego. Dlaczego większość mężczyzn tak usilnie wytyka kobietom, że nie zachowują się jak mężczyźni? Jeśli chcecie kobietę z większością męskich cech (co jest nierealne) to może zwiążcie się z najlepszym kumplem? Jest przecież jeszcze seks analny, a i pośladki mają w większości jędrniejsze i bez cellulitu.
  8. W zasadzie i nic i życie jednocześnie. Gdyby się na prawdę chciało, wszystko da radę zorganizować. Ograniczamy sami siebie, tłumaczą, że z rodziną, dziećmi już tak się nie da. W wielu relacjach zaczęło brakować luzu w życiu i spontaniczności. Jest poważne życie i odpowiedzialność. Aż w końcu przyjdzie wypalenie i depresja. W „dorosłym” życiu ciężej zebrać tak dużą ekipę znajomych. Ale w pojedynkę, z partnerem lub w dwie pary myślę, że do zrobienia:) Właściwie, gdy się tak zastanowię, miałam sporo takich przygód o których wnukom będę opowiadać, ale ta jedna była tak dzika:) Byłam też jakiś czas temu na Bali i co prawda wracaliśmy do hotelu tylko na nocleg, a cały dzień jeździliśmy skuterami po wyspie (z kilkoma wywrotkami; do dzisiaj mam bliznę po tym), wieczorami chodziliśmy na koncerty lokalnej grupy w Ubud oraz do pubu, w którym właściciel trzymał nietoperza w klatce (miał dwa, ale jednej nocy wąż wszedł do klatki, zjadł mniejszego), puszczał non stop koncerty Red Hot Chili Peppers i jednocześnie grał z nimi na gitarze. Byliśmy na raftingu, kąpaliśmy się na dziko w wodospadzie, przemokliśmy do suchej nitki na skuterze, wchodziliśmy w nocy na wulkan Batur 1717m n.p.m aby dotrzeć na wschód słońca (i to była najlepsza przygoda na Bali, widok nieziemski). Ale jednak jest to już inny wymiar podróżowania i wakacji. Bardziej komfortowy i wygodny. Mieliśmy hotel (z jaszczurkami i zimną wodą, ale za to widokiem na pola ryżowe) ze śniadaniem i fundusze na pyszne restauracje i lokalne smakołyki, coconuty, świeże soki z mango, papai, arbuza.
  9. Aż mi wspomnienia odżyły, jak podczas wakacji na studiach pojechaliśmy ze znajomymi pociągiem pod zamek Neuschwanstein. Dotarliśmy tam nocą i na zaplanowaną miejscówkę do spania mieliśmy jeszcze kilka kilometrów z dworca w Fussen do przejścia. Z plecakami stelażowymi, namiotami i całym ekwipunkiem na tydzień. A miejscówka była wyborna. Na dzikiej polanie, u podnóża Alp z widokiem na oświetlony zamek Neuschwanstein. Rozbijając w nocy z chłopakiem namiot, okazało się, że zapomnieliśmy po woodstocku rok wcześniej, dokupić kijki od stelaża, które nam się wtedy połamały i nie mamy gdzie przenocować. Zatem pierwszą noc spaliśmy przed namiotem. Widok z samego rana był przeboski: piękna, zielona polana ciągnąca się tak 200m do wyrastających przed nami Alp z górującym nad miastem zamkiem. Takim widokiem cieszyliśmy się 1 dzień, po którym zapukał do naszego obozowiska Bauer, informując, że nie możemy tu biwakować, bo ta piękna polana jest lotniskiem dla awionetek ? Jednocześnie poinformował, że nawet na swojej prywatnej posesji nie można rozbić namiotu (tylko na zatwierdzonych polanach namiotowych), bo „to psuje krajobraz” i takie jest prawo. Błąkaliśmy się zatem pół dnia, w ulewie, szukając miejsca bardziej wyludnionego. Takim sposobem wylądowaliśmy u siostrzyczek zakonnych w ogródku, który był zalesiony, osłonięty i nikomu krajobrazu nie psuliśmy, a siostrzyczki codziennie rano zapraszały nas na pyszną kawę. Pierwszą noc spędziliśmy w szopie, bo wszyscy byli zmęczeni i mokrzy po całym dniu włóczęgi, a namioty rozbiliśmy dopiero dnia następnego. Gotowaliśmy dania z półproduktów na butli gazowej, jedliśmy konserwy przywiezione w Polski, piliśmy najtańsze Oettingery, które w tamtym czasie kosztowały 35 euro centów, a jak kupiliśmy raz z chłopakiem Paulanera, zostaliśmy nazwani burżujami? Ale najlepsze były prysznice: w zimnym, lodowatym górskim potoku. Przed każdym wejściem do wody każdy marzył o domowym, gorącym prysznicu, ale tuż po ekstremalnie szybkiej kąpieli w potoku czuło się, że się żyje. Masa energii i radości po! Podczas jednej takiej kąpieli znajomy został nakryty bez gaci przez rzesze japońskich turystów, a przez nas do końca wyprawy nazywany Gollumem. Poza tym pływaliśmy w jeziorze, chodziliśmy po górach, nocą wchodziliśmy na Marienbrucke i siedzieliśmy tam do rana patrząc na zamek, jaraliśmy trawę i przytulaliśmy słońce. Najlepsze wakacje ever!
  10. Oczywiście, że tak. A dlaczego się nie „mądrować”? Nikt nie każe słuchać danego lekarza, jak wyroczni. A jego może samego zmusi do refleksji. Osobiście w pierwszej kolejności będę zabierała dziecko do fizjoterapeuty ndt bobath, osteopaty i terapeuty manualnego, a w ostatniej do lekarza. Tylko są to, oczywiście, terapeuci prywatni, nie na NFZ. Dobry fizjoterapeuta się ceni, co zrozumiałe, i nie będzie pracował na NFZ. Dzieci/życie niestety są drogie. Ale, Wy jesteście młodzi, bardzo wielu rzeczy jeszcze się dorobicie. Bo, zdaje się, że masz 24 lata? Ja mam 32 i w tym roku planuję dziecko. Wcześniej miałam dokładnie takie samo podejście, jak Ty - finansowo muszę stać stabilnie. I stoję. Ale, jak ktoś też zauważył, zarabiając więcej, rosną oczekiwania. I takim sposobem, nagle ze zwykłego przedszkola, zrobiło się montessorii, z mieszkania 3 pokojowego, dom na obrzeżach. Trzeba z tym uważać, aby się nie zagalopować i stopować samego siebie w zachłanności. Cieszmy się z tego, co mamy i bądźmy wdzięczni:)
  11. To tak nie działa. Najczęściej kierunek powstawania patologii ortopedycznych jest odwrotny: zaczyna się od stóp i przenosi na piętra wyżej. Załóżmy jednak, że mądry lekarz ortopeda dobrze dziecko zdiagnozował (sic! Narząd ruchu powinien diagnozować fizjoterapeuta, ortopeda widzi jedynie nieruchome kości, bez połączeń biomechanicznych z mięśniami, powięziami i wzajemnym oddziaływaniem) i faktycznie pierwotnym problemem jest dysfunkcja łopatki w skutek np złej postawy. I teraz tak: skoro ta łopatka przełożyła się na dysfunkcję kręgosłupa i chód, to jak myślisz, jak wpłynie wkładka na tą pierwotną patologię? Poprzez utrzymywanie powstałej patologii w chodzie, taśmami mięśniowo-powięziowymi pogłębi tylko patologię pierwotną w łopatce. To jest niebywałe jak bezmyślnie ortopedzi zalecają wkładki! Dziecko Twojej koleżanki dużo lepiej by na tym wyszło, gdyby te 800 zł owa koleżanka zainwestowała w dobrego fizjoterapeutę i zajęcia korekcyjne.
  12. Mało kto bierze pod uwagę usztywnienie w rejonie piersiowym kręgosłupa, co zwiększa impulsację układu współczulnego (permanentna podwyższona jego praca), a to podnosi ciśnienie krwi, bowiem układ współczulny nakierowuje na „walkę i ucieczkę”, podnosi kortyzol, zwiększa akcję serca, ciśnienie krwi. Tutaj, bez „chemii” oraz dokopując się do przyczyny problemu(!), pomóc może tylko osteopata. Wyciszy układ współczulny, a pobudzi przywspółczulny, zmniejszając ciśnienie krwi. Sam mówisz, że szybko się denerwujesz, czujesz zestresowany i głównie w takich sytuacjach masz wysokie ciśnienie. Czy miewasz przy tym też problemy z kręgosłupem? Aczkolwiek, nie musi się to łączyć, sam Twój opis wskazuje na ciągłą impulsację z układu współczulnego, który trzeba wyciszyć: osteopata i duuuużo medytacji (codziennie!) oraz olejek CBD min. 15%. I możliwe, że uda Ci się zmniejszyć ciśnienie bez tabletek do końca życia. Nawet znam przypadek osoby, która miała mieć zabieg kardiologiczny na sercu (ale dokładnego schorzenia nie pamietam) i po kilku wizytach u osteopaty wszystko się wyrównało. Serce, układ krwionośny są regulowane przez układ autonomiczny (współczulny pobudzający oraz przywspółczulny hamujący), których to pracą zajmuje się osteopata. Kardiolodzy nie mają takiej wiedzy, więc nawet nie pomyślą, żeby wysłać najpierw do osteo. Każdy leczy swoimi metodami, czego został nauczony. A które z tym metod zastosujemy, wybieramy my sami. Życzę mądrych wyborów!
  13. Po kryzysie w 2008 i upadku Lehman Brothers wszystkie państwa na świecie w ciągu 8 lat dodrukowały 7 bln dolarów. Obecnie tyle zostało wydrukowane przez ostatnie 7 miesięcy. (Hiper?)inflacji jeszcze nie ma, bo państwa skupują aktywa, są zerowe stopy procentowe i przepływ gotówki jest mały ze względu na strach społeczeństwa. Odpowiedzcie sobie sami co się stanie w momencie, jak nastroje pocovidowe się zmienią i te dodrukowanie 7 bln trafi na rynek. Jeżeli ktoś ma w tym momencie gotówkę to niech z niej ucieka.
  14. Dieta wydaje mi się „zdrowa”. W „” bo może mało zróżnicowana, często powielają się te same produkty i potrawy. Ale nie jem rzeczy przetworzonych, czytam składy. Dużo owoców, warzyw, kasz, świeżo wyciskanych soków warzywno-owocowych, 1-4 cytryny dziennie, brak glutenu (ciężkość na żołądku po nim), zamiast normalnego chleba, suchary z czarnego ryżu, kaszy gryczanej lub zielonej soczewicy. Sporo ryb, kilka razy w tygodniu olej lniany i z czarnuszki. Nabiał tylko owczy. W pracy jestem w ciągłym ruchu, po pracy ćwiczę w domu lub na siłowni, ale od kilku tygodniu ciężko mi się zebrać i jest to rzadsze, niż kiedyś. Właściwie koreluje z tym jak wygląda w danym czasie moja relacja z partnerem. Jak jest dobrze to chętniej się za coś biorę. Ale ostatnimi czasy jest źle... i wg mnie to jest główna przyczyna mojego stanu. Od roku docinki, szpileczki, podważanie mojego zdania, ciągła krytyka, zwłaszcza jak chcę zrobić coś dla siebie. Po co idziesz do osteopaty, po co ci akupunktura, po co na paznokcie, po co 5 opakowań sera owczego (i tłumaczę się, żeby nie przyjeżdżać co tydzień do tego sklepu tylko po te sery; data jest do stycznia), po co ci szampon i odżywka od Ewki, gdyby meble produkowała to też byś je kupiła itp. (zaznaczę, że bardzo dobrze zarabiam, więcej od niego, więc to nie tak, że wydaję jego pieniądze). I też jak ostatnio bałam się wziąć samochód w leasing (na mnie) ze względu na sytuację na świecie, mówiłam o „wielkim resecie” to słyszę tylko, że się naczytałam teorii spiskowych. Uwierzył mi dopiero jak podsunęłam nagranie trader21 na ten temat. Ale to, że od długiego czasu umniejsza mojej wiedzy to standard. Miałam jechać w grudniu do Berlina po krugerrandy, byłam na 95% przekonana. Jego słowa „nie, nie znasz się”. Po zabójstwie Sulejmaniego w styczniu przyznał mi racje, że powinniśmy wcześniej kupić, tak jak chciałam. Rok temu byliśmy na nartach w Alpach. Nie chciałam zjechać trasą, którą mi wskazywał, bo była zaznaczona jako czerwona. Później się okazało, że kilkanaście metrów w dół był wyciąg i nie trzeba było na tą czerwoną wjeżdżać. I to wystarczyło, że się na mnie wściekać, nie ważny był mój komfort psychiczny i to, że się bałam. A miałam podstawy bo już raz by mnie wpuścił na czarną, ale tak samo twierdziłam, że z dołu wygląda na stromą i tam nie wjadę. I tak bym mogła długo... jestem styrana psychicznie, dobita. Kiedyś tak kochany i czuły dla mnie:( Sam mówi o tym jak depresja jest powszechna, a nie widzi tego, co robi we „własnym” domu. Nie mam już siły, ani żeby mu coś tłumaczyć jak mnie rani, ani żeby płakać. Przy drodze, którą jadę do pracy, stoi wielkie drzewo z krzyżem. Już nawet nie wiem ile razy myślałam o tym, że wystarczy tylko skręcić... Co to znaczy w nurcie poznawczym? Od 2 lat męczy mnie uporczywy świąt skóry. Badania wykazały niedobór enzymu DAO, rozkładającego histaminę. Ale niedawno wyczytałam, że świąt skóry może być objawem wegetatywnym depresji. Dziękuję, doceniam bardzo Biorę 4tys jednostek na dzień.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.